Tuesday, November 14, 2006

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2006, Listopad


G. Okon
14 listopada o godz. 17:53
Chyba Pana Redaktora troche ponioslo…
A co ma mowic tlumacz, ktory obwozi kogos po Berlinie ? Albo Leipzig ? Albo gdziekolwiek w bylej III Rzeszy ? A gdybysmy sprawdzili pomnik po pomniku w Warszawie, to znalezlibysmy takich co nienawidzili inne narodowosci i co ? Wszystkie te pomniki zburzyc, albo oblac farba ? Wojna i faszyzm dotknely mnie, jak wielu innych. Nigdy nie lubilem jezdzic do Niemiec, razil mnie jezyk, razily glosne i bunczuczne spiewy w knajpie, nie moglem zrozumiec przyjaciol Zydow, ktorzy stracili cala rodzine w holocaust, a kilkanascie lat pozniej emigrowali do NRF, dostawali odszkodowanie i zyli szczesliwie wlasnie tam. Skoro Pana Redaktora tak razi jeden glupi pomnik, jak nie razi znajomosc jezyka i liczne zwiazki z krajem, ktory wydal holocaust ? A no nie razi, bo sa inne czasy, inni ludzie, inne warunki polityczne – i slusznie. To warto tak sie zacietrzewiac z powodu jednego glupiego pomnika ?

G. Okon
15 listopada o godz. 18:35
Ya tebya vizhu naskvoz.

G. Okon
20 listopada o godz. 19:49
Te dyskusje dzialaja, jak gas rozweselajacy. Maly Kazio podsluchiwal pod stolem, a nad nim grali w szachy i Kazio slyszal „ja tego konia zabije, zginie krolowa, smierc goncom, te trzy pionki juz nie zyja”, wpadl w histerie i popedzil do mamusi, a ta mu: Kaziu oni tylko graja w szachy, a ciebie pod stolem nawet nie widzieli. Gdzies tam, na gorze, Kreml gra z White House, pokazowke, zeby swiat nie wiedzial, jak go ustawiaja tym graniem, ale my, calkiem serio, jeden do drugiego z placzem, albo z piesciami, na rzad. A Bruksela, jak brukselka, niby jedrna, niby smaczna – dopoki jej wrzatkiem nie sparza. Zmieknie, zwiednie i sie rozleci. Bez znaczenia. Redaktor widzi to nie mniej ostro i przejrzyscie, ale ma swoj Blog i podrzuca karme naiwnym, zeby grzac tygodnik. Aluzja byla prosta: sluchajac his master voice piesek siedzial szczesliwy, nazarty, zadbany, i oby tylko pchly mu sie do pupci nie dobraly. Tak i rzad. Siedzi, slucha, warknie kiedy kaza, a media, od czasu do czasu, jak te pchly, zebami przegoni. Scenariusz byl juz dawno napisany: wy Ukraine – my Bialorus, wy Mozejki – my rure, wy tarcze – my 8 wyrzutni, wy swoja rure przez Brody – my embargo na Polske. Slupki sie spietrzyly, to trzeba bylo wyrownac, poredukowac: zaplatalo sie przy WTO i kaczym wecie. To sie spotkali na 5 minut (przepraszam, 45 minut): masz tu Wolodzka te czekajaca WTO i odpusc to polskie embargo, przy okazji ochlap dla Brukselki – weto kaczka zdejmie. I – jedziemy dalej. Najpierw do Indochin (malzonki lubia wachac kwiatki), a potem dalej – w szachy. Uzgodnili, ze kiedy ta europejska bryndza sie wyklaruje, zadecyduja co z Iranem, Korea i Irakiem. Scenariusz tez juz pewno gotowy, ale adjustacje trzeba podpracowac. I swinstwa, kazdy u siebie, przypudruje: tu – Irak jak czyrak, tam – Politkowska wieko w trumnie wywaza, trzeba przysypac. Potem spotkaja sie w Lahti, cmok – cmok, wszyscy zdrowi. I – do nastepnego szczytu, summitu, czy innego bidetu. Po co to pisze ? Po to, zeby sie nie zapalac bez potrzeby. Karty sa rozdane zanim my wiemy, ze sie gra i w co sie gra. A kiedy sie gra – siedziec cicho i sluchac his master voice. Pod stolem. Na swoim miejscu. Dbac o gospodarke, porzadek, regularnie powtarzac tresure. Im piesek grzecznieszy, tym czesciej go poskrobia za uszkiem, poglaszcza, nawet rzuca jakis ochlap. I nie gryzc reki, co karmi. Malo, ze kopa – moga dac i do hycla.

