Monday, December 7, 2009

Warszawa w rozach

...Buźka buźko, a dwa zaskórniaki, którech na mortus żem trzymał znikli, jak sen jaki pozłacany...Albo zegarek, co mie go tyż podprowadzili.  Łachuderki nie dorobione, litości prosili a tu taka strata... Pod Kuźnio na Wilanowie mie na mientkie serce wzieli. Że wzmiankowana Kuźnia trzykrotnie jem za wódeczność policzyła, że na autobus nawet nie mają i - że złotem zegarkiem sie za kurs uregulują. Wzrokowe zakłócenia podobnież mieli i nie mogli sie w tech kwitach rozebrać. Jak mie różnych zegarków zaczeli pokazywać, do wyboru do koloru, przymierzać, bajtlować, to nawet żem sie nie opamietał kiedy:
-Buźka buźka, nie bój bidy, trzym sie kochany ! Drzwi zatrzaśli i dali noge w tataraki przy Czerniakowskiem Porcie. Po północy, na polowanie przy Zagórnej to ja nie zaryzykuje. I tak, wcześniej czy później, jednego albo drugiego lebiege dopadne i wtedy sie rozliczem. O, żeby jech chudy Mojżesz....własnem kropidłem po plecach wytłuk !

Zwierzał sie mie taryfiarz, co podobnież na occie wysokogatunkowem sie turlał, bo wacha za drogo sie obchodzi.
-Udogodnienie towarzyskie pan masz, bo jedziesz pan jak król, a dwa śledziki na sznureczku sie w baku moczą. Potrzebującego klienta możesz pan zadowolić, a i sam sie pokrzepisz.

Gablote wziełem i pod dom kazałem sie odstawić - na tem ogórkowem zakwasie i tak daleko bym nie zaszedł. A zaczeło sie, jak ogłosili, że Józiek w totka wygrał i po wygrane jadziem. Józiek zgarnął odpowiedzialnie i także samo odpowiedzialnie koleżkow do Retmana, na Maryniak, zaprosił. Komu jak było, na piechote, na dzyndzlu, na Karosie, wszystkie sie stawilim w umówionem miejscu, na czas. Małżonki mieli dojechać, jak teście sie dogrzebio, żeby karaluchów dopilnować.

Patrzem - i co my widziem ? Za główne kelnerkie w tem Retmanie - kościelna dewota -wdowa, a Józiek już koło niej !

-Już ci sie padalcu zapomniało, jak żeś przez nią zieloną farbe żłopał za zakrystią ? - Pytam.
-Tu jest porządna knajpa, nie kościół, gabinetowe moczymordy uczęszczają, a ty z tem kocmołuchem nazad kompinujesz ?
-Kompinuje nie kompinuje, ale wole boże czuje - zapodaje Józiek - a że sie potrzeboska nawija, to grzech nie skorzystać...
-Ty tu uważaj, żeby mie tu żadny poruty nie było !  - Powiadam - albo cie gołom dupo na miecz króla Jana w Łazienkach nasadze !
A swojo soszą, w tech Łazienkach, ten Sobieszczak nieszczególnie sie udał, bo na jakiemś takiem mniej więcej upośledzonem karaluchu jedzie. Albo Króle byli większe, albo konie jem sie nie udawali. Jakie byli, takie byli - historii Miasta się nie tykam.

Ledwo żem Józkowi paternoster wygłosił, do stołu wołają, bo małżonki sie pojawili. Ale sie cholery poprzebierali ! Jakieściś korale, jedwaby, każda na trwałą; dwie lufy musiałem se strzelić, żeby swoje rozpoznać.
-Toś ty taaakie cudo.... - wykrztusiłem, ale po mordzie dostałem z marszu i wiency żem sie z komplementamy nie wyrywał.
-Już przychlany mie witasz ?  - zapytała grzecznie - jeszcze cie otrzeźwić, weredo ?
Morda w kubeł w takich razach - uczyła mie teściowa - samo jej przejdzie. I faktycznie, już za chwile posuwalim z małżonką fokstrota, a inne chłopaki - tak że samo.

