No i apiać żem sie zamyślił, choć to nie zdrowo na cycku jechać
i rozmyślać. Dwudziestka piątka, o szóstej rano, dostarczała całe ferajne na
fabrykie. Te, co sie nie pomieścili w środku, robili za winogrona na wszystkiem
które pasowało, żeby sie trzymać. Co i raz, jak sie dwa tramwaje mijali, można
było temu, któren tyż wisiał od środka, i właśnie nas mijał, w morde dać całkowicie
bezpłatnie. Jak zleciał, to zleciał, pieska jego dola. I tak nie dogoni.
Przygnietło mie naraz do wagonu, hamulce zapiszczeli niemożebnie
i tramwaj stanął.
-Wiesiek Nereczka zleciał !
Krzyczeli. Tumult sie zrobił, karetka przyjechała, ale nic żem
nie widział, bo mie jakiś gruby panorame zasłaniał. Tunel sie całen zatkał,
rada w rade - poszlim piechotą. Różne ludzie, różne rzeczy pletli - że mu tylko
obie giry obcieło, ale żyje; że trup marny, nawet nie było co zbierać; że
łapiduch z karetki tylko ręko machnął i zarządził: do kostnicy, temu już nic
nie pomoże....Całe szczęście, że Wieśkowi Wyborowa z kieszeni wyleciała, jeden
podniósł i oddał. W bramie na Wolskiej otworzylim te flaszkie i - łzy żałosci
nad Wieśkiem lejąc - ruszylim spowrotem do domu, bo jeden liter na czterech to
mucha -ptaszek, ale dać takiego chucha majstrowi na fabryce, to może być od
cholery i ciut ciut...O robote sie nie balim, bo wszędzie sie prosili,
zwłaszcza jak fachowiec, ale załość nad Wieśkiem nas położyła.
Niedopite jakieś takie sie poczulim to mówiem:
-Lolek, ty starozakonna sknero, zawsze dekujesz, to skocz i donieś pożywienia ! Lolkowi dwa razy nie trza było powtarzać, sam tronkowa kolega był, przytaszczył. I zrobilim Wieśkowi stype. Żeby było po Bożemu, z uszanowaniem. Lolek skrzypce z chałupy załapał i jak nam zaczął grać, wszystkie zanieślim sie rzewnem płaczem, jak bobry. A Lolek serca na półkie nie odkładał i takie smutki na tem instrumencie wywodził, że to co przyniósł, wyszło poszło i jeszcze trza było donieść. Lolkowi łzy sie po polikach toczyli, na konierz sie lali, że sie go pytam:
-Lolek, ty starozakonna sknero, zawsze dekujesz, to skocz i donieś pożywienia ! Lolkowi dwa razy nie trza było powtarzać, sam tronkowa kolega był, przytaszczył. I zrobilim Wieśkowi stype. Żeby było po Bożemu, z uszanowaniem. Lolek skrzypce z chałupy załapał i jak nam zaczął grać, wszystkie zanieślim sie rzewnem płaczem, jak bobry. A Lolek serca na półkie nie odkładał i takie smutki na tem instrumencie wywodził, że to co przyniósł, wyszło poszło i jeszcze trza było donieść. Lolkowi łzy sie po polikach toczyli, na konierz sie lali, że sie go pytam:
-Loluś, a ty nie przesadzasz z tem żalem ?
- Stąd, z Maryniaka, dwa kroki na Muranow, a tam mnie hitleroszczaki skubane całe rodzine spalili...
Wychlipał. Nie było co dalej pytać.
-Choć tu, Loluś, do ojca !
Wychrypiał stary Kadzidło.
-W żałości cie utule.
Wtaszczył Lolusia na kolana, głowami sie podparli i chrap dali taki, że u Siemiątkowskiej, piętro niżej, żyrandole sie mogli rozlecieć.
- Stąd, z Maryniaka, dwa kroki na Muranow, a tam mnie hitleroszczaki skubane całe rodzine spalili...
Wychlipał. Nie było co dalej pytać.
-Choć tu, Loluś, do ojca !
Wychrypiał stary Kadzidło.
-W żałości cie utule.
Wtaszczył Lolusia na kolana, głowami sie podparli i chrap dali taki, że u Siemiątkowskiej, piętro niżej, żyrandole sie mogli rozlecieć.
