Saturday, April 9, 2011

Na cycku tango...


No i apiac zem sie zamyslil, choc to nie zdrowo na cycku jechac i rozmyslac. Dwudziestka piatka, o szostej rano, dostarczala cale ferajne na fabrykie. Te, co sie nie pomiescili w srodku, robili za winogrona na wszystkiem ktore pasowalo, zeby sie trzymac. Co i raz, jak sie dwa tramwaje mijali, mozna bylo temu, ktoren tyz wisial od srodka, i wlasnie nas mijal, w morde dac calkowicie bezplatnie. Jak zlecial, to zlecial, pieska jego dola. I tak nie dogoni.

Przygnietlo mie naraz do wagonu, hamulce zapiszczeli niemozebnie i tramwaj stanal.
-Wiesiek Nereczka zlecial !
Krzyczeli. Tumult sie zrobil, karetka przyjechala, ale nic zem nie widzial, bo mie jakis gruby panorame zaslanial. Tunel sie calen zatkal, rada w rade - poszlim piechota. Rozne ludzie, rozne rzeczy pletli - ze mu tylko obie giry obcielo, ale zyje; ze trup marny, nawet nie bylo co zbierac; ze lapiduch z karetki tylko reko machnal i zarzadzil: do kostnicy, temu juz nic nie pomoze....Cale szczescie, ze Wieskowi Wyborowa z kieszeni wyleciala, jeden podniosl i oddal. W bramie na Wolskiej otworzylim te flaszkie i - lzy zalosci nad Wieskiem lejac - ruszylim spowrotem do domu, bo jeden liter na czterech to mucha -ptaszek, ale dac takiego chucha majstrowi na fabryce, to moze byc od cholery i ciut ciut...O robote sie nie balim, bo wszedzie sie prosili, zwlaszcza jak fachowiec, ale zalosc nad Wieskiem nas polozyla.

Niedopite jakies takie sie poczulim to mowiem:
-Lolek, ty starozakonna sknero, zawsze dekujesz, to skocz i donies pozywienia ! Lolkowi dwa razy nie trza bylo powtarzac, sam tronkowa kolega byl, przytaszczyl. I zrobilim Wieskowi stype. Zeby bylo po Bozemu, z uszanowaniem. Lolek skrzypce z chalupy zalapal i jak nam zaczal grac, wszystkie zanieslim sie rzewnem placzem, jak bobry. A Lolek serca na polkie nie odkladal i takie smutki na tem instrumencie wywodzil, ze to co przyniosl, wyszlo poszlo i jeszcze trza bylo doniesc. Lolkowi lzy sie po polikach toczyli, na konierz sie lali, ze sie go pytam:
-Lolus, a ty nie przesadzasz z tem zalem ?
- Stad, z Maryniaka, dwa kroki na Muranow, a tam mnie hitleroszczaki skubane cale rodzine spalili... 
Wychlipal. Nie bylo co dalej pytac.
-Choc tu, Lolus, do ojca !
Wychrypial stary Kadzidlo.
-W zalosci cie utule.
Wtaszczyl Lolusia na kolana, glowami sie podparli i chrap dali taki, ze u Siemiatkowskiej, pietro nizej, zyrandole sie mogli rozleciec.

-Matko przenajswietsza co jasnej bronisz Czestochowy, a co sie tu dzieje ?!
W drzwiach stala Nareczkowa a z niom - Wiesiek !
-Wiesiek, kurrrdebalans, tos ty z kostnicy nawial ?
Rzucilim sie pytac.
Nieporozumienie medyczne sie wydarzylo - odparl Wiesio - trupy jem sie pomylili.
Na te okolicznoscwyboru juz nie mielim. Joziek polecial po harmonie a Nereczkowa po sasiadki, zeby zagrychy dorobic. Lolek sie wytarl i takie nam zaczal majufesy na skrzypcach podrzynac, ze nogowie ruszyli sie przebierac, jak u tech chomikow na kolku, co jech pan Zabinski, w ZOO hoduje. Tance, zimne nozki i Wyborowa trzymali towarzystwo jak trza.

Naraz - Lolek zapatrzyl sie na moje Hanie i znowu - w ryk potezny:
-Wszystkie tu, katoliki skubane, zony macie, nozki i inne wybzdziuszki wam gotuja, a mnie - kto ?
Problem w rzeczy samej okazal sie byc powazny.
-Lolus, a ta na solidnem podwoziu, z WSS - tos wypedzil! Drugie, przewodniczkie pracy (a gustowny towarek byl, nie powiem) brunetkie zapalczywe - tyz ! To czego ty chcesz, Lolek ? 
-Zeby byla blondyna z niebieskiemy oczamy i zadartem nosem ! Albo - albo ! Jak nie znajde, to nie znajde - do Franciszkanow pojde !

Grzech by bylo swoje moczymorde kochane, co i na skrzypcach umial i wogole, katabasom pod kropidlo oddawac. Poszukiwania sie zaczeli, od krola Zygmunta - do Wesolego pod Poniatoszczakiem. Wreszcie, znaszla sie jedna, co prawda nie rodaczka warszawska, z miasta Kobylki pochodzila, ale na stolowce fabrycznej takie klopsy ufaktyczniala, ze kazden jeden - a to kwiatek, a to bratek, prezenta jej nosil i o zamazpojscie zagadywal. Blondyna byla jak trza a dziurki od nosa prosto w niebo jej patrzyli. Zgarnelim pana Wacka, co limuzyna poniemiecka na holcgaz za taryfe robil i pojechalim do miasta Kobylki swatac Lolka z ta krolewna. Lolek sie w kosciolkowy ancug wbil, w ktorem - kiedy bez nasz wystepowal - za Rudolfa z Walentynem mogl sie podawac.
-A jakby co, tego owego, sie udalo, to dzieci panienka zamiarujesz ? -
-Jak by byli podobne do pana Lolka, to z zamknietemy oczamy ...
Odparla dyplomatycznie.