G. Okon
21 listopada o godz. 18:55
WALDEMAR,
Poranek jest piekny, sloneczny. Pochwalili. I -dalej pisali swoja wizytowke, z tytulem pana WODNIKa53: „Widac jak na dloni (w sensie ogolnym) malosc rodzaju polskiego”. Ukochana (za sympatie dla Powisla) i jak zawsze elegancka, Pani Cassandra ozdabia te wizytowke ubolewaniem, ze „zasady dobrego wychowania juz dzis nie obowiazuja i dlatego swiat stal sie przykry i brutalny”. A wszystko przez to, ze Pan Daniel „twardo, ale grzecznie” wylisil pana Semke.
Przetlumaczyli te wizytowke na dumny, ich – rodzony, Jezyk Polski, Panowie: Sceptyk( „Semka z twarza knuroparobka i klinicznym seplenieniem”), Sianin (Nie znam typa, ale pewnie cierpi na nadwage), WALDEMAR (Semka jest po prostu fizycznie obrzydliwy, od lat nie dba o higiene wlasnego nosa plus ta amerykanska waga u Semki), i wreszcie – ABSOLWENT – nie wiadomo czego – piszac: „osobiscie uwazam Busha za glupca i klamce…natomiast nasze nadymajace sie niemal bez przerwy niziolki powinno sie chyba nazywac ropuszonami. Gdybym wygladal tak jak wyglada Piotr Semka to na pewno nienawidzilbym wszystkich wysokich blondynow z niebieskimi oczami. Byc moze nienawidzilbym tez wszystkich innych samcow, bo zdalbym sobie sprawe, ze nigdy nie awansuje do poziomu „Alfa”. Wybaczmy wiec Piotrowi Semce, on jest po prostu tak zaprogramowany genetycznie.”
O ile rozumiem zarliwa i namietna homoseksualna koncentracje gentelmanow na szczegolach urody pana Semki, o tyle
niepokoi mnie mnie schemat „wysokiego blondyna z niebieskimi oczami” i „genetycznego zaprogramowania”, bo ABSOLWENT’a szkoly Hitlerjugend raczej bym sobie nie zyczyl. W dodatku – z seksualna dewiacja „Alfa”. Tu sie pisze Polska wizytowke. Zdrowa politycznie i moralnie. W pieknym polskim stylu i tradycji. A przede wszystkim – polskiej kurtuazji.

G. Okon
22 listopada o godz. 18:42
WALDEMAR.
ABSOLWENT.
Dziekuje Wam za riposte, szczera i przyjazna. ABSOLWENT ma absolutna racje, wytykajac mi oderwanie od rzeczywistosci w Polsce i czasem glupie pytania. Za to – macie zabawe z ta ryba. A blog jest przeciez do zabawy, nie -zeby naprawic swiat. Oczywiscie, manipuluje materialem, ktory kladziecie na papier, bo nic innego w tym gatunku sie nie liczy. Mowimy do siebie na tym, co dostepne – napisane slowa. Przeciez nie wypominam Waldemarowi, ze zgrywa „swieta niewinna” (panna bylam, troje dzieci mialam, ale co to – to nie !) i daje ukladna, eufimistyczna nawet wypowiedz o nachalnosci media i obludzie politykow wtedy, kiedy jego slaski rodowod nakazywalby mu zaczac od „Krucafuks, ciule niemyte…” itd, od mamusi do tatusia, przez cztery szychty i zaswinione poklady, sklac i obrazic jak im sie nie snilo. Nie wypominam, bo jego rodowod dla mnie nie istnieje tu, na blogu. Nie mam prawa widziec wiecej, lub inaczej, niz wynika z podpisanych przez niego slow. Podobnie, czego byscie nie wiedzieli o panu Semce, jakby on nie zaslugiwal na ostre slowa, nie mozecie wykraczac poza passentowa konwencje Twardo ale Grzecznie. Przeciez wiecie, ze caly kunszt felietonu, czy dobrej polemiki, to umiejetnosc mieszania z blotem przeciwnika slowami i argumentami czystymi i poprawnymi, jak Matka Boska Czestochowska. Popatrzcie, jak to robi Wasz Idol – Passent. Wyciagnijcie stare egzemplarze Kultury z felietonami Hamiltona.
I spojrzcie, jak pisza podrostki na innych blogach, albo jak napisal szanowny pan Jan Bockowski o 0.21. Aby Wam to w sposob odpowiednio wredny i prowokujacy, a przez to – skuteczny, wyperswadowac, uzylem malej manipulacji Wysokim Blondynem, Hitler Judend i homoseksualizmem – wiedzialem, ze Polakow to „wnerwi”, przeczytaja i moze (jakie szczescie !) jeszcze sie zglosza po lopatologie. Co sie niniejszym dzieje. Gdybyscie odpowiednio zestawili wypowiedzi znienawidzonego przez Was pana Semki, samymi cytatami doprowadzilibyscie delikwenta do zawalu, a nas, tu – do karnawalowego triumfu. I wszystko byloby grzecznie, elegancko, w bialych rekawiczkach.
Choc jestem daleko i niby sprawa mnie nie dotyczy, chcialbym widziec Polakow madrymi, wyrachowanymi, grajacymi w te anglosasko – francuskie rewerencje lepiej niz Angole i Zabojady; dla mojej osobistej satysfakcji, za koszt nauki u nich, za moje wstydy, ciagle „przepraszam” i ponizenia, poki nie nauczylem sie mowic „po ichniemu” i
postepowac „po ichniemu”. Z obluda, wyrachowaniem i cynizmem, ktorych – mimo wszystko – z Polski sie nie wynosi. Natomiast chamstwo i grubosc obyczajow, niestety – tak. To moze by je wreszcie wyniesc na smietnik ?