Żarcie było na sto dwa, monopol tyż. Ta Józkowa wdówka: a to nam parówki, a to mielone na zamówienie, a to świński ryj z jabłuszkiem, flaczki z pulpetamy i szarlotka - pokazało sie, że nie taka znowu dewotka, bo przecie na kółku

różańcowem sie nie nauczyła. Toasty nie ustawali: za Józka i jego przyszłość ("przyszłość" tak sie wzruszyła, że talerze sie jej potłukli), za fabrykie, za Warszawe - i tu, ober nam szepnął, że cudzoziemska wycieczka z bratniego kraju, przybyła.

Poszłem sie przewietrzyć, a tam - szoferak,co mnie wieczorem do chałupy podrzucił, żeby sie przebrać, i - o tech figusach, co mu dwa górale i zegarka openzlowali nawijał, łapie mie za krawat i ładuje do ucha:
-Szanowny poznaje ?
-Co mam nie poznawać, poznaje.
-Te dwa, worychi, co mówiłem, są tu ! Za wycieczko sie wślizli !- Ten rudy to Złota Reneta a ten kulawy to Napoleon - całe Powiśle jech zna. W zegarkach robią. Artyści ! Ale skurwysynom nie daruję, że mie, sąsiada, obrobili ! Plame na fachu mają. Nie daruję !

Zmrok zapadał i przezornie cąfłem sie do stołu, gdzie moja Hania właśnie brudzia piła z Lolkiem a mie zagarneła objętościowo, jego małzonka:
-Cecylia Jarząbek, znaczy sie - Cesia jestem ! Buzi, buzi !

Ze zmrokiem, Nyska sie operacyjnie ustawiła na podjeździe, a dwa mundurowe, siedli za małem stolikiem i, tyż operacyjnie, zakąszali. Filowali na tech dwóch zegarkowych figusow, co już sie zdążyli z wycieczką zaprzyjaźnioną z bratniego kraju poznać, śmieli sie, śpiewali, i odważne kunwersacje nawiązywali:
-Ja - Złota Reneta, a to Napoleon ! Hura ! Sto lat ! Na Zdrowie !
Poklepywali sie po plecach, a cmoki sie rozlegali jak na Wesołem w krzakach...

Wreszcie towarzycho cośkolwieczek oklapło, a u Swięty Anny, na Skarpie, wybiła trzecia. Cudzoziemska wycieczka tyż sie zaczeła zbierać. Całe towarzycho kłębiło sie przy wyjściu - nasza ferajna, wycieczka, dwa figusy i mundurowe. Zagramaniczne na autobus sie załadowali, ale przedtem - przytomne melicjanty kazały obu

fugusom wywrócić kieszenie. I tu - oba popaprańce, Złota Reneta i Napoleon, jak zaczeli wyć ! Płakali jak dzieci. Wyrywali sie mundurowym za autobusem, wygrażali, krzyczeli, jeden drugiemu pióra ze łba rwał - przekleństwa toczyli sie, jak, nie porównując, między Łysem a Kościelnem, za zakrystią. A autobus beknąl na pożegnanie, skręcił w Karowe i tyle go widzieli.

