Saturday, December 31, 2011

M A Z U R 2012

Jak sie tanczylo Mazura ! Lza sie w oku kreci, kiedy spojrzysz na dzisiejsze produkcje. Zalosne pingwiny poprzebierane za alfonsow wywijaja foxtrota, albo tango. Do polskiego mazura ! Melodia im ucha nie rznie, rytm w gaciach gubia. A krok ? Zupelnie im sie nie z tym kojarzy. A polski mazur byl wszedzie, od oberzy do jasniepanskiego dworu. U Chopina to byla "Mazurka", mazurka rowniez krolowala na dworach carskich. Rosyjska arystokracja stylizowala sie na polskiego mazura i polskiego ulana. Tak tanczy Uniwersytet Marii Cirie Sklodowskiej w Lublinie:

http://www.youtube.com/watch?v=_mt7J9PmBbU&feature=endscreen&NR=1

A tak Mazowsze:
http://www.youtube.com/watch?v=PRo0xXWlPps


I ja postanowilem sobie poplasac w Nowy Rok. Lekarz juz zamowiony.  Rodzinna tradycja siega czasow powojennych. Glowna solistka i baletnica w rodzinie to byla moja Mama. Ojcu slon na ucho nastapil. Mamuska wywijala z Jankiem Teterem. Jasio byl nauczycielem spiewu w szkole a dorabial jako organista u Proboszcza. Wysoki, przystojny, z wasem, spiewal i tanczyl jak ta lala. Mnie, w drugiej klasie wypieprzyl z eliminacji do szkolnego choru, bo sie w Tatusia wrodzilem. Za to mu podkladalem pineski kiedy siadal do fortepianu. Albo do organow  na chorze, w kosciele.

Na wielki bal Noworoczny przyjechala ciotka Jadwiga, solistka operetki w Bytomiu. Przywiozla ze soba malzonka i dwoje potomstwa. Do Mazura szykowali sie przez tydzien. Mama z Jankiem w pierwszej parze, ciotka Jadwiga z moim tata. w drugiej. Alisci ucho tatusia wyeliminowalo i kto go zastapil ? Kaziuka Krzywicki ! Co to go sedzia Bialoskorski z Nieswierza przywiozl. A z nim - Antoni Sienkiewicz, drugi akowski parobek u Bialoskorskich. Co jak co, ale dwie rzeczy to oni umieli - jak Szwabow strzelac i jak Mazura tanczyc. Dolaczylo jeszcze dwoch synow Bialoskorskich, tez przedwojenne wilenskie gimnazjum pokonczyli i Mazur byl im niestraszny. Reszte mieli "z lapanki" i w dziesiec par szykowali to show.

Com ja sie nadreczyl i nameczyl, zeby krok mazura zlapac. To nie takie proste. Chcialem ! Zeby choc umiec. Niestety. Dopiero balowanie w czasach sudenckich dalo mi rezultat. Beatka Lichtarska, co szkolila tych tancownikow na Nowogrodzkiej, miala do mnie slabosc i nauczyla. Ja tez ja nauczylem - pic gorzale i po klubach sie szlajac.

Pamietam, jak Mamuska pedzila cala zgraje do roboty. Sam dyzurowalem i ogryzalem pazury za kulisami a tanecznicy cwiczyli. Bo mazur byl z figurami, Tu panienke pod reka, tu przykleknac, tam jeden obrot, drugi, promenada, plecy prosto, broda do gory, a nozki chodza, chodza, chodza....

Teraz, poszedlem do 94 Aero Squadron, zeby sobie baletnice stosowna wynalezc. Tronkowe owszem byli i jive umialy, ale mazur ?! Pokazalem im na YouTube i okazalo sie,ze amerykanskie dziewczyny, rocznik raczej przechodzony, doskonale zlapaly w czym rzecz ! Bede balowal jak cholera ! Mazura ! A co !

A tamten mazur, powojenny, wypadl bardzo okazale. Po prawdzie Jasio Teter dostal w dziob od Tatusia, bo mu zaspiewal: Pan profesor mial chrypke, pil bimber pod rybke tra la tra la tra la.... Pozniej, z napuszczenia mojej Mamuski, pan mecenas Orbidon dostal bykiem od Kaziuka, bo uparl sie Mamuske do tanca zapraszac....Lomot sie nieznaczny zrobil, ale kiedy orkiestra zaczela mazura - cisza zapadla. Pary sie ustawily, ruszyly, i plynal mazur wznoszac sie i opadajac jak oceaniczna fala....A z podlogi lecialy drzazgi, bo przedwojenne chlopaki w oficerkach chodzily, a przecie:

Podkoweczki dajcie ognia
Bo dziewczyna tego godna
A czy godna, czy nie godna
Podkoweczki dajcie ognia !

Dobrze, kochani, czas na golenie i ablucje bo Restaurant czeka, a moje mazurzystki juz przez okno wypatruja, Lece !

Wednesday, December 28, 2011

O b a l i l i H a l b a

Nasz muzykolog blogowy, moj osobisty duszpasterz, co mnie na duchu podtrzymuje, laskaw byl przyslac nam arcydzielo wokalne braci gorniczej a przez bezprzewodowe powiazania odnoszace sie niejako do urlopu pana Baracka z Malzonka i dzieciami na Hawajach i swiadczace o afrykanskich koneksjach w amerykanskiej hierarchii wladzy. Oto ono:

http://www.youtube.com/watch?v=KYPRg7Uolxk&feature=related

Nie mam zaszczytu znac kompozytora ani autora tekstu tego arcydziela, zeby w reke pocalowac, ale laskawej uwadze wszystkich polecam.

S Z E R Y F

Korektor to bylo zawsze ostatnie gowno w redakcji, czego mnie nauczylo dorabianie do stypendium przez rok. Duzy pokoj a w nim cztery biurka z tzw korektorami. Jeden na urlopie dziekanskim, druga - zona Pana Kierownika korekty, Pan Kierownik - wiecznie przychlany niedoszly redaktor i Wladzio. Wladzio mial ich wszystkich w dupie, bo zyl z tlumaczen a korekta dorabial. Stare to byly czasy, linotypisci skladali tekst goracym olowiem na linotypach i dawali do korekty. Ta nanosila poprawki. Potem - na kalander, drukarze skladali olowiane wiersze z linotypu i lamali strone. Pan Redaktor techniczny schodzil na dol ze swojego biura i ostatecznie "lamal" strone. Potem, drukarnia robila pierwszy wydruk.

Drukarz to byl ktos ! Jak nie "zlamal" strony, bo na przyklad przychlal, gazeta sie nie ukazywala. Smiertelne niebezpieczenstwo ! Robilo sie to od osmej wieczorem do drugiej w nocy. Rano, Pan Sekretarz Redakcji lapal numer i patrzyl po naglowkach. Czy aby nic sie nie zdarzylo. A zdarzalo sie, i owszem. Jak nie postawiles pol litra zecerowi, to ci zlozyl, ze Gomulka jest pierwszym sekretarzem w Lodzi. Poszlo na miasto. Wzywali do komitetow, prokuratury i bezpieki. Taki skandal ! Albo, ze w restauracji "Schludna" kelner trzymal palec nie w zupie, tylko zupelnie gdzie indziej....Albo - ze nowa restauracja nazywa sie Kurwidolek. Z Zecerem trzeba bylo dobrze zyc.

Trzy razy numer chodzil do Korekty. I za kazdym razem korektor byl w niebezpieczenstwie. O korektorow dbali. Codziennie, po drugiej w nocy, redakcyjna Warszawa odwozila ich do domu. W pracy dostawali za darmo bulki i mleko. Tym nie mniej, w hierarhii Panow Redaktorow, artystow tworzacych wiekopomne dziela do gazety, i Zecerow, co nie tworzyli, ale mogli spaprac czlowiekowi zycie, korekta byla za psie gowno. Kazdy korektorek, czy korektorka, uwazal ze ma talent,  kiedys zostanie Redaktorem. I wyplynie ! 

Zawodowych nie bylo. Brali studentow, jakies piszpanny, jakies ciotki - emerytki, pomieszanie z poplataniem, jakies ladne "cichodajki" pod Panow Redaktorow itp. Moze szkolenie zawodowe juz jest, ale mentalnosc personelu pomocniczego w redakcjach trzyma sie mocno. Byle gnida na stolku n.p. "moderatora" chce sie wykazac. Interpretuje, smieszne de facto, Regulaminy. Dla kogo moze byc regulamin ? Tylko dla idiotow na blogu. Kazdy rozsadny czlowiek wie, ze jak go prosza, zeby cos napisal to go szanuja i ich "regulaminem" moze sie podetrzec. A blogowe grafomany zniosa wszystko. Bij mnie, kop mnie, lzyj mnie, sraj mnie, ale pozwol mi napisac Redaktorze Kochany ! A im Pan Redaktor mocniej zadufany w swoja potege, tym mocniej moderuje, a z nim - Panstwo Moderatorstwo.  

Zyc nie umierac ! Pieknie jest byc w Moderacji.

Sunday, December 25, 2011

Bonanza w Rembertowie

Pieknie u tych Bialoskorskich bylo. Raniutko Pan Jan budzil mnie:
-Franiu, to co - "Niech sie stanie swiatlo" i - polatac ?
Ostroznie, w kalesonach, cichcem do salonu Choine zapalic i - bylo swiatlo. Potem, ostroznie, zeby gaci nie zgubic, w buty i na ganek. Kiedy piesy zarly swoje, biegiem po zaspach, miedzy drzewa. Szybko robilo sie goraco, sniezny pyl stracony z galezi tajal na skorze, piesy dolaczaly i jazgot budzil reszte domownikow.

Kiedy pchalem Wickowi wedzidlo w pysk, widzialem juz Mamuske i pania Anne jak sie snuly po kuchni w swietle naftowej lampy. Dopialem mu popregi, poprawilem Malgosce chomat, zeby rowno lezal i - gotowi. Ruszac ! Sanie ryly w sniegu gleboka koleine, Kaziuk z Antonim przekazywali sobie lejce i grzebali po kieszeniach, zeby zapalic. Znowu pare godzin z pustym brzuchem, dopoki ci dwaj gosci nie przywioza. Markotne rano slonce zapalalo iskierki na galeziach. Pierwsze sople z dachu oslepialy blaskiem a kolo ganku juz krecily sie zwawo sikorki i wroble konczac psie sniadanie. Wstawal dzien. Znowu cisza, tylko z daleka, przez czapy sniegu na drzewach, przebijal dzwon na Msze.

Pan Jan, obaj synowie i moj tato wyprowadzali juz parskajace konie, pod wierzch. Szybko snieg za nimi zadymil a szczekajaca psiarnia zawrocila i rozlazla sie po budach. Zanim chlopy sie wymodla, wyspowiadaja i wroca, Kaziuk z Antonim przyjada z goscmi.
-Franiu, a chodz tu, cieplego jeszcze dostaniesz ! Nie ma to, jak z porannego udoju, samo zdrowie !
Pani Zosia z sasiedztwa pomagala zawsze przy gosciach. Patrzylem i kombinowalem - od niej by pewno tyle samo bylo, jakby ja chcial kto wydoic. Wetknalem dziob w wiadro i ciagnalem cieple, pachnace mleko. Nad skrajem wiadra widzialem "wdzieki" pani Zosi, jak sie przewalaly z boku na bok. Kaziuk i Antoni tez widzieli, na codzien, ale - gdziezby tam ! Oba chlopy trzymaly fason i nie smialy.

Odpialem Cygana z lancucha i poszlismy obejsc cale domostwo. Cygan byl brat-lata, nigdy mnie nie opuscil, zawsze wierna morda dyszala mi w dlon, kiedy szlismy, zawsze byl pod reka. Tylko cholernik sznurowki mi rozwiazywal. Co go ciagnelo do tych sznurowadel nie wiem, za kazdym razem skubnal. Obeszlismy stajnie, obore, kurniki, podworzec ze studnia i korytem, ogrodzony grubo ciosanym plotem i  zaczepilismy o kawalek lasu. Wysokie sosny nie puszczaly jeszcze porannych przeblyskow slonca, las stal ciemny i tajemniczy. Na skraju, zgodnie postanowilismy sie odlac, ja na swoje, on na swoje - nie po moich butach !    

Zawrocilismy. Latem, to byly lany zlote, gdzie sie probowalo ziarno czy juz doszlo, wiosna chodzilo sie za plugiem, jesienia za kosiarka a teraz, przy zimie, biel i biel po horyzont. Biel, pod wieczor podbarwiona fioletowo i rozowo.  Teraz, wczesnym rankiem, strzelajaca w oczy iskrami slonecznych promieni, zza ktorych wygladaly czerwone liscie buczyny, biala brzoza przy mostku, a czyjes trzewiki harcowaly w powietrzu do gory nogama. Oczy przymruzyc, lepiej zogniskowac i - obok meskich trzewikow ujrzalem damska noge, pelna i ksztaltna, w podrygach zwawych, jak "mleczarnia" pani Zosi przy dyngusie.
-Ty widzisz co ja widze ? - Zapytalem Cygana. Cygan przylozyl sobie lape do ucha, zaczal weszyc i rozdziawil szczesliwy pysk w zachwycie. Skoczyl do przodu i mnie pociagnal. W oczach mi sie mienilo od tych iskier na sniegu, biegu po zaspach i kretynskiego porykiwania piesa. Dopadlismy wreszcie do san z konmi. Konie ogladaly sie zdziwione na swoj bagaz, ktory lezal w korycie strumienia, do gory plozami. Nadbiegali Kaziuka z Antonim, ciezko dyszac, w glebokom sniegu, i miotajac wszystkie joby, sukinsyny i "chaljery" jakich sie przy nich do woli nasluchalem. A teraz moglem jeszcze wiecej posluchac, kiedy pan doktor Biwer obzywal sie najgorszymi z wlasna malzonka.
-Zachcialosie babie powozic ! Bo ona umie ! Wszystko umie ! Wszystko wie lepiej ! Tak i wpierdzielilasie w  te jame !
Malzonka piszczala i wierzgala bez przystanku noga, ktora jej wystawala z san. Zanotowalem, ze musiala jej ta konczyna marznac, bo ponczocha konczyla sie na pol uda, a dalej udko rozlozyste i gole, a potem jakies chaszcze o ktorych i wiedziec nie chce. Pan doktor Biwer wylazl, bo Kazmirz z Antonim juz odsuneli sanie i wyciagal malzonke.
Uslyszelismy szybki galop i nadlecial tato z Sedzia i jego synami. Pozbieralo sie cale towarzystwo, przywitalo i zgodnie ruszylismy do domu.

Kto nie wie ile traci bez Wilenskiej kuchni, nie wart i slowa. Stol byl ogromny i okazaly. Przez otwarte podwoje do salonu, wlewal sie blask choinki, ze wszystkimi kolorami bombek, wycinanek, wstag i wielobarwnych lancuchow. Stol lezal nizej, bialy, jak pole, a na nim - wszystko ! Dzis - goscie ! Dan nie wylicze, nie podolam.