G. Okon
23 listopada o godz. 3:47
CASSANDRA.
Ironia wobec dam to analfabetyzm obyczajowy. Albo – blogowe chamstwo. Nie posadzaj. Trzeba bylo nie spacerowac po Powislu, to bys nie kupila Okonia, z osciami. Tom Cruise, jeszcze pacholeciem, w Cincinnati, wcinal drozdze, ale niewiele mu pomoglo. Za to, tez stamtad, Doris Day wyrosla spiewajaco i tanczaco na miare Cassandry. Trzeci z Cinci – Jerry Springer wyrownal sie w dol, do poziomu imbecyli z jego show. Danielewicz a.k.a.Curt Douglas mial specialna trampolinke, z ktorej fruwal na konia jak F-16, a w dialogu kadrowali go zawsze przed inna postacia, czasem kubelek podstawiali, zeby nikczemny wzrost nie razil. Charles Bronson (pan Bronkowski) was mial dluzszy niz wzrost i uwodzil panie… widowniami !
Kiedy dobry Bog odpuscil i w wieku 15-16 wystrzelilem nagle na 30 centymetrow w gore, ojciec przypomnial mi, ze nie jestem wysoki. Tylko – dlugi. Ogladalem premiera Finlandii (nazwiska nie racze pamietac) witajacego sie z polskim premierem, scena byla nieco groteskowa. Dlaczego ? Bo ten dlugi finczyk przylecial, jak maly Kazio, na dwie godziny, zalatwic sprawe i patrzyl na Polaka z gory. Jak sie zegnal, to juz patrzyl w podloge. Maly odprawil go z kwitkiem. I pewno pouczyl, ze telefon to tanszy sposob, niz samolot, a skutek ten sam. I na koniec – przypadlo mi w udziale bankietowac w Moskwie z Lukaszenka i Putinem. Dwa metry versus metr piecdziesiat. I przydlugie spodenki w harmonijke. Bialorus powiewal w gorze dumnie, jak De Gaulle, a maly Wolodia petal sie mu przy obuwiu. Dopoki nie zaczeli mowic. Z kazdym slowem Putin rosl, a Lukaszenko wciskal sie pod pasek, zeby go mniej bylo widac i zeby jak najszybciej dojsc do poziomu, z ktorego moglby wreszcie ucalowac swego „wiekszego (!) brata”, tam, gdzie obecnie rosyjsko-bialoruska przyjazn jest przypieczetowana.
Ten kawalek poswiecam blogowym pasjonatom deliberacji nad wygladem. Zeby mieli poczucie przejedzenia ulubionym tematem i poczucie relatywizmu wzgledem dlugosci konczyn dolnych i odwloku.
Pozdrawiam.okon.

