Thursday, January 14, 2010

Admiralicja

Podjezdzalo juz ta perfuma w przedpokoju zanim sie dzwonek rozlegl. Stare zamurowalo w drzwiach roztwartych i - stala. Polecielim z ojcem - tyz nas zamurowalo. Soliter, co mie slupki odrabial, wygrzebal sie zobaczyc co tak
podjezdza i tyz stanal bez slowa, a leb mu sie zaklinowal na framudze. Oczy mruzylim, zeby cos zobaczyc. Swiecil sie Admiral niemozebnie. Te aromaty i ten blask zadali nam czadu do watroby. Pierwszy ojciec runal w drzwi do klopa. Jego zalosne beki i mie pociagli za zolad i paw mi strzelil na pol przedpokoju. Mamuska z Soliterem darli sie do klopa za Ojcem, ale sie nie wyrobili...
- Okna szczylu pootwieraj ! Pogonil mie Stary.
- Hania, za szmate i rob podlogie !
- Soliter, wypierniczaj do domu, koniec nauk !
- Uszanowanie dla Pana Admirala, czem mozem sluzyc ? Wycharczal wzdetem glosem.

O rany ! Admiral wyszczerzyl sie od ucha do ucha i ta raza przeciwlotniczy reflektor w jego nowej paszczy zaswiecil nam apiac.
- Kurna Olek - kompinowalem - zeby zeby sie tak swiecili ?!
Nowe se sprawil i oslepial. Poczekal az stara wylezie ze szmato z przedpokoju i wmaszerowal marynarskiem krokiem. Ojciec wzial go do pokoju, otworzyl okna, golnal sete i migiem nalal gosciowi:
- No, to dziabniem bo slabniem ! Faktycznie oslabienie od tech aromatow sie pojawilo zauwazalnie.
- Zaszlem, zeby szanownem sasiadom o historycznem wydarzeniu zakomunikowac !
- Komunikuj sasiad, juz przyszlim do siebie ! - powiedzial Stary.
- Po pierwsze prymo - przeszlem na rente. Po drugie prymo - sie przeprowadzam na wode. A po trzecie prymo - jednostkie plywajace se nabywam !
- No, to za ten okret ! - wrzucil Stary - siup, Panie Admirale !
- Nalezaloby sie "chlup !" poprawil go Admiral. Wypil i zakasil.
- Spoldzielnia "Mokra Robota" na Brukowej,  na strazakow pozarowych sie przestawia i wiecy dla matrosow szyc nie bedzie. To sie zwolnilem. Odprawe mie nalezyta dali, to strategicznie powzialem zamiar jednostkie plywajace  nabyc, zeby z wodo byc blisko i moje morskie wspomnienia zachowac !

- Morze, nasze Morze, bedziem ciebie wiernie strzyc.... Zaczal Tatus, ale matka go przez leb sciagla: - To dla fryzjera, na Spasowskiego. Morde przychlales i juz nie wisz komu spiewasz !
- Faktycznie. Malzonkie przepraszam i spadam.....Rzekl Tatus i niepewnem krokiem przeniosl sie na kanape. Admiral, tyz nieco chwiejnem chodem, zalegl kolo niego. Matka poleciala do pani Krzyzanowskiej weryfikacji dokonac, a ja - do chlopakow, na podworko !
Chawira wietrzyla sie jeszcze dwa dni. Po transakcji okretowej w sportowem sklepie na Mazowieckiej, Admiral wstapil do ruskich na Kredytowa i ichniejsze perfume Krasnaja Moskwa se nabyl. Stad ten czad.

Jak sie oba z Borowinszczakiem na jednego umowili  U Inwalidow na Targowej, wszystkie moczymordy wyszli, bo jem mielone sie wracali od tech aromatow. Nadmienic nalezy, ze Borowa takie same kolonskie se nabyl, jak na kobitach robic zaczal. Nawet gluche i slepe inwalidy nie mogli tego strawic. Kielnerka nos se serweto zatkla i kolegie wypchla do stolika.
- Panie starszy, jeden w oleju, jeden w smietanie i placic !
Fagas przytaszczyl dwa zamowione sledzie i - samo przez sie sie rozumie - pol litra.
- Sluze uprzejmie. Rachuneczek wypiszem, jak szanowne panowie skonsumuja.
Admiral zamiarowal jentelygentnie sie od ty wycieczki do Kazimierza wykrecic, bo mial juz wlasne flote na glowie. Borowa natomiast chcial go na wodzireja, na tem balu z babamy, na statku do Kazimierza, wrobic. A bez pol lytra i sledzia tekiech waznech zagadnien sie nawet nie ruszy.

