Wednesday, December 3, 2008

Komentarze naa blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginanej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Grudzien

G.Okon
3 grudnia o godz. 15:30
Hallelujah ! Stalo sie. Chlopaki-zabijaki z iscie polska werwa przestaly sie tluc o samolot, o krzeslo w Brukseli o poczte Premier – Prezydent i w extra, extra ! pilnym trybie kupia nowe samoloty. 40 milionow obywateli przestanie sie zakladac: spadnie czy nie spadnie, przy kazdym wojazu polskich dygnitarzy. Dziesiec lat trzeba bylo czekac zanim doszli do wniosku, ze skoro ruskie czolgi sa do d…y, ruskie karabiny tamze to ruskie samoloty wygladaja najgorzej. Wrak TU-154 bawil swoja charakterystyka obslugi na wielu lotniskach swiata, a jak smiech cichl to podsylano im JAK-40 – latajaca trumne. Chlopaki rwa sie do swiata, a nie ma na czym. Ale – to dobrze. Energii i zapalu nie mozna im odmowic. Odwagi przede wszystkim. Czyms takim podrozowac ? Podstawiac prezydencka pupcie tam, gdzie reszta obywateli bezpiecznie jezdzi Boeingami, to iscie polska brawura. Teraz Passent szuka wsrod nich kandydata na szefa NATO. Kwasniewski czy Sikorski ? Bo jest i czas i miejsce po temu: powazna sytuacja dla NATO sie wypalila, zostaly takie sobie problemy na miare polskich-odwaznych. Nikt sie juz to tej roboty nie rwie to niech Polacy sie wyzyja. Odwiedzanie po nocy krwawych Osetyncow w gorach Kaukazu, wyrywanie w biegu gruzinskiego prezydenta z domowych pieleszy na rajd po gorach, pod ogniem nie wiadomo czyim to kowbojskie wyczyny polskiej prezydentury, ktora strasznie sie widac na Ameryke zapatrzyla. Tusk tez chlopak dzielny i przebojowy: zadnych przetargow – kupujemy natychmiast. Na tym poziomie – owszem, niech sobie poskacza, ale szefostwo NATO to juz nieco powazniejsza sprawa. Tam na hurra nie przejdzie. Rosjanie oczywiscie stana okoniem przeciw polskiej kandydaturze i, choc nie maja statusu, beda macic i utrudniac (Poliak ?! Boh sohrani !) a Europa Zachodnia zamysli sie na dlugo i jak zwykle bardzo impotencyjnie. U.S. i tak tego NATO nie potrzebuje a im bardziej sie Europa gryzie wokol malego problemu, tym lepiej. Niech walkuja to ciasto sami a nam nie wtracaja sie do spraw powaznych. Sikorski oczywiscie bylby obrazkowy wodz i strateg, ale czy ma juz status i wage dowodcy Paktu ? Dobrze sie dzieje. Prasa bedzie nam relacjonowac rozroby rzadowo-prezydenckie wokol zakupu samolotu, dziennikarze beda rozbierac i Sikorskiego, i Kwasniewskiego na czastki – ktory gdzie naknocil, ktory sie nadaje ? Jakby w tym kraju rzeczywiscie mogla zapasc sensowna decyzja. A zapisal sie juz do niej pan redaktor Passent. I nic dziwnego – blog rozrobe lubi. Dobre czasy nadchodza, bedzie ciekawie.

G.Okon
15 grudnia o godz. 23:37
Polska prasa pisze o „Muzeum Komunizmu” w Palacu Kultury. Dlaczego unika sie prawdziwej nazwy tego co bylo ? Neokolonializm. To byl problem wolnosci a nie system.

G.Okon
23 grudnia o godz. 0:57
Boze Narodzenie siega dalej niz polemiki wokol kosciola. Wiecej koled i wina a mniej adrenaliny zyczylbym kazdej polemizdzie. A myslalem, ze i Pan Passent skloni sie raczej ku filozoficznej aprobacie dobra, ktore niosa swieta. Tutaj, wszyscy spiewaja koledy, foxtroty o Rudolfie i na te chwile nikt nikomu nie truje o polityce czy kryzysie. Warto czasem usmiechnac sie do wartosci, jak Lizak w pierwszym akapicie, a odpuscic sobie darcie pazurami.
Szczesliwych Swiat Bozego Narodzenia wszystkim zycze !

Sunday, November 2, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Listopad

G.Okon
2 listopada o godz. 23:25
Sympatyk DP zapomnial, ze kryterium wizowe to nie wrzask tutejszej mniejszosci o wizy, to prosty rachunek: ilosc odzrzuconych aplikacji nie moze przekraczac 10%. Czyli – pisac w aplikacji prawde, nie krecic, nie kombinowac. Ponadto, o tym decyduje Kongres. A nowy Prezydent – bedzie dobrze jak bedzie wiedzial co to jest Polska i ponadto – prawdopodobnie bedzie mial na glowie jeszcze kilka innych waznych spraw.

G.Okon
3 listopada o godz. 18:19
Ameryka nie ma – Panie Redaktorze – dwoch dobrych kandydatow. Mamy „dwoch nienajlepszych’. Od poczatku zal bylo patrzec, jak Biden, Powell, Guliani albo nie chcieli, albo odpadli w przedbiegach. Pociesza to, ze Obama moze sobie dobrac dobry gabinet i doradcow. Nie siega on jednak poziomu Reagana, a McCain tez nie. Ale -trzeba miec zaufanie do sprawdzonego systemu i wierzyc w prawo sinusoidy. Ekonomika podniesie sie za 12-18 miesiecy. Nie dlatego, ze Obama cos wymysli – takie jej prawo. I – Obama juz wygral, nie trzeba czekac do jutra. Nie ma watpliwosci, ze bedzie reprezentowal kraj godnie i madrze. Jezyczkiem u wagi jest spodziewana wiekszosc demokratow w Kongresie i Senacie. Podatki, opieka zdrowotna, dyscyplina finansowa i oswiata to chyba pierwsze priorytety nowego Kongesu. Wyleziemy z tego dolka na przekor wszystkim, ktorzy zawsze kracza. Senator Biden nareszcie, po kilkudziesieciu latach w Senacie, zaspokoi swoje ambicje i bedzie swietnym v-ce president, a gubernator Palin pewno skorzysta z intratnej propozycji w NBC, ABC, czy Fox News. Bedzie O.K. Jesli jakis wariat nie zdecyduje odwrocic biegu historii.

G.Okon
3 listopada o godz. 23:11
Telegraphic obserwer
Sasiad drogi ! Co ty pleciesz ? „Ja tez widze wybor Baraska Hussaina Obamy na prezydenta USA w czarnych kolorach” – kanadyjska erudyta, moja osobista blogowa faworyta i taki jezyk ?! Wstydz sie, kolego ! Zaraziles sie manierami od Romana56PL i Jakobskiego ? Zastraszajaca jest ignorancja i chamstwo piszacych Polakow.
A Pan Redaktor Passent strzelil byka we wstapniaku na pierwszej stronie. Pierwsza kandydatka na v-ce prezydent byla congresswoman Geraldini Ferraro wybrana w 1984, razem z Mondale. Czyli Palin nie jest pierwsza. Przy tym nazwisku rowniez przerazaja epitety Panow Polakow. Gdybyscie mieli okazje tu byc i tu sie uczyc zasad dobrego wychowania, widzielibyscie mikrosc swoich rozumkow i podlosc z jaka traktujecie politykow amerykanskich. Obyscie zrozumieli……

Monday, October 20, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Pazdziernik

G.Okon
20 października o godz. 19:22
Telegraphic obserwer
Popetalem sie dzis po blogach: piszesz „w dziesiatke” a Pan Lizak zalize wszystkich nasmierdz. Zwaz jak „madre” byly uwagi Prowadzacego sasiedni blog w pierwszym wpisie o Kampanii i jak „profesjonalnie” traktowal on temat struktury i klimatow w U.S. Powroz troche: ile jeszcze bedziemy sie smazyc ?

Saturday, September 13, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Wrzesien


G.Okon
13 września o godz. 6:04
Wydaje sie, ze awanturnictwo w Polsce wygasa i rzad rozumie wreszcie swoje miejsce wsrod panstw Swiata. Polsce wyznaczono role posrednika, mediatora w kontaktach z Rosja, a Rosjanie to akceptuja. Wszystkie tu rozwazania o samodzielnej polityce wobec Kremla sa raczej niepowazne. Drobne epizody, jak blokada miesa, utrudnienia w Mierzei Wislanej, wierzganie Pani Fotygi, 1214-e powazne ostrzezenie moskiewskich generalow wzgledem Tarczy i demonstracyjne poparcie dla Gruzji potarmosily nieco slowianska wspolnote polsko-rosyjska, i przez to stosunki wydaja sie byc naturalne, a Polska superniezalezna i jako taka – przydatna dla polityki wschodniej Waszyngtonu. Obroza na szyi „Putinowskiego mocarstwa” zaciska sie wolno, ale coraz bardziej. Przyznal to zreszta Lawrow w Warszawie. Od dawna pisalem, ze to jedyna rozsadna koncepcja bytu dla Warszawy i ciesze sie, ze przewazyla. Polska zrobila dobra robote na Ukrainie, w Gruzji a teraz juz kielkuje wyrazne ocieplenie stosunkow z Bialorusia. Jesli nie pojawi sie jakis niebliczalny wariat nad Wisla, obecny uklad sil i sojuszow wyjdzie wszystkim na zdrowie.

G.Okon
14 września o godz. 19:41
JASNY GWINT MA RACJE.
Pisze tu zawsze, kiedy widze akt beznadziejnej glupoty. Tym razem – proces gen. Jaruzelskiego. Pamietam listy i telefony z Warszawy w 1991 roku. Fabryki stoja, brak mleka, chleba, ogrzewania mieszkan, a nieskoordynowane grupy „rewolucjonistow” nawoluja do strajkow i jeszcze gorszego chaosu. Przywodca Solidarnosci zapowiada Rosjanom „targanie po szczekach”. Na granicy z Bialorusia czekaja grupy radzieckich czolgow na rozkaz zajecia Polski. Czesi i N-rdowcy zacieraja rece w nadziei na rewanz za swoje porazki. Nareszcie wszyscy beda happy i ta cholerna Polska przestanie istniec. Po raz ktorys zgina tysiace mlodych romantycznych Polakow „w walce o wolnosc”. Potem zasiada za stolem i podpisza kolejny rozbior. Tak widzialem to z U.S., nie z tamtad, nie pod wplywem propagandy. Jaruzelski polozyl lape na procesie unicestwienia wlasnego kraju. Nie bal sie wziac odpowiedzialnosc za te decyzje. Skutki – interwencji armii czerwonej nie bylo, paru internowanych wylizalo obrazenia, kraj nie byl zrujnowany, cofniety w rozwoju o kilkadziesiat lat i teraz, kiedy rany sie zabliznily, cieszy sie dobrym zdrowiem. Ale znow, kilku idiotow, a moze sadystow, zdecydowalo znecac sie nad 85-io letnim generalem w procesie, ktory absolutnie nikomu nie jest potrzebny, absolutnie nic nowego nie wnosi. Nie zal mi glupiego narodu, ktory co chwila probuje sam siebie unicestwic, zal mi starego Generala siedzacego samotnie na lawie oskarzonych. Czy znowu Polacy musza sie tak beznadziejnie wyglupiac ? I – z glupoty, zacieklosci – zabijac ?

Thursday, July 3, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Lipiec

G.Okon
3 lipca o godz. 20:45
Absolwencie !
Akuratnie wywodzisz swe racje, nic dodac, nic ujac. Zwaz jednak, ze Blog bawi. Chocby portrecik pani Ani (w poprzednim), gdzie wyglada jak kura, ktora zniosla kwadratowe jajo. Troche zdziwiona, troche zbolala i – co z tym teraz zrobic ?