G. Okon
23 listopada o godz. 4:46
WALDEMARZE, powiedz Bronkowi, ze jest d. nie oficer, pozyczyl sobie od Slazakow, niech sie wykoci znad tego Dunajca, wezmie Sliwowiczke i pogada z chlopakami z Zabrza, albo Katowic to sie dowie kiedy sie mowi: krucafuks ! A drugie slowko, paskudne w rzeczy samej na Slasku, ale juz u Czechow tyle co gamoniowaty kluk, do Wielkpolski moglo sie tez zapetac. Mialem dwoch serdecznych przyjaciol na studiach, Andrzej i Lucek, obaj Od zawsze mieszkali w Zabrzu i Gliwicach i obaj kleli tak, ze sie ziemia trzesla, a te dwa slowka byly co drugie slowko.
Rzecz jednak w tym, zebys przyfanzolil tym ciulom po slunsku.
O Sliwowicy nie wspominaj, bo slina mi oczy zalewa i klawiatury nie widze. Byla Passover Slivovitz wypuszczana pod nadzorem kogregacji zydowskiej we Lwowie, jeszcze przed wojna, a po wojnie – w Polsce, nic lepszego nigdy nie probowalem. Od kilkunastu lat do Ameryki jej nie wpuszczaja.
Na Balkanach zlopalem ich Sliwowice albo Rakije (sliwki albo winogrona), na goraco (jak sake), z glinianych kusztyczkow, zima, w roznych mehana, gospodach od Zagrzebia, przez belgradzkie Tri Shishira na Skadarskiej do speluny Crny Vrh na Kopitoto kolo Sofii. A jak nalalem, goracej, do drewnianych, pieknie zdobionych kusztyczkow hohloma z Rosjii, pilismy Sliwowice z farba. Nawet nikt nie zauwazyl.
Bronka tez pozdrow,okon.

G. Okon
24 listopada o godz. 18:15
sceptyk.
Przyjazne pogaduchy o tym i owym relaksuja czlowieka i pozwalaja trwac w stanie pogodnego spojrzenia na swiat. Czasem, kiedy spotkasz kogos na spacerze, czasem przy kuflu piwa, innym razem na blogu. Jak czlowiek ma malo wrazen, to stara sie inego zaprosic do „podrzucenia” czegos ciekawego. Mozna tez lagodnie sprowokowac interlokutora do opowiedzenia historyjki, ktora znasz, a inni jeszcze nie, albo do gry na fortepianie ku uciesze sluchajacych i podczas gdy wiesz, ze sam grasz, jak slon lewa noga, twoj rozmowca gra swietnie i zeby go sprowokowac probujesz „wlazl kotek na plotek” falszujac straszliwie, w nadziei, ze On nie wytrzyma i zagra o tym kotku jak wirtuoz – n.p. w wersji blues. Wszyscy z ciebie sie posmieja, jemu dadza brawa i przyjazne, juz troche bardziej urozmaicone, spotkanie trwa dalej. Wszyscy dalej trwaja w stanie pogodnego spojrzenia na swiat. Chyba tak to dziala i na blogu. Sek w tym, ze WALDEMAR, ktory wielokrotnie mowil o swym slaskim rodowodzie, nie dal sie sprowokowac. I omija nas okazja przeczytania, w bardzo atrakcyjnej slaskiej gwarze, reprymendy za uprawianie polityki kosztem ludzkiego nieszczescia. Pozostaje wdzieczny za zwrocenie uwagi na moja probe „poruszenia” blogu. Ku uciesze innych. Przyjazna ryba – okon.

G. Okon
24 listopada o godz. 19:33
Cassandro,
Nie ma kogo i nie ma za co. Wada jest moja patologiczna nostalgia za Powislem i Warszawa, ale tam akurat histeryzowanie i przewrazliwienie nie byly w cenie, i teraz beda przeprosiny za przepraszanie. Polska narodowa cecha. Nie da sie ukryc. Zniechecilas mnie do odwiedzenia starego kraju piszac, ze szminka zdrozala, a zalety ducha stanialy. Jak to sie ma do podbrodkow pana Semki ? Pewno tak, jak te wpisy do waznych informacji. Miesko moze daloby sie jakos podkleic, ale szminke ? Do podkreslenia unijnych usmiechow, za ktorymi zabkow nie stalo, bo dzisiejsza unia jest tak silna i efektywna, jak kiedys byla Liga Narodow (tak to bylo ?) i skonczy tak samo. Jakos pan Passent nie pisze o pokerowym polskim veto i o tym, ze pani Fotyga odzyskala glos. Tez nie pisze o bateriach 300 wstawionych gdzie trzeba Lukaszence, ani o tym, ze w rzeczy samej pan Wolodia lubi polskie miesko. Jeszcze by ! Przecie wykarmil sie w dziecinstwie na polskiej szynce i kielbasce dostarczanej gratis przez Animex i Agros z bratniego kraju. Nie wzrusza go nawet , ze trucia o truciu nie ma. Cisza poki co. A Litwinienko z Politkowska leza zgodnie i czekaja na sprawiedliwosc. Nawet UE za nimi sie nie ujmie. Nie chca sie wtracac. Najlepsza gwarancja ich bytu jest byc. I nic nie robic. Moze w ten sposob zdolalem Cie nieco wyciagnac z tej niechrzescijanskiej fascynacji podbrodkami pana Sulka. Czy jak mu tam…
Serdecznie pozdrawiam.g.o.