Zaskoczyl mnie rudy leb na miejscu z pustym nakryciem, ktore stalo od Wigilii. Wielkie chlopisko, w ojca koszuli, zarlo ze smakiem. Zerwal sie, zlapal mnie pod zebra, podniosl wysoko i rozesmial sie:
-Franek ! Wyrosles chlopie !
Zebra zabolaly, ale cos bylo w tym rudzielcu.....Cos znajomego. Co tu sie dzieje ?
Biwer z zona sciagali kapoty, otrzepywali sie ze sniegu, Pani Anna z mamuska zakrecily sie przy nowych talerzach, nikt nie mial czasu mi tlomaczyc.
-Wiesiu, to juz na zawsze ?
-Jak Bog da, na zawsze, panie doktorze.
Przelamali sie oplatkiem, tato im nalal, wypili i Rudy spytal:
-A Kaziuki, Antosiuki ?
-A jakze, zdrowi, cali, juz ida !
-W imie ojca i syna....- rozleglo sie spod drzwi, Kaziuk stal z otwarta geba a Antoni przy nim. Obaj patrzyli, przecierali oczy, a potem wycierali....
Matka i pani Anna a to podlozyly cos Rudemu na talerz, a to poskrobaly go po kudlach a chusteczki trzymaly przy oczach. Rudzielec zarl z apetytem, nie odmawial.

Tato wzial mnie do sypialni na powazna rozmowe. Po dwoch slowach wszystko wiedzialem, wszystko kojarzylem. Nie jeden wieczor o tym sluchalem. Moim ojcem chrzestnym byl plk Lekawski. W domu mial baze  akowcow. Niemcy zrobili nalot. Zaladowali pulkownika i dwoch synow na ciezarowke i powiezli szosa na Pustelnik. Po drodze, mlodszy syn, Kazimierz, rzucil sie na zoldakow, zakotlowalo sie. Wiesiek nawial a plk Lekawskiego, z synem Kazimierzem, Gestapo rozwalilo przy szosie. Latem jedziemy czasem w to miejsce posadzic kwiaty. A Wiesiek znikl. Potem okazalo sie, ze Wieska zgarnela bezpieka, bo jak ruskie przyszli,to go zlapli z bronia. Pisal do nas a matka i Bialoskorscy posylali mu paczki. Teraz go wypuscili i przyszedl w nocy piechota od stacji w Rembertowie. Kaziuk i Antoni sluchali zawsze wieczornych rozmow i wszystko wiedzieli. Teraz poszli do siebie pomodlic sie i podziekowac Opatrznosci za Wieska. Przy okazji, kazdy sobie raz jeszcze wlasny zyciorys powtorzyl..

Po nas do sypialni wladowali sie Biwer z Wieskiem, zeby Rudego przebadac na wszystko. Zaraz po Swietach mial sie zglosic do szpitala na Solcu, na badania. Pozniej pracowal w sklepie jubilerskim z synem sedziego.    

O zamiataniu Kameralnej po wojnie Wieska z Mirkiem o moja siostre , moze innym razem. Te Swieta zapamietaly sie kolorami zimy, przyjaznymi mordami piesow i Wieskiem - rudzielcem, co mnie podnosil do sufitu. Szczesliwi ci, ktorym Pan Bog dal na cale zycie ludzkie serca, zeby zawsze mieli je blisko.
                             

Saturday, December 24, 2011

A Proboszcz sie ubzdryngolil.....

Śnieg na Powiślu tajał, chlapa. Śnieg na Dworcu Wileńskim skrzypiał. Końskie gówno i smażalnia placków - zapowiedź egzotyki.
-Przez Rembertów byłoby bliżej.,.
-A potem przez ten Poligon?
Matka zapychała mi szalik pod szyję, ojciec świecił czerwonymi uszami spod kapelusza. Wysztyfirowani oboje, jak do kościoła. Z ciężkim grzmotem pociąg wwalił się na stację w Zielonce, dyszał teraz i puszczał kłęby białej pary, z której wychynął Kaziuka Krzywicki:
-Dzień Dobry! Bóg się rodzi! Tak my już z Antonim czekamy i czekamy od rana. Pewnie nie przyjadą...
-A list doszedł?
-A jakżeby! Ale mieli być o ósmej, ale te pociągi tak się zaczeli zimą spóźniać, że mówię: Tosiek, do południa przyjdzie się poczekać....
-A Antoni gdzie ?
-Z koniami się został, żeby pod taksówkę nie wleźli....
Przed stacją, Antoni  zadał koniom obroku, siedział bokiem na saniach i sztachał się PallMall'em, co to pewno u pana Jana z kanapy wyciągnął.

PallMall leżały schowane w kanapie, jak u nas. Ja podwędzałem dla kolesiów na Kościuszkowskim, a te dwa parobki popalali kiedy Sędzia nie widział. Sędzia, Jan Białoskórski, ściągnął do Warszawy z Nieszawy i za Wileńszczyzną nie tęsknił. Jeden syn otworzył sklep z brylantami, drugi - z futrami, głodu nie mieli, a i staremu ojcu trzymali ten folwark pod Rembertowem. A stary Sędzia gospodarzył na paru hektarach sadu i żyta, kawałek lasu miał na chrust z drewnem i hołubił tych dwu rzezimieszków, co ich był z Nieszawy wytaszczył. Kaziuka Krzywicki i Antoni Sienkiewicz, obaj byli na fałszywych papierach, czego nikt nie miał nawet prawa się domyślać. Po latach ojciec mi powiedział, że ci obaj akowcy natłukli sekretarzy i ruskich oficerów więcej niż much i obaj mieli KS w Polsce. U pana Jana za parobków byli. Wieczorami brali sobie samogonu na swój ganeczek (oddzielne wejście), pili, tańczyli kozaka i śpiewali do rana. Pod Nieszawą każdy zostawił żonę i rodziców, i "na śmierć" wszystko zapomniał. Ojciec z Sędzią wypisali im dwa życiorysy, których ci dwaj przedwojenni ułani wyuczyli się na pamięć. Przyschło.
 
-Patrzaj no, Franiu, te cztery już na twój widok dostali małpiego rozumu!
-Niech pan Antoś już szybciej wykręci pod gankiem, to polecę się witać!
-Kaziuka, przytrzym tego nowego, bo kawalerowi łeb urwie! Jeszcze nie zwyczajny. Wykręcam, wykręcam, kawalerze, ale powolutku, bo się taki bardak robi, że zwariować! Te cztery rwą łancuchy, jazgot, pani Sędzina już na kryleczku szlocha, pan Sędzia na nią wrzeszczy, Kaziek mi się pod sanie zesunął, a pan profesor za łeb kawalera trzyma, żeby się na psy nie rzucił!
-Franek, do nogi!
Głupie psy zrozumiały i przysiadły, a ja też. Obciągnąłem paltocik, mamuśce pomogłem z sań na schodki i - do kuchni! Tam - pełen talerz dla psów i biegiem z powrotem, karmić.
-Cezar, kochany, masz tu szyneczki!
-Orzełek, sieroto, na rogu cię przywiązali? Masz tu kaszanki!
-Lejba, ty łajzo leniwa, masz tu baleronik!
-Rudy, masz cholero, zeżryj z talerzem!
Każdego piesa mieli przywiązanego na jednym rogu domu, a jeszcze oba parobki mieli po karabinie pod siennikiem. Psy złe, zębate, obcego nie podpuszczały. A czuja miały że ho ho!

Światła u Białoskórskich nie było, lampy naftowe i świece, a pachniało! Pachniało Świętami. Pani Anna trzymała całą rodzinę krótko i post był od rana, jak się patrzy. Ani, ani. Panowie szlachta kończyli golenie i poranne ablucje. Pani Anna i mamuśka, obie ze łbem zakręconym na papiloty, wąchały pachnidła i pieprzyły głupoty, kto gdzie kogo, przed wojną i dlaczego. W przerwach zdobiły choinkę. Od szóstej ojciec wychodził na ganek, wracał, pytali - już? Nie, mówił. Przygotowania trwały dalej.

Wreszcie, ojciec wraca z ganku i mówi - już! Znaczy Gwiazda Betlejemska świeci. Mamuśki otwieraja nam dźwierza do salonu, a tam - morze ognia! Płonie ta choina na wszystkie kolory! I biało, i zielono, i czerwono, i migająco - mrużyliśmy oczy od tych świeczek. Każda świeczka w blaszanej lufce z podstawką, na łapce zaciśniętej na gałązce. Był cały kunszt zakładania świeczek, żeby podpalenia nie było. Ten zapach wigilijnych świeczek został na całe życie. Mamuśka była na warcie, a tata stał gotów z wiaderkiem,  jako Pierwszy Sikawkowy. Na wszelki wypadek.

Wchodzili po kolei i zasiadali. Ojciec z Panem Janem, dwaj synowie Sędziego -  Karol i Stanisław, obaj Kresowiacy -  Pan Antoni Sienkiewicz i Pan Kazimierz Krzywicki, Pani Anna z moją Mamuśką, a na koniec - ja i cztery piesy. Pani Anna, jako Gospodyni, obchodziła salon z opłatkiem na talerzu. Zaczynała od Pana Jana, potem - moja mamuśka, potem synkowie dwaj, potem Kresowiacy, potem ja z piesami. Każdy brał kawałek, drugi odłamywal od sąsiada, trzecim dzielił się z pozostałymi. Życzenia były po cichu, do ucha, tylko łzy kapały na opłatek...

Jak się już wysiapali, wysmarkali, wywnętrzyli jedno drugiemu, pani Anna zasiadała do fortepianu, mamuśka zajmowała miejsce wokalistki i zaczynały: Bóg się rodzi! Tu - mocnym chórem wchodzili Panowie: Moc truchleje! Stary polonez był jak szampan. Znowu z oczu pociekło i ręce zadrżały. W ciszy zasiadali. Tylko Ojciec i Pan Jan wychodzili do stajni. Szli do koni, krów i drobiu, żeby Dobrą Nowinę przekazać. A jak mi Tato tlumaczyl, zwierzaki w Noc Wigilijną mówią, wystarczy im ucho do pyska przyłożyć.

Potem talerze, szklanki i kieliszki szły w ruch między półmiskami, siano szeleściło pod obrusem, znikał śledzik, karpik, szczupak, lin, pierogi z kapustą, kluski z makiem, mak z miodem i reszta postnych. Później - prezenty, łakocie i kolędy. Na Pasterkę, że do kościoła było daleko, Kaziuk i Antoni, pierwszego roku, przywieźli proboszcza do folwarku aliści ten się tak ubzdryngolił, że nazajutrz na poranne nabożeństwo nie zdążył. A nasz folwark został obezwany czerwoną oberżą i siedliskiem diabła. Hektolitrów soku z kapusty i ogórków, które Wielebnemu wlewano na otrzeźwienie nie warto wspominać, bo nam śnieżną, puszystą i cichą oprawę Wigilii zmarnują.

Po Wigilii, siedziało się u Białoskórskich aż do Trzech Króli. Kiedy wracaliśmy, sypało mocno i na Wileńskim, i na Powiślu. A my, z ojcem, szykowaliśmy się już na pola, pierwszego skowronka usłyszeć.

12-11-2009


.

Friday, December 16, 2011

Trzynastego !

Lby posypane popiolem, pienia zalosne, stawy trzeszcza - tak rece zalamuja.... Trzynastego...

http://www.youtube.com/watch?v=r9AuqtYSSWE

Wszystko zdarzyc sie moze...Trzynastego, swiat w rozowym kolorze....
Kasia Sobczykowna w 1967 roku.

Obok, Alibabki robily dwuznaczne propozycje...

http://www.youtube.com/watch?v=Sr67ilZGfxU

Wszyscy uczeni byli tangiem oburzeni ! A teraz uczeni maja Dode. Bo jej sie "bzykac chcialo !"....

Nad ta chlastra wesolkow, roztanczonych i bezroskich unosila sie Lazuka (kto sie nie usmiechnie, dostanie w leb !):

http://www.youtube.com/watch?v=uhyX8Xa1Qg8

Juz wtedy Genialy Bodzio szukal partnera w Bilgoraju (Lublin tyz moze byc - blisko !). Jaki to byl duet z Piotrem Szczepanikiem !

http://www.youtube.com/watch?v=QdUlwGCbsQk !

A teraz mu  sie ostala Szczypinska.....W Sejmie.

Palikot do roli sejmowego Blazna dorosl dopiero teraz. Zachwycajace, jak ten chlopak z Bilgoraja wodzi za nos senatorow, ministrow, nawet premiera i prezydenta. Wchodzi do Sejmu, rozglada sie: Krzyzyk ! Raz, go za leb, nie podoba mnie sie ! I Caly Sejm, wszystkie posly i senatory debatuja, jak panu Januszkowi dogodzic ! W siodmych potach uzgodnili, ze krzyzyk moze zostac. Alisci nasz Palikocio mial juz nastepna rewelacje. Bedzie nie Polska, nie panstwo, nie Ojczyzna. bedzie Federacja ! Teraz lamia mozgi nad tym jak kraj sfederascic. Dobral sobie pomagierow, pozbierancow i nieposkladancow, zalozyl Partie i do  Rucha Palikota werbuje. Jego partyjny towarzysz rozchichotal juz Sejm przed paru dniami a teraz: koci koci lapci, pojedziem do babci...... albo - Pan Kocibrzycki !

http://www.youtube.com/watch?v=yd0MnfqkoCs

Ze nie wspomnimy rozkopanego Wala Miedzeszynskiego...

Czerpie z pieknej biedronkowej tradycji:

http://www.youtube.com/watch?v=sWdLnWaAhNA

Ma swojego "bierdoneczka", ktory jak nie w Sejme, to w Rzadzie sie przyda. Ministra Spraw Zagranicznych wymieni sie na Biedroneczke, juz zapowiedzial, ze sie wybiera....Rozczulajacy bylby pan posel Biedron w tej piosneczce: delikatny, rozedrgany, wygiety wdziecznie w talii, a oczkami przewraca,  jak nie przymierzajac sama Kasia Sobczyk ! I ten "kapelusz w kropeczki.."..I "blekitne oczka Marysi...".

Ilez to doskonalosci przyniosl nam ten Trzynasty ! I Prezio noca, na pochodzie, i koczownicy pod willa Generala, Solidarnosc ! Niepodleglosc ! Sikorski do Moskwy ! Suwerennosc ! Ale bylo...

I wszyscy zapmnieli, ze Trzynastego juz swietowano. Przed laty. Znacznie weselej, Choc z pustym brzuchem. NIe mozna miec wszystkiego - albo, albo.

Wednesday, December 7, 2011

Saturday, December 3, 2011

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2011, Grudzien


Kleofas
3 grudnia o godz. 17:44
mag 12.02 23.24
Ladnie czasem piszesz i sensownie. Skoro masz taka filmoteke i fonoteke, sprobuj zrobic na pismie wybrany fragment. Chcialbym, zeby mi to „oko zbielalo”, ale od puenty, od tresci, jak ja podasz. Sam zbior tytulow nie swiadczy o jakosci, czesto o snobizmie.

