Saturday, February 13, 2010

Dorotka

Panie Slawomirski Szanowny,
Masz Pan tu  "fraszkie" z lat szescdziesiatych, w Warszawie:

Dorotka

Znowu zgarneli wyplate, znowu po mordzie bylo i znowoz sie skladali. Cholery, tak sie zmienili, ze zal dupe sciska ! Gdzie te dwie worychi ? Gdzie artyzdy od zegarkow ? Nic tylko plakac.

-Ile dostales ?
-A ty - ile ?
-Ty pierwszy !
-Sciagaj trzewiki ! A tam, pod skarpetka, to co ?
-Odcisk, kurcze blade ! Odcisk, ty giestapowcu szemrany ! Zarazo niemyta.  Masz tu i skarpetkie, i but - nawachaj sie do woli !

Zlota Reneta i Napoleon opuscili kase na fabryce i zamiarowali sie na obiad udac.
-To gdzie idziem ?
-Do stolowki, padlino niedomyta, do stolowki ! Mielim oszczedzac.
-Ty choc pamietasz jak sie nazywasz, sieroto bez ojca i matki ?
-A ty ?
-Ma sie rozumiec !

Wszystko sie wypierniczylo do gory nogamy, jak sie dowiedzieli, ze Dorotka z Sierocinca, co jem laurkie wyrysowala, Rodzine ma dostac. Jak by jem sie woda w dupie zagotowala ! Jak skoczyly oba !
-To co, to my juz oba niepotrzebne ?!
Polecieli se dowody wyrobic, bo do ty pory na kradzionech jechali. Metryki, swiadki, adwokaty - latali z wywieszonem ozorem jak dwa opetance. Kumendant z Wilczej zlote Omegie i zlotego Longina zakosil, ze jem ich kartotekie za mur wyniosl.

-Do Pedetu jedziem !
-Nima do Pedetu ! Gallux, kurde, na MDM otwarli, do Galuksa !
Pinionchi przeliczyli w bramie i weszli.
-Patrze sie, patrze i gowno widze....
-Dla sztywnych, jakies takie...
-Panie starszy, po ile te pokrowce ? Te ancugi, ma sie rozumiec.
-A debowe jesionkie za darmo pan dodajesz ?
-I swiczkie w rekie ?
-Idziem stad Reneta, trupamy mie te ich futeraly podjezdzajo.
Namowili sie jechac na Bazar.

Za tydzien, znowuz wyplate liczyli i kieszenie wywracali. Pudelko se gustowne nabyli, schowali pod lozko i w niem szmal na te Dorotkie zbierali. Karmeny, Zeglarze i drugie, zagramaniczne, sie skonczyli i na Sporciakach jechali. Wylacznie.

"Amerykanska automata do wiazania krawata ! Co sie nameczem, co sie natrudziem, krawat pognieciem, kolnierz pobrudziem, a tu jest Amerykanska automata do wiazania krawata ! Na bok idzie wlasna morda, w tej krawacie - grasz pan lorda !  "
Zazywny kupiec mial te krawaty na Automate zalozone i demonstrowal jak sie to wiaze.
-A gustownech ancugow Pan nie posiadasz ?
-Ancugi po lewo, trzy budy dalej. U szwagra Zeberki masz pan znizkie, jak sie na mie powolasz !
-Napoleon, ty masz pojecie ?! Patrz sie - same futeraly ! I to - kompinowane !
-Szanowne Panowie co uwazaja ?
-No, wisz pan, zeby elegancko sie odniesc, ale nie na umarlaka, jak w tech futeralach z Galuksa....
-Tu jest szykowna krateczka dla Pana, zgasi lysinke co nieco...
-Leb to ja mu sam w kratkie mogie pomalowac ! Wskoczyl Zlota Reneta.
-A tu wytworna popelina, jasna...
-Zeby mu ten rudy leb przygasl ! - Radzil Napoleon.
-Spodzien stosowny tyz sie znajdzie, w paski, w krateczke, glaciutki - do wyboru, do koloru !
-Daj pan zamierzyc, nie za kotem w worku przyszlim !
-Alez, prosze uprzejmie ! Tereska, przesun te beczkie z ogorkamy i wywies lustro, zeby szanowne klienci mogli sie naobgladac !
Co ty pierdzielisz Terenia ? Jakie muchi ? Jakie obsrali ? Daj te szmatkie, zara bedzie na zycher !
-Prosze uprzejmie obu Panow - luster wisi, zaroweczka sie pali. Tu jeszcze - male lusterko w raczkie, zebys Pan wiedzial co sie Panu kolo dupy robi, jak Pan przod przymierzasz !

Sprobowali jeszcze spodzien odpowiedzialny i skarpetki pod kolorek. Krawatkie gustowne kazdy se nabyl u tego, co za wzmiankowanego szwagra Zeberki sie podawal.
-Spadaj Reneta z mojech mankietow ! Garderobe mie szargasz !
-Sam se depczesz, knyplu, palcem robiony !
-Panie starszy, ten spodzien wypada sie skrocic. Kolega, ze nikczemnego wzrostu jest, sam se po mankietach depcze !
-W jednej chwili, Dobrodzieju ! Terenia, skocz na drugie aleje od Brzeskiej, do Gazownika, on maszyne do szycia posiada. A szanowne Panowie racza poczekac cuskolwieczek. Piwko moze ? Wlasnie nam od Gazownika doniesli ?

Przy piwku i obrabianiu dupy melicji, co kazdego dnia po "w lape" sie melduje, czas szybko minal i spodzien dla Napoleona byl zrobiony. Knypel po prawdzie mendzil, ze jedne nogawkie ma dluzsze a drugie krotsze, ale pol lytra od kupca zamklo sprawe. Buty na sloninie nabyli obok. Tamze - koszule nylonowe, z proszkiem OMO gratis. Obladowane udali sie na przystanek, do domu wracac.