G.Okon
16 lipca o godz. 18:04
Panowie Kadet, Falicz i Absolwent ciagna dyskurs zapominajac, ze mowia o swego rodzaju teatrze kukielkowym, gdzie za sznurki ciagneli wielcy ze Wschodu i z Zachodu, a biedne kukielki, poza zalosnymi wyglupami, niewiele mialy do powiedzenia. Jak mozna rozwazac w powaznych kategoriach ekonomicznych osiagniecia, lub upadki tamtej farsy panstwowosci i gospodarki ? Odpowiadac za siebie moglby tylko prof.Kwiatkowski ze swym COPEM. Biedny byl, ale samodzielny. Chcialoby sie widziec obecna strukture warta waszych przemyslen.

Tuesday, June 10, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Czerwiec


G.Okon
10 czerwca o godz. 22:08
Redaktor Passent atakuje banaly krytykujac „wymachiwanie flagami” „pseudopatriotyczna mobilizacje” i „pseudojednosc narodowa”, wszystko bialo – czerwone. Moze bylo mu to potrzebne do pozostalego tekstu. Co erudycie, bieglemu w zjawiskach psychologii tlumu i socjologii przeszkadza w tej demonstracji przynaleznosci narodowej ? Wydaje mi sie, ze nie przeszkadza, a Autor nieco sie zagalopowal. Sa fragmenty w jego tworczosci wyraznie stawiajace „my” i „oni” w tematach sportowych i politycznych. Jak swiat swiatem, kazdy narod, kazdy kraj robi taka chucpe na mecz. Robia to oczywiscie bywalcy stadionow, czesto rozumki nie najwyzszego lotu, ale czyz nie jest to koszt zycia w spoleczenstwie ? Czy ma sens nawiazywac tu do „psedudopatriotyzmu” i „psedudojednosci narodowej” ? Nie za ciezki to kaliber na „pilkie nozne” ? Troche bez umiaru Pan to napisal, Panie Redaktorze.

G.Okon
26 czerwca o godz. 22:15
Rzadko sie wtracam, bo ani energii, ani talentu nie ma, zeby dorownac Panu Lizakowi chociazby, ale o co Panu Passentowi idzie ? O Prezydenta, o Premiera czy o jejmosc Fotyge ? Wyglupia sie niestety Polska Rzeczpospolita. A Polityka z nia razem. Gdyby madrosci stalo, natychmiast po wystrzale Pani Fotygi bylyby dwa telefony Tusk – Kaczynski i delegacje sluzbowa pani minister uznano by za uzgodniona, zaplanowana a biednym krajem nikt by sobie geby nie wycieral. Moze Pani Ania poszlaby na groch do kata za poryw glupoty, moze by Prezydent przeprosil Premiera, moze, moze, ale swoje brudy prano by we wlasnym szafliku. A i Pan Passent nie dolewalby oliwy do ognia. Nikt sie z nikim nie moze dogadac o niczym. Tak bylo od wiekow. Czy wszystkim dygnitarzom tego kraju nie wstyd, kiedy cos takiego reprezentuja ? Tyle wielkich mozgow w sejmie i w Rzadzie i nikt nie pomyslal, zeby sprawe zgasic, a nie jatrzyc ? Bez wiedzy apratu rzadowego nie mogla wyjechac. Wiedzieli, ale milczeli. Czekali az wybuchnie. Z Tuskiem na czele. Siedzac zdala od tego kraju – imbecyla mozna by sie smiac, ale akcentu chocby sie nie pozbedziesz i przyznajac sie do pochodzenia dajesz kazdemu prawo myslec, ze jestes uposledzony, jak reszta twoich ziomkow, ktorzy tam sprawuja wladze. Bardzo to przykre. I oby dalo do myslenia. A moze to wakacyjna kaczka ? Moze pomylka, moze Pan Passent da sprostowanie ? Niczego bym bardziej nie pragnal.

G.Okon
30 czerwca o godz. 0:57
Pan Redaktor Passent nalgal w poprzednim felietonie piszac „…szefowa Kancelarii Prezydenta RP w tajemnicy (!!!) przed premierem i ministrem spraw zagranicznych pojechala do Waszyngtonu…”. Dzis juz wiemy, ze nie w tajemnicy. Dawno temu bylo lgarstwo, ze Panu Redaktorowi zabroniono wstepu do Polskiego Radia; sprostowanie i wyjasnienie PR zdementowalo slowa Autora, jakiego mi udzielil osobiscie na Blogu, ze zalatwiono to na zasadzie „wicie rozumicie”. Do trzech razy sztuka kochany Panie Danielu !
Dzis stoje murem za moim kochanym lgarzem i wzmacniam jego kpiny z polskich ambicji: Kogo obchodzi ?! Kogo obchodzi ta Polska ? Jakich epitetow trzeba uzyc, aby sprowadzic na ziemie narzekancow na Obame i innych Amerykanow, co nie odwiedzaja ? Z pieknego Norfolk na codzien wychodzi na Ocean Atlantycki monstrualny lotniskowiec, z Seattle wywalaja sie, przez brame w moscie zanurzonym na 2/3 w wodzie, szare cielska ogromnych carriers i ida na Pacyfik, od oceanu do oceanu kontynent Ameryka kipi odrzutowcami, portami, reaktorami, kipi 300 milionami ludzi zyjacych godnie (jesli chca) i dostatnio. Kogo tu obchodzi Polska ? Ameryka wyciaga lape po co chce (brudna ! wrzeszcza polscy patrioci) i bierze. Temperuje zapedy podskakiewiczow od karzelka Noriegi, przez nawiedzonego koreanczyka do imperatora Putina. I w dodatku – siedzi na ropie Bliskiego Wschodu. I bedzie siedziec, jak dlugo zechce. Trzeba miec wielka wyobraznie, zeby widziec tu Polske jako waznego partnera. I tu caly jestem za Panem Redaktorem.

Thursday, May 1, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Maj

G.Okon
1 maja o godz. 23:17
Z prostej ciekawosci: czy ktos z Panstwa przeczytal caly dzisiejszy wpis Dedalusa ?

G.Okon
2 maja o godz. 16:47
Waldemar
Ja tez jade od dolu i jak mnie cos zaczepi, to podraze. Te tasiemce sa beznadziejne. Jest tu kilku autorow, co gdyby naprawde mieli cos ciekawego wylozyliby w dwoch zdaniach, jednak ciagna prezentujac wszystko co wiedza, niekoniecznie na temat, ale blisko tematu. Cholernie zanudzaja. Robia wrazenie nieudanych, niedoszlych dziennikarzy, czy publicystow szukajacych potwierdzenia swego talentu. Wiedza wiele. To jednak nie jest popis wiedzy, a proces komunikacji. Moze stad grafomania ?
Ciesze sie, ze piszesz i rowniez serdecznie pozdrawiam.

G.Okon
3 maja o godz. 16:37
telegraphic observer
Prosze wybaczyc pytanie osobiste: czy te refleksje sa oparte na odwiedzaniu kraju od czasu do czasu, czy na obserwacjach z Kanady ? Pytam, bo porownuje z wlasnymi. Pozdrawiam.

G.Okon
3 maja o godz. 16:45
Pan Feliks Stychowski najwidoczniej jest pod wrazeniem obrazkow i opowiadanek o Ameryce Poludniowej, zwlaszcza tych „wspanialych, delikatno – zmyslowych kobiet…” Nie zyczylbym konfrontacji z realiami. Lepiej trwac we wlasnych wyobrazeniach.

G.Okon
4 maja o godz. 20:25
Od dluzszego czasu przygladalem sie „popisom” sily Polski wobec Chin i demonstracyjnym breweriom wyprawianym przez polski rzad i wreszcie przeczytalem pare slow prawdy. Znam Chiny na tyle na ile mozna znac po ponad pietnastu latach pracy i systematycznych dluzszych wyjazdach do nich, glownie Szanghaj, Suzhou, Wenzhou, Ningbo, i wyspa Sanya. Jest to calkiem normalny kraj o przyspieszonym rozwoju i kolosalnym, niewymiernym w skali myslenia Polakow, potencjale. Nie wiem czy polskie protesty i inne wyglupy byly nawet tam zauwazone. Cala operetka z Tybetem i Dalaj Lama jest smieszna, a jesli przez kogos brana powaznie, to zalosna. Miliony mlodych, wyksztalconych ludzi, dobrze ubranych, oblozonych elektronika i innymi gadzetami ze wszech stron, prze ku lepszemu z bezwzglednoscia i uporem godnym szacunku. Na moich oczach trzech braci zyjacych z rodzinami w parterowym raczej szalasie niz domu, bez kanalizcji, w ciagu trzech lat dorobilo sie nowego murowanego, bardzo przyzwoitego domu (kazde pietro dla jednej rodziny), trzech samochodow, fabryczki wyrobow precyzyjnych dajacej bardzo dobry dochod wszystkim rodzinom i godziwego zycia. Sprobujcie im wyperwadowac, ze w ich kraju nie ma wolnosci slowa, sa egzekucje, wiezienia i powinni sie temu przeciwstawiac. Albo, ze Tybet. Albo, ze Polska ma im za zle….Kazdy widzi sprawy z perspektywy wlasnego zycia, a to zycie poprawia sie bardzo szybko. Moje trzy braciszki nie sa jedynym przykladem. Mam ich setki. Mimo ogromnych czerwono-zoltych napisow ku chwale komunizmu, zadnego komunizmu, zadnego gnebienia ludzi przez policje nie widzialem. Policja jest bezwzgledna wobec przestepcow, lub zaklocajacych porzadek publiczny (moze dlatego polska delegacja nie wie czy jechac), ale policjanta widzi sie na ulicy rzadko. Porzadek za to jest idealny i niewymuszony, tak sie nauczyli i tak zyja. Inwestycje dla Olimpiady byly niewyobrazalne. Kolo lotniska Pudong w Szanghaju zbudowano nowe miasto, z Hatatt’ami, Hiltonami, szerokimi ulicami, nasycone handlem i usluga do maksymum. To jest nie do wiary, jak ten kraj poszedl do przodu w ciagu ostatnich kilkunastu lat. I w tej sytuacji pytac „Czy tam jechac ?” Swieta racja – Tusk do Chin ! Po nauke.

