Sunday, January 17, 2010

Styczen

Kurewski byl ten styczen 1945. Pod Konskie nas cholery wywiezli i piechta trza bylo wracac. Szewc Sikora podpieprzyl jakas chabete z wozem, mnie wsadzili na ten woz a sami poszli.

W tem Gowarczowie nie bylo zle. Pralim sie z chlopakami kamieniami na ulicy, albo zdobywalim spalone synagogie, albo insze cos sie znalazlo. Numer to byl, jak nam czolg wjechal do kuchni ! Caly rog rozwalil, ale popatrzyc nie dali, bo mrozem ciaglo. Rano  ruskie Kozaki wlecieli na koniach i szablami  rzneli szwabow jak popadlo, caly rynek w tem Gowarczowie zaswinili. Jednego w samych hajdawerach dopadli przed naszym domem i leb mu odrazu odlecial.

Potem zesmy uciekali przez pole, bo kukuruzniki pomylily nas ze szwabami. Ostro strzelali i sam zem sie zostal, bo kolega, Wojtek Jankowski zostal sie na tem polu...Zabawkie fajne mialem, fajerke z kuchni i popychaczke z drutu. Ale nie bylo gdzie z tym latac,  wszedzie konie i ludzie sie walali. Porzadne zabawke, kolo duze, malowane, czysciutkie to mie ojciec dopiero na Rozycu kupil.

Na Powisle dobrnelim pod wieczor, ale lyso bylo, bo cale spalone. Czerwony Krzyz byl na drugim brzegu, przy Jagiellonskiej. Jakis soldat kazal matce za jego pas sie trzymac i tak nas na drugi brzeg przetaszczyl. Wszy lecieli na  gazete jak groch, kiedy mnie matka czesala. I DDT smierdzialo. 

- Wstawaj, stary, Ciochowa siedzi w kuchni i placze !
- Dzien dobry, pani Ciochowa, co jest ?
- Zbawicielu kochany, pomoz bo juz nie moge....Jak by pan mogl z tem mojem zalatwic...
- Ale w czym rzecz, pani Ciochowa ?
- Wczorajsza nie jestem, wiem, ze chlop musi babe lac, ale codzien?! Pan mu powie ! 

- Panie Cioch, panie Cioch !  
- Co jest ?
- Zlaz pan, mam sprawe. 
- Ja tez mam. 220 w palcach !
- Panie Cioch, zlaz pan z tego slupa !
- Zlazlem. Co szanownego gryzie ?
- Panie Cioch, zony juz pan nie bedziesz bic !
- Jak sie baby nie bije, o jej watroba gnije !
- Ach zez ty lachudro niedorobiona, elektryku z bozej laski, obrzepalo spirytusowa, na milicje zapodam ! A jak by twoje coreczkie maz tlukl, tez by bylo dobrze ?
- To bym skurwego syna przez maszynkie do miesa przepuscil !
- Zobaczysz, jak cie  przepuszcze, jak nie przestaniesz !
- Politycznie pan zagajasz. Pomysle.
Staral sie pan Cioch faktycznie, ale zwarlo mu sie, ze slupa zlecial i tyle. Zona plakala jak dziecko.  
    
Koczab skurwiel mie wbrew zrobil. Zalozylim sie, za ja atrament wypije. Sam  mnie kalamarz podawal a potem nie chcial na drugie strone Drewnianej do Fuksa  po irysy leciec. To mu zalozylem szalik na szyje i z drugiego pietra na ryju zjechal. Jego tatuncio wyl zem o maly figiel synka mu nie udusil.

Dwa katechizmy do nauki mielim. Jeden w szkole, drugi w domu. Ojca i matke szanuj, z karaluchami ostroznie, od belfrow z daleka. I slowo jest slowo ! Zalozyl sie, slowo dal, a po irysy nie polecial ! 

W gruzach, bez swiatla przetrzymalim styczen, a pozniej to i ruskie przyszli, i swiatlo wlaczyli, i na lepsze szlo. Najlepsza to byla mortadela z bulka. Ale ten kurewski styczen pamietam....
1-17-2010  


No comments:

Post a Comment