Dom to Dorotka miala tera taki duzy, ze wlasnem oczom nie wierzyla. Obrusy, firany, dywany, mientkie fotele i obrazy byli jak z bajki jakowejs. Tak zwana Mamuska i Tatusiek za przybranech rodzicow robili i malo sie nie posrali, zeby jej dogodzic. Pani od pianina wlasnie wyszla i Dorotka zamyslila sie o swojem przeszlem zyciu. Czegos jej brakowalo. Filowala przez okno na ten Plac Konstytucji i -zimny jakis taki byl. Bez zapachu sledzi, piwa i konskiego gnoju. Taki on. Ten plac. Nie to co Solec kochany. Gdzie sie schodzili Dobra, Solec i Czerwonego Krzyza, przed Szpitalem - tyz byl plac. Maly taki, nawet bez nazwy, ale to byl Jej Plac ! Firankie bala sie odsunac, zeby nie pobrudzic. Wszystko tu bylo takie czysciutkie, wymyte na glanc, jak nie wlasne. Otarla cichcem oka rekawem i sprawdzila czy plamy sie nie zostali na nowej sukience. Nowa i ladna, ale nie to, co jej Rudy z Lysem do sierocinca furt nosili...

Oba zgrywusy jeszcze raz sie kolonska na klatce poleli, poprawili se krawatki i.... nie mogli sie ruszyc, zeby zadzwonic. Powinni byc pewni swego, bo rekomendacje na pismie z Opieki mieli, zaswiadczenia o moralnosci i przynaleznosci. Telefon ta pani z Opieki zrobila i powiedziala jem, ze rodzina na niech czeka, ale - nogi mieli mientkie a graby sie pocili jak po piwku z bimbrem.

-Godzine juz tu stojemy.....
-I co zamiarujesz ?
-Przezegnaj sie Napoleon i - co bedzie to bedzie. Dorotkie zobaczem !

Dzwonek i - stali oba w progu.
-Dzien Dobry ! Czekamy na Panow !
-Szanowanie Szanownej Mamusi ! Szaconeczek Szanownemu Tatusiowi ! To my oba, te dwa.

-Wujki moje kochane ! - Rzucila sie na nich Dorotka -  tyle was nie widzialam !
To jeden, to drugi podnosil ja do gory, przytulanstwu i calusom nie bylo konca. Lzy sie jem mieszali z mokremy cmokamy Dorotki,  az sie Mamuska podsunela z recznikiem:
-Panowie sie wytra, reczniczek czysty, prosze bardzo !

-Dla Mamuski ten bukiet i czekuladki od Wedla, dla Tatusia - koniaczek importowany z Delikatesow na Brackiej - nie omieszkali podkreslic.
-Panstwo pozwoli, ze sie przedstawiem: Skrzynecki Jozef ze Szmulkow jestem a to - Kostrowicki Miroslaw z Czerniakowa. Oba na fabryce u Borowy robiem. A szanowne Coreczkie mielim zaszczyt poznac, jak Proboszcz na Solcu Boze Narodzenie sierotom wyprawil.

-Ten zegarek ! Mamusia, popatrz, ten zloty, od niech otrzymalam na Gwiadkie !   I te sukienki, ogrodniki, farmerki, trampki, lalki i cale kupe innych - zawsze mie przynosza !
-A my od Ciebie laurkie ! W ramki oprawilim i kazden swoje polowkie nad lozkiem trzyma !
-Zlota Reneta, nie pierdziel jak potluczony ! A ty, Napoleon, nie przytakuj ! - Skarcila ich Dorotka. I az przysiadla, jak zobaczyla, ze Mamusie i Tatusie wlasnem uszom nie wierza.

-Wyjasnienie Szanownem  Panstwu sie nalezy: "Zlote Renete" i "Napoleona" wymyslili te dzieciaczki - zagail pospiesznie Napoleon - bo jeden rudy a drugi - konus. Sie rodzicielom wydarzyli. Ale - my jestesmy: Pan Ziutek i Pan Mirek, jak by sie kto pytal.

-Do stolu prosimy - zagail Tatusiek - przekasimy, wypijemy, trzeba sie poznac.
-Pokornie u Szanownego Pana wybaczenia prosze, ale przy Dorotce nima "wypijemy", a przekasic i owszem ! - I na ucho Tatuskowi:
-Jeden glebszy przy tem dziecku i leb ukrece !

Mamuska juz skapowala, ze oba rycerze straszne sa wzgledem Dorotki i hamowala jezor jak mogla. Zanim usiedli, poleciala z Reneta do derozki, prezenta dla Dorotki wygruzic i na zakonczenie uslyszala:
-Bog nam nie dal bo nie chcial, ale Dorotkie za wlasne coreczkie trzymamy i - reka noga mozg na scianie, mamalygie zrobiem z kazdego. ktoren te dziecko na jedne lze narazi ! A wisz Pani za co ? A za to, ze tylko Dorotka, w ty calej zgrai, za paczki nam podziekowala !

Wieczor minal w rodzinnej atmosferze. Tatusiek i Mamuska nachwalic sie nie mogli manierom i wytwornemu odzieniu tech dwu a oni, juz na ulicy, podsumowali:
-Te dwa zgrety dobre ludzie sa, Dorotki nie skrzywdza. A jak by co, to ja zabierzem spowrotem. A zgretow po scianie rozmazem !
-A w piatek apiac odkladamy ?
-Ma sie rozumiec ! Na posag bedzie !

No comments:

Post a Comment