-Matko przenajświętsza co jasnej bronisz Częstochowy, a co sie
tu dzieje ?!
W drzwiach stała Nareczkowa a z niom - Wiesiek !
-Wiesiek, kurrrdebalans, toś ty z kostnicy nawiał ?
Rzucilim sie pytać.
Nieporozumienie medyczne sie wydarzyło - odparł Wiesio - trupy jem
sie pomylili.
Na te okoliczność wyboru już nie mielim. Józiek poleciał po
harmonie a Nereczkowa po sąsiadki, żeby zagrychy dorobić. Lolek sie wytarł i
takie nam zaczął majufesy na skrzypcach podrzynać, że nogowie ruszyli sie
przebierać, jak u tech chomikow na kółku, co jech pan Żabiński, w ZOO hoduje.
Tańce, zimne nóżki i Wyborowa trzymali towarzystwo jak trza.
Naraz - Lolek zapatrzył sie na moje Hanie i znowu - w ryk potężny:
-Wszystkie tu, katoliki skubane, żony macie, nóżki i inne wybździuszki
wam gotują, a mnie - kto ?
Problem w rzeczy samej okazał sie być poważny.
-Loluś, a ta na solidnem podwoziu, z WSS - toś wypędził! Drugie, przewodniczkie
Problem w rzeczy samej okazał sie być poważny.
-Loluś, a ta na solidnem podwoziu, z WSS - toś wypędził! Drugie, przewodniczkie
pracy (a gustowny towarek był, nie powiem) brunetkie zapalczywe
- tyż ! To czego ty chcesz, Lolek ?
-Żeby była blondyna z niebieskiemy oczamy i zadartem nosem ! Albo - albo ! Jak nie znajde, to nie znajde - do Franciszkanow pójde !
-Żeby była blondyna z niebieskiemy oczamy i zadartem nosem ! Albo - albo ! Jak nie znajde, to nie znajde - do Franciszkanow pójde !
Grzech by było swoje moczymorde kochane, co i na skrzypcach umiał
i wogóle, katabasom pod kropidło oddawać. Poszukiwania sie zaczeli, od króla
Zygmunta - do Wesołego pod Poniatoszczakiem. Wreszcie, znaszła sie jedna, co
prawda nie rodaczka warszawska, z miasta Kobyłki pochodziła, ale na stołówce
fabrycznej takie klopsy ufaktyczniała, że każden jeden - a to kwiatek, a to
bratek, prezenta jej nosił i o zamążpójście zagadywał. Blondyna była jak trza a
dziurki od nosa prosto w niebo jej patrzyli. Zgarnelim pana Wacka, co limuzyną
poniemiecką na holcgaz za taryfe robił i pojechalim do miasta Kobyłki swatać
Lolka z tą królewną. Lolek sie w kościółkowy ancug wbił, w ktorem - kiedy bez
nasz występował - za Rudolfa z Walentynem mógł sie podawać.
-A jakby co, tego owego, sie udało, to dzieci panienka
zamiarujesz ? -
-Jak by byli podobne do pana Lolka, to z zamkniętemy
oczamy ...
Odparła dyplomatycznie.
Żarcie, picie i muzykie pomine, i wesele całe, ślub w USC tyż,
bo proboszcz u swięty Teresy sie znarowił i sie uparł, że on Lolka musi
przechrzcić, a Lolek go posłał pan wisz gdzie a ja rozumiem - o mało do ciężkiego
mordobicia z ministrantamy na plebanii nie doszło.
1-29-09
- Have you read this Cleo guy stuff?
ReplyDelete- Ugh???
- This is like Warsaw talk or something. He is cool and stuff. I like don't know what he's saying and all that but like this is cool and all. Yeah. He is cool and all. Yeah.
- And he is like, ugh?
- Oh, no you don't. He is like cool and stuff. Yeah.
Kleofas, to przyszlo mi na mysl, kiedy przeczytalam kolejny Twoj reportaz z zycia Warszawy. Na pewno slyszales, ze tak teraz mowia teen-angers.
Dziekuje i czekam na nastepne.
Drogi Kleofasie
ReplyDeleteZ wielką przyjemnością czytam twoje "warszawskie kawałki" . Są naprawdę doskonałe. Znajomość Warszawy i jej klimatu, dowcip , sprawność literacka - wszystko zasługuje na najwyższą ocenę.
Róbta tak dalej...