Kleofas
3 grudnia o godz. 23:54
mag 12.03 18.53
Wyrozniam Cie, bo umiesz zartowac. Bardzo taktownie, zbyt taktownie. Model, o ktorym rzecz, odgrazal sie, ze „pojdzie do Jurka” ktorego rzekomo znal (J.B. Polityka), ze skarga, ze doniesie i „pusci mnie z torbami”, obrzucil epitetami itp. Wszystko w obronie „zdziry”, Madonny. Od tego czasu omijam. Ani jezyk, ani myslenie nie sa warte uwagi.

Kleofas
7 grudnia o godz. 19:34
Felieton „Kret” jest zwyczajnie okrutny. Pospolstwo, ktore to czyta wie dobrze, ze nasz Kret nie ma ani szans, ani nadziei. Los go skazal i tak on trwa. Konstruktywnie byloby adresowac przekaz do tych 30% popierajacych krecie rycie, ale – to tez byloby okrutne. Jakie szanse, jakie nadzieje maja oni ?
Najbardziej zal gluptasow, jak Hofman, Blaszczak, Poreba. Na jak dlugo licza przetrwanie tych 30% , ich „korytka” ? Kra, na ktorej jeszcze plyna, topi sie w cieplym pradzie.
Zostana „rewolucjonisci”, ekstremiasci, anarchisci, kak w wielu krajach juz bywalo.
Jesli kryzys nie zaostrzy, ewolucja bedzie toczyc sie utarta droga. A „tymczasowki” – rozlamy, odlamy, roszady – nie sa warte uwagi.
W Polsce, z jej uwarunkowaniami, jest to wyscig do pieniedzy. Partia, Sejm, Unia moga dac pozyc, dzwignac sie tym, ktorzy nie maja rak do roboty, tylko jezor do gadania. Oni tez musza zyc.
A jakie uwarunkowanie i proces musialby miec „Kret”, gdyby to byl podpis ?

Kleofas
9 grudnia o godz. 13:40
Jasny Gwint 10.29
http://kleofas.blogspot.com/
Od trzech lat.

Kleofas
13 grudnia o godz. 17:38
Nemerowi w sukurs do starego tanga:
-Och zesz ty szantrapo niedomyta, ty gnido w DDT moczona, ty zarazo rozancowa, ty mie bedziesz o mojem wlasnem chlopie pouczac ?!
Pani Rozalia Ogorek wystapila sie w obronie malzonka, ktoren w kacie cicho siedzial i w chusteczkie siapal, a wazne sprawy tego swiata zostawil kierownictwu. Jego kierowniczka do spraw pieleszy domowych przelozyla siate z pomaranczamy z jedny renki do drugiej i to wolno reko wyraznie zamiarowala odwaznik z lady zgarnac i lomot nieludzki blondynie spuscic, co wlasnie uregulowala i zamierzala sklep opuszczac, ale na „do widzenia” nie omieszkala o panu Ogorku sie wyrazic.
- Pani Rozalia lepiej by swojego schabowemy karmila anizeli mu te pomaranczki i inne kapuste wtykac, bo chlop jak sie nie nazre, to ani na fabryce, ani na swojej slubnej sie nie wyrobi….
Zdazyla zauwazyc opuszczajac WSS przy Krolikowej 11, tyz po zakupach, jak pani Ogorkowa. Nie pisane jednakowoz jej bylo prog przestapic, wieczna ondulacja ja apiac zawrocila , a wczepila sie w te koafiure pani Rozalia Ogorek. Raban sie zrobil na cztery fajery – pol kolejki obstawalo za malzenstwem Ogorkow a pol – za blondyna.
Przyjechala melicja i posterunkowy metodycznie wzial sie do inwentaryzacji zajscia.
-Pomaranczow ile szanowna obywatelka nabyla ?
Rozpoczal przesluchanie. Przesluchiwal ich jeszcze na okolicznosc wagi odwaznika, gdzie i za ile blondyna sprawila se te uszkodzona ondulacje i zanim skonczyl, kolejka sie rozeszla a sklep trza bylo zamykac. Obie damy wyszli na ulice, ogarneli sie po wzmiankowanych rekoczynach, podmalowali i staneli zgodnie pod latarnia, zeby swoje malzenskie pozycie podsumowac.
-Ja go bronie, ja, ja ?
Zarzekala sie pani Ogorek.
-Toz to popapraniec bez czci i sumienia, co kazdego wieczora udaje ze spi, poki mu cos z delikatesow pod dziob nie podstawie….
-Mie pani idziesz mowic ?
Wychrypiala blondyna.
-Pani se nawet nie przedstawiasz, co mie ten moj w Wielkie Sobote wykrecil ! Znik w czwartek rano, zadzwonil wieczorem, ze na delegacje go wysylaja a juz w piatek od szostej rano stal na biurze przepustek i prosil sie u chlopakow dwie dychy pozyczyc, bo ma cykorie do domu wracac. Jedno co mie, malzonce, z delegacji przywiozl, to smierdzacy kurczak, jeszcze w czwartek nabyty, ktoren w rece mu wisial za lape, koszula do prania i wezwanie na 1265 zlotych za koszt polamanych mebli w restauracji Poziomka na Zabkowskiej.
Przescigali sie obie w zalach nad swojemy chlopamy, wyciagli szminki, pudry i lusterka, zeby sie doprowadzic, az tu – niebieska Nyska staje, dwa mundurowe wyskakuja i:
-Jazda, obie do wozu, tylko bez gadania !
Na obyczajowkie jech odwiezli, protokol spisali, ze w nocy pindrzyli sie pod latarnia na Karolkowej a wczesniej pobili sie w WSS – proceder niewatpliwy. Ale – niekaralny. Za zasmiecanie ulicy skorkamy pomarancza mandaty wypisali i zamkli obie damy do rana.
Pan Ogorek, po nieprzespanej nocy, zwolnienie wzial i malzonki poszukiwal. W komisariacie na Wilczej spotkal sie z mezem blondyny, niejakiem Teofilem Pajaczkowskiem, ktoren tyz po odbior prawowitej malzonki sie zglosil. Pozniej, obaj panowie, statecznem krokiem udali sie do domow a za niemi, we lzach nieposkromnionych, podciagajac porwane nylony i ratujac wlasne reputacje mowom – trawom, wlekli sie polowice.
Nastepnego dnia, obie pary grzechi se odpuscili, a ze byla sobota, zamiast do kina zdecydowali sie isc na nieszpory, zeby z rachunkiem sumienia wyjsc na glanc. Lysy Jasiu podgrywal „U drzwi Twoich…”, dewotki spiewali a na chorze, za Jasiem, stala organistowa z walkiem w torbie zakupowej, zeby mu sie znowu droga, z kosciola do domu, komitet i bugi wugi nie pomieszali. W trzeciej lawce, pod filarkiem, siedzial Lolek ze swojom krolewnom; proboszcz udawal ze modlitewnik czyta. ale w rzeczy samej kompinowal jak z Lolka szmal wyciagnac za te nie odbyte procedure. A szmal byl juz juz, bo Lolek ze stolowki zakladowej, od tech klopsow, ja wytaszczyl i do Krokodyla, na Starowkie, za artystkie wokalystkie zatrudnil.
-Wzgledem artystki i wokalystki nie wiem, ale mam co zem chcial: blondyna przy kosci, z niebieskiemi oczami i zadartem nosem – wszystko moje ! A ze glos ma nie mniejszy niz oddychanie – tylko plus !
Zeby sobote po nieszporach z fasonem zakonczyc, udalim sie wszystkie do Krokodyla, krolewne – teraz juz Pania Cecylie Jarzabek – obstawiac i bezpiecznie do domu odstawic. Pare razy pol lytra peklo, owszem nie powiem, ale bawilim sie kulturalnie i nad ranem – do domu.
Derozki nie bralim, zeby noca na Warszawe popatrzec. I Poniatoszczak stal jak nalezy, i Slasko – Dabroski sie swiecil, i po gruzach juz nie bylo sladu. A pod Sereno, pani Cecylia – na bis – odspiewala swoj szlagier z Krokodyla: 



Kleofas
14 grudnia o godz. 17:46
Panie Faliczu, Moj Ulubiony !
Wspolczuje ciaglego „wykrecania kota ogonem” dla zdobycia poklasku gawiedzi. A przecie to dla Pana takie wazne ! „Jakby sie towarzycho glosno nie smialo z Kaczynskiego to ma on w dalszym ciagu wielokrotnie wieksze poparcie niz dystyngowana i postepowa polska „lewica”!”
Dalej, nabiera Pan smaku na Passenta:
„Panie Danielu mam nadzieje, ze zajmie sie Pan rowniez swoja formacja polityczna (bez urazy i sarkazmu) – przeciez jeszcze calkiem niedawno byl Pan ambasadorem z szeregu ludzi zwiazanych z te wlasnie lewica !
Ambasadorowanie to zawsze bylo i jest w Polsce pozycja uwarunkowana powiazaniami politycznymi (a moze nie?)”
Pan Redaktor wielkrotnie tlomaczyl, ze w ambasadory poszedl tylko jeden raz. Zeby ulzyc sobie i rodzinie w czasach, kiedy nie mial sil pchac sie w kolejke, albo gdzie indziej, z powodow ideologicznych. A powiazania, jak sam tlomaczy, zmienial czesto – zaleznie od wiatru i miejsca siedzenia. Po prostu – zeby przezyc.Wygodnie i bez zmarszczek. Uwazam za wysoce nieprzyzwoite nagabywanie Go o to by troszczyl sie „o tych najslabszych ekonomicznie”. Podobnie, za wysoce nieprzyzwoite uwazam „zagladanie komus do kieszeni” albo do rodowodu, albo obyczajow. Nie przystoi.
A ambasadorowanie, od Czukczow do Aborygenow, jest zawsze uwarunkowanie powiazaniami politycznymi i nie ma tu co Polsce przyganiac. Wazne jest organiczne i niczym nie ograniczone przywiazanie do reprezentowanego kraju.

Kleofas
19 grudnia o godz. 11:07
Prezydenta Havla zal, zaiste. Runela lawina superlatyw i slodkich wspominkow. Bo stal nieco z boku i przygladal sie raczej niz wojowal. Czyta sie same dusery i to od Polakow. Czy ci sami tak milo wspominaja swoich herosow ? Jak pamiecia siegnac, na kazdym wieszaja psy. Moze dlatego, ze stal nieco z boku ?
Odnosi sie wrazenie, ze obecna polska obsada jest idealna. Tusk i Sikorski „boksuja” a Prezydent raczej jest z rezerwa. Bardzo madra koncepcja sprawowania tego urzedu.
Sikorski przeniosl, przez swoje koneksje, nieco amerykanizmu do polskiej polityki. Demokracja jest wszechwladna i jeden przypomina o tym drugiemu na kazdym kroku, az mdli. Z Rosja zachowuja stosunki poprawne alisci nie pozbawione „pieprzu smolenskiego”, co wychodzi na dobre i jednym i drugim. Do Niemcow wyzbyli sie nienawisci, zarabiaja razem i toleruja wzajemnie. Wybryki pani Steinbach czy pana Kaczynskiego dodaja tylko „zdrowego pieprzu”, tak na Wschodzie jak i na Zachodzie Jak w seksie:dobry stosunek zabiera tylko 5-6 sekund a reszta to to glupie p…….e.
Premier Tusk pieknie mowi, przyciaga ludzi, decyzje ma raczej sensowne, masy go lubia i wygral nowe cztery lata.
Obaj, Tusk i Sikorski przeszli solidna szkole politycznych manier. Sikorski w Oksfordzie i w Fundacji Rockefellera a Tusk nauczyl sie od Sikorskiego. Bo chcial sie uczyc.
Nie ma co czarowac sie analizami. Prezydenta i Premiera wybieraja masy, „na niuch”. Za skladne mowienie, za proste argumenty nie do obalenia, za prezencje, charyzme. Premier jest do roboty a Prezydent do „prezydiowania”. I Prezydent nie musi sie „wychylac”; jak usiadzie przed gosciem to usiadzie, jak strzeli glupim dowcipem to strzeli, jak polamie jezyk ojczysty to polamie – nikt go nie sadzi. Jest jak Krolowa: puszcza baka przy stole, pierwszy ambasador przeprasza a kolejny oswiadcza, ze „sleduiushchii raz beriot na sebia posolstwo sowietskowo sojuza”….Prezydent jest bo ma byc. Nianaruszalny. Nawet Pierwsza Dama moze sie wysmarkac na schodach Watykanu. Taka role przyjal genialny Komorowski i przy pomocy madrej Malzonki kontynuuje.
Premier bierze na siebie parlament i klopoty wewnatrz kraju. Jest w scislym teamie z ministrem spraw zagranicznych. Cala trojka jest zwiazana na zawsze, lojalna wobec siebie i w wyniku – nienaruszalna.
Jeszcze przed wyborami prorokowalem, ze ten sklad bedzie zyl dlugo i szczesliwie.
Plywaja zgodnie po bagnie politykierow i publicystow. Razem omijaja rafy i kolysza sie na fali. To wymaga od calej Trojki wiedzy, wzajemnej lojalnosci i ciezkiej pracy.
Narod winien Bogu dziekowac, poza blogiem Passenta, ze ma taki Trumwirat i w szczesciu ssac Unie. Pierwszy raz sie zdarzylo. To cieszy i daje nadzieje.
Tak zyl sw.pamieci Prezydent Havel. I takim, Bog by dal, chcialby pamietac kazdego ze swych prezydentow ten narod.

Kleofas
19 grudnia o godz. 18:37
Mag 12.54
Nieslychane ! Takie wydarzenie, ze poszlo obok smierci kilku osob. Czy komus jeszcze cos wyroslo ? Mnie codziennie tez wyrasta. Szczecina. Mam sie pochwalic ? Ta cholerna trawa ma to o siebie, ze rosnie, co zrobic ? Wybuchnie pewno goracy grudzien na Blogu: co komu i gdzie wyroslo…A wnuki ? Zagraj im te piosneczke, moze Cie nie pobija…


Dziadzio albo sie zaslini…. Albo „zejdzie”, jak piszesz.

Kleofas
20 grudnia o godz. 14:56
Badzcie laskawi, powiedzcie czy intonacja i artykulacja w glosie tych osob jest dla Was charakterystyczna czy nie:
1.Hanna Gronkiewicz-Waltz
2.Andrzej Halicki
3.Adam Szejnfeld
4.Stefan Niesiolowski
5.Aleksander Kwasniewski
6.Elzbieta Jakubiak
7.Monika Olejnik
Wspomoglibyscie mnie w pracach studialnych i maniakalnych… Serdecznie pozdrawiam.Kleofas.