G. Okon
28 listopada o godz. 18:46
Niesmialo zauwaze, ze raczej trzeba by sie cieszyc, ze teraz krytykujemy etykiete, a nie totalna glupote, jak kilka miesiecy temu. Czy nie widzicie postepu ? To sa naprawde drobiazgi w porownaniu z wazkimi w nastepstwa awanturami na froncie niemieckim, samobojcza i beznadziejna lustracja i anty-rosyjskim, czytaj: antykwasniewskim, kursem na Wschodzie. Niewygodnie, ale lepszego nie ma, cytowac podworkowe okreslenie „ch…j na kaczych lapach”, jako wszystko co mozna Ekipie teraz zarzucic. Pan Passent chcialby miec w rzadzie i polityce erudytow, obytych, wyksztalconych, przyzwoitych politycznie, ale przeciez studiowal w Leningradzie i musi znac powiedzonko, ze „iz g…a konfetku ne sdelaiesh”. Wladza ludowa wytrzebila „tych co piszo” i „tera bedo rzondzic te co nie piszo”. 16 czy 17 lat to za malo dla wychowania „wychowanej” ekipy rzadzacej. Tak jest i tak bedzie jeszcze przez kilka najblizszych kadencji. Trzeba chyba docenic, ze rezultat wyborow i cala ich otoczka, sa wykreowane w naturalnym, nie falszowanym procesie wyborczym i to jest wazne. Trzeba sie cieszyc, ze glupi narod nie jest pozostawiony sam sobie, a slucha glosu swojego Pana, ktory choc daleko i sam nie aniolek, drastyczna glupota nie slynie, swoich interesow broni, jak nikt inny, a ze Polska do tych interesow jest potrzebna, to chroni te Polske przed samobojcza glupota. Mozna miec wreszcie mala satysfakcje, ze podziwiany i wychwalany tu, na blogu (jak malo trzeba, zeby Was kupic…) Putin juz po raz drugi okazal glupote i chamski upor; raz – kiedy stracil nad soba kontrole i krzyczal o mafijnosci we Wloszech i korupcji w Anglii, i dwa – kiedy zatknal sie lbem w kacze veto. I nie kto inny, tylko wysmiewany przez Was Kaczynski, pomogl tej smiesznej Ojropie pomyslec dokad ja zaprowadzily watpliwe sojusze z Rosja w przeszlosci i dokad moga zaprowadzic teraz. Polska jest bardzo instrumentalna w otaczaniu Moskwy Unia i NATO, w buntowaniu Bialorusi, w tworzeniu przeciwwagi energetycznej rurka przez Brody, w odslanianiu rosyjskich kretactw w dokumentacji importu miesa, w infekcji (przez bliskosc kultur, jezykow, wymiany) politycznej niesionej im w trumnach Politkowskiej i Litwinienko. Wreszcie – w budowaniu solidnej bariery wokol malego skrawka, ale jak waznego – Krolewiec, przy Litwie. Z Litwa kwitnie pelna rzadowa milosc, bo i przezydent, i premier biegle mowia po polsku, to naprawde ma znaczenie. Ciagnac ten wtret – utrzymuje, ze jesli Polacy nie zblaznia sie w oczach waszyngtonskiej administracji, w nastepnych wyborach mozna bedzie stawiac na Sikorskiego. Pamietamy te flirty Kwasniewskiego: nad Potomac river i nad Moskvoi – rekoi. Jednak go sluchali. Chemia. Cieszmy sie wiec problemami tylko z savoir vivre, jednak – postepem i – z naruszalnosci pozornie nienaruszalnej matuszki rassii. I uczmy sie jezykow. Miedzy soba.