Wednesday, December 28, 2011

S Z E R Y F

Korektor to bylo zawsze ostatnie gowno w redakcji, czego mnie nauczylo dorabianie do stypendium przez rok. Duzy pokoj a w nim cztery biurka z tzw korektorami. Jeden na urlopie dziekanskim, druga - zona Pana Kierownika korekty, Pan Kierownik - wiecznie przychlany niedoszly redaktor i Wladzio. Wladzio mial ich wszystkich w dupie, bo zyl z tlumaczen a korekta dorabial. Stare to byly czasy, linotypisci skladali tekst goracym olowiem na linotypach i dawali do korekty. Ta nanosila poprawki. Potem - na kalander, drukarze skladali olowiane wiersze z linotypu i lamali strone. Pan Redaktor techniczny schodzil na dol ze swojego biura i ostatecznie "lamal" strone. Potem, drukarnia robila pierwszy wydruk.

Drukarz to byl ktos ! Jak nie "zlamal" strony, bo na przyklad przychlal, gazeta sie nie ukazywala. Smiertelne niebezpieczenstwo ! Robilo sie to od osmej wieczorem do drugiej w nocy. Rano, Pan Sekretarz Redakcji lapal numer i patrzyl po naglowkach. Czy aby nic sie nie zdarzylo. A zdarzalo sie, i owszem. Jak nie postawiles pol litra zecerowi, to ci zlozyl, ze Gomulka jest pierwszym sekretarzem w Lodzi. Poszlo na miasto. Wzywali do komitetow, prokuratury i bezpieki. Taki skandal ! Albo, ze w restauracji "Schludna" kelner trzymal palec nie w zupie, tylko zupelnie gdzie indziej....Albo - ze nowa restauracja nazywa sie Kurwidolek. Z Zecerem trzeba bylo dobrze zyc.

Trzy razy numer chodzil do Korekty. I za kazdym razem korektor byl w niebezpieczenstwie. O korektorow dbali. Codziennie, po drugiej w nocy, redakcyjna Warszawa odwozila ich do domu. W pracy dostawali za darmo bulki i mleko. Tym nie mniej, w hierarhii Panow Redaktorow, artystow tworzacych wiekopomne dziela do gazety, i Zecerow, co nie tworzyli, ale mogli spaprac czlowiekowi zycie, korekta byla za psie gowno. Kazdy korektorek, czy korektorka, uwazal ze ma talent,  kiedys zostanie Redaktorem. I wyplynie ! 

Zawodowych nie bylo. Brali studentow, jakies piszpanny, jakies ciotki - emerytki, pomieszanie z poplataniem, jakies ladne "cichodajki" pod Panow Redaktorow itp. Moze szkolenie zawodowe juz jest, ale mentalnosc personelu pomocniczego w redakcjach trzyma sie mocno. Byle gnida na stolku n.p. "moderatora" chce sie wykazac. Interpretuje, smieszne de facto, Regulaminy. Dla kogo moze byc regulamin ? Tylko dla idiotow na blogu. Kazdy rozsadny czlowiek wie, ze jak go prosza, zeby cos napisal to go szanuja i ich "regulaminem" moze sie podetrzec. A blogowe grafomany zniosa wszystko. Bij mnie, kop mnie, lzyj mnie, sraj mnie, ale pozwol mi napisac Redaktorze Kochany ! A im Pan Redaktor mocniej zadufany w swoja potege, tym mocniej moderuje, a z nim - Panstwo Moderatorstwo.  

Zyc nie umierac ! Pieknie jest byc w Moderacji.

No comments:

Post a Comment