Kleofas
21 grudnia o godz. 23:53
Dawnych wspomnien czar….Bylo. Teraz nawet na YouTube nie mozna znalezc. Bar(mleczny tudziez) byl alternatywa smierdzacej knajpy. Jeden przy Kruczej (obok Hozej), drugi na Marszalkowskiej (obok Wilczej), trzeci Zamkowy – obok kolumny Zygmunta. Wyskakiwalo sie z pracy, gaz do oporu i skuter ladowal na chodniku przy Barze. W stricte mlecznym byly ruskie, leniwe i mielony z groszkiem. Na Placu Zamkowym kolduny w rosole, we Flisie – flaki. Piec minut i czlowiek podzarl. Bez przychlanego Pana Wladzia z rachuneczkiem, bez odoru wody i odpadow z kuchni. Szybko i smacznie. Byli zebracy co dojadali zostawione resztki. Kurwow nie bylo.
Szybki slalom po sliskiej podlodze z talerzem w kazdej rece, stolik z wysokimi stolkami. nawolywania kucharek z kuchni. Polowa siedemdziesiatych dawala poczucie swobody i wyboru. Pierwsze wypady na Zachod morzyly glodem. Ratowala kielbaska w walizce. Ciagle liczenie ile zostanie z diet jesli kupie jinsy…..Mc Donalds jawil sie kosztownie, dobra byla mechana z fasolowa i kawalem kielbachy. Albo hinduska na trzy stoliki – wszystko kari. Pierwsza puszka Coca Cola wybuchala w rekach na Regent Street, kawa miala astronomiczna cene na Broadway, raj byl w Paisienne, gdzie dawali puszysta buleczke z burro i prosiutto, kawe gratis i stolik przy oknie na rzymska ulice. Swojsko traktowala Moskwa, bo za 15 rubli diety mozna bylo jeszcze panienke na obiad zaprosic. A w mrozny poranek – zakusocznaia, lufa Ararat i sosiski s kapustoi.
Ciagnelo na Zachod ale Moskwa dawala pozyc. Polski delegat liczyl i liczyl – tanio zezrec i cos kupic do kraju. Kto myslal o zadaniach wypisanych w Delegacji ?! Wyjazd to byla premia za dobre sprawowanie i bywanie na zebraniach. Petak zaczynal od Bulgarii i Rosji, wspinal sie po Jugoslawii i Grecji, doswiadczenia nabieral w Wiedniu a do „jaskini lwa” – New York wypuszczali go jak sie juz na demoludach zaprawil.
Czasem do delegata doklejali Dyrektora. Ten lubil pospac na rozmowach (i tak nie rozumial), wieczorem – ” panie Kociukwicki idziem sie gdzies odmulic”, „Patrz pan, panie Kociukwicki – calkiem dobry grzebien ! Ze na ulicy ? Umyje sie i bedzie jak znalazl !” Dyrektorowal w Filmie, teraz dowodzil w Metalexporcie, przetarl sie w Animex, a jego protekcja dawala Wyjazdy. W Warszawie mial zone, co zawsze prosila, zeby ja na skuterze gdzies……. podrzucic. Najlepiej do Mlecznego Baru, bo tam nikt nie chodzi….
Najlepszy byl na Mariensztacie. Cicho, pusto, zdala od Towarzyszy, a dawali bardzo dobre leniwe ze smietana i cukrem. I tak sie trzeba bylo przetelepac po tych cukrowanych leniwych poki Dobry Bog nie zeslal okazji – wyjazd „na Placowkie” !
Po powrocie, albo i nie, rozwod z barem mlecznym byl zaklepany i ostateczny. Wspomina sie te bary mleczne z nostalgia, bo wszystkie zostali sie w Warszawie. Tu – nie uswiadczysz. Burgery, pizza i hot dogi to nie to. Inne miecho, inna klientela. I status inny. Chyba, ze w przelocie, na wystawie, na konferencji, na spacerze A sera i mlecznej zupy, gorzej – flakow (!), ze swiczka szukac.
Jak by na You Tube mieli „Dawnych wspomnien czar” to bym sie pocieszyl, a tak – mieta i poruta…
Kleofas
22 grudnia o godz. 1:11
Hallo !
Bardzo prosze, jak kto umie, o reakcje na moja pokorna prosbe z 14.56 20 grudnia. Bede wdzieczny za pomoc. Kleofas

Kleofas
22 grudnia o godz. 4:41
Hello !
Bardzo prosze, jak kto umie, o reakcje na moja pokorna prosbe z 14.58 z 20 grudnia. Bede wdzieczny za pomoc. Kleofas.

Kleofas
22 grudnia o godz. 13:33
Glos Ludu 11.16
Dzis rano sluchalem Millera u Olejnik i wlasnie myslalem o tym co piszesz. Rzeczywiscie, mowi bardzo poprawnie a intonacja podkresla frazy. Ma cien warszawskiego akcentu, co mnie szczegolnie ujmuje.
Halicki i Kwasniewski mowia czysta polszczyzna a mysli sa wybornie uporzadkowane. Szejnfeld to moja sympatia, pozorna niedbalosc podkresla czysty warszawski akcent, podobnie jak u pani Gronkiewicz-Waltz. Przede wszystkim nie robi tego co n.p.pani Kopacz – nie akcentuje (wymawia) „ę” na koncu wyrazu. O „ę” ulega naturalnej redukcji i wlasnie ta redukcja jest poprawna. Do cholery mnie doprowadzaja paniusie akcentujace „proszĘ”, „idĘ” itd. Tylne, gardlowe „r” (Gronkiewicz-Waltz) jest cecha wrodzona (rowniez. Gowin) ale nie bledem.
Jakubiak, piszesz – nie rzucila Ci sie w uszy – ale ujmuje bardzo elementarna poprawnoscia w konstrukcji zdan. Fool proof – nawet baran ja zrozumie.
Nie odmienianie obcych imion i nazwisk konczacych sie samogloska jest chyba do wyboru, przez kazdego. Ja, na przyklad nie odmieniam, bo chce zachowac constance, kiedy sie interpretuje. Takze i specjalisci daja tu swobode wyboru.
Dykcji kiedys uczono (Rudzki, Sempolinski, Bardini) dla przyszlych pokolen. Nie wszyscy odeszli: masz Ewe Demarczyk, Fronczewskiego, Kobuszewskiego a i nie – branzowy tu Wojciech Mlynarski gra ta dykcja perfekcyjnie, czesto dla efektu w tekscie.
Niezmiernie ciesze sie z Twojego wpisu. Dlaczego to robie ? Zeby pokazac dobre wzory.
Nie mozemy rozstrzygac sensu, tresci. Mowimy o poprawnosci przekazu. i tyle. Mam spory apetyt na dalsza rozmowe z Toba i czekam. Raczki caluje, Kleofas.

Kleofas
24 grudnia o godz. 18:21
A proboszcz sie ubzdryngolil….
Snieg na Powislu tajal, chlapa. Snieg na Dworcu Wilenskim skrzypial. Konskie gowno i smazalnia plackow – zapowiedz egzotyki.
-Przez Rembertow byloby blizej..
-A potem przez ten Poligon ?
Matka zapychala mi szalik pod szyje, ojciec swiecil czerwonymi uszami spod kapelusza. Wysztyfirowani oboje jak do kosciola. Z ciezkim grzmotem pociag wwalil sie na stacje w Zielonce, dyszal teraz i puszczal kleby bialej pary, z ktorej wychynal Kaziuka Krzywicki:
-Dzien Dobry ! Bog sie rodzi ! Tak my juz z Antonim czekamy i czekamy od rana. Pewnie nie przyjada….
-A list doszedl ?
-A jakzeby ! Ale mieli byc o osmej, ale te pociagi tak sie zaczeli zima spozniac, ze mowie: Tosiek, do poludnia przyjdzie sie poczekac….
-A Antoni gdzie ?
-Z koniami sie zostal, zeby pod taksowke nie wlezli….
Przed stacja, Antoni zadal koniom obroku, siedzial bokiem na saniach i sztachal sie PallMall’em, co to pewno u pana Jana z kanapy wyciagnal.
PallMall lezaly schowane w kanapie, jak u nas. Ja podwedzalem dla kolesiow na Kosciuszkowskim, a te dwa parobki popalali kiedy Sedzia nie widzial. Sedzia Jan Bialoskorski sciagnal do Warszawy z Nieszawy i za Wilenszczyzna nie tesknil. Jeden syn otworzyl sklep z brylantami, drugi – z futrami, glodu nie mieli a i staremu ojcu trzymali ten folwark pod Rembertowem. A stary sedzia gospodarzyl na paru hektarach sadu i zyta, kawalek lasu mial na chrust z drewnem i holubil tych dwu rzezimieszkow, co ich byl z Nieszawy wytaszczyl. Kaziuka Krzywicki i Antoni Sienkiewicz, obaj byli na falszywych papierach czego nikt nie mial nawet prawa sie domyslac. Po latach ojciec mi powiedzial, ze ci obaj akowcy natlukli sekretarzy i ruskich oficerow wiecej niz much i obaj mieli KS w Polsce. U pana Jana za parobkow byli. Wieczorami brali sobie samogonu na swoj ganeczek (oddzielne wejscie), pili, tanczyli kozaka i spiewali do rana. Pod Nieszawa kazdy zostawil zone i rodzicow, i „na smierc” wszystko zapomnial. Ojciec z Sedzia wypisali im dwa zyciorysy, ktorych ci dwaj przedwojenni ulani wyuczyli sie na pamiec. Przyschlo.
-Patrzaj no, Franiu, te cztery juz na twoj widok dostali malpiego rozumu !
-Niech pan Antos juz szybciej wykreci pod gankiem, to polece sie witac !
-Kaziuka, przytrzym tego nowego, bo kawalerowi leb urwie ! Jeszcze nie zwyczajny. Wykrecam, wykrecam, kawalerze, ale powolutku, bo sie taki bardak robi, ze zwariowac ! Te cztery rwa lancuchy, jazgot, pani Sedzina juz na kryleczku szlocha, pan Sedzia na nia wrzeszczy, Kaziek mi sie pod sanie zesunal, a pan profesor za leb kawalera trzyma, zeby sie na psy nie rzucil !
-Franek, do nogi !
Glupie psy zrozumialy i przysiadly, a ja tez. Obciagnalem paltocik, mamusce pomoglem z san na schodki i – do kuchni ! Tam – pelen talerz dla psow i biegiem z powrotem, karmic.
-Cezar, kochany, masz tu szyneczki !
-Orzelek, sieroto, na rogu cie przywiazali ? Masz tu kaszanki !
-Lejba, ty lajzo leniwa, masz tu baleronik !
-Rudy, masz cholero, zezryj z talerzem !
Kazdego piesa mieli przywiazanego na jednym rogu domu, a jeszcze oba parobki mieli po karabinie pod siennikiem. Psy zle, zebate, obcego nie podpuszczaly. A czuja mialy ze ho ho !
Swiatla u Bialoskorskich nie bylo, lampy naftowe i swiece a pachnialo ! Pachnialo Swietami. Pani Anna trzymala cala rodzine krotko i post byl od rana jak sie patrzy. Ani, ani. Panowie szlachta konczyli golenie i porane ablucje. Pani Anna i mamuska, obie ze lbem zakreconym na papiloty, wachaly pachnidla i pieprzyly glupoty kto gdzie kogo, przed wojna i dlaczego. W przerwach zdobily choinke. Od szostej ojciec wychodzil na ganek, wracal, pytali – juz ? Nie, mowil. Przygotowania trwaly dalej.
Wreszcie, ojciec wraca z ganku i mowi – juz ! Znaczy Gwiazda Betlejemska swieci. Mamuski otwieraja nam dzwierza do salonu a tam – morze ognia ! Plonie ta choina na wszystkie kolory ! I bialo, i zielono, i czerwono, i migajaco – mruzylismy oczy od tych swieczek. Kazda swieczka w blaszanej lufce z podstawka, na lapce zacisnietej na galazce. Byl caly kunszt zakladania swieczek, zeby podpalenia nie bylo. Ten zapach wigilijnych swieczek zostal na cale zycie. Mamuska byla na warcie a tata stal gotow z wiaderkiem, jako Pierwszy Sikawkowy. Na wszelki wypadek.
Wchodzili po kolei i zasiadali. Ojciec z Panem Janem, dwaj synowie Sedziego – Karol i Stanislaw, obaj Kresowiacy – Pan Antoni Sienkiewicz i Pan Kazimierz Krzywicki, Pani Anna z moja Mamuska a na koniec – ja i cztery piesy. Pani Anna, jako Gospodyni, obchodzila salon z oplatkiem na talerzu. Zaczynala od Pana Jana, potem – moja mamuska, potem synkowie dwaj, potem Kresowiacy, potem ja z piesami. Kazdy bral kawalek, drugi odlamywal od sasiada, trzecim dzielil sie z pozostalymi. Zyczenia byly po cichu, do ucha, tylko lzy kapaly na oplatek…
Jak sie juz wysiapali, wysmarkali, wywnetrzyli jedno drugiemu, pani Anna zasiadala do fortepianu, mamuska zajmowala miejsce wokalistki i zaczynaly: Bog sie rodzi ! Tu – mocnym chorem wchodzili Panowie: Moc truchleje ! Stary polonez byl jak szampan. Znowu z oczu pocieklo i rece zadrzaly. W ciszy zasiadali. Tylko Ojciec i Pan Jan wychodzili do stajni. Szli do koni, krow i drobiu, zeby Dobra Nowine przekazac. A jak mi Tato tlomaczyl, zwierzaki w Noc Wigilijna mowia, wystarczy im ucho do pyska przylozyc.
Potem talerze, szklanki i kieliszki szly w ruch miedzy polmiskami, siano szelescilo pod obrusem, znikal sledzik, karpik, szczupak, lin, pierogi z kapusta, kluski z makiem, mak z niodem i reszta postnych. Pozniej – prezenty, lakocie i koledy. Na Pasterke, ze do kosciola bylo daleko, Kaziuk i Antoni, pierwszego roku, przywiezli proboszcza do folwarku alisci ten sie tak ubzdryngolil, ze nazajutrz na poranne nabozenstwo nie zdazyl. A nasz folwark zostal obezwany czerwona oberza i siedliskiem diabla. Hektolitrow soku z kapusty i ogorkow, ktore Wielebnemu wlewano na otrzezwienie nie warto wspominac, bo nam sniezna, puszysta i cicha oprawe Wigilii zmarnuja.
Po Wigilii, siedzialo sie u Bialoskorskich az do Trzech Kroli. Kiedy wracalismy, sypalo mocno i na Wilenskim, i na Powislu. A my, z ojcem, szykowalismy sie juz na pola, pierwszego skowronka uslyszec

Kleofas
25 grudnia o godz. 20:55
wulkan 12-24 22.07
Dziekuje za pamiec, ale ja juz nie jestem z Warszawy. Inne miasto, inni ludzie. Tylko jezyk pozostal.Nie wiem na jak dlugo.Najlepsze zyczenia swiateczne.Kleofas.

Kleofas
25 grudnia o godz. 21:02
axiom1 12-24 18.21
A moze dla kogos to nie sa brednie ? Wypadaloby uzasadnic swoja opinie. Pozdrawiam swiatecznie. Kleofas.

Kleofas
26 grudnia o godz. 9:29
axiom1 8.12
A po co „wprowadzenie” albo „przedmowa” ? Niech kazdy przyjmuje to tak, jak chce. Sa Swieta, ludzka wyobraznia jest najlepsza. Tez pewno zasiadacie do wspominkow. Taki czas, bo sa Swieta.
Jesli mozna – nikt z Warszawy nie powie „Warsiawa”. To jest mazurzenie typowe dla wsi podwarszawskiej. Polecam wymowe Grzeskowiaka, Stepowskiego, chocby Mlynarskiego, czy Pietrzaka – wyspecjalizowanych w temacie. Wszyscy warszawiacy (niepodrabiani)maja pelne „sz”. Tak to jest i tak bylo na Targowku, na Powislu, na Woli. Tak tez mowili przedwojenni aktorzy: Sempolinski, Fogg, Krukowski – prosze sprawdzic na YouTube.
Kiedy sie pisze o wsi, wiejski jezyk sie panoszy. Podobnie by bylo, gdybysmy tu mieli Gorny Slask na warsztacie, slunska godka by byla, chopie…. Fachowcy nazywaja to dywersyfikacja jezyka, albo stylizacja.
A jak dlugo w Warszawie ? Na kleofas.blogspot.com jest pelen rodowod.
Bardzo dziekuje za dana mi uwage i serdecznie pozdrawiam. Kleofas.

Kleofas
31 grudnia o godz. 16:23
Wiesiek59 13.13
Wielce odkrywcze spostrzezenia ! A za co, Laskawco, maja placic ?! Za co ?

Kleofas
31 grudnia o godz. 16:49
A moze by zmienic nazwe Blogu na „Blog niewyzytych ksiegowych ? Albo „Blog wywalonych buchalterow” ? Albo zapytac: to co wy tu wszyscy robicie, jak tam sie Polska wali ?! Rozumiem T.O., cwiczy tematy do konwersacji z odpowiednikami w Toroncie, i – daj mu Boze !

Tuesday, November 22, 2011

Sztygar - Stanislaw Chuj !

Polacy "odkrywają Amerykę" !
http://www.tvn24.pl/-1,1725156,0,1,gesty--miny--slowa-expose--czyli-teatr-jednego-aktora,wiadomosc.html
Dali na pierwsza strone czyli - sensacja. Obok - dostaje uwagi: "Co ty piszesz, to juz jest passe !" Zakałapućkali sie w nowinkach i "slomie z butow". Ta "sensacja" z Wyborczej tutaj,  byla passe juz jakies 50 lat temu. W takim zderzeniu dwoch kultur powstaja te kawalki.

Dlugo zajelo tlomaczenie polskiemu erudycie co to jest "give me a credit" w dyspucie, teraz sobie dopiero wyjasniaja dlaczego cudze nazwisko jest nietykalne, do dzis chichocza radosnie nad slowami posla-pederasty w Sejmie. Ale - nikt nie smial sie smiac, kiedy w kopalni pracowal sztygar Stanislaw Chuj. Wreczal im nagrody chyba Zietek, czytal z listy nazwiska i zatkalo go. Wreszcie wykrztusil: ...i.... nasz drogi towarzysz Stanislaw ! A cala sala gromkim chorem uzupelnila: Chuj ! Nazwisko stare, slaskie, dobrze osadzone w historii slaskiego dialektu. Jak Ciul,w czeskim czy Poc, w ukrainskim. Tenze Zietek naklanial sztygara (pospolu z proboszczem) do zmiany nazwiska - bez skutku.

Tak techniki przekazu uczyli mnie, gdym jeszcze pacholeciem byl. Maja juz w Polsce dobrych teksciarzy, ale nie maja "Kamyczka" z dawnego Przekroju. Widac liczne proby uczenia porzadku, ale ginie to w otchlani glupoty, zarozumialstwa, nowobogactwa, "zagramanicy" i tym podobnych. Ginie w potoku wiedzy wyuczonej na uniwersytetach ale nie wyhodowanej na tradycji, nie wyniesionej z domu. Kolosalna roznica !

Czytam dlugie zdania, zagmatwane i pokretne, czesto niedorzeczne, ktore ludzie z duma podpisuja wlasnym nazwiskiem. Kwitnie tworczosc. Zwlaszcza wsrod grafomanow, klienteli blogow i tzw.opinii. Grafoman chcial byc pianista. Odpadl, bo bez sluchu. Zaspokaja, glod ruchu w palcach, na klawiaturze komputera. Przepisuje, kompiluje, a przyparty do muru - pokracznie fabuluje. Im dluzsze wypociny, tym gorsze.

Co to ma do "Teatru Jednego Aktora" z Wyborczej ? Ma. Jak u Sztaudyngera:
"Kolumb jak wiemy odkryl Ameryke
Historia wspomina go czule.
Jam odkryl wiecej odkrywszy Ludwike
Bo naraz obydwie polkule."
Tez "odkrywaja" i tez ten sam rezultat. Po zadnym, zadnym polskim polityku nie widac, ze przeszedl taki trening, moze Kwasniewski. Ale on wynajal sie za belfra w US, to go tu nauczyli. A co to ma wspolnego z reszta tych wypocin ? Ze wynajmuja od dawna, ale zaden w Polsce nie chce sie uczyc. Byly wyborcze debaty. Nie bylo. Bo kandydaci byli zarozumiali i glupi (jak wylozono wyzej) nawet nie mogli sie dogadac gdzie, kiedy, jak - klops !

Jaskrawy kontrast - ponizsze nagranie z ostatniej debaty Republikanow:
http://www.youtube.com/watch?v=Afd_sdCWosE

Trzeba obejrzec i przemyslec technike mowienia, gestow, oprawe calosci. Zeby tak zrobic, wzieli czas. Ich szkolenia (w US) zaczely sie wiecej niz 50 lat temu. Niech Wyborcza znajdzie wieksza sensacje. Albo - niech polski "zaszczanek" zrozumie gdzie jest.

A Sztygar ? Jest OK, jak nie ma wokol Zascianka.

Sunday, November 20, 2011

R E A G A N

We Love Ronnie ! Prawdziwy cowboy i prawdziwy Prezydent. Jak ponuro by nie bylo, zawsze sie usmiechal:
http://www.youtube.com/watch?v=1oREshxfKvE&feature=fvst

Kiedy musial, pokazywal "zelazna raczke"; 1500 strajkujacych kontrolerow lotu wypieprzyl z dnia na dzien ! Po Lockerbie wyslal Hornety z bombami nad Tripolis i Kadafi wial w kalesonach....
Prawdziwy prezydent, z analiza i decyzja.

Mial zakladnikow w Teheranie, wymyslili Iran-Contra deal. 19 ludzi wyszlo. Ale - sprzedali bron Persom, pieniedzmi wsparli Contras w Nikaragua,  a prawo zakazywalo. Jego osobowosc zjednala mu ludzi tak bardzo, ze kiedy musial sie wylgac z tej afery - "zapomnial". Poindexter sie strzelal, Oli North wzial wszystko na siebie. Co ten mlody pplk przeszedl przed Komisja Kongresu - tylko on wie. Jednak do konca byl wierny swemu Commander - in - Chief. Swoje wycierpial a teraz robi dzieciom pogadanki.

Kulisy afery i dwoch genialnych obroncow North'a (Prezydenta} widzialem w Washington DC. Jednym byl prawnik z US Air Force, Lindsay Graham. Z poludniowym zaspiewem z North Carolina, stawial czola rekinom Partii Demokratow, broniac plk North'a. Tu zapis z Balu Weteranow, gdzie Lindsay Graham podpisywal ksiazke (koniec filmu).
http://www.youtube.com/watch?v=oMjq8wzpMc0
A tu - pieknie broniacy North'a senator Orrin Hatch, mormon z Utah, w Dzien Weterana:
http://www.youtube.com/watch?v=2xIsgZZu5gM

Reagan ogral Gorbaczowa jak rasowy pokerzysta. Jego bleff to byly te zasmarkane Star Wars. Wymyslili taki program obrony systemem rakiet w kosmosie i na Ziemi, ze Ruscy nie mieli szans. To zlamalo Gorbiego, kiedy wrocil do stolu w Reyikiavik i zgodzil sie na deal. Podpisali w 1986 Intermediate - Range Nuclear Forces Treaty. Przedtem, napchana rakietami S-20, Rosja nawet nie chciala sluchac o rozbrojeniu. Ze Star Wars to byla bajka, Kreml dowiedzial sie wiele lat pozniej.

Wiar trzepal mu podgardlem jak u indyka ale ani jeden wlosek na przedzialku nawet nie drgnal. Dbal o siebie. I o Nancy. Nancy Reagan nie odstepowala meza na sekunde. Byla z nim zawsze, zwlaszcza - pomagala przetrwac Alzheimers tragedie.

Przywrocil Ameryce prestiz i atencje narodow. Jego "regonomics" robily koniunkture pres. Clintonowi. Spadlo drastycznie bezrobocie i ruszyla hossa. W historii kraju jest na rowni z HarryTruman.

Z Polska mial bardzo emocjonalny zwiazek przez przyjazn z John Paul II. W 1982, w Watykanie, Papiez goscil Reagana i Nancy, i zrobili deal. Reagan dal pieniadze i CIA, a Papiez dystrybucje i propagande przez kler. To wlasnie rozwalilo komunizm, rozpielo siec Solidarnosci. Realizacje planu potwierdzili sobie w Fairbanks na Alasce, w 1984. Reagan o Polsce:
http://www.youtube.com/watch?v=GqWNJDqkajQ
   
W poniedzialek odslonia pomnik Ronalda Reagana w Warszawie. W pieknym miejscu, obok Sejmu, Ogrodu Ujazdowskiego i Lazienek. Dobrze widoczny z Alei Ujazdowskich. Chcialbym to zobaczyc.

Friday, November 11, 2011

Praworządny wpierdol !

Za mordę i pałą! Jedyne wyjscie. Narodek w duzej mierze nie poskromiony prosi sie utemperowania. Pijaczki, zule, rozrabiaki, stadionowe i uliczne, nieroby, glupki polityczne, czuja sie bezkarnie. Autokarowa dyplomacja Tuska, Romaszewski jak Rejtan, zasranstwo sejmowe i ich ustawy - zero. Polacy maja za nic proby regulacji. Polaczki - tu "jeszczepolskie" spiewaja a tam - pala samochody.

Kwiatkowski, mieledupa bez jaj moze sie im nagrozic.... Moze nastraszyc - w dupe nosem i ukosem... Ukladny jezyk rzadu nie dociera do spoleczenstwa brudasow i pijakow. Do paranoicznych gowniarzy holubionych przez mamuski. Zawsze, na stadionie, ulicy, placu znajdzie sie tlumek rzadny rozroby.

Bo odprasowane premiery i ministry chca demokratycznie i wychowawczo. Bo pieprza wszedzie o wolnosci i tolerancji. Tolerancje to moga sobie trzymac dla pana Biedronia, a tych skurwysynow co demoluja miasto - za mordę i pałą ! Lobuza nie zlamiesz, jak nie bedziesz wiekszy lobuz niz on.
Policjant, zamiast "regulaminowo", powinien mu tak lape wykrecic, tak przygrzmocic, zeby palant przez tydzien do roboty nie mogl pojsc.

Strach. Tylko strach moze ich utemperowac. Byly czasy, ze we Francji, kiedy cie aresztowali, pierwsze co dostawales na komisariacie to - po pysku. Profesor czy kurwa - po pysku ! Od razu "charakterek" przymiekal. Superregulaminowi policjanci amerykanscy tak potrafia dopieprzyc delikwentowi przy zatrzymaniu, ze ani sladow nie ma, ani skarzyc sie nie ma sily.

Represja ma byc natychmiastowa i przytlaczajaca. Nie ma "wypros". Natychmiast i brutalnie. Inaczej - kurzy mozdzek nie skojarzy, pozniej oprzytomnieje i poleci po adwokatach. Polskie stojkowe nie sa przeszkolone jak to robic. Ucza ich - praworzadnie, bez obrazen, bez obelg,  Pamietam, na Krakowskim, staruszek na lawce kaslal. Bazant: dziadek, przestan kaslac ! Ten znowu kaszlnal. Zanim bazant go trzepnal, trzymalem go za obie klapy, wyrznalem skurwysynem o sciane i wyszeptalem: jak sie skurwysynu nie zgubisz, obie lapy ci polamie ! Wiał pokazowo.

To sie nie nadaje do Sejmu, na debaty, Nie nadaje sie do gazet. Nadaje sie  sie do pantoflowej poczty w Policji. Na police stations, na odprawach. Albo wy ich zlamiecie, albo oni was. I - nie karac policjantow za tzw naduzycie wladzy. Jak zlamal nosek, albo raczke chuliganowi natychmiast po przestepstwie - zacierac, umarzac. To policja ma sie czuc na ulicy bezkarnie, a nie lobuz. Przyszly czasy, ze te policjanty sa nakarmione, zadbane, wyposazone, wielkie i silne - czas ich uzyc. Niech sie boja chuligana a nie wlasnego inspektora. Te stadionowe i uliczne rzezimieszki niech widza w policji gangsterow i sadystow. A stojkowi poradza sobie. Z wielka przyjemnoscia.
Bo poki co - Polska Lobuzem stoi.


       

Thursday, November 10, 2011

Zejść z Biedronia !

Bardzo sympatycznie i rzeczowo zapowiadal sie Sejm przed pierwsza sesja. Niestety, przy przemowieniu pana posla Biedronia, kilkuset poslow zaczelo rechotac jak opetani.

http://www.tvn24.pl/-1,1723776,0,1,ten-rechot--to-bylo-przykre-doswiadczenie,wiadomosc.html

Naprawde - nie rozumiem. Przyzwyczajony do grobowej powagi Blogu i karcenia mnie za wszelkie proby robienia sobie "posmiechujukow" z talentow pisarskich tutejszych erudytow, ten szczery i spontaniczny rechot calego Sejmu wiedzie do zadumy. Pan posel Biedron staral sie sklonic audytorium do nalezytej powagi, ale - gdziezby ! Co dal zdanie - Sejm rechotal. Z cala powaga i szafujac calym swoim autorytetem, biedny pan posel oponowal a oni smieli sie w najlepsze. Od czasu starcia pani Kempy z panem Macierewiczem Sejm sie tak nie ozywil. Patrzylem jak i pan premier, i pan byly marszalek i pan minister SZ, w pierwszych lawach, skrecali sie od radosnego chichotu. Zaslaniali twarze dlonmi, starali sie opanowac, ale przemozna radosc ze slow pana posla wyzwalala w nich niepomierna wesolosc.

Widocznie cos sie musialo w Polsce zdarzyc, czego nie wiem, a chetnie bym sie dowiedzial. Dlaczego retoryczne stwierdzenie pana posla,ze "cios byl ponizej pasa" tak ich rozweselilo ? Raczej smutna retoryka, idzie z boksu, a ponizej pasa to cios w pecherz, w brzuch, w krocze, co w tym smiesznego ? Polska semantyka zna to jako dzialanie nie fair. Chamskie, brutalne, naganne. Ten ordynarny smiech 460 wybrancow narodu naprawde jest zastanawiajacy. Dlaczego szanowany powszechnie i ceniony pan posel Biedron nie mogl mowic ? Dlaczego okrutne uderzenie "ponizej pasa" wzbudzilo taka wesolosc ? Co gorsza, posel Niesiolowski obarcza wina ofiare sejmowego chamstwa - samego pana posla Biedronia.

A poczatek przesladowaniom Pana Roberta dala red. Olejnik. Urzadzila sobie kpiny za to, ze nie wiedzial co to jest Konwent Seniorow, A skad on, mlode, niedoswiadczone chlopie, idealista z czystym spojrzeniem i ujmujacym usmiechem, mial sie znac na Konwencie Seniorow ?

Prawa dzungli znow sa w Polsce. Sepy zerujace na ofiarach pospolstwa. Nawet bohaterski pan Palikot nie skoczyl, nie zerwal krzyzyka ze sciany i nie wygrzmocil po lbie tych przesmiewcow. Nawet on.

Thursday, November 3, 2011

Ruda wypina tylek...

Ruda wypina kragla pupcie, podnosi nozke i czaruje usmiechem. Jak ruda, to pewno z niebieskimi oczami. Musialem ja ogladac wiele razy, nie powiem ze zaluje... Za kazdym razem, kiedy chcialem relacji z ladowania Boeinga, w detalach. Z Polski, z polskiej prasy. Boeingowi dali silniki jak plozy, zeby wytrzymaly ciezar trac o pas. Ruda reklamuje auto. Latwiej sie pewno do niej dobrac niz do akumulatora w tym samochodzie. Chcialem dac sasiadowi "przypalic" i nie moglem znalezc akumulatora. Tepy, zakuty leb, konstruktor umiescil go pod tylnym siedzeniem. Chcesz sprawdzic akumulator - nie ma ! Go figure...Bo naszego Boeninga wymyslili chlopcy z Seattle, madrale na Silicon Valley wychowane, na najlepszej elektronice i najlepszych pomyslach. A ten samochod zaprojektowali w kraju tepakow i dyscypliny. Zeby bylo lepiej - kretyn konstruktor schowal "pipek" do otwierania maski tak daleko pod deska rozdzielcza, ze dwie pary portek dalem do prania, po "dolowaniu" obok auta, na kolanach, zanim ow "pipek" znalazlem. Wrona sie specjalnie nie napocil, zeby pamietac instrukcje ladowania bez podwozia. Jest prosta. Dla ludzi. Kretyn co wymyslil auto "dla Rudej" schowal drugi "pipek", do maski, w grillu na froncie. Co ja zem sie go sk.....a nie nawydlubywal ! Slucham zwykle jazzu, dobrego amerykanskiego Dixie i na dlugiej trasie zmieniam dyski. Nie w tym pieprzonym samochodzie ! Patefon mam w srodku, ale magazyn dyskow - w bagazniku ! Ile razy mozna bylo stawac i wypychac tesciowa po dysk ?  W biegu tylko raz sprobowala.... Drugiej zony nie chcialem juz z landu "zakutych pal", nowa tesciowa - tez mam z farmy. Wszystko zrozumiale, po naszemu.

Do Europy latam na Boeningach United albo Delta, gdzie zalogi sa wyswiezone, ogolone, pachnace, usmiechniete i witaja starym: Hello Sir, so nice you fly with us, may I help you with your accomodation ? Ten cieply usmiech i przyjazne luzne pogadywanie robia dom w Boeningu. W Delta, w United, w America West itd,itp. Kiedy musialem przelezc we Frankfurcie na Lufthanse, stalem 40 minut w zatloczonym autobusie liczac tluste badyle na karku Pana Pilota tejze. Wloski mial jak badyle, nieogolony, wymiety, bez zeba, pilot stal przede mna w autobusie. Autobus tez stal, bo Turcy z miotlami dopiero polecieli zamiatac samolot, jakis lokalny wynalazek....Czekalismy. - Jak dlugo bedziemy tak stali ?- Zapytalem tego z farfoclami na kolnierzu. - O !- zamyslil sie. - Az sprzatna ! - wypalil z radoscia - Porzadek musi byc ! - Wlasnie. A z mordy mu ciagnelo, jak z obory.... Teraz rozumiem dlaczego Ojciec mawial: do luftu z tymi ogorkami ! Do luftu. Dobrze sie nazwali.

A o czym to wszystko ? A o tym, ze ten Wrona to nie taki "Gieroj Sowietskovo Sojuza". Przystojny, elokwentny Pan Tadeusz wyszkolil sie solidnie w solidnej firmie w Seattle i wyladowal jak go nauczyli. Latac na Boeingach, ktorych reklamowac nie trzeba, bo zamowien jest wiecej niz produkcji, a za kazdy placi sie "z gory". Zeby jeszcze mowic umialy....A zasmarkany marketingowiec od tych zasmarkanych samochodow musi sobie wynajmowac kociaka z wystajacym tylkiem, zeby sprzedac swoja tandete.

  

Tuesday, November 1, 2011

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentarza to link do strony na blogu En passant w gazecie Polityka.

2011, Listopad


Kleofas
1 listopada o godz. 12:25
Andrzej Falicz 11.01 7.08
-”Bylbym wdzieczny rowniez za wskazanie mi felietonow Pana Passenta, ktore poruszaja wazne sprawy programowe poszczegolnych partii i politykow.”-
Jestesmy na blogu, w krotkiej formie felietonu, eseju co najwyzej. DP trzyma te konwencje. Tu nie doszukamy sie felietonow Pana Passenta z tym o co Pan prosi. Musialby byc esej, dluzsza analiza, blisko Jego Dziennikow. Ponadto, DP ma dar bozy wlasnie w felietonie, nie w analizach programowych. Z urodzenia jest felietonista, przesmiewca, blyskotliwym komentatorem nie zas analitykiem. Stoi z boku, patrzy na ten swiat i od czasu do czasu wrzuci „perelke” do swiniusznika. Sam przyznaje, ze nigdy nie angazowal sie „z kosciami” w zadna ideologie, z takich czy innych wzgledow. Po prawdzie, dlatego i ja tu jestem. Blizej mi do Passenta przesmiewcy niz do: -” Uczone malpy, wszystkowiedy co ogladacie swiat prze lupe i zawsze wiecie, co jak, kiedy….”, moje blogowe motto.
Z tych oto wzgledow – nie wskaze.
Cenie sobie Panskie spostrzezenia i zycze sukcesow. Kleofas.

Kleofas
1 listopada o godz. 13:07
Andrzej Falicz 11.25
„Ja osobiscie bralem udzial w miesiecznym strajku okupacyjnym na Lodzkiej Politechnice wiec pamietam to osobiscie.
Wiec te traumy wojenne i strach przed zmiana „wciąż tkwiący w zbiorowej podświadomości cywilizacyjny szok po utracie tylu obywateli, majątków, ziemi, po niezliczonych okropieństwach, które dotknęły każdą polską rodzinę” …itd istnial i byl nawet bardziej swierzy niz dzisiaj… no i sowieci czychali podobno z armia kalmukow na granicy..”
Cale poletko do zaorania. Dwa razy „osobiscie”. „Wiec” – smietnik. Dotknely KAZDEJ polskiej rodziny. A Sowieci czyhaja do dzis ! Swieżutki Kałmuk, smacznego !
Na kleofas.blogspot.com mozna to zalatwic bardziej prywatnie….

Kleofas
1 listopada o godz. 21:22
Na Zaduszki kpt.Wrona odprawil 200 osob do domu. Zamiast na cmentarz. Wrona automatycznie wypuscil z pamieci procedure i wykonywal, jak na symulatorze. Kpt.Protasiuk nie mial ani procedury ani symulatora. Wrona ladowanie na brzuchu „mial w malym palcu”. Pamietajmy w Zaduszki o kapitanie Protasiuku.

Kleofas
2 listopada o godz. 7:08
Andrzej Falicz 11.01 11.26
Polecam uwadze film Michalkowa „Urga” (youtube). Kwintesencja Kalmukow.
Nie mozna talentu zmienic, zmusic, poprawic – dar bozy i ma wolna wole. Przyklad: rozmowa carskiego cenzora z Moniuszka:



….tak jest Ekselencjo, to sie wszystko musi zmienic. A Passent nie ! Ale – uwzglednil Pana bole piszac: -”Wniosek jest przygnębiający. Mało który poseł kojarzy się z programem. Posłów myślących w kategoriach światopoglądowych, „czytatych i pisatych” jest zaskakująco mało. Walka, jaka troczy się w poszczególnych ugrupowaniach, nie ma nic wspólnego z różnicami merytorycznymi.”
Dolozyl jeszcze w nowym „kawalku”: -”Wniosek jest przygnębiający. Mało który poseł kojarzy się z programem. Posłów myślących w kategoriach światopoglądowych, „czytatych i pisatych” jest zaskakująco mało. Walka, jaka troczy się w poszczególnych ugrupowaniach, nie ma nic wspólnego z różnicami merytorycznymi.-”
Jeszcze Go Pan bedzie dreczyl ? Stara sie biedak, jak moze, zasluzyc na uznanie Pana Falicza a Pan Falicz go pedzi…
Suponuje, ze felietonisty nie mozna traktowac jak polityka. Inaczej – zawiazalibysmy mu rozum i talent na supel.
Ze szczera sympatia, Kleofas.

Kleofas
2 listopada o godz. 13:57
Andrzej Falicz 11-1 10.39
„-Dlaczego mam wciaz wrazenie, ze nie dzieli swoja „tajemna wiedza” ale sobie krotochwile robi – glownie z czytelnikow…?-”
Jak najpodlejsi w tej branzy: Mark Twain, Mark Russel, Bill Maher, Kisiel, Art Buchwald, Kaluzynski, Slojewski – jeszcze gorsi byli. Ci robili sobie jaja ! Bardzo krotochwilne chlopaki. Wszyscy byli (lub sa) na nich obrazeni, ale jakos nikt ich nie pyta: dlaczego sie nie dziela i jak oni to robia ?
Na moj ptasi mozdzek – podsluchuja, podgladaja, chlepcza kawe, sluchaja, czytaja. Rano robia sobie kawe, potem siusiu, kupka, sniadanko, spacerek po honorarium, a wieczorem sluchaja zony. They obey ! Zapytac takiego to zbedzie intruza i czesc. To tyle co ja wiem, skoro Pan laskaw byl zapytac.
Klaniam sie Dobrodziejowi, Kleofas.
P.S. A staropolszczyzne, co jej sie Szanownemu zachcialo, juz odpuscic ?

Kleofas
3 listopada o godz. 16:05
ET 11-3 12.52
Rudi 11-3 11.37
Ale – Jasnego Gwinta uczyli przypadkow, a pana ET nie. I on wie, jak udzielac porad a pan ET nie wie. Przykro poprawiac obu dzentelmenow po WUML. A co to jest WUML ?
Nie lepszy ten pan Rudi. Wybiera sie pouczac pana Falicza i z czym sie wyrywa ? Rudi to zdrobnienie od Rudolf (n.p.Hess) ale niemieckie, nie polskie. Znajdujemy je w angielskim, czy wloskim , jak Rudy Guliani, ale my tu o polskim, nie angielskim. Kogo ukarac a komu przykazac posluszenstwo, na przyklad ? ” …Pojdz dziecie, ja cie uczyc karze” -przywoluje nieortograficznie Konopnicka pan Rudi. Typowe dla tzw polskiej przyzagrodowej inteligencji.

Kleofas
3 listopada o godz. 18:19
JESTM NAJLEPSZY!!!!!!!!!!Z LEPSZYCH!!!!!!!

Kleofas
3 listopada o godz. 20:40
Lewy Polak 8.17
„Przezywac sie” jest OK, jak zrobisz sobie supel na sznurowce i sam siebie….
To ciagly blad Olejnikowej – „pytam sie”.
Ujal mnie wpis z 15.06, gdzie jest -”Bardziej podziwiam owych rekinow gieldowych jak Soros, ktorzy potrafia zdobyc olbrzymi majatek i nie gledza o tym jak ten majatek nalezy zdobywac.-”
Pieniadze robi sie dwoma palcami: kciukiem i wskazujacym. I ciezka praca. Tego, co sie nasluchalem teoretycznie, starczyloby na rolki papieru toaletowego od Ziemi do Ksiezyca. Z przystankami w Polsce i US. Ten wpis z 15.06 mozna podpisac i opublikowac. Trzeba byc rzadkim idiota, zeby innym opowiadac jak sie zarobilo swoje pieniadze. Natomiast nalezy im radzic. Kiedy placa. Na tym dopiero sie zarabia !
Spedzilem zycie w handlu zelazem (stare garnki kupuje !) a na Blogu robie za polonizde, bo „w czasie deszczu dzieci sie nudza”. I ze wzruszeniem kibicuje blogowym ekspertom. Najbardziej rozczulaja mnie specjalisci od Ameryki. To jest elita ! Nie ma takiego, ktory potrafi Ja zrozumiec i ocenic. To jest zywiol nie do przewidzenia. Swoje wiem – jedzie po sinusoidzie, co trzy – cztery lata zwrot. I tyle. Ale – jak ktos lubi bajki i wrozenie z fusow – sky is the limit !
Dlatego wlasnie wyroznilem Wpis z 15.06 i opatrzylem komentarzem. Powodzenia !

Kleofas
3 listopada o godz. 21:05
Lewy Polak 20.23
„Es – o – Es
Uciekl pies !
Odprowadzic sukinsyna
Za nagroda do Berlina”
Krazylo po Warszawie kiedy Hess nawial do Anglii.
A za Papandreu moge wszystko potrzymac. Jak mi Grecy dali pozyc, siedem razy na wyspach, nigdy nie zapomne.

Kleofas
3 listopada o godz. 21:40
Lewy Polak
Pelna wersja byla:
„SOS
Uciekl pies
Nazywa sie Rudolf Hess
Odprowadzic skurwysyna
Za nagroda do Berlina !”

Kleofas
4 listopada o godz. 8:53
Rudi 22.27

Koniczyna miododajna, przylaszczka złotousta i lipa błogopłodna nie dopisały, pszczoły nie miały pokarmu, wychudły a zrozpaczony pszczelarz skonstatowal, ze ma chudy rój. Tak mu i dali: Chudy Rój. Rozwiałem Pańskie wątpliwości ?

Kleofas
4 listopada o godz. 9:10
Rudi 11-4 8.53
A tu ma pan przypis i o kolorze i o Boeningu:
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/ruda-wypina-tylek.html
Zycze dalszych doglebnych badan genezy wlasnego nicku.

Kleofas
4 listopada o godz. 19:23
Andrzej Falicz 18.18
Bo taki jest porzadek rzeczy. Duzo rozmawialem z Rosjanami o ich transformacji. Wszyscy mi powiedzieli, ze majatek zaczyna sie od kretactw. Nie moze nauczyciel czy projektant miec wkladu na rozpoczecie interesu, oszczedzonego ze skromnego wynagrodzenia. Poczatek daje albo kradziez, albo malwersacja, albo oszustwo, albo sto innych nielegalnych ruchow. To jest ryzyko i wielu stracilo wolnosc. Nic dziwnego, ze w Polsce zaczelo sie tak samo. Akumulacja kapitalu idzie z pokolenia na pokolenie – jedyna spokojna droga. Nie wydziwialbym tu i nie szukal winnych. Poszlo w niepamiec. Warto natomiast myslec o tym jak pomnazac to, co sie ma.
Z sympatia, Kleofas.

Kleofas
5 listopada o godz. 9:22

http://www.tvn24.pl/-1,11273,1723138.1,,,huk–brawa–krzyki-nagranie-z-wnetrza-ladujacego-boeinga,raport_wiadomosc.html
I coz my tu wiedziem, prosze Wycieczki ? Film widziem, z kamery w samolocie. Ten Szef Pokladu chwalony przez pana Kapitana powinien byl dac w ucho temu z kamera i zabrac mu zabawke.
Nie tu. Tu sie wszystkie ciesza, ze wyladowali. Brawa bija. A kretyn z kamera kreci.
„W czasie ladowania wylaczyc wszystkie urzadzenia elektroniczne….” bylo z glosnikow, ale glupek przy oknie sobie krecil.
Organ (zeby inaczej nie mowic) publikuje to z duma. Taki cwany pasazer byl ! Filmowal !
Biedna Wrona nie wie, ze ryzykowala dla palantow, ignorantow, co porzadek maja za nic. Wrona sie w kokpicie poci, a ten sobie wyjal kamerke i kreci….
Dom wariatow.

Kleofas
5 listopada o godz. 10:29
Lewy Polak 11-4 22.39
Nobel dawno mi sie nalezy. W 1981 – 1982 bylem jedynym w US co kupowal mechanike z Rosji. A Falicz jest madry facet. Doskonale wie jak to sie kreci, ale zeby podyskutowac, wrzucil aspekcik tzw przekretow.
Te ruskie przekrety byly jak filmowa bajka. Jedzie 200 ciezarowek z kolchozowym ziarnem. Dwadziescia odlacza od kolumny, zwalaja ziarno, dolaczaja i 200 Gazow jedzie dalej. Przyjezdza „Rewizor” do Ropy. Daje instrukcje, zeby od tej pory cysterny wysylac na adres….Przez pol roku wysylaja. Po polowie roku prokurator zaczyna poszukiwania. Dostaje pozdrowienia od szczesliwej rodzinki na Karaibach.
Przyjezdza do mnie Stasiek, buzi buzi stary, mam zloty interes ! Laduje rakiety, przeciwpancerne, Kalasznikowy, czesci samolotow i nadaje do Brazylii. Same polskie generaly asystowaly. Stasiek przefilucil rok w wiezieniu, w US a na warszawskim lotnisku jest witany z honorami. Polacy to tez cwany narodek.
Falicz wie i wie rowniez, ze tysiace uczciwych ludzi wzbogacilo sie n.p. na papryce. Albo na komputerach. W uczciwy sposob, ciezko pracujac. Choc wydaje mie sie, ze w transformowanych demoludach, duzo bylo „szarego” miedzy ropa a papryka. Przypuszczam, ze byly to ciezkie czasy, z morderstwami, szantazem, lapownictwem itp.
Nobelek mi sie nalezy, bo przewidzialem i „umylem raczki” daleko wczesniej. A Panu Andrzejowi gratuluje ciekawego wpisu, przyda sie mlodziezy. Na dyskusje nie licz. Obaj z Faliczem wiemy co jest grane, a Bloga trzeba czyms rozerwac. Jak nie przeciwpancernym to papryczka !

Kleofas
5 listopada o godz. 10:46

http://www.tvn24.pl/0,1723238,0,1,blaszczak-reka-zostala-wyciagnieta-_-zostala-odrzucona,wiadomosc.html
Buzia interesujaca, ale „parnia v gory ja by s soboi nie vzial…”(-Wysocki).

Kleofas
5 listopada o godz. 12:30
Wariatkowa ciag dalszy:
http://www.tvp.pl/wroclaw/informacyjne/fakty-program-informacyjny/widzowie/material-nakrecony-podczas-ladowania-boeinga-767/5605975/awaryjne-ladowanie-boeinga-767/5606092

Kleofas
5 listopada o godz. 13:19
Waldemar
Widac, ze nagrywal stojac ! Slyszales audio ?
-Widzisz, kurwa, jak dziadek wyladowal ?
-To ja, to ja ! Zeby nie bylo…..
-O, teraz moglby wybuchnac !
Same swinstwa pchaja sie na komentarz. Nie moge….

Kleofas
5 listopada o godz. 17:15
Jacobsky 14.22
http://www.tvn24.pl/-1,1723247,0,1,czytal-komunikaty-w-imieniu-kpt-wrony,wiadomosc.html
A w poniedzialek nie pan Prezydent, ale pan prokurator winien na szefa pokladu czekac. I posadzic, za wspoludzial w przestepstwie.
Plawia sie i puca w samozadowoleniu. Banda idiotow, ktorym sie udalo. Niemcy wzieli za dupe Rokite Jasia, za co ?! Za paletko ?
Kretynek „filmowiec” juz sie opublikowal imieniem i nazwiskiem. Wredny pysk tez zalaczyl. A ten narod wokol niego tanczy i poklony bije. Gdzie te wszystkie prokuratory i stupajki co byle lacha za jedna marchewke ganiaja ? Jak go jeszcze pan Prezydent w dupe cmoknie na Wawelu. pod hejnal mariacki, nie bede sie dziwil. Co kraj to obyczaj,
I tak im sie od czasu do czasu udaje, jak slepemu psu pospiewac. Niema co, zajebiste chlopaki !

Kleofas
5 listopada o godz. 17:17
nie ma
nie ma
nie ma

Kleofas
6 listopada o godz. 11:15
Cynamon 11-5 22.14
Zwlaszcza.

Kleofas
6 listopada o godz. 17:49
Spokojny 11.09
Juz reka boli od wytykania idiotyzmow. Heros – herosy.Jak sos – sosy, wlos – wlosy itd.
Jakie „herosi”? Znow siermiezny blog.

Kleofas
6 listopada o godz. 21:02
vieilles – vignes 18.14
Jeszcze jeden przyglup. Nie ma po rosyjsku slowa „aluzja”.Mowi sie „namiok”. Chocby rosyjskiego sie nauczyli…

Kleofas
6 listopada o godz. 22:05
„Przeciez Polacy nie w kasze dmuchani…..” oznajmia posel Eugeniusz Klopotek w Faktach. Skad sie bierze takie zwierze ?!

Kleofas
7 listopada o godz. 1:01
Marit 19.19



Bo ja znam polski, jak go pamietam. I zadna polonizda nie jestem, zeby mi myszy slowniki zzeraly. Pilnuj dalej, pozdrawiam.

Kleofas
7 listopada o godz. 1:29
Torlin 21.57
Zrob konsylium z Marit… Jak Jasio Pietrzak w 1975 mowil „herosy”, tak ja to pamietam.
Mniemam, ze rozszerzone badania nad ewolucja form odmiany w jezyku polskim, w aspekcie historycznym, pozwoliloby Ci odniesc „herosow” do tamtych czasow i wyzwolilo z bolu nerek, ze Kleofas, ktorego ciagle prosisz, robi Ci wbrew.

Kleofas
7 listopada o godz. 1:49
Andybara 19.32
Kwadratowe jajo. I dlatego sie tak meczy…

Kleofas
7 listopada o godz. 7:46

http://www.tvn24.pl/2477546,28377,0,0,1,wideo.html

Kleofas
7 listopada o godz. 10:58
Torlin 22.55
A Rosjanie maja „volshebnoe azjatskoe slowo” – husim. Tez udaje Greka, w jezyku. A znaczy czysto po rosyjsku.

Kleofas
7 listopada o godz. 11:50

http://www.tvn24.pl/0,1723392,0,1,kpt-wrona-wroci-od-prezydenta-z-wysokim-odznaczeniem,wiadomosc.html
A guziczek ? Bo jak bezpiecznik (z tylu, na szafce) nie byl aktywowany, to awaryjne wypuszczenie podwozia (to juz „na prund) – zdechly pies. Wroci Klich z Niemiec, i – oby ! – nie musieli latac do Belwederu i oddawac. Sie zobaczy.

Kleofas
7 listopada o godz. 23:05
Premier pracuje. Zeby nie zrobil bledu, przed jutrzejszym Sejmem, dam mu rade. I tak meczy mnie ciaglymi pytaniami, moze go nieco wyprzedze…
Ministra Kultury ma w pos.Kidawie – Blonskiej. Min.Zdrojewski z przyjemnoscia odpocznie sobie jako ambasador na Ukrainie albo Bialorusi, albo zeby jeszcze lepiej odpoczal – W Gruzji lub Moldawii.
Pani Malgorzata Kidawa-Blonska ma silna osobowosc, doswiadczenie w sprawach kultury i przeszla solidne „pranie” jako szef sztabu wyborczego u Tuska. Przede szystkim – jako organizator. Media wydaje sie miec w malym paluszku. Nie bez znaczenia bedzie jej rodowod a to w kulturze duzo znaczy. Urzedowac potrafi, mysli zbornie, formuluje mysli bardzo logicznie, bardzo ladnie po polsku. Jej energia i ambicje dusza sie w sejmowym grajdole.
Aparycji i stylu moga jej zazdroscic wszystkie damy biorace sie do polityki. Dziecko odchowane, wiek produkcyjny w 100%, solidny maz za plecami, tylko zyczyc powodzenia.

Premierowi oby osle uszy wyrosly, jak nie poslucha mojej rady.

Kleofas
10 listopada o godz. 23:50
Baltazarsaldo 17.43
Jesli mozna:
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/ruda-wypina-tylek.html
Dokladnie z tego wyboru.

Kleofas
11 listopada o godz. 12:33
Kadet



Kleofas
11 listopada o godz. 12:51
Zezem 19.23
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/ruda-wypina-tylek.html
Lexus 340 od 2005. Tylko oil@gas. Zadnych napraw.

Kleofas
11 listopada o godz. 15:37
Z golo dupo, w mini, na szpilkach, latala prezenterka wokol Pary Prezydenckiej, w Palacu Prezydenckim, przed tlumem dzieci, przy wreczaniu kotylionow (TVN24).
Nie wyobrazam sobie takiej fizdy w Bialym Domu.
I to jest wlasnie siermieznosc, chamstwo i przyzagrodowe wychowanie, o ktorych pisze.
http://www.blogger.com/post-edit.g?blogID=443613479470150483&postID=5957709222316302584

Kleofas
11 listopada o godz. 15:54
Kadett



Kleofas
12 listopada o godz. 13:07
Czego pan Prezydent nie mogl powiedziec:
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/praworzadny-wpierdol.html
I w imie Boze !

Kleofas
14 listopada o godz. 13:13
Rany Boskie, tyle wrzasku o nic ! Porownywali Panowie Independence Day z polskim Swietem Niepodleglosci ? Czy ktos w Polsce stanalby na bacznosc przy Mazurku Dabrowskiego ? Czy zachowana by byla nalezna powaga ? Partii, stronictw, ugrupowan politycznych i faszystow mamy tu od cholery, ale nie ma awantur na 4. lipca.
„Inwazja Niemcow na Polske”, media wszczely hucpe o bandytyzmie i awanturach w Warszawie 11 listopada, powielaja i bredza. Zasmarkane koszty demonstracji i zaden sklep nie obrabowany, zaden dom nie spalony – da sie to porownac z NYC albo Londynem ?
Czyli – tak in plus, jak in minus – niedorobki. Wszystko „na pol gwizdka”, partactwo. I ta dyskusja tez jest do dupy.
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/kogo-pose-biedron-zapal-za-pae.html

Kleofas
14 listopada o godz. 18:40
Andrzej Falicz, 15.50
Biedron, bystry chlopak, stac go na „Niech sie ludzie smieja ze mnie….”. Swiadomie (jak w Sejmie) rozsmiesza tzw publike. Chce byc widoczny, bo chce cos znaczyc i (pozniej) cos wywojowac dla tolerancji. Wie, ze jego odniesienia do „paly”, „ponizej pasa” wywolaja reakcje. Niewazne, co o nim napisza, wazne ze napisza, dostrzega. Stary schemat AIDA: attention, impression, decision, action. Szkoly pokonczyl.
Przez to, ex cathedra ocena wydaje sie byc nieco smieszna i naiwna. Na jego miejscu pociagnalbym watek z „pala” znacznie dalej. Rozwinalbym opis szczegolowy tej „paly”, gruba czy cieniutka, jak ja zlapal itd, itp. Odnioslbym to do innych „pal”, policyjnych i dywagacji nt relacji. Uwaga – gwarantowana.
Tu bym mial „faszystowski ciemnogrod” (jak Pan pisze), a obok – byloby „tolerancyjnie i teczowo” (rowniez Pan). Ciagnalbym ten rozdwojony korowod zainteresowanych przez felietony, listy, protesty, poparcie i potepienie, ale – mialbym temat w garsci.
Ale – nie mnie Pana Roberta pouczac, a tym bardziej mego szanownego interlokutora na Blogu. Zycze ciekawych przemyslen i zaskakujacych wnioskow.

Kleofas
14 listopada o godz. 19:00
Spartaczyla obsluga „Nowego Wspanialego Swiatu”. Wystarczylo zostawic odkrecone kurki i opuscic lokal. Nie byloby tych awantur teraz.

Kleofas
14 listopada o godz. 22:46
Andrzej Falicz 21.52
Prawie 500 osob w Sejmie to jest jedyna widoczna reprezantacja narodu. Jestem pewien, ze stadion tez by ryknal. Taka jest natura Polakow. Refleksje maja pozniej. Biedron wiedzial do kogo mowi. Biedron sam rzal.
Sam temat zbyt dlugo byl publicznym posmiewiskiem. Teraz zbyt krotko jest bez pietna homofobii.
To nie sa dla pana Roberta „wlasne umilowane slabosci”, jest Polakiem i rzy. Nie mozemy tu byc (przepraszam) over sofisticated. Wydaje, ze na smiesznosc narazisz sie w Polsce predzej niz postawa (znow przepraszam) „wyzej sra niz dupe ma”. Tego narodek nie lubi. Zawisc. Nawet o poglady.
Siermiezne pochodzenie wiekszosci spoleczenstwa. Chamstwo genetyczne.Podobnie maja Rosjanie, Serbowie, Niemcy. Niewybredne dowcipy i maniery sa ciagle w modzie.
Z tym poczuciem humoru jest bardzo roznie w roznych krajach. Moje ulubione Chinczyki w ogole go nie maja. Dowiedzialem sie kiedy opowiedzialem dowcip o tesciowej.
A Sejm ogladam zawsze. Skarbnica jezyka i obyczajow.
Pozdrawiam.

Kleofas
16 listopada o godz. 22:47
Andrzej Falicz, 20.21, 20.44
Ten to ma energie ! Milo, ze zwrocil Pan uwage.
http://whitehouse.blogs.cnn.com/2011/11/16/obama-in-australia-what-day-is-it/
Przeciez to Pax Americana jest od zawsze i bedzie. Jak nam byc inaczej ?
http://www.cnn.com/2011/11/16/world/asia/australia-obama-trip/index.html?hpt=hp_bn4
Czy polski Czytacz zdaje sobie sprawe ze skali operacji ? Pamieta Pan, jak baran Tusk, nie chcial przyjac telefonu od Obamy ?
Obama, Romney czy inny – kto by nie byl – co Pan tam robi, Panie Falicz ?!
Sie wyserdeczniam, Kleofas.

Kleofas
20 listopada o godz. 16:14
R E A G A N
Wiecej o nim tu:
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/we-love-ronnie.html
Niewierzacym dedykuje mottto mojego blogu.

Kleofas
22 listopada o godz. 13:00
TJ 11.05
Tu masz przyczynki do blogowej, a takze przezydenckiej, debaty.
http://kleofas.blogspot.com/2011/11/sztygar-stanislaw-chuj.html
Pozdrawiam.Kleofas.

Kleofas
22 listopada o godz. 20:06
xXx 17.54
Jakie „wreszcie” ? Odzywa sie, kiedy trzeba, ale jest bardzo taktowny – w miare. Moderatorom n.p. wdzieczny jestem za korekte, wpis wpuszczono. Po prawdzie, wole chuligana niz idiote. Idiota slimaczy bez sensu i dlugo. Wyklady z ekonomii – albo popisy, albo nadrabianie kompleksow. Przepisywanie Marksa – rycyna. Ale – wolna wola, niech sie produkuja, moze wyplucze sie ziarnko. Pozdrawiam.

Kleofas
23 listopada o godz. 3:29
duende 23.35
W „rural” China , Twojej „pszczolce spellingowej”, daje mniej niz jeden dzien przezycia . Twoje zdjecia to bajeczka dla grzecznych dzieci.

Kleofas
23 listopada o godz. 21:42
Duende 3.29
W Australii nigdy nie bylem i wiem bardzo malo. Roznice, o ktorych piszesz to prawdopodobnie dystans do polityki i gospodarki Ameryki, i Europy, odmienny angielski, interior, spokoj itp. Ci, co poznalem, to bardzo sympatyczni ludzie, dostalem nawet bumerang. O Polakach w ogole trudno cos powiedziec, a jeszcze z Australii ? Nie ciagnie mnie tam, bo maja wredne rekiny i duzo. 8oo mil przez interior w jeepie tez mnie nie ciagnie. A w ogole – na cholere nam ta Australia ?! A po blogach nie jezdze, za glupim na to.
Sie klaniam, Kleofas.

Kleofas
23 listopada o godz. 21:50
Andrzej Falicz 20.45
Dzieki Bogu, ze to widzisz – Kwiatkowski to „gleda mackowa”, uczen obkuty na sicher, w bioologii to sie nazywa „pierdamon pospolity”. Nieciekawy.

Kleofas
23 listopada o godz. 22:03
Waldemar 17.34
Choc jeden przyzwoity – dziekuje za zyczenia. Przekaz odemnie Rodzinie zyczenia kolorowego stolu i udanych zakupow w piatek. Juz sie zaczyna swiateczny cyrk i graja koledy, ruszy pelna para po Thanksgiving. Sciskam lape.Kleofas.

Kleofas
24 listopada o godz. 2:28
Pusty smiech mnie bierze, kiedy patrze na Pana Prezydenta, ktory publicznie dywaguje czy menty moga zaslaniac twarze, czy nie. Przeciez Prezydent sie poniza rozprawiajac o takiej bzdurze. Jesli typek przychodzi manifestowac z zamaskowana twarza, powinien natychmiast dostawac solidne lanie od policji. Dziennikarze, politycy, uczeni rozwazaja ten problem. Paranoja !

Kleofas
24 listopada o godz. 23:50
Andrzej Falicz 8.08
Bardzo dziekuje za Australie. Zadalem sie z nimi i z Auckland N.Z. kiedy kupowalem solone maslo. Pamieta Pan? Polskie szlo na eksport a kobity wystawaly w kolejkach solone z N.Z. Solone, bo w tunelu moglo czekac i 10 lat. Dwa dni tu i dwa tam – na odbior, tyle widzialem. Zapamietalem, ze Quantas nigdy nie miala wypadku. Teraz juz mieli. Sto razy pytalem, sto razy mi tlumaczyli i dalej nie wiem – czy moze Pan rzucic bumerang tak, zeby wrocil ? Jezeli ma Pan ciekawostki, to bardzo prosze. Pozdrawiam.

Kleofas
25 listopada o godz. 15:27
Andrzej Falicz 7.53
Zdarzenie z Bob Hawke ruszylo moj cynizm. Bardzo ciekawe. Wlasnie takich rzeczy mi brak. Wszystko juz bylo, wszystko widzialem – chcialbym, zeby to nie byla prawda. Moje kochane farmery po sasiedzku i moje blyskotliwe adwokaty z przyjatek jakoz wlasciciele firm – kolezki co sie jeszcze telepia, nic nowego mi nie moga powiedziec.
Probuje, ale nie moge sie dobrac do tego Red Dog. A ze jestem „psiarz z uszami” tytul jest frapujacy, choc wiem ze atrapa.
Czy probowal pan weekendu 1500 mil od Wybrzeza ? Czy udalo sie powachac Aborygenow ? Jesli nudze, prosze to zignorowac. Pozdrawiam.

Kleofas
25 listopada o godz. 21:57
Andrzej Falicz 19.33
Akurat szybkosc internetu byla mniejsza, bywa. Rwalo sie. Na pewno obejrze bo Trail wciagnal. Piechy uwielbiam. Jedynie na swojego piesa mozesz liczyc. Sprawa Cz. jest beznadziejna, szkoda czasu. Uklada sie nowy porzadek a to trwa, w kazdym obszarze. Dlatego zostal smiech z dystansu, nie moje kury nie moj lis.
Panstwo Moderatorstwo sa sympatyczni, ostatnio wykropkowano mi tylko jeden przymiotnik, ale tekst poszedl. Przegladam polska prase – przerazajacy balagan w redakcjach internetowych ! Zadnego porzadku, zadnej logiki, paradoks za paradoksem. To sie tez kiedys ulozy. Pozdrawiam.

Kleofas
26 listopada o godz. 3:40
Jest wreszcie ! Na stale. W Fakty po Faktach. Ciekawym, czy wyleciala Justyna Pochanke. zarozumiala „paniusia w pretensjach”, atytalent dzienikarza bioracego wywiady. A pani redaktor Katarzyna Kolenda-Zaleska dala premiere z gadula wszechczasow, „wesolym staruszkiem” (jak sam mowi) panem profesorem Wladyslawem Bartoszewskim. To jej ulatwilo debiut. Profesor moze duzo i na kazdy temat. Dala mu sie „rozwinac” i sluchalismy jego obrazu swiata od sanacji do Palikota. Biedny by on byl, gdyby Pochanke go „przesluchiwala…” Ale – chyba by sie nie zgodzil na wywiad z Osoba…. Profesor wie kto jest kto i nie rzucalby swego intelektu i krasomowstwa na szarganie ciaglymi wtretami i uwagami: „A ja wiem lepiej !”. Odebralismy bardzo interesujacy przekaz od Profesora. W calosci. Dzieki Bogu, pani Pochanke tam nie bylo.

Kleofas
26 listopada o godz. 20:01
Bylo „Bomba w gore” a teraz „Moje typy na niedziele”. Moj typ na amerykanskie wybory Mit Romney:
http://www.c-span.org/Events/Romney-Campaigns-in-Iowa/10737425763-1/
Obama tak sie zuzyje w warunkach kryzysowych, ze po prostu nie bedzie mial energii na jeszcze cztery lata. Podobnie – elektorat. Wszyscy go kochaja, ale padnie, beda widziec, ze znowu probuje tego samego. Ludzie sa niecierpliwi, chca lepszego, zmieniaja. To samo z partia polityczna. Republikanie maja smak dominacji blokujac, dreczac Obame w Kongresie. I mocno graja swoja karte zarzucajac Obamie „europejski socjalizm”. Nic tak nie irytuje wiekszosci Amerykanow, jak zarzut „europejskiej epidemii” i oczywiscie – socjalizmu.
Oczywiscie Romney ma caly wor pomyslow pod reka i kusi. Populistyczne walory, a to przewazy, ma najlepsze sposrod kandydatow obu partii. Mlodosc i energie Obamy, prezencje Reagana, doskonalych speach writers. Image wspomaga mu pieciu synow, wszyscy udani, w sile wieku, juz ze swoimi sukcesami.
Stawiam na Romney.

Kleofas
27 listopada o godz. 2:44
Mitt Romney

Kleofas
27 listopada o godz. 17:52
Nina 00.43



No, wlasnie. To zalotne imie usposabia do romantycznych wyznan, a moze afektu…i nie wyobrazam sobie, by przeszlo bez uwagi.
Oddawszy nalezna atencje Damie, spiesze do adorowania Pana profesora. Mial on rzecz z Pania Katarzyna i skorzystal ogromnie. Wyjawilem juz, ze pania Kasienke przedkladam nad pania redaktor Pochanke i tlomaczylem sie skad u mnie taki wybor. Uczta sluchania wspomnien i mysli Wladyslawa Bartoszewskiego mogla by byc spaskudzona, gdyby mu przerywano tudziez wtracano wlasne pomysly.
A nie byla, bo wlasnie podali, ze Pani Kasienka wlasnie wchodzi na stale do wywiadow w TVN24 i tylko moja wlasna, moze nieskromna supozycja bylo, ze zastapi pania Pochanke. Ubolewam, ze nie zdolalem wysluchac uprzednich z nim wywiadow atoli niezbyt zaluje, jako ze robione przez Pania Justyne byly niewatpliwie spaskudzone. W obliczu tych faktow nie widze obszaru, w ktorym moglbym cokolkwiek podejrzewac; raczej miec nadzieje, ze Pani Kasienka bedzie kontynuowac a ta druga szlag trafi.
Coz emocje u dyskutantow rozmawiajacych o PZPN, przy emocjach przy pisaniu niniejszego….Gdyby tu pani Kasienka zdolala ogarnac pozar serca i ukoic kolejnymi rozmowami z elita intelektualna, ukoila by nieposkromione emocje budzone przez wybitnych badaczy i praktykow pilki kopanej, jak pan prezes Listkiewicz i pan Zimoch. Latwiej bylo nadazac za tokiem mysli pani minister, ktora komunikowala sie na dokladnie tej samej czestotliwosci z uczonymi od pilki kopanej, jako ze posiada wielka wiedze wykwalifikowanej przedszkolanki. I umie rozmawiac z dziecmi.
Nielatwo wejsc pani red.Kolendzie-Zaleskiej w te wywiady w TVN24. Rzucaja ja od prymitywnych zartow i facecji profesora Bartoszewskiego do wyzyn intelektualnej abstrakcji, jaka jest pilka nozna. Zwlaszcza wygrana.
Osmielilbym sie suponowac, ze kierowala ruchem znakomicie. Zrecznie wciagnela kazda osobe do dyskusji i – znajac mozliwosci pani minister – puscila jej luzno wodze a pani Elzbietka sama, bez niczyjej pomocy, zdolala sie przykladnie zakalapuckac.
W podziece za wniesienie tajnikow pilki kopanej do naszych dywagacji, dedykuje najnowszy szlagier:



Kleofas
28 listopada o godz. 11:59
wg 7.08
„Małpowanie bandyckich zwyczajów zza oceanu poniżej godności Polski IMHO.”
„Transport i traktowanie podsądnych w sądach Stanach proszę Państwa od lat bowiem już tutaj urąga podstawowym standardom cywilizacyjnym, ludzie zakuci jak w średniowieczu, opasani zdalnie sterowanymi paralizatorami, w pozbawiających elementarnej ludzkiej godności szmatach więziennych aka Guantanamo, pędzeni często na sale sądowe w bardziej uwłaczających warunkach niż bydło w drodze do rzeźni.”
Demagogiczne brednie w stylu Lizaka, Axioma, Jasnego Gwinta. Z poprzednich wpisow widac, ze autor dosc nieźle zna policje, wiezienia i areszty w US od strony praktycznej. Przez to operuje sprawnie terminologia i szczegolami tych insytucji. Widac tez, ze zna jezyk i terminologie. Uzywa tej szczatkowej wiedzy do formowania falszywego obrazu Ameryki. Widac tez tendencyjnosc relacji – pograzyc amerykanskie porzadki w oczach czytelnika.
Nie trafilem natomiast na korespondencje z Polski w jezyku angielskim, publikowana w US, ktora by tendencyjnie ponizala wartosc kraju i jego systemu. Czyli – brak obiektywizmu i wyraznie antyamerykanski trend.
Nigdy, doslownie nigdy nie widzialem kajdanow w amerykanskim sadzie. Nie widzialem rowniez paralizatorow (zdalnie sterowanych ?!). „Szmaty wiezienne”, „ponizanie ludzkiej godnosci” to czysta retoryka. W sumie opis „bezecenstw”, ktorych rzekomo dopuszcza sie amerykanski system wieziennictwa jest falszowany i demagogiczny. Codziennie telewizja dostarcza relacji z aresztowan, z wiezien, z sal sadowych i takich obrazkow nie widzialem.
O klamstwach nie warto pisac, ale obelgi – zwalczac. Tworczosc i inwencja Autora skierowane na zainteresowanie swoim tematem nie warte sa dalszych rozwazan.

Kleofas
28 listopada o godz. 16:22
Kadett 12.33
Wszystko do wszystkiego pasuje: trzech chlopow, jeden na czarno, drugi na niebiesko i trzeci w biedroneczki z torebeczka. Takie czasy. Chyba, ze ten blondyn to „pieska niebieska pani wisniewska”, ale kto go wie ?!

Kleofas
28 listopada o godz. 17:17
Stasieku 15.57 i 15.58
Mozna itak, mozna itak. Bierzem szczura w lewe rekie…
„Uzasadniac rozczarowanie dla takiego erudyty…” – rozczarowanie erudyta. (kim ?).
Raczej: ta sama czestotliwosc, nie „czestotliwosci” (mozgu n.p.)
Musze zwierzyc sie z dziwnej zamiany a nie „dziwnej zamianie”.
„Zaczynam wiec rozumiec jego charyzme” – „wiec” smiec w jezyku polskim.
A merytorycznie – ze Walesa nie byl dobrym patriarcha domu to wada ? Okropna wada ? Bywaja tez matriarchaty. Bywaja „spoldzielnie produkcyjne”. Na uklady nie ma rady i taka chata niebogata.
O zadnym „podszywaniu” nie pisalem. Dowod, prosze.

Kleofas
28 listopada o godz. 21:50
WG
Dopoki nie pisze pan o „bandyckich zwyczajach” w USA i unika metaforycznych ocen w systemie penicjentarnym nie mam uwag. Z pewnoscia znajdzie Pan zainteresowanych tematem takze w Polsce. Opinie fachowcow i doswiadczonych praktykow sa zawsze w cenie.

Kleofas
30 listopada o godz. 20:17

http://tv.rp.pl/video/Wydarzenia,Kraj,Rozmowy/Grabarczyk-Wystapienie-Radoslawa-Sikorskiego-sklania-nas-do-dyskusji
Problem – jak uniknac brzydkich slow i epitetow ? Jak w przyzwoity sposob skomentowac tresc i sposob podania tych tresci ? Dawno juz mialem obiekcje co do pana Grabarczyka, ale dzisiejsza rozmowa z red. Szuldrzynskim przepelnia czare. I to jest teraz marszalkiem sejmu ? Nie wie, nie umie, nie potrafi, nie ma wstydu, karykatura.