G.Okon
5 maja o godz. 10:06
Telegraphic observer,
Wyciagam lape przez Jeziora, bo zgadzamy sie idealnie choc skrajnie roznimy doswiadczeniem. Z Polski wyjechalem bardzo dawno i po to, by tam nigdy nie wrocic. Elegancki, obyty Canadian zderza sie z, jak ktos woli, nawet – an american chauvinist, bullhead’em z Midwestu. Kudy mie do takiego przeswietlania kraju na codzien i analiz. A jednak – kibicuje temu krajowi zawziecie. Znacznie lepiej niz Chiny znam Rosje, z ktora sie zadawalem przez ponad 30 lat i tu moze moglbym na cos sie przydac. A od dziecka nie lubilem lizakow. Mdlilo mnie. Po tych oswiadczynach, do rzeczy: dobrze i madrze pisze Pan Passent o Chinach i nic tu dodac. Natomiast, w naszym starym temacie wyborow przyszedl czas na podsumowania i wrozenie z fusow. Dzis byl historyczny moment, bo na koniec Pani Hillary zadala sie Panem Barackiem. Zadala sie nieodwracalnie. Oboje na jednym wiecu w Indianapolis, z jednej mownicy, jedno po drugim, kameralnie, przyjaznie i bez kopow. Brykajacego osiolka zastapila ogromna Old Glory, w imie wspolnej wojny przeciwko McCain, w imie dobra kraju. Pani Clintonowa sciera z siebie miano klamczuchy(bohaterskie ladowanie helikopterem pod ostrzalem), a Pan Obama otrzasa sie od smietnika, jaki na niego wysypal byly proboszcz (pastor) Wright. Obmywaja sie skutecznie i oboje klamia jak z nut. Zostalo piec tematow: ubezpieczenia zdrowotne, recesja, paliwa, edukacja, Irak.
I czterech wrogow: Bush z Cheney’em, koncerny paliwowe, koncerny farmaceutyczne, degeneraci przemyslowi przenoszacy produkcje za granice. Nawet o Meksykanach i Chinczykach im sie zapomnialo. Co prawda obiecuja wychowac Chinczykow na partnerow, zeby nie byli „panami sytuacji”, ale jakos to im wychludlo. A ze klamia ? Klamia, ze poprawia ubezpieczenia, bo trzech przezydentow po kolei sie za to bralo (plus Pani Hilary znany lapsus, jako First Lady) i wiadomo, ze nic sie nie zmieni. Recesji nie jest w stanie wstrzymac prezydent; samo sie musi wyprostowac, lgarstwo. Systemu edukacji nie poprawia, kazdy nowy prezydent o tym mowi, nauczyciele ciagle zarabiaja grosze, a dyrektor mojego banku dalej nie wierzy, ze Polska nie jest na Kamczatce. Wreszcie klamstwo najwieksze, o ktorym wszyscy wiedza, ale jestesmy narodem madrym, powsciagliwym, brudow nie pierzemy publicznie i wszyscy gramy w jednym teamie; lamentuja, ze wojna w Iraku jest strasznym bledem Republikanow, ze Obama od poczatku byl przeciw, a Clinton na poczatku za, a potem przeciw, ze wyjdziemy stamtad w 2009, natychmiast jak Two Oil men wyniosa sie tylnym wyjsciem z Bialego Domu. I dlatego przegraja wybory. Wygra republikanin McCain, ktory bezczelnie twierdzi, ze w Iraku mozemy jeszcze posiedziec i sto lat. Bezczelny, ale ma racje i wszyscy o tym wiemy. Cale klotnie ida o to, jak lepiej, czy – inaczej, ulozyc pieniadze w amerykanskiej kasie, zeby bylo na wszystko. Nie uloza, czego nie ma. Ledwie kilka dni temu inny bezczelniak – Bush publicznie stwierdzil, ze wyjscie z Iraku spowoduje kryzys paliwowy (bo Iran sie zaangazuje) jakiego jeszcze nie bylo. I mial swieta racje. I ma ja McCain, i dlatego wygra wybory. Wszyscy wiemy co jest grane. Stara mentalnosc Middle – Westu: you go where your bread and butter is. A dla nas chlebek z maselkiem to ropa. Bez niej poradzi sobie Papua, ale nie USA. I dlatego wygra McCain, suponuje. I wielkie koncerny. I system, z recesja czy bez, jaki jest. A pobozne zyczenia odnosnie sprawiedliwosci miedzy narodami, milosci blizniego, moralnosci itp mozna sobie zlozyc na krzyz, zrobic dziurke i wyjasniac poborowym, jak sie tego uzywa.


G.Okon
6 maja o godz. 1:21
WALDEMAR
Po starej przyjazni, kilka informacji dla Twojej Cory jadacej do Chin:
Historycznych zabytkow zostalo niewiele. Glownie w Bejining, w okolicach Muru i na poludniu. Dla przecietnego Chinczyka historia, religia, etyka, filozofia nie znacza wiele. Dominujacy jest instynkt samozachowawczy i walka o przetrwanie. Darwin na 100%. Liczy sie tylko jutro i pieniadze. Moralnosc, sumienie i skrupuly zyja tylko w rodzinie, ale nie zawsze. Z zasady dzieci opiekuja sie rodzicami na starosc, ale sa drastyczne wyjatki. Prawo jest przestrzegane tylko tam, gdzie jest dorazna grozba kary. Cala sfera uczuciowa, jak n.p. w Polsce, tam prawie nie istnieje. Okrucienstwo w naszym rozumieniu, w Chinach jest na porzadku dnia. Mlody dzentelmen wiezie sobie zywnosc: koza przywiazana na poprzek do zderzaka skutera z glowa na bruku. Otwarta ciezarowka zaladowana moze setka, moze dwoma swin, ktore rzucono jadna na druga, az do szczytu skrzyni, swinie kwicza przerazliwie i nikt nie zwraca na to uwagi. Pod eleganckim hotelem w Ningbo, menadzer w garniturze i krawacie zagaduje przechodniow: luka, luka, luka ! Otwiera drzwi do mikrobusu, a tam siedzi stloczonych kilkanascie dziewczyn w wieku szkolnym, 12 – 15 lat, do kupienia na godzine, dwie, ile klient sobie zazyczy. Podobno przywoza je za zgoda rodzicow, oplaconych, na zarobek, z innych odleglych regionow, gdzie bieda az piszczy. Obok przechadza sie policjant i nie zwraca uwagi na mikrobus. W pieknych hotelach Szanghaju, od momentu rejestracji, rozni posrednicy oferuja ten sam business. W kazdym jest sauna i masaz, i te przybytki sa baza dla streczycielstwa. Panienki chodza po hotelu tam i spowrotem, nie niepokojone przez personel hotelowy. Calosc nastawiona na przyjezdnych.
Warto wiedziec, ze w kazdym wiekszym miescie, zwlaszcza na poludniu, jest mnostwo sklepikow tekstylnych, gdzie za grosze uszyja przyzwoite ubranie w ciagu jednego dnia. Rano miara, wieczorem odbior. Warto pamietac o sklepach „For Americans”, tam sa rozmiary europejskie, inaczej piekna jedwabna pizama czy koszula dalaby sie naciagnac na ucho i tyle… River pearls, rzeczne perly, sa po bardzo przystepnych cenach i dobrej jakosci. Rowniez, bardzo tanio mozna kupic wyroby z jade (dejd), zielony polszlachetny kamien. Zdazaja sie piekne plaskorzezby z sandalowego drewna. Ceny smieszne. Targowac trzeba sie wszedzie. W sklepie do 15 % w dol, na bazarze moga opuscic o 70 %. Pojecie napiwku w restauracji nie istnieje. Wrecz boja sie brac. Drobny business wybuchl tam jak bomba. Wszyscy staraja sie cos robic i zarobic. Pracuja po 12 i wiecej godzin na dobe. Uczciwosc na codzien jest gwarantowana zwyczajowo. Uprzejmosc obslugi zaskoczy przyjemnie nawet Twoja Core po latach pobytu w Chicago. Oni nie sa uprzejmi, sa usluzni do przesady. Tym nie mniej ten sielski – anielski obrazek zmienilby sie radykalnie w glebi kraju. Moj cicerone Zhang twierdzil, ze tam nie przezylbym samodzielnie jednego dnia. Podsypalem Ci garsc szczegolow do felietonu wiodacego. Moze sie to komu przyda.


G.Okon
6 maja o godz. 16:55
WALDEMAR przeczytal, red. Passent zachecal, to ja wam jeszcze o Chinczykach:
Widzieliscie wysokie Chinki ? I wysokich Chinczykow ? To pojedzcie sobie do Mandzurii, albo do hotelu Hayatt w Szanghaju. Z polnocnego – wschodu przywiezli sobie cala ekipe do obslugi klienta. I jeszcze nauczyli ich wszystkich porzadnie angielskiego. Taka wysoka, sliczna, elegancka dziewczyna wywiozla mnie winda na 81 pietro, wniosla walize do pokoju, objasnila gdzie co wlaczac i wylaczac, i zostalem miedzy balkonem wokol gmachu z 81 pietrowa studnia, i moim pokojem. Za oknem delta dwoch rzek a pod stopami wolno przechodzily obloczki. Rozpoznalem w dole chodnik uliczny i grupke kobiet. Bylem tam przed godzina. Kobiety staly wokol sprzedawcy zab, ktory sprawnie wyciagal towar z plastykowej torby, odcinal lapy nozyczkami, a reszte zywej zaby chowal do drugiej torby. Przy obiedzie spytalem Zhanga czy aby napewno wszystko jest swieze, wskazal na krewetki: nie widzisz, ze jeszcze ruszaja nozkami ? Czy jest cos zywego, czego nie jecie ? Zamyslil sie gleboko: karaluchy, one sa raczej po slodkiej stronie, a ja slodkiego nie lubie. Nikt nie lubi. Deseru u Chinczykow nie uswiadczysz. Podobnie – dowcipy. Towar nieznany. Jego zona wypila drugi mini – kieliszeczek sake, poczerwieniala pieknie i zjechala z krzesla pod stol. Pomoc jej nie mogl, bo sam po dwoch kieliszeczkach mial oczoplas. Alkoholu genetycznie – nie moga. Co innego ci z Mandzurii. Waga wieksza i bracia Rosjanie przeszkolili. Zaprosilem ich na obiad, zeby przeprosic, bo wczoraj rzucilem dowcipnie: „co robic jak tygrys rzuca sie na tesciowa ? Nic. Sam zaczal, niech sie sam broni. Zapadla cisza, a potem mi wyjasnili, ze tesciowa to numer jeden w rodzinie i nie wolno jej obrazac. Podobnie – zona. Chinki trzymaja za twarz swoich malzonkow, ze ani w lewo, ani w prawo. Ona trzyma pieniadze, ona rzadzi, ona decyduje o prokreacjii. Biedny Lao Ping przepraszajac zwial z poznej narady, bo jak sie spozni do domu i nie zrobi obiadu to dostanie waly. Na moich oczach, podczas rozmow, zona przerywala mezowi i poprawiala go, a od czasu do czasu dyskretnie szczypala, z zakretasem. Te czarne since widzialem. Ladna, mocno zbudowana dziewczyna popychala dzonke dlugim ciezkim wioslem na rufie i spiewala, kiedy kanalem przemierzalismy ogrody i parki w Suzhou. Przy zejsciu z dzonki, na brzegu, podskakiwala i spiewala stara Chinka, mamuska, pobierala za przewoz i spiewy. Bez spiewania, w milczeniu i powadze, cztery krzepkie panienki wyniosly mnie w czerwonej, wylozonej poduszeczkami lektyce po schodach, jakies 100 metrow, na wzgorze i pobraly po $2.oo dla kazdej. Kursowaly tam i spowrotem, jak konie. Zona Shao Di przepracowala fizycznie, po studiach, poltora roku na wsi, w kolektywnym gospodarstwie, zanim ja zatwierdzono jako czlonka partii i dostapila zaszczytu zgody na przewod doktorski. Paszportu sluzbowego do Ameryki jeszcze nie moze dostac, z dziesiec lat trzeba bedzie poczekac. Tymczasem martwi sie czteroletnia coreczka, bo drugiego dziecka nie wolno miec, chyba ze zaplaci sie grzywne, pelne koszty utrzymania, wyksztalcenia i leczenia. Chlopak bylby lepszy. Za co ja Bog skaral ? Ale Shao Di jest swietnym inzynierem, zarabia u okonia kilka razy wiecej niz koledzy na panstwowym, wiec jakos sobie radza. Kupili samochod i fortepian. Corka – kara boska, to niech chociaz gra na fortepianie. Samochod wymaga nie tyle rocznego kursu, ile refleksu i wprawy. Ruch jest regulowany dopoki sie nie skomplikuje. Potem – kazdy jedzie, jak moze. Lewa, prawa, pod prad, na kierunkowskazy nie ma czasu, bo trzeba blyskawicznie reagowac. Drogi przez wsie i miasteczka czasem gruntowe, czasem brukowane. Wszedzie prymitywne garkuchnie cos pichca, ale nie daj boze sprobowac bez zgody aniola stroza, on wie gdzie Amerykanin sie nie otruje. A pic w drodze mozna tylko wode z butelek zabranych ze soba. Dzieciaki pija z kanalu. Kanal calkiem przyzwoity, 20 – 25 metrow szerokosci, porosniety na brzegach krzakami i drzewami morwy w ktorych przeswituja domki – szalasy wysokosci ok. 2 metrow. Sciany z czarnej cegly a dach – z czego sie da: deski, papa, plastyk. Obok stoi fajansowy sedes przykryty deskami. W ogrodku. Gospodyni ciagnie ten sedes od czasu do czasu w dol, po gliniastej skarpie, do kanalu i szoruje wiechciem. Obok dzieci kapia sie, krzycza, ktos lowi ryby. Ptakow nie ma. Zjedzono te pasozyty. Kotow, psow tez. Chyba, ze ktos w miescie zarazil sie nowa moda i prowadza pieska na smyczy. Dobrze go musi pilnowac. Higiena obowiazuje od autostrady (sa piekne) do biura. Piekna szeroka arteria z Szanghaju do Wenzhou suniemy 140 km/godz. Naraz – stop. Srodkiem autostrady drepcze wiesniak i pogania patykiem wielkiego bawola. Dyrektor koncernu, przyparlo go, kaze kierowcy stanac, wychodzi z Mercedesa i spokojnie siusia na asfalt. Kierowca – obok. Amerykanin tez siusia. Wszyscy zgodnie koncza i wracaja do Ningbo. Tam mnie znowu przyparlo. Dyrektor pokazuje mi korytarz na piatym pietrze, ktory konczy sie rozwalona sciana na dachu przybudowki. Uprzedza, zebym zbyt blisko krawedzi dachu nie podchodzil. W dole – ulica tetni zyciem. Higiene pracy, etyke kontraktowa i sposob robienia business moze jeszcze opisze. Ciekaw jestem czy to sie przyda Panu Passentowi, zeby Premiera wypchnac do Chin.

