Wednesday, December 28, 2011

O b a l i l i H a l b a

Nasz muzykolog blogowy, moj osobisty duszpasterz, co mnie na duchu podtrzymuje, laskaw byl przyslac nam arcydzielo wokalne braci gorniczej a przez bezprzewodowe powiazania odnoszace sie niejako do urlopu pana Baracka z Malzonka i dzieciami na Hawajach i swiadczace o afrykanskich koneksjach w amerykanskiej hierarchii wladzy. Oto ono:

http://www.youtube.com/watch?v=KYPRg7Uolxk&feature=related

Nie mam zaszczytu znac kompozytora ani autora tekstu tego arcydziela, zeby