Zarcie, picie i muzykie pomine, i wesele cale, slub w USC tyz, bo proboszcz u swiety Teresy sie znarowil i sie uparl, ze on Lolka musi przechrzcic, a Lolek go poslal pan wisz gdzie a ja rozumiem - o malo do ciezkiego mordobicia z ministrantamy na plebanii nie doszlo.

Siedzielim, spiewalim, zyczylim sobie co se tylko dusza moze zamarzyc, a Joziek z kolezkamy grali



6 comments:

  1. Możliwe to ??!!
    O "zmartwywstałym" Wieśku i rozrzewnionym z powodu samotności Lolku i jego wybrance z Kobyłki jakbym już gdzieś czytał wcześniej....
    Albom czytał, albom iluminacji jakiejś doznał...
    Kleo, czytałem czy iluminowany jestem ? ;)

    ReplyDelete
  2. Leksiu Kochany,
    Pamiec masz dobra. To powtorzenie, oryginal byl przeszlo rok temu wstecz.Teraz powtarzam co tydzien inny kawalek.Obok idzie tzw "biezaczka".Pozdrawiam.Kleofas.

    ReplyDelete
  3. Kleo o duperelach a tu prawie wojna sie szykuje. Z Rosją. Z powodu tablic. Wzmianka o podwójnym ludobójstwie im (Ruskim) sie nie spodobała; tym katyńskim z 1940 r i tym ubiegłorocznym -na smoleńskim lotnisku. Bo to też ludobójstwo było.
    No nie, tak się nie da. Trza Ruskim Smoleńsk odebrać, Katyń przy okazji także. Wtedy będziemy mogli sobie umieszczać tam tablice jakie będziemy chcieli i pisać na nich "po uważaniu". Podobno zaciąg ochotniczy już rozpisano. A bo to raz na Smoleńsk chodziliśmy ?
    Nie będzie Putin pluł nam w twarz i dzieci nam... moskalił.

    ReplyDelete
  4. Lex
    Kudy jem do Ruskich, za duze...Z Czechami wojna bedzie o te 300 hektarow ! Podobno Czesi nie chca oddac. Chalupy pobudowali, porzadek zrobili a tu im chca zabierac. Nima zgody. Kolki z plota wylamia, po obu stronach sie uzbroja i bedzie wojna.
    Brzydko sie zaczyna, bo w 38 tez Polacy aneksje zrobili a w 39 polegli generalnie. Tego sie boje.

    ReplyDelete
  5. Lenistwem powodowany wklejam co napisałem u J. Paradowskiej na jej blogu "politycznym":
    *
    Przy okazji „kryzysu tablicowego” i w związku z nim, a także w związku z zadziwiajaca indolencją i niekompetencją wykazaną w tej sprawie przez polski MSZ z min. Sikorskim „na czele” pozwolę sobie na uwagi natury cokolwiek ogólniejszej.
    Rząd tworzą ministrowie.
    Przykładów „kompetencji” i zdecydowania w działaniu panów ministrów obecnego rządu doświadczaliśmy – a jakże.
    Jacy ministrowie – taki rząd.
    Jaki rząd – takie i jego „rządzenie”.
    *
    A do wyborów już blisko. I wszyscy już „rządzili”.
    I bądź tu mądry „szary” wyborco.
    :)

    ReplyDelete
  6. I kontynując wątek "tablicowy" w kontekście historycznym. O naszych prawach do smoleńszczyzny będzie …

    Cytuję siebie, od Passenta tym razem z pewnymi modyfikacjami:
    Przecież tam ( na smoleńszczyźnie )polska krew się lała, tam „dokazywał” Aleksander Korwin …... Gosiewski – także i między innymi - wojewodą smoleńskim będąc.
    „Dokazywał” tam również – choć z mniejszym szczęściem syn jego – wojewodzic (smoleński) Wincenty Korwin Gosiewski. Ten wprawdzie źle skończył usieczony przez swoich - nie pod Smoleńskiem ale w litewskiej Ostryni ale jednak….
    Czy w takim kontekście i z takim dziedzictwem pamięci i praw dziwić może działalność p. Gosiewskiej, wdowy po Przemysławie – potomku słynnych i zasłużonych dla Rzplitej pradziadów ?
    Historia milczy wprawdzie na temt smoleńskich dokonań rodu Kurtyków ale kto wie. Więc może i p. Kurtykowa może okolice Smoleńska traktować jak własne podwórko ? Kto wie ?

    PS.
    Choć z p. Kurtykową to do końca nie wiadomo. Warszawka plotkowała w swoim czasie, że p. Kurtykowa była na najlepszej drodze aby p. Kurtykową przestać być z powodu zainteresowania śp. męża "młodszym modelem".
    Pani Gosiewska też jakby "wtórną" była. Po pierwszej, o której cicho....
    Jak by tam było - tak by było ale nazwisko p. Kurtykowa mogła zachować.

    ReplyDelete