G.Okon
7 maja o godz. 17:28
Roman51PL
WALDEMAR
Red. D. Passent
Nasmarowalem tu o tych Chinach do woli: 5-4 20.25, 5-6 10.55, 5-6 1.21 a dzisiaj koncze.
Jesli jestes z General Electric, albo z Forda to mozesz z nimi pracowac, jak wszedzie. Ale – sredni business wymaga, zeby ich polubic. Jesli szczerze, to odplaca ci wzajemnoscia, a jesli bedziesz „smart ass”, to pozalujesz zes sie urodzil. Wyja u nas, ze amerykanskie dzieci zra olow w farbie z chinskich zabawek. Widzialy galy co braly. Dwanascie wielkich kadzi z roztopionym aluminum i dwanascie pras. Przy kazdej robotnik z chochla w garsci. Nalewa do maszyny, strzela i – nastepny wlew. Obok inni czyszcza odlewy, kontroluja, pakuja, sprawdzaja temperature w kadzi „na nos” i cisnienie w maszynie, czas przetrzymywania, sile zaprasowania. Kazdy pracuje po 12-14 godzin na dobe. Na dwie zmiany. Roztopione aluminum „paruje” jak cholera. Czy ktos policzyl ile metalu idzie do pluc takiego Chinczyka na jednej zmianie ? Ile on bedzie zyl ? A kazdy obowiazkowo z papieroskiem w ustach, a zabki bardziej zolte niz niebo nad miastem. I trzyma sie (zabek) co drugi. Panie wykonuja lzejsza prace: laduja recznie dwudziesto – trzydziesto kilogramowe skrzynie na rampie, czyszcza odlewy w reku wdychajac pyl z metalu i tluka stal na prasach recznych lub polautomatycznych. Jedna podmiata gliniana podloge, bardzo sprawnie i szybko jak na osobe z jedna dlonia. Co z druga ? Ano, kazda prasa o mocy 200-250 ton ma dwa lewarki, lewy i prawy. Jeden i drugi trzeba przekrecic razem, zeby forma uderzyla. Wtedy obie rece zajete i nie ma co podstawic pod forme. Na wszystkich prasach lewarki sa zdjete i uderzenie idzie z pedalu. Tak jest szybciej i wydajniej. Duzo macie wypadkow ? Nie, najwyzej piec-dziesiec rocznie. Robotnicy sami postulowali pedal, bo placeni sa od sztuki, a przez 14 godzin, z pedalu, ho ho ile tego mozna nastrzelac ! Chinczyk nigdy nie mowi nie. I zawsze sie usmiecha. I jest absolutnie odporny na wszelkie tlumaczenia, instrukcje, treningi itd. Wyjdziesz za drzwi, a on juz robi jak robil, bo dalej tej maszyny i gotowki co tydzien nic nie widzi. Jack chodzil codziennie przeszlo kilometr do Kentucky Fried Chicken, zeby jesc, bo chinszczyzny nie lubil. Po kilku miesiacach wpylal z nimi i ryz, i zaby, i fasole i jeszcze sie fotografowal. Rok tak przezyl. Jego koledzy tez. Gdyby nie stali kazdemu robotnikowi nad glowa przez caly dzien i nie pilnowali, jakosc produkcji by nie istniala. A oni tu placza nad zabawkami. Tam trzeba zainwestowac i ludzi, i maszyny, i czas, i pieniadze, zeby przeedukowac feudalnego chlopa. Mentalnosc wielkich wlascicieli firm i dyrektorow niewiele sie rozni od mentalnosci robotnika na prasie.
Z zadziwiajaca lekkoscia podpisuja kontrakty. Tu – pieciu prawnikow wyciaga kupe pieniedzy za medytacje nad kazda klauzula , a tam: wylacznosc – prosze bardzo, lojalnosc – prosze bardzo, ilosci – nie ma problemu, jakosc – dziesiec podpisow dziesieciu Chinczykow od reki. A potem takim kontraktem mozna sobie nos wytrzec. Nic, powtarzam: nic nie jest respektowane, czy wykonane. Kij i marchewka – jedyny sposob. Pieniadze za dobry towar, po sprawdzeniu. I wyyylacznie !
Dojsc swoich praw w Chinach przez sad to jak odszukac zlodzieja na szanghajskim bazarze. Prawa autorskie ? Dalem rysunki i wzory oryginalnego wyrobu do produkcji wylacznie dla okoniostwa obwarowujac to wszelkimi mozliwymi kontraktami. Wzory mieli po miesiacu. Bardzo dobre. Ale nie dla mnie. Pojechali z nimi do szesciu innych, konkurencyjnych firm, ale do mnie nie przyjechali. Cena byla za niska, a podpisali ! Nastepnego dnia moi ludzie zaczeli wywozic z ich fabryki w Wenzhou maszyny, co im dalem. Kolejne dwa dni i wszystkie skosnookie kombinatory przyjechaly przepraszajac i wycofali swoje oferty od konkurentow. Potem wspolpracowalismy jak rodzeni bracia: zawsze zalegalem im z platnosciami na dwa – trzy miesiace i bylem nieczuly na ich placze. Dzialalo przez wiele lat. A nasz kontrakt ? Nawet nie pamietalem gdzie go wsadzilem. Oni tez. Czy ci co zamawiali zabawki o tym nie wiedzieli ? A ze polubic ? Owszem. Po latach. Kiedy wyczerpaly sie wszystkie mozliwe podchody w fabryce w Ningbo, a polityka „kija i marchewki” byla wdrozona nabralismy do siebie szczerej sympatii i tzw negocjacje cenowe, wielkie misterium wedlug tzw ekspertow, zalatwialismy od reki, w pol godziny. Jedyna przeszkoda byla malzonka ich prezydenta, ktora zaczela przychodzic na rozmowy, wtracac sie, i szczypac (szczypac bolesnie, z zakretasem) meza, kiedy jej sie cos nie podobalo. Wzialem na siebie bowiazek pozbycia sie baby, bo on sie bal, i znienawidzila mnie do grobowej deski. A jego przyjaznia ciesze sie do dzis. I pomaga mi rozumiec bardzo uczone wywody P.T.Blogowiczow na temat Chin. Wielce to pouczajace. Ale – wszystko, co napisal red. Passent, potwierdza.

G.Okon
7 maja o godz. 17:37 WALDEMAR
Roman 51PL
Ostani chinski kawalek wsadzilem w „Tusk do Chin”. Pozdrawiam.

G.Okon
7 maja o godz. 17:47
WALDEMAR
Roman 51pl
Niestety, ten ostatni cenzura zdjela. A szkoda.

G.Okon
8 maja o godz. 1:32
Telegraphic observer
Ty sie za przeproszeniem odstosunkuj od przezywania mnie imigrantem. I od kojarzenia z jajoglowymi. To jest pierwsze powazne niechinskie ostrzezenie. Ja jestem stara zapuszkowana konserwa od czasow kiedy na Ciebie jeszcze sie muchi nie gonili. A konserwa wie co jest niestrawne. Dynastia, reputacja i klamliwe oczka. To zostawia dwoch. Jeden, zeby nie przeszedl, musialby doswiadczyc pokrectw ze strony superdelegatow. Marzy Ci sie jeszcze jeden 1969 ? Widziales juz superdelegata na latarni ? Pewno jeszcze w szkole byles, kiedy Chicago, L.A. i Detroit dymily jak barba w Louisiana. Supercwaniaki nie zaryzykuja. Zostaje jeden. Krewka pier..la, ale wlasna. Wytrawna. Sprawdzona. Nienaruszalna jak USA.
A ze na polskim blogu pisze, juz sie przekonalem. Guzik macie a nie wolnosc slowa. Kiedy po laurkach napisalem slowo prawdy o systemie, zdjeli wczoraj wpis i dopiero dzis o 17.28 opublikowali. Widocznie Premier mial jechac, ale juz nie jedzie ,to co im zalezy…Mimo wszystko pozdrawiam i zycze dalszych slodkich flirtow z lizakiem w reku.

G.Okon
8 maja o godz. 16:45
ANCA
Ciesze sie, ze Cie zainteresowalo. O Chinach lepiej pogadac przy wpisie „Tusk do Chin”. Chetnie podziele sie tym co wiem, jesli tam sie wpiszesz. Pozdrowienia.

G.Okon
8 maja o godz. 19:04
Telegraphic observer
„Administrator zarykuje sie w kulak z narzeczona” ? Niezle.
Wiesz jak tam jest ? Niebo jest zawsze zoltawe. Azzuro nie widzialem. Albo viodro – na Syberii, sloneczny blekit i minus czterdziesci. Nima. Zolc idzie z gliny wszedzie. I z wody. Nawet malowniczy ocean kolo Sanyo, jak nasze Hawaii, tyz zoltawy. I siapi. Stad im rosnie. Kazdy kawalek idzie pod uprawe. Siapi nieustannie. Niby deszczu nie bylo, ale od Shanghaju do Wenzhou nie wylaczalem wycieraczek. Ta mgla o siodmej rano mazala, chyba stumetrowy, napis na planszy przez pole: My Chinczysci Komunisci Nam Sie Zisci Obiad Z Lisci , moze tlumacze niezbyt dokladnie. Dokladnie za to widzialem malutki pomniczek przed napisem, blizej drogi. Kiedy wracalismy okolo szostej wieczorem, podciagnalem blizej, zeby obejrzec tego „Leninka”. Trzymal w wyciagnietej rece wiszace za lapy dwa polzywe zolwie, oblocone i niemrawe. Zupa z zolwia jest smaczna i pozywna. Moze ktos kupi. Deszczyk siapil po gumowym plaszczu, a on nie nagabywal. Po prostu stal. Od rana. Jak ja ze swoim wpisem. „Umiejetnosc czekania jest umiejetnoscia wygrywania” mowili mi tam. Sniadanko przy stolikach w hallu na dole ciagnelo sie ponad godzine, bo po wczorajszej podrozy musialem dogodzic zoladkowi, cos mu sie czasem nalezy. Wreszcie, po zwyczajowym beku (komplement dla kelnera) potoczylem niemrawym oczkiem wokol i – o trzy kroki dalej, w hallu, stal moj Zhang. Siadaj ! Dziekuje, poczekam az skonczysz. Dawno tu jestes ? Od siodmej, umowilismy sie o osmej. Byla 8.45. To co sie chowasz ?! Moglismy zjesc razem ! Ja sobie poczekam… Mozecie podlozyc Chinczykowi gwozdz pod siedzenie, a on bedzie sie usmiechal i pytal czy smakuje. Bardzo niebezpieczni ludzie. W podeszlym wieku – tez. Hun Shi zemerytowal sie u Zhanga dwa lata temu i mieszkal z zona w domku z ogrodkiem i wysoka siatka. Wysoki, siwy, po studiach w Moskwie, inzynier przyszedl na narade po poludniu. I sobie siedzial. Przeciez on juz nie pracuje ? Ale sobie przychodzi. I co ? I nic. Co tydzien, dwa, przynosi jakies rysunki z pomyslami. Wdrazasz ? Prawie zawsze. Placisz mu ? Nie. Widzisz, u nas jest zwyczaj opiekowania sie starymi ludzmi, to jade do niego na Nowy Rok, albo na 1-maja i zawoze prezenty. Prezenty za modyfikacje produkcji !? Plac mu ! Widzisz, u nas jest inaczej. Przyjazn i dobre stosunki sa wazniejsze niz gora zlota. Suan Li chciala byc buchalterem. To musiala przychodzic do pracy przez dwa miesiace, bez wynagrodzenia, az Zhang przekonal sie ze warto ja przyjac. Lojalnosc wobec szefa jest nieograniczona. Dom, dzieci i zona sa do uslug, jesli sobie zazyczy. Do czasu. Hui Pi dostal lepsza oferte placy, obrazil sie na szefa, wykradl mu poufne kontrakty z szafy, ceny, kalkulacje, zrobil fotokopie dokumentacji technicznej i wszystko przyniosl nowemu pracodawcy. Przyjales go ? Oczywiscie. Przeciez on ci zrobi to samo ! No, to co, takie jest zycie. Narazie pracuje. Wszyscy o wszystkich nieustannie plotkuja. Non stop. Tajemnica, lojalnosc jak w polskiej tradycji (?), to czwarty wymiar. Dlaczego ukrywac, jesli mozna na tym skorzystac ? Korzysc. To sie liczy. Pieniadze. Stanowisko. Zadnej roznicy z Ameryka czy Polska. Historia oderznela ich murami, Mao’ami i totalitaryzmem od swiata, ale sa tacy sami, jak my. I wszystkie swiatle teorie sa funta klakow warte. Rosna, jak moga, jak setki innych spoleczenstw na tym globie, i nad czym tu konfucjuszowac ? Chyba, ze ktos umie. I lubi.