- Kapujesz stary - zaczal Borowa - cholery tak sie znarowili, ze nic tylko jem musze caly statek do Kazimierza wykupic. Poplyno, po nocy za lby sie wyszarpio, w tem Kazimierzu caly dzien przespia martwem bykiem, w drodze powrotnej bal beda mieli, rano pod pomost na Kosciuszkowskiem, przy Jaracza, jech odstawie i czesc !  Ale bez wodzireja nie poradzi. Ktos jem musi na lbie, na stole stanac, ktos musi jem pierdoly o ludozercach ponawijac,  admiralskiem mundurem zaswiecic i przewalcowac po pokladzie. Tylko ty !
- Panie starszy, powtorzyc !
- Sluze szanownem panom. Herbatki, chlebka, buleczkow i maseleczka zara doniose. Takze samo oranzadka i wykalaczki beda. Serweteczki sie troszkie zmieli \, ale jak nowe. Czy kluczyk do kibelka, w razie potrzeby. zostawic ? Nowe roleczkie zdjelem z klodeczki i na rezerwuarek odlozylem. Sie przyda.
- Zostaw pan. W razie potrzeby, jeszcze dozamowiem.
- Uprzejme podziekowanko ! Juz spadam.
Admiral wypuscil fagasa, zeby czasu na odpowiedz zarobic.
- Kapujesz Borowa, ja to kupuje, nawijasz jak trza, ale chawire trza na Powislu zwinac, plywajacy barak w porcie choc podmiesc, wszystkie bambetle przegruzic i najwazniejsze - tego kajaka ze sklepu przywiezc ! Nie wyrobie, braciula, nie wyrobie, chocbym zdechl ! Zimom - caly jestem twoj, z kosciamy ! Ale tera - nie mogie. Obaj panowie zamowili jeszcze pol litra do dalszych rozwazan i w tem smutnem nastroju dali kime przy stoliku.

- Te, Szpargal, zaczepili mie chlopaki rano przy szkole na Drewnianej - masz co jeszcze z temy babamy ?
- Na duzej pauzie wam dam !
Za kazdem razem jak Borowinszczak do nas przychodzil, te pocztowki co baby pisali jedna do drugiej, mu podwedzalem i mielim potem w szkole smichu po pachi ! Komitet mu polecil, zeby on pilnowal, zeby zadnech politycznech zgrywow tam nie bylo. I tak mieli o czem gryzmolic. Najgorzej obrabiali dupe swojem malzonkom. Kapec, Lebiega, albo Pierdamon jech nazywali. Kiedy spal, kiedy sral, kiedy sie do lozka zeszczal, kiedy jej lomot spuscil, co zre i czem pierdzi - wszystko wywlekali. A my mielim ubaw, jak cholera ! Pocztowki se dobierali znaczace. Jak sie jedna na drugie obrazila to jej malpe posylala. Jak se chcieli podziekowac - to dwa golabki. Jak chcieli Borowie dupe obrobic - to swinie. On na to lagie kladl i tylko pilowal, aby po tej rajzie do Kazimierza za duzo swin mu nie podeslali. Dlatego drazyl Admirala U Inwalidow. Ale nie mial sie co spieszyc,  kobity poki co garami sie tlukli po kuchni. Na wakacje zamiarowali karaluchow z malzonkami zostawic a same sie wyrwac na te zyciowo podroz do Kazimierza.

Za to u Admirala wszystko w porzadelu. Wybralim sie ze staremy pofilowac na to jego gospodarstwo. Maufrycy z kolegom jak raz malunki konczyli. Admiral za duzo jem sie w robote wpierniczal i go pomalowali na bialo, pod pedzel lazl. Okret sie kolysal przy pomoscie a na trawie zobaczylim jak Zlota Reneta, Napoleon i Siostra Melania Zatrzaska siedza i wioslamy machaja.
- Tych dwu zlodziei na wioslarzy ? Caly klub Spojnia sie bez zegarkow zostanie !
- A po co jem zegarki - filozoficznie zagail Admiral - na wodzie czasu nie liczem !
- A Baran Alicji do zalogi nie bierzesz ?
- Tlumok kwalifikacji nie posiada - ucial Admiral - gupie toto.

Postalim, popatrzylim i poszlim na lody.
 - A widziales jakie dynamowy se nabyli ?
- O tem polu namiotowem zagajasz ?
- Napoleon nogawki se przydeptuje.
- Lepsze niz te Borowinszczaka slypy.
- Albo Borowinszczak lepszy...
Stary zafundowal nam po pistacjowych a sam waniliowe lizal.
- Tato, a kiedy Borowinszczak do nasz przyjdzie ?
- A cholera go wie, zajety teraz, Podpisy zbiera.
- Na co ?
- Na Rece precz od Korei.
I skad ja tera pocztowki dla kolezkow wezme ? Spac nie moglem.

- Chlopaki ! W niedziele - wodowanie !

Poszlim do Portu razem z calem Maryniakiem. Boczki z Bialostockiej przyjechaly, Nereczki z akordeonem sie przytaszczyly, takze samo Lolek ze skrzypcamy i Cesia. Nawet Kleryk przylecial z kropidlem i swiecona woda. Na pomoscie Pan Admiral w pelnej gali juz urzedowal a zalogie ustawil po porzadku: najpierw maly Napoleon, potem kluskowata Malania, za niemy Zlota Reneta a Admiral, w granatowo-zlotem mundurze, z lornetka, na rufie mial zasiadac. Okret czteromiejscowy kolysal sie przy pomoscie i wielkiemy literamy mial wypisane: Admiral. Na pierwszego Kleryka wypchli, zeby poswiecil. Pani Krzyzanowska, na boku, z flaszka wina Warka, czekala, zeby ochrzcic. Mlodziak Kleryk kropidlem sie zamachnal, ale jak go Boles Nereczka w lokiec szturchnal, wyrznal tem narzedziam w leb Admirala, ktoren do wody wlecial.
- Spokoj na przystani ! -  wrzasnal Admiral.
Czapkie spod pomostu wyciagnal, po deskach wylazl i znowu sie ustawili. Gwizdek z kieszeni wyciagnal, nadal sie, ale z gwizdka tylko bulgot poszedl i woda sikla jak z fontanny w Ogrodzie Saskiem.
- Zaloga, na miejsca !
Pani Krzyzanowska, co za matkie chrzestne robila, zamachla sie flaszka i -prosto w Napoleona, w ten lysy leb.
- Plyn, Admirale, na morza i oceany ! Na Siekierki i Zalew Zegrzynski ! Honoru Powisla zawsze strzez !
Poplyneli. Nereczka z Lolkiem grali Jeszczepolskie a kobity plakali. Objechali wolno Grube Kaskie i znow wchodzili do portu. Lolek z Wieskiem Nereczka przeszli na Morze nasze Morze, ludzie z przystani zalodze bukiety kwiatow rzucali, a Admiral bialem fularem oczy se przecieral. Nie wiedziec czy to z czapki mu wycieklo, czy co jeszcze.
- Cumy rzuc !
- Zaloga na lad !
I tak, z wodowaniem byl szlus. Koniec filmu. Wszystkie poszli spowrotem do domu. Do klatki wchodzili gesiego, panowie flaszki z kieszeni wyciagali, kobity za zagrycha zaczeli sie po torebkach ryc a Napoleon i Zlota Reneta usmiechniete  takie szli, jakby jem deszcz z zegarkamy na leb zlecial. Ostatni szedl Admiral a malzonka czapkie mu niesla.

http://www.youtube.com/watch?v=OwDRcInAslY


No comments:

Post a Comment