-Witam obywatela Proboszcza !
-A.... niech będzie pochwalony !
-Coś wy, proboszczu, robita mi wbrew - Borowińszczak zagaił
prosto z mostu - dlaczego wasze ministranty nie przyniosły mie ławek na
zebranie, a ? -
-Cztery śluby w jedną niedzielę miałem i dwa pogrzeby, to mało ?
A kleryk swieżutki, niedoświadczony, to kto miał to wszystko oporządzić, ha ?
- Twój kleryk, księżulu, to lepiej się w tem Aninie wyrabia niż
na plebanii.... Towarzysze mie meldują...
- Ja ci, Borowińszczak, nie robie koło dupy z tem, co mie ludzie
na swięty spowiedzi mówią, to i ty zostaw mojego kleryka w spokoju, rozumiesz ?
A będziesz jeszcze fikał, to ci z ambony nie ogłosze kiedy następne zebranie !
- Tak mie zażywasz, klecho ? To ja na ciebie donos do
towarzyszy, do urzędu, napisze !
- Nie napiszesz, nie napiszesz, bo pisać nie umisz, ot co !
-Tak, katabasie ? To żebyś se popamiętał: skończyli sie te co piszo. Tera będo rządzić te co nie pisza ! I to jest prawda histeryczna !
- To co, jutro nie przychodzisz ?
- Nie napiszesz, nie napiszesz, bo pisać nie umisz, ot co !
-Tak, katabasie ? To żebyś se popamiętał: skończyli sie te co piszo. Tera będo rządzić te co nie pisza ! I to jest prawda histeryczna !
- To co, jutro nie przychodzisz ?
- Co znaczy nie przychodzisz ? A kto mie te pismo napisze urzędowe
do Komitetu, sprawozdanie z wyborów, no kto ?
- No,
dobrze, Bóg z tobą, czekam o ósmej, jak zwykle.
- A tego litra, coś go od Jarząbków wydusił, trzymasz ?
- Nie bój się, synu, podzielimy sprawiedliwie, jak Pan Bóg przykazał.
- A tego litra, coś go od Jarząbków wydusił, trzymasz ?
- Nie bój się, synu, podzielimy sprawiedliwie, jak Pan Bóg przykazał.
Po ty wymianie poglądów, stanowisk i planów dalszej współpracy,
Sekretarz i Proboszcz opuścili godnie róg Tamki i Dobrej, bo tu żona, a tam
kleryk czekali z obiadem. Obiady się ostatnio u proboszcza na plebanii cośkolwieczek
skomplikowali, bo gospodyni wykorkowała, a kleryk gotować nie umiał. Tatuś
naraił mu dwa wycieruchi, co za robotą latali na fabrykie i, a konto przyszłej
współpracy w ławkach i pisaniu, na plebanie mu jech podesłał. Obie strony ułożyli
sie zgodnie, że panienki gotują, piorą, sprzątajo, a za to majo chatę, wikt i
opierunek. Egzamin obie panienki u proboszcza zdali, bo na gospodarstwie pod Błoniem
wypraktykowali sie w domowej robocie, ochrzczone byli, paciorek na pamięć
klepali w te i wewte a robotne byli jak te perszerony, co na Solcu placformy z
węglem ciągną. Dowodziki przedstawili i owszem: Zatrzaska Melania i Baran
Alicja. Poborowe nie byli, to ich zaklepali od ręki.
Święta szli, zapisywalim się do kolejek, a to za karpiem na
Marchlewskiego, a to za wanilo do ciasta, a to za świeczkamy, a to - na choinkę,
w Pyrach, za Basztą. Wszystkie sie szykowali, bo Borowińszczak Borowińszczakiem,
a na Święta obowiązkowo trza wystąpić godnie. Tylko Moja i Lolkowa robili
krzywe kluski na te księdzowe gospodynie. Rada w rade - oba kocmołuchi znikli
na tydzień jak duchi i, po tygodniu , wrócili obie za zakonnice przebrane.
Proboszcz ogłosił, że pojechali do zakonu w Aninie i tam sie na te wrony
przerobili. W Aninie chody miał kleryk, bo sam tam na swojej dekawce jeździł
wieczorem, po nabożeństwie. Ubeki zwąchali co i jak, ale Borowińszczak z tem
nie wyjeżdżał, bo miał haka na proboszcza, któren mu pisma na maszynie pisał.
Kościelne parzygnaty takie Wigilie uszykowali, że pała mała !
Choinke, wielkie jak cholera, jakieś dwa przyniesły i szmalu nie chciały.
Wszystkie sie rzucili do ubierania, a pierwsze byli te karaluchi, co jech
proboszcz, co roku, po starem Solcu zbierał.
Bidota to była i marnota. Od Czerwonego Krzyża do Tamki ciągły
sie te gieszefty. A to z butami, a to krawce, a to spożywcze, do każdego musiałeś
pan zejść po schodkach w dół, w ciemne suterene, a tam - kołyska obok monopolu
stali. Ciężko jem było, bez gadania. Solec brukowany, z rynsztokamy, perszerony
walili na ten
bruk i nikt nie sprzątał, bo byle cieć na fabryce dostał trzy
razy wiency. Proboszcz co roku chodził i tech najmarniejszech karaluchow zbierał
na wigilie, na plebanii.
No i, jak już żem zauważył, te dzieciaki rzucili sie ubierać te
wielkie choine. A te dwa, co przynieśli, stali, patrzyli, a na koniec - każdemu
gówniarzowi dali po złotem zegarku i - zmyli sie bez śladu. - Kapujesz co i jak
? - Pyta mie Hania - Jeden był rudy a drugi mały i kulawy....Stare znajomki ,
wrzasłem, Złota Reneta i Napoleon ! Chłopaki ! Ale te dwa znikli jak sen pozłacany,
albo zegarek....
Wracalim z Hanią z Pasterki, pokazywałem jej Wielkie Niedźwiedzice
i Oriona, i w ten mróz trzaskający, tak se kompinowałem: co by nie było,
Proboszcze, Borowińszczaki, zagramaniczne wycieczki czy Złote Renety i Napoleony
- Warszawa da sie lubić !
Ida Swieta. "Zajaczek swoje glowe na wilczym boku kladzie, jastrzab kuropatwe pazurami glaska, pies kota lize", zlodziej rozdaje dzieciom kradzione zlote zegarki, a ja ponownie nie wszystko rozumiem.
ReplyDeleteKleofas, czy moglbys wytlumaczyc znaczenie nastepujacych slow i zwrotow:
- krzywe kluski
- perszerony
- mial haka na proboszca
- parzygnaty
- pala mala
- gieszefty
- dekawka
Bog Ci zaplac, Kleofas.
(Powyzszy cytat: Edward Redlinski, "Konopielka")
Parzygnat na dekawce otwiera gieszeft na prostowanie kluskow i mamy spokojne Swieta i Nowy Rok.
ReplyDelete