G.Okon
8 maja o godz. 23:21
Do Jerzego:
A w zeszlem roku na Litwie much bylo ze czterdziesci tysiecy ! A moze mniej…Trudno policzyc.

G.Okon
9 maja o godz. 16:41
Telegraphic observer
Co Ty mnie tak z rana – cegla miedzy oczy ? W dodatku – „miedzy jablkami”. Ale – jak byl „kulak z narzeczona”, to i to lata. Przecie nasmarowalem, w pierwszym kawalku, ze sa w przyspieszonym rozwoju. Od takiej cegielni do obrabiarek przejezdzaja w trzy dni, jesli zdarzy sie narwaniec, ktory wierzy ze na nich mozna zarobic i da maszyny. Albo, jesli GE postawi fabryke. To samo dzieje sie w kazdym kraju, kraiku, a nawet a zwiazku zdradzieckiem sie dzialo. Domorosle teorie i popisy wiedza encyklopedyczna i gazetowa sa niestrawne. A wyglupy z Dalaj Lama i Tybetem – jeszcze gorsze. Trzeba zaakceptowac, ze zlo jest naturalne, jak dobro, a przeciwstawiac mozna sie w granicach zdrowego rozsadku. A jak sie zdarzy cos ciekawego po drodze, to mozna opisac, ale – bez egzaltacji i nie wiecej niz pol strony. I lepiej pokazac bawola na autostradzie, niz watpliwe migotania wlasnych szarych komorek. Z przyjemnoscia przeczytalem Twoja cegielniana historie, bo to jest the real thing.
Z Wyborami mi wychludlo, az do sierpnia. Gentelman z Tennessee ma racje, wszystko pojdzie utartym torem. A jesli chcemy sie posmiac to trzeba siegac do realiow.
Zasranstwo straszne z ta akceptacja wpisow. Zdechly dialog. Zamiast tego akceptowania i czekania powinni ograniczyc ilosc tekstu. Albo umiesz krotko, albo w ogole nie umiesz i idz na grzybki. Jesli odpiszesz, bede bardzo rad. Pozdrawiam.

G.Okon
10 maja o godz. 0:44
Anglik
To o jednym tylko swiadczy – obaj bylismy w Chinach. Niewierzacy lecz praktykujacy cytuje doskonaly material. W tym kontekscie moje wypociny zdadza sie psu na bude. Zamykamy sklepik ? Zamykamy. I – dzieki za pochwale. Okon.

G.Okon
10 maja o godz. 1:07
Anglik,
G..o prawda ! Deska do prasowania zawsze bedzie tansza nic kobita. Sie nie ludz.

G.Okon
10 maja o godz. 13:31
Absolwent,
Jak Boga Kocham, nie mam nic wspolnego z Chrisem Domaradzkim, choc tez pewno glupio pisze. Z poezja Uchachanego tez nie.
Ktos zapalil lampe „egzamin z polskiego” i wszystkie cmy nic tylko – wokol tej lampy. Jak Plaszczaki – od srodka do obwodu. I spowrotem. Egzamin ma tradycje narodowa. Kazde powstanie, kazdy zryw, kazdy plan, kazdy okrag Kubicy to egzamin. Coscie sie uparli ? Egzamin na to, egzamin na tamto, nawet obrona doktoratu w Polsce to tez egzamin. A bez egzaminu nie mozna ? Czy ktos zna historie egzaminu ? I – od czego sie zaczelo ? Czego o tej Maturze nie nawypisywali ! Tomy bzdetow i powiesci. Ubranka, sniadanka, Mamuski, komitety, waleriana, sciagi, napiecie jak w przeddzien Hiroszimy ! Sam wiem, bo zeby rozladowac to napiecie, po maturze, poszlismy w szostke pod pomnik Syrenki (na Kosciuszkowskim stala) i zgodnie, i entuzjastycznie zrobilismy siusiu na pomniczek. Mniej entuzjastycznie rodzice wyjmowali nas z komisariatu na Wilczej. Ale – to bylo w czasach prehistorycznych ! Moj bawolek zadnej matury nie zdawal, a szkole srednia skonczyl. Za ciezkie pieniadze, ale skonczyl. Kiedy mnie pozniej zapytali „On ma doktorat ? A kiedy bronil ?” Czego bronil ? Czestochowy ? A, no pisal rozprawy, chodzil na seminaria, odrabial testy (tak w ogolniaku, jak i na uniwerku), ciagnal glupie dysputy z profesorami i kiedy uznali, ze sie naumial to mu dali ten papierek. Jak ktos chcial, to mogl dostac uroczyscie: przebrany za mniej wiecej Stanczyka, w rulonie. Ale – przerazajacej matury ani obrony swietej Czastochowy nie widzial. Czy nigdy nie rozwazano systemu, w ktorym aplikant systematycznie sie uczy, wykazuje to swoim mentorom, ciagle odrabia testy i tak zdaje ? Gromadzi material daleko bardziej wszchstronny niz „do matury”, a oceniajacy widza go przez dluzszy czas i moga lepiej ocenic ? I nie ma „za w lape”, „po znajomosci”, „ze sciagi”, „udalosie”. Jest w miare sprawiedliwy osad o kwalifikacjach delikwenta. Ale – co by wtedy robil Pan redaktor Zakowski i tysiac innych bzykajacych jak te muchy wokol lampy – matury ? Moze by ktos zapalil im inna lampe ?

G.Okon
11 maja o godz. 17:11
Telegraphic Observer,
Tak Cie lubie i tak mi przykro, ze ryjesz sie z innymi w nazwiskach i – o nazwiskach. Czemu ta dyskusje nie idzie o podmiocie, maturze ? Co Ci jeden z drugim zawinil, ze tak napisal ? Wczoraj dowiedzialem sie, ze mature wynalezli w koncu osiemnastego wieku (?) Jezuici lub Dominikanie. I ze – do tej pory jest bardzo wazna dla edukacji w krajach europejskich. Moze jakis nauczyciel by napisal, jak to dziala ? I porownal ze sposobem oceny, jak w moim ostatnim wpisie ? Mielibysmy rozmowe na temat, nie – magiel. A Ty tez – mogles o sposobie klasyfikacji jaki, z grubsza, opisalem, a Ty mnie – do magla. I za co ? Za niewinnosc ?

G.Okon
11 maja o godz. 17:18
Pan Chris Domaradzki.
Panie Krzysiu, kochany. My juz wszyscy wiemy, ze jest Pan Amerykaninem, ze dobrze sie Panu powodzi, ze jest Pan bardzo milym, inteligentnym czlowiekiem – naprawde, wszystko jest dobrze. Byloby tak milo uslyszec Panskie uwagi napisane przyjaznie, po ludzku. I wtedy – moze by ktos odpisal ?

G.Okon
11 maja o godz. 19:41
Telegraphic observer,
Marnie ze mna, ale na przekor twoim posadzeniom, wiem co to jest „nie wylaczajac habilitacyjnych” ! Jeszcze z dziecinstwa pamietam, ze ksiadz proboszcz nosil habit. Czyli – znow niecny przytyk pod adresem Ojca Rydzyka, seminariow i uniwersytetow katolickich. Rozszyfrowalem cie: sciagaczki habilitacyjne to takie, ktore chowaja pod habit ! I sprobuj znalezc. Zwlaszcza, jesli habit nosi siostra zakonna. Ale bys sie naszukal…

G.Okon
12 maja o godz. 4:12
„Pan Ziobro… powiedzial, juz nikt nigdy przez tego pana zycia pozbawiony nie bedzie – i nie ma odwagi tych slow odwolac”.
Rewelacja, Panie Redaktorze.

G.Okon
12 maja o godz. 21:34
ANCA
Tu jestem, a co ?

G.Okon
13 maja o godz. 18:34
ANCA
W tej strefie, w ktorej sie Pan Bog na nich obrazil nie bywalem. Jak sie domyslam, ludzie sa opanowani, kryja emocje i pomagaja, zamiast rozdzierac szaty. Gdyby to sie stalo w kraju, wszczeto by natychmiast dochodzenie – kto zawinil. Zreszta, moze by nie wszczeto, zalezy co by sie zawalilo. Przeczytalem Twoj wpis o mlodosci i starosci, bo sam zawsze powtarzam: gdyby mlodosc wiedziala a starosc mogla…Nadcisnienia politycznego nie mialem nigdy i nie mam; usankcjonowany nierzad i tyle. Dziekuje, ze mnie wspomnialas, to bylo mile. Serdecznie pozdrawiam

G.Okon
13 maja o godz. 19:42
Telegraphic observer,
Widzisz, postanowilem radzic ci, zebys sie nie dal sprowokowac a sam, sprowokowany, o tym pisze. To jest slabiutki manipulator, ktory w tym nitch znalazl prawdopodobienstwo reakcji na swoje i – co za szczescie ! – kontrdyskutanta. Ostracyzm („b”mozesz wstawic i „t” zabrac) uspi idiote. Pozdrow Babcie i trzymaj sie cieplo.

G.Okon
14 maja o godz. 16:44
Temat nie nadaje sie do Waszych awantur i polemik. Passent dzieli sie czescia tego co w nim najlepsze i przynosi tu Agnieszke Osiecka, ktora tez oddawala ludziom co bylo w Niej najlepsze. Uszanujcie, prosze tych dwoje. Lepiej, pomilczcie nad jego wpisem i przylozcie wlasna godnosc do godnosci tematu. Pomyslcie o przemijaniu i wartosciach, ktore szarpiecie. Spokoj i pamiec – to nie za duzo prosic, prawda ?

G.Okon
16 maja o godz. 16:00
T.O.przypomnial mi:
Kto ty jestes ? Ruski kmiotek. Jaki znak twoj ? Sierp i mlotek. Gdzie ty mieszkasz ? Miedzy swymi. W jakim kraju ? Ja nie znaiu.

G.Okon
17 maja o godz. 19:00
szestow
Nie do wiary ! Gdzie to bylo, ten dom kultury ?
Prosze, napisz o tym wiecej ! Nie chce mi sie wierzyc, ze tak sie jeszcze dzieje. Co za glupota.

G.Okon
17 maja o godz. 22:37
WALDEMAR
Nika jeszcze nie wrocila ? Ciekaw jestem, kiedy wroci i czy cos tu napisze. Pozdrowienia.

G.Okon
19 maja o godz. 23:27
Kochany Szestow,
Spekulujesz i podrabiasz, dopoki nie masz dowodu ze Pan Ryszard Makowski wylecial na zbita twarz nie z innego powodu, tylko za piosenke. To nieladnie. Chyba, ze jestes zawodowym dziennikarzem. Wtedy – wolna droga. Baw sie na zdrowie.

G.Okon
19 maja o godz. 23:38
Telegrafic observer.
Wylamujesz sie, kochanienki, z konwencji. Jak mozna pisac ksiazke o Panu Lechu, zeby byla wywazona i rzetelna ?! Jesli jest malpi gaj i w tym malpim gaju hula sobie stado malpiszonow, to jak mozesz napisac o tym wywazona i rzetelna ksiazke ? Natomiast dobry obserwator i felietonista, jak Pan Kaluzynski, czy Pan Slojewski , (Pan Urban przeswintusza) potrafilby dac arcyciekawy i rzetelny, to znaczy wesolutki, obraz rzeczy. Jestem przekonany, ze to jedyna konwencja, w jakiej mozna utrzymac omawiane dzielo.
A moze bys sie pokusil i sprobowal ? Serdecznie pozdrawiam, zycze odwagi i dobrej zabawy, jesli sie za to wezmiesz.

G.Okon
20 maja o godz. 22:01
telegraphic observer
To byla calkiem powazna sugestia: wez sie za roboczy tytul: „Przygody Wuja Lecha”. Ogromny naklad bylby murowany. Wez sobie dwoch studentow, niech ci wyciagna wycinki prasowe, zwlaszcza wywiady i – masz z glowy. Bylaby to najlepiej sprzedana ksiazka ostatnich 20 lat. Sam bym nabyl kilka egzemplarzy, na pamiatke potomnym. Meltretuja ludzi starymi szmoncesami, a tu – swiezutki owoc, prosto z krzaczka. I spiesz sie, zeby ci krzaczek nie usechl. Dziwie sie, ze nikt sie jeszcze na to nie rzucil. Sprobuja rzetelnie i z rownowaga, i wyjdzie bzdet. Kazdy bedzie mial cos za zle, jak zwykle. A ty – nastaw sie na sensacyjny malpi gaj. Bedzie lekko i nad wyraz interesujaco. Od profesury do blogowiczek, kazdy kupi. Dobrze ci radze T.O.- tu lezy pieniadz a ty nie chcesz podniesc.

G.Okon
26 maja o godz. 2:24
Pan Passent wylozyl tak przejrzyscie, ze ciekaw jestem ktory intelekt z za oplotkow podejmie ryzyko polemiki. A podejmujac, niech powie gdzie byl i co widzial. Malodusznosc i mozg w zarekawkach to DNA waleso – i tuskozercow.

Tuesday, April 1, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Kwiecien

G.Okon
1 kwietnia o godz. 15:56
Absolwent
Dobrze, dobrze, rozbily sie IL62, a TU 154 „jeszcze”- jak piszesz- sie nie rozbily. Ale – czy to zmienia pytanie dlaczego Polska kontunuuje zakupy z Rosjii ? I – czy naprawde nie ma pieniedzy na niezawodny sprzet od innych dostawcow ? I oczywiscie nie musza byc Jumbo 747, ale mniejsze. I, czy to zmienia obraz balaganu i niskiej jakosci w rosyjskiej awiacji ? I, czy to przekresla ciagle perypetie z dostawa polskich czlonkow rzadu w okreslone miejsce i na okreslony czas ? Bardzo prosze, wybacz mi nietrzezwosc i ignorancje, i pomoz zrozumiec ten polsko-samolotowy impas. Pozdrowienia.

G.Okon
1 kwietnia o godz. 22:06
Absolwent
No i wszystko sie wyjasnilo. Trzeba bylo raportu o zlym wyszkoleniu, zeby min.Klich ruszyl sie z wyjasnieniem nt zakupu dla rzadu. A wyszkolenie to nawyki i charakter tez. Musza dojrzec. A poki co lataj za czym chcesz, ale nie rosyjskim samolotem z polskim „kawalerzysta” za sterami. Pozdrawiam.

G.Okon
10 kwietnia o godz. 0:03
Ile mozna na ten temat ?! Zydzi – Polacy, Polacy – Zydzi, czy to jest jakies polskie hobby ? Co chwila powstaje wielka dyskusja na ten sam temat. Prosze, zejdzcie z tych narodowosci ! Dajcie im pozyc !

G.Okon
29 kwietnia o godz. 16:24
Panu Redaktorowi Passentowi
Razem z najlepszymi zyczeniami gratuluje wyjatkowej rownowagi politycznej i obiektywnosci. Rowniez powsciagliwosci i wielkiego taktu w sprawach, ktore tak emocjonalnie sa brane i przez dziennikarzy, i przez blogownikow. I zimnej krwi wobec wariatow wpadajacych tu czasem (kiedy szpital pozwoli). Nic to – prawda ?

Tuesday, March 18, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Marzec


G.Okon
18 marca o godz. 19:17
Do litosciwych na tym Blogu mam prosbe. Nie bylem w Polsce i nie czytalem polskiej prasy bardzo dlugo. Czy ktos moglby mi w skrocie powiedziec z czego utrzymywal sie Adam Michnik, i rodzine, przez tamte lata, kiedy jeszcze jako student poswiecil sie calkowicie dzialalnosci politycznej ? Czy jego zasoby rosly w miare wzrostu rozglosu ? Czy mial, i jakie, zycie prywatne ? Takie osobiste, nie poblikowane informacje, dadza chyba znaczacy wklad, lub choc by odswieza, obraz postaci.

G.Okon
29 marca o godz. 15:07
Pan Contri powiada, ze Panu Czumie pomysl na te karabiny wpoil ktos w USA. Zapewne CIA z pomoca wywiadu izraelskiego. Sojusz sojuszem a klopoty z Polska nie ustaja. A to Tarcza, a to Rura, a to Bruksela, a to Premier z Prezydentem za lby sie wodza i nie wiadomo, ktoremu wierzyc. Same klopoty. Namowic ich na te karabiny i niech sie sami powystrzelaja. Wiadomo, ze pija. Wiadomo, ze sie awanturuja. Wiadomo, ze jeden z drugim nie moga sie dogadac. Wiadomo, ze malpim swedem przejmuja wszelkie wzory z Zachodu – damy im The Cowboy’s Way. A paluszek na cynglu maja lekki, vide 9 wiesniakow w Iraku. Przez tydzien Ukraina, Czechy, Slowacja, Niemcy beda u siebie bezplatnie korki do uszu rozdawac, potem strzelanina ucichnie i mozna bedzie cos sensownego zrobic z tym pieknym, rozpostartym wsrod pol i lasow krajem. A cicho bedzie, ze strach. Turysci i zagraniczna prasa nie uwierza. Czy to naprawde Polska ? Tak cicho ? Taki spokoj ? Taki mir ? I wszyscy zgodnie leza. Jak Pan Bog przykazal. Popieram doktryne pana Chicago i Pana Contri: przeglosowac i niech sie wreszcie pozabijaja. Sami chcieli.

G.Okon
29 marca o godz. 15:21
Zeby bylo dokladnie: w Afganistanie nie w Iraku. Z Iraku wychodza, bo juz nie za bardzo jest do kogo strzelac.

G.Okon
30 marca o godz. 22:28
Torlinie drogi, usmiechnij sie ! Nasha publika do tovo nevospitannaya i prostodushna, shto ne ponimaet shutki, esli priamo pod nei ne nahodit ironii, pisal znany Ci Lermontov. A czy ja mam wybor ? Lubic nie lubic – to wzgledne. Sa ludzie, ktorych bardzo lubie, a sa tez ci na celowniku Pana Redaktora. I skad takie pytanie ? What grounds masz, zeby je zadac ?
A gdyby Ciebie ktos zapytal, to co bys powiedzial ?

G.Okon
31 marca o godz. 19:21
Przepraszam za odchylenie od tematu, choc tytul i Prima Aprilis daja do tego pretekst. Znowu czytamy o klopotach samolotow rzadowych. Nie wydaje sie, aby zakup dwoch Boeningow, lub innych, w miare niezawodnych, przekraczal mozliwosci budzetu. Rosjanie nie maja i w najblizszym czasie nie beda miec samolotow, obslugi i szkolenia wartego zaufania. Wystarczy spojrzec co sie dzieje z instalacja glupiego telefonu w polskim samolocie rzadowym. To jest zla tradycja w Rosji od lat. Te Tupolewy 154 tluka sie jak kurze jaja, glownie z winy pilotow. To znaczy, ze szkolenie i porzadek w awiacji jest do bani. A polscy piloci przechodza trening wlasnie u nich. Nalatalem sie przez Atlantyk i amerykanskimi, i rosyjskimi, na szczescie rosyjskimi niewiele. Tyle, zeby zaprzyjaznic sie z ich pilotami, posluchac o wypadkach i zwiac od nich czym predzej. Totalna ignorancja regulaminu lotu i instrukcji. Kiedy nigdzie juz nie wolno bylo palic u nich, za glupie $20, steward przynosil kubeczek z woda na popiol i niedopalki. Za podobna kwote podpowiadal, w ktorym lavratory nie ma smoke detector. Nawet ich Boeing, po dymie z silnika po starcie z Toronto, nie zawrocil a polecial dalej, do Moskwy. Stracil osiem lopatek turbiny, ale dalo sie leciec to lecieli. Rozwalili TU 154 pod Irkuckiem, bo zapomnieli, ze na czwartym skrecie przy podchodzeniu trzeba utrzymac szybkosc (podobnie chyba myslal polski pilot CASA 295). Dwa TU 154 spadly w korkociagu przy bocznym wietrze, kiedy zaloga postanowila oszczedzic na paliwie (premie) i wleciala, zamiast obejsc, we front burzowy. Kilka samolotow (w tym polskie) spadlo po pozarze silnikow, bo waly turbin byly wadliwie zamontowane, lub naprawiane „na oko” bez procedury obliczen i testow. Mieli zakaz lotow do Dubai, bo zwolnili przy podchodzeniu ponizej normy, a glosnik alarmujacy „podnies szybkosc” i „wypusc podwozie” odlaczyli juz dawno. Wylaczyli, bo „golos tetki iz dynamika mieszal”. Usiedli na brzuchu, potem chwalili sie blyskawiczna ewakuacja pasazerow. Kapitan 154 dal dla zabawy ster swojemu 11-letniemu synowi, a ten poslal ich wszystkich do grobu. Lista jest dluga i wszystko z osobistych zwierzen pilotow. Zarabiali okolo $30,000, kiedy Amerykanie dostawali 150,000 – 230,000. A na emeryturze czekalo ich okolo $1,000 miesiecznie i kazdy handlowal, zeby zalozyc firme i uciec „iz etevo bardaka”. Naprawde trudno jest zrozumiec, dlaczego Polska z uporem kontynuuje zakupy i obsluge w Rosji. Tusk popisuje sie „oszczednoscia”, a potem walesa sie miedzy N.Y. a Waszyngtonem, bo lecial rejsowym. Prasa az huczy o czarterowaniu „na wariata” samolotu dla Prezydenta, bo oba 154 sa w Moskwie, w remoncie. W budzecie rzekomo nie ma pieniedzy na nowe. Bzdura. Pisze to, bo nie zycze polskiemu Prezydentowi takiego tytulu w tekscie necro. A moze ktos mi wytlumaczy w czym rzecz ?

Friday, February 1, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Luty


G.Okon
1 lutego o godz. 8:58
Prosze wybaczyc, ze przy okazjii „Kaczonady” pisze o wyborach amerykanskich, ale wlasnie weszly w nowa faze. Po Florydzie juz wiemy, ze na pewno wybierajac demokrate bedziemy miec na cztery lata albo Baracka Obame, albo Hillary Clinton. A z republikanow – albo Johna McCaine, albo Mitta Romney. Pozostalym albo brakuje tylu glosow, ze sa bez szans (Ron Paul, Mike Huckabee), albo wycofali sie (z tych samych powodow)jak Guliani i Edwards. Przed chwila skonczyla sie debata miedzy sen. Hillary Clinton i sen. Barack Obama. Kodak Theatre w L.A. pelen byl ludzi filmu, teatru i muzyki. Komentatorzy CNN i moderator Wolf Blitzer przepowiadali straszna wojne, alisci kandydaci prawili sobie komplementy i za wszelka cene unikali starcia. Usciski na powitanie, odsuwanie i przysuwanie krzeselka damie – za to razem najezdzali na Republikanow. Interes jest wspolny – Bialy Dom.
Senator Obama bardzo spokojnie rozszerzal odpowiedzi na wieksza skale podkreslajac swoje cechy lidera, a Senator Clinton przykleila sobie usmieszek Mini Mouse (te poliki !) i co by nie bylo – byla wrecz serdeczna dla przeciwnika. Dwa byly momenty. Pierwszy, kiedy Blitzer zapytal czy to, ze teraz jest przeciwko wojnie w Iraku znaczy, ze kiedy glosowala za poparciem dla Busha, byla poprostu naiwna ? Wielkiemu usmiechowi Obamy towarzyszyl rechot audytorium, Pania Senator zatkalo, Obama chcial ja wyreczyc w odpowiedzi, ale nie – Pani Clinton nie pozwolila i sama wybrnela ogolnikami.
Drugi – pytanie czy malzonek, Prezydent Clinton (niezwykle aktywny w jej kampanii, dzis rano przemawial w Denver)bedzie wspoldzialal w kierowaniu krajem, jesli ja wybiora. Pytanie bylo retoryczne, ale ile mialo zaszkodzic – zaszkodzilo.
Oboje preferowali tematyke gospodarcza, bo w zagranicznej nie maja sie czym pochwalic. Skonczylo sie wzajemnymi serdecznosciami a komentatorzy byli niepocieszeni. Miala byc wojna na noze a tu – klops.
W Polsce redaktorzy to maja zycie ! Republikanow, na ich debacie, w smakowitej dolinie Simi (Cabernet, Chardonay !), w Bibliotece Ronalda Reagana, podejmowala wczoraj Pani Nancy Reagan, malutka, chudziutka, w czerwonej sukni, ale wyraznie ozywiona akcja i serdecznie prowadzona przez komentatora Fox pana Andersona Cooper.
Spod skrzydel poteznego Jumbo 740, Air Force One, ktorym Prezydent latal i ktory zainstalowano w Jego Bibliotece, nioslo sie „Mack is Back ! Mack is Back ! Z poparciem dla sen. Johna McCain – „maverick’ a” Partii. To „maverick” wywodzace sie z niesfornego konskiego charakteru, mial na chelmie Tom Cruise w filmie „Top Gun”, a przylgnelo do sen. Johna McCain, bo nieposkromiony i zawadiacki pilot z Vietnamu od czasu do czasu zaskakuje partyjnych kolegow naglymi zwrotami w polityce.
Tym razem akrobacji nie bylo. Wytrawny pilot zdazal do celu punktujac ex-gubernatora Mitta Romney w sposob wredny acz skuteczny. Ze slodkim usmieszkiem zapytal dlaczego Romney wypowiadal sie za okresleniem terminu wyjscia z Iraku. Reka mu na wolancie nie drgnela, kiedy Romney gwaltownie zaoponowal. Wypisal sobie daty i dalej jatrzyl: lewa noga, wolant w lewo i podciagnac, zeby nos nie przepadal, a potem – w prawo, wolant, podciagnac i znow to samo. Krecil tym Romney dobre pare minut mimo dobrych ripost ofiary i braw z sali. McCain z dobrotliwym usmieszkiem robil swoje, a Romney odchodzil od zmyslow zaprzeczajac bezczelnej manipulacji. Szczwany lis McCain chcial pokazac publicznosci z kim beda musieli pracowac: z nim, zasluzonym pilotem U.S. Navy, doswiadczonym senatorem, majacym w malym palcu problematyke terroryzmu i debat budzetowych czy z tym zapalczywym businessmanem pompujacym tone adrenaliny przy byle prowokacji ?
Pozostali dwaj, Huckabee i Paul, albo nie mieli glosu, albo popiskiwali. Republikanie mieli to czego Demokratom nie stalo – raw model. Wszyscy bez wyjatku powolywali sie, cytowali i dawali przyklad Prezydenta Reagana. To ich laczy, na plaszczyznie zwyciestwa w Iraku, bezwzglednego zablokowania nielegalnej imigracji, doraznej pomocy tracacym domy wobec objawow recesji, redukcji wydatkow (mostek na Alasce za 200 milionow, do wysepki z 50 mieszkancami), uniezaleznienia od 400 miliardow dolarow rocznie za rope (a pozyczamy od Chinczykow), restoracjii przemyslu i zatrudnienia, i kilku innych zelaznych postulatow partii R.
Tak Demokraci, jak Republikanie nie przyszli na debate bez amunicji w plecaku. I Pani Clinton, i Pan Romney wpompuja w Kalifornie kolejne miliony zanim sie to zacznie – 5 lutego. Prawybory w 15 stanach i caucus w innych, Super Tuesday. Corka JFK Carolynn oficjalnie poparla Obame, to samo jej stryj – sen. Kennedy. Przedtem, Obama dostal endorsement sen. John Kerry i cory republikanina – panny Guliani.
McCain licytuje endorsement’y od wszystkich admiralow Navy, szesciu b. sekretarzy stanu, wczoraj oficjalnie poparl go Guliani, a dzis – Arnold Schwarzenegger, gubernator Kalifornii z 75 procentowym poparciem wsrod ludnosci.
Ale najserdeczniej, po ludzku, z wielka swada i oratorskim talentem endorsement’owal go senator Joseph Liberman, ktory niedawno przeszedl od Demokratow do Niezaleznych. Joe Liberman postawil na sile charakteru, niezaleznosc osadu i patriotyzm Johna McCain. Ale – Liberman to intelektualista, uniwersytecki profesor i doswiadczony senator, ktory wie jak tworzyc prezydenture. Po 5 lutego inne stany przeglosuja, na wakacje troche przycichnie, a 25 sierpnia – Demokraci: albo Clinton, albo Obama. A od 1 do 4 wrzesnia na Konwencji republikanskiej: Huckabee, Paul (teoretycznie) a bez watpienia McCain – Romney. Potem trzy debaty dwoch ostatecznych kandydatow w Denver, Nashville i Hempstead i 5 listopada Election day. I nastanie Romney, McCain, Clinton albo Obama.

G.Okon
1 lutego o godz. 20:48
Telegraphic Observer
No i dzieki Bogu, ze ktos zwrocil uwage na moj wpis. Mialem intencje pokazac na polskim blogu klimat wyborczy i spowodowac porownania. Taka sobie relacja, bez wnioskow i pouczania.Dziekuje za uwage i serdecznie pozdrawiam.

G.Okon
1 lutego o godz. 21:04
Harry_potem
Dziekuje za przyjazna reakcje. Jedyny przedmiot rozmowy to moja niechec do osadow opartych na zakorzenionym w Polsce zwyczaju pietnowania innych narodowosci i uogolniania, a z drugiej strony – brak zrozumienia. Dlaczego „Zaden Zyd nie moze byc odpowiedzialny za obecna sytuacje, ale zapewne z sytuacja by sobie poradzil” ?! Jak mozna klasyfikowac ludzi po ich pochodzeniu ? To jest wlasnie problem. To mnie bardzo zrazilo do wpisu. I tylko o tym chcialem napisac.

G.Okon
3 lutego o godz. 17:35
Pan Szestow pisze o wypadku CASA 295. Czy ktos ma jakies informacje co spowodowalo niedolot do pasa ? Podchodza po kwadracie i przy kazdym skrecie redukuja szybkosc i pulap. Poniewaz byli ok.800 m od siadania wyglada to na ostatni nawrot, gdzie szybkosc jest minimalna. Niski pulap zmuszal ich do wypatrywania pasa. Czy mozliwe jest niedpopatrzenie i zredukowanie szybkosci do takiej, na ktorej ten samolot po prostu nie lata ? Byly takie przypadki.

G.Okon
8 lutego o godz. 9:54
Zadnych sensacji nie ma i nie bedzie. W Polsce bedzie Tarcza i natowskie bazy, a Rosja postawi wiecej rakiet i bedzie sobie pompowac gaz i rope, ktoredy jej wygodnie. Tusk pojechal obwachac, oni tez. Jesli Rosja przyjmie linie, ze „you get more with honey than with a sh..t”, z czasem urobi sobie przyjazny grunt w Polsce. A – jesli dumni Polacy pojma, ze prostytucja to tez zawod, to beda trzymac wielki sojusz z U.S. a z handlu z Rosja ciagnac zyski. Pokorne ciele dwie matki ssie. Stawiac sie nie ma co, bo gdzie polski leverage ? Czym ma Rosji zagrozic ? Dalszy rozwoj stosunkow bedzie zalezal od tego, jak dobrze Polacy rozumieja zasady najstarszego zawodu swiata.

G.Okon
16 lutego o godz. 3:28
Kochany Harry_potem pieprzy, jak potluczony. W 1988, w Chicago, kazdy dom budowany, burzony, lub remontowany ogrodzony byl wysokim plotem-sciana i nad nim wysokimi plachtami z niebieskiego plastyku. Miejskie inspektory przychodzily piec razy dziennie sprawdzac czystosc i porzadek operacji. Praktycznie, takie robotki przebiegaly bezszmerowo w kazdym wiekszym miescie. Skargi sasiadow bali sie jak diabel swieconej wody. Sytuacja, choc barwna i cuchnaca, nie miesci sie w Chicago 1988. Owszem, bylem swiadkiem wyrzucenia noca przez okno sedesu z piatego pietra , ale to zrobily dzieci 22-letnie, pijane jak prosieta i udekorowane wczesniej dyplomem magistra praw. I na pewno nie w Chicago.

G.Okon
16 lutego o godz. 3:40
Z niewiedzy spytam ile kosztowalyby dwa Boeingi w porownaniu z TU-154 ? Jaki to jest procent w reprezentacyjnym budzecie kraju ? I jak jezdza prominenci innych europejskich krajow ? Polski przypadek wyglada na blazenade. Albo – i to jest calkiem zrozumiale, Pan Premier boi sie wsiadac do TU-154 i przez ocean lata rejsowym Boeingiem.

G.Okon
17 lutego o godz. 19:37
Nie z zadnej „potrzeby zaistnienia”, ale z cholernych nudow w niedziele, to pisze. Mecza mnie dlugie wywody ciagle na ten sam temat: nacjonalizm w Polsce. Ile mozna ? Czy szacowne Stowarzyszenie Emerytow nie ma juz o czym ? Wodnik53 ma jak zwykle interesujace spostrzezenia, ale – krocej, na litosc boska ! Te „tasiemce” u wielu sa nie do strawienia. Wygladam zawsze wpisu Harry_potem, bo beletryzuje, a to niezwykle odswieza i bawi – bardzo cenne przy zalosnych zawodzeniach reszty. Zawilce skladniowe i placza argumentacji jakos obchodzi, a ze upraszcza i realia mu sie czasem pochrzania, to bardzo dobrze – jest do czego sie przyczepic ! Rowniez lubie Telegraphic Observer. Obiektywny i ma lekkie pioro. Wpis o plemiennosci zrobil taktownie, zrecznie i bardzo szczerze. Bylbym Mu wdzieczny za wrazenia po wczorajszych wystapieniach Clinton i Obamy w Milwaukee. Sam nie chce sie rozwodzic, bo nie powiem nic nowego. No i tyle na niedziele.

G.Okon
19 lutego o godz. 14:31
Skoro Pan Redaktor wrzucil temacik, to dobrze byloby, zeby pociagnal do zakonczenia. Sad rozpatrywal ? Prokurator zadzialal ? Jesli nie, do wtedy dopiero jest sprawa. Przypadek, jak wiele innych i nie stanowi o jakosci pracy policji. Trzeba by widziec, jak system sie sprawdzil. A zalosne pienia i dywagacje blogowiczow niech Ich ciesza.

G.Okon
20 lutego o godz. 21:46
telegraphic observer
Pod Partacze i Fachowcy z 2-20 0017 brak zrozumienia mojego wpisu. Dopiero reakcja Systemu nadaje sie do oceny. Nie – sam przypadek. O to prosilem red.Passenta – jak System zareagowal (sad, prokurator) ? Narazie, rzeczywiscie jest to historyjka p. Piecyka, a Blogowicze probuja wyreczyc System.

G.Okon
20 lutego o godz. 22:58
telegraphic observer
Pani Michelle Obama i – plama. Duza plama. Przedwczoraj w Wisconsin powiedziala „…first time in my lifetime I am proud of my country.” Tego jej nie puszcza plazem. Pierwsza ruszyla na nia Pani McCain. Potem, Senator dwukrotnie podkreslal „I am proud of my country”. Zespoly wspomagajace: byly prezydent i malzonki Obamy, i McCain maja wlasna, swoista konkurencje. Zaskakujaco slabo wypada byly prezydent. Jak zdarta plyta. Nancy McCain jest raczej bezbarwna. Za to Mrs Obama bryluje nie gorzej od malzonka. Wyznaczono jej prezentowanie Senatora „od kuchni”, z perspektywy hauswife. Jak to oboje splacili student’s loan dopiero trzy lata temu, jak to Jego chora mamusia walczyla z ubezpieczeniami, jaka to biede i upokorzenia przechodzili, kiedy on reprezentowal w sadach robotnikow, bezrobotnych i bezdomnych w South Chicago. Jezdzilem z Downtown na poludnie, przez Gary (IN) wielokrotnie, a jedzie sie 40 – 60 minut, i wystarczylo popatrzec z wysokich wiaduktow w dol, na biedne drewniane domki w cieniu wielkich stalowni, ktore dymily dniem, a noca swiecily luna piecow, na zaniedbane stawy-zalewy od jeziora z resztkami umierajacej trawy, na wraki samochodow, zeby teraz wiedziec o czym Obama mowi i jak wdzieczna prace sobie wymyslil po Harvard. Ten marazm Ameryki nie B, a Z warto widziec dla wlasciwych proporcji. Z takimi obrazkami w garsci, elokwentna, przystojna, bardzo bezposrednia Michelle zgarnia na swoja strone tlumy pan uwielbiajacych przedtem Pania Clinton. A sen. Clinton nieco sie zagubila. Nie jest efektowna jak Panstwo Obamostwo i nie jest szczera, i patriotyczna jak Mc Cain. Jutro sie okaze. O osmej wieczorem ET beda debatowac. Dobra obserwacja, ze wyglada jak „nauczycielka ze szkolki niedzielnej”, dodalbym – ciocia-klocia. I to machinalne (nerwowe ?) kiwanie glowa i potakiwanie wlasnym slowom. Jej racjonalne wywody nie wzbudzaja u tlumu emocji. Przecietny wyborca oczekuje od przyszlego prezydenta wiecej. Kto by nim nie byl, Castro podsunal mu niezla zabe na stole. Znam bardzo wielu imigrantow kubanskich, z kilku lat spedzonych w Coconut Grove i Boca, i wiem, ze chyba milion Kubanczykow tutaj, nie pozwoli rzadowi na opieszalosc. Nacisk na otwarcie granicy bedzie ogromny. Demonstracje i ekscesy w Miami sa gwarantowane. Ciekawe kto i na ile pojdzie z nimi w kampanii wyborczej, i czym sie to zakonczy. Pozdrowienia.

G.Okon
22 lutego o godz. 1:58
telegraphic observer 2-21 15.22 (poprzedni)
Z Arizony, z Arizony. Natychmiast. Tego samego dnia. Biedna Obama nie zdazyla jeszcze ocenic i obradzic riposty, a przytomny pilot juz walil w jego malzonke (nie wymieniajac oczywiscie) z pomoca wlasnej az sie dymilo. O osmej zasiada z Ciocia Klocia, albo stana, do pojedynku. Nie moge sie doczekac. Bedzie sie dzialo ! Wczesniej pisalem, ze wkrotce „pojdzie na noze” i zacznie sie „podkladanie swin”. Prorok jestem ! Wczoraj wredziuchy z prasy wyciagnely sen. Mc Cain, ze przez dlugie lata utrzymywal bardzo bliskie kontakty z pania Eisenstein. Zastrzegaja sie, ze nie maja na mysli „romantic relations”, ale poparcie kapitalem – a czytelnik (niespodzianka !) mysli odwrotnie. Senator zlozyl dementi. Sie zaczelo. Oby sen. Obama nie dal sie posadzic. Do tej debaty, oczywista. Stojac jest bardziej presidential. Za stolem zrowna sie z pania Clinton. Te obrazki, tak trywialne, sa bardzo zywo i z przekonaniem omawiane przez ludzi, ktorzy, jakie by ich gusta nie byly, w duzym stopniu tak glosuja. Choc Mc Cain mowi o eloquent ignorance, obamowy populizm gra jak dobry silnik. Koncze, bo musze sie nazrec przed wieczornym show. Pozdrawiam.
P.S. Jesli mozna: dlugachne glizdy najlepiej krotkim nozykiem. Gratuluje oponentow.

G.Okon
22 lutego o godz. 5:29
telegraphic observer
A jednak Obama siedzial. Przed wyjsciem oboje stali w hallu, jakby sie nie znali. Teraz ona sie odegra, ostro bedzie – cieszyli sie sprawozdawcy. Igrzyska wydalo CNN wyznaczajac moderatorow: red. John King (poprzednio Associated Press), red. Brown i red. Ramos – biegly w hiszpanskim, jako ze widownia w duzej czesci byla latynoska, choc to Uniwersytet w Huston. Nagle pani Clinton odwrocila sie, podeszla do sen. Obamy – hi Barack ! Obejrzal sie, objal ja serdecznie, przywitali sie i zaczeli stroic zarty z ochrony, ktory z nich wyzszy, ktory juz zdazyl sobie kupic taxaskie cowboy boots itd. Wyszli przed kamery i cale 105 minut debaty uplynelo w takiej atmosferze. Oni, demokraci przeciwko obecnemu rzadowi i McCain. Sen. Obama wypada znacznie lepiej solo hipnotyzujac widownie. I stojac. Pani senator sprobowala kilku szpilek, ale dostala boo z widowni i wrocila do serdecznosci z towarzyszem demokrata. Ostatnie pytanie miala: jaki moment w zyciu najbardziej Cie przetestowal, sprawdzil i odpowiedzia wywolala frenetyczne oklaski – ”wszyscy tu wiedza co ja przeszlam, jaki test…”. She did show the leg, jak tu mowia, skokietowala nieszczesciem z panna Monisia i sala odebrala to niezwykle serdecznie. Ale – w chwile potem, pani Clinton powiedziala o swojej wizycie w osrodku rehabilitacji weteranow, o ludziach bez rak i nog, z konkluzja o beznadziejnosci wojny. To byl jej najlepszy moment. Poza drobnymi roznicami w sprawie powszechnych ubezpieczen zdrowotnych, imigrantow i ewentualnego nawiazania stosunkow z Kuba zasadniczych roznic miedzy nimi nie ma. Debata rozpoczela sie od wydarzen: abdykacja Castro, atak na ambasade w Belgradzie, ubezpieczenia, 12 milionow nielegalnych imigrantow, Irak i – wrzucone przez red. Ramosa – pytanie o rownoprawnosci hiszpanskiego z angielskim. Nic nowego zadna ze stron nie wniosla. Oczywiscie, na celowniku byly wybory w Taxas i Ohio 4-go marca. Wczoraj b. prezydent Clinton powiedzial, ze „Hillary musi wygrac Texas i Ohio, albo pakuje manatki”. Narazie Obama prowadzi, ale Ohio tradycyjnie bylo demokratyczne i tam sen. Clinton moze wygrac. Poczekajmy do czwartego marca. Pozdrowienia.

G.Okon
22 lutego o godz. 5:44
Panie redaktorze, przecie to pytanie powtarza sie prawie przy kazdym felietonie. Poczawszy od kiszkowych bolow przed wizyta u Merkel, przez „kartoflane pierepalki” braciszkow, „nie posiadam wiedzy” pani Fotygi i potem cala serie „Rzad sobie a Prezydent sobie”, swiat sie smieje ! Bardzo to, bardzo przykre.

G.Okon
23 lutego o godz. 1:17
Czy ktos zechce mnie laskawie pouczyc dlaczego uznanie, lub nie, Kosowa jest takie wazne dla Polakow ? Surowce, militaria, glosowania w UE czy UN ? Jaki konkretny interes ma Polska w tym Kosowie ? Straszne boje sie tu tocza o rzecz chyba calkiem bez znaczenia ? Powod – lojalnosc wobec US rozumiem, jak wyjasnil Autor. Ale inne ?

G.Okon
24 lutego o godz. 4:42
T.O.
Aha ! Znacznie lepiej. Gratulacje.

Monday, January 28, 2008

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2008, Styczen


G.Okon
28 stycznia o godz. 4:29
Czy nie warto wyroznic to co teraz jest dla Polski najwazniejsze zamiast grzebac sie w trumnach, pomnikach, rocznicach, narodowosciowych i rzadowych animozjach ? Media to robia, bo musza zapelnic kazdy dzien sensacja, dla uzasadnienia wlasnej egzystencji. Czyzbysmy nie widzieli, ze dwie sprawy kluczowe wejda w ostateczna rozgrywke za kilka dni ? Rurociag polnocny i baza rakietowa. Min. Sikorski pojedzie do Waszyngtonu bodajze 1-go lutego, Premier Tusk do Moskwy 8-go a bodajze 16-go do U.S. Pojada na decydujace rozmowy. I wkrotce potem dowiemy sie czy Polska bedzie kupowac drozszy gaz przez Niemcy i czy stanie sie baza militarna NATO na granicy amerykansko – rosyjskiej w Europie. Te decyzje zawaza na przyszlosci. Beda chyba niemozliwe do odwrocenia czy poprawek. Tak Rosja jak i U.S. nie moga planowac na wiele lat naprzod skoro kluczowy kraj w tej rozgrywce wrze od wewnetrznych awantur, a Rzad i Prezydent nie umia wspolpracowac. Cokolwiek by nie zainwestowali w te ziemie zmarnuje sie przy kolejnych wyborach i przesunieciu osrodka wladzy. W sumie -Polska, jaka jest, bardziej przeszkadza niz pomaga i Europie, i swiatu. I Niemcy, i Rosjanie, i Amerykanie mogliby powiedziec, ze zycie jest piekne… gdyby nie bylo ciaglych zaskoczen i zmian ze strony Polakow, ktorzy nie bardzo wiedza czego chca, a jesli juz – to ponad miare. Prowadzi to do rozwiazan sprzed ponad 100 lat. Wtedy przyjdzie czas na trumny, rocznice i animozje, bo poza samym sobie Polacy juz nikomu nie beda przszkadzac.

G.Okon
31 stycznia o godz. 23:51
Pan Kierowca Harry_potem, mlody wypasiony byczek (zdjecie sam nam przeslal), wydaje sie byc za mlody by pamietac tysiace zydowskich tragarzy, szewcow, krawcow, wozakow, mleczarzy harujacych od switu do nocy, suchotniczych doktorkow, profesorkow klepiacych bide – nie, oni nie maja stereotypowej nalepki u Pana Harry_potem. Za to „Zydowi w pacht” cisnie mu sie pod pioro bez wysilku. Skad takie skojarzenie u mlodego szoferaka, ktory „kotluje przez snieg w Manitobie” ? Gdzie on to widzial ? Gdzie slyszal ? Ano, urodzil sie w Polsce i wychowal na stereotypach. Naglupszych i – z najgorszych zrodel. Zreczne czasem historyjki pisze, ale chcialo by sie, zeby do tego pieknego usmiechu, szykownej marynary i samozadowolenia dolaczyl jeszcze odrobine zdrowego rozsadku, szacunku dla innych nacjii, dobrego smaku i przyzwoitosci.