Posterunkowe zasiedli przy stoliku spisywać protokół, za mineralne podziękowali, ten co pisał pyta:
-Obywatelu sierżancie, która godzina, bo do protokołu musze ?
A obywatel sierżant ogląda w zamyśle gołe renkie. A ten drugi tyż - tylko mu sie opalenizna po zegarku została.
-To z kim ja mam ten protokół spisać, z wamy ?
-A my - z wamy ? - odpowiada kapral. Złota Reneta i Napoleon byli niepocieszone:
-Tu, pod marynarą, na podszewce, sto czasomierzy miałem i wszystkie mie znikli!
Napoleon zameldował tylko dwadzieścia siedem.
-I wszystkie kradzione ! - ucieszył sie posterunkowy.
-Jazda oba do Nyski, na komisariacie was podliczem !
-I jeszcze ja ! Jeszcze ja ! - rwał sie mój szoferak. - dwa górale i zegarek !
-Z wami jest sytuacja, spiszemy - podsumował sierżant. - ale z tech dwu długo będziem prawde wyciągać gdzie i komu co podprowadzili.
-Ten autobus skubany, te braty - cholery, można sie gdzieś zażalić ? -zapytał Napoleon nieśmiało. Wszystkie popatrzylim na niego jak na chorego:  - czubek !
-No i jest nadzieja ! - się ucieszył - za psychicznego pójde a nie za doliniarza !
-W rzeczy samej - podsumował sierżant - ładujcie sie do wozu ! - A wam, obywatele, dziękuję i miłego poranka życzę !

Poczekalim aż posterunkowy szoferaka na poszkodowanego świadka spisze i załadowalim sie z Hanią do taryfy.
-Widzisz, mała - mówię - ucz się geografii. Albo: się nie ucz ! Lepiej czasem nie wiedzieć.
A za oknamy - Warszawa wstawała do roboty.


 

7 grudnia 2009

6 comments:

  1. Kleofas,

    Minelo szesc barwnych opowiadan o folklorze Warszawy i widze juz osobowosci bohaterow, ich zwyczaje i komiczne maniery. Dodac do tego jezyk i mam pelen obraz postaci i miejsca akcji.
    Nie jestem zadnym krytykiem literackim. Jedynie jako konsument literatury zauwazylam, ze budowa zdan w Twoich opowiadaniach i dobor slownictwa calkowicie wypelniaja opisywana scene lub osobe. Usuniecie jednego (!) slowa zachwialoby strukture calosci.

    Czytam Twoje opowiadania z wielka przyjemnoscia i doceniam talent pisarski.
    (Za bledy ortograficzne, jesli takowe sa, przepraszam)

    ReplyDelete
  2. Orca,
    Nie przesadzaj, ale oczywiscie bardzo to mile.
    To sa teksty monologow, dla jezyka mowionego.Opinie czytajacych sa szczegolnie istotne.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziekuje.

    ReplyDelete
  3. Kleofas,

    Piszesz, ze przesadzam. Niech tak bedzie. Monologi rzeczywiscie barwne i dynamiczne.
    To tylko kwestia czasu, kiedy czytelnicy Twoich monologow zaadoptuja zawarte zwroty i slowa. Ja sama pewnie sie nie wybronie.

    ReplyDelete
  4. Pan Kleofas jak zwykle skromny.
    Cieszę się bardzo , że piszesz coraz lepsze teksty. Pewnie masz ich całą szufladę. Jak uzbierasz 100 powinieneś pomyśleć o wydaniu książki. Sukces wydawniczy gwarantowany. Będę pierwszym klientem , kupię od razu 10 sztuk .
    Jak by co to mam paru specjaliztów od druku , składu , i edycji.
    W końcu trzy książki mam w swoim dorobku :)

    ReplyDelete
  5. Drogi Kleofasie czekam na kolejny tekst. Na książkę również. Ja dołożyłem kawałek pracy do kolejnej . W niedzielę zaczynają sprzedaż.
    http://www.parafia.myszyniec.pl/index.php?option=com_content&view=frontpage&Itemid=41

    ReplyDelete
  6. Pomyślałem sobie , że Kleofas zamarzł i dlatego nie daje znaku życia. Ale czy można zamarznąć przy -1 C ? Chyba nie...
    U mnie za oknem -15C w nocy przy gruncie było -25C. Rekordu nie było, ale biegać w swetrze się nie da. Wyciągnąłem ciepłe gacie z szafy, palę w kominku i piję wiśniówkę. Mam nadzieję ,że u Ciebie wszystko w porządku. Stęskniłem się do twojego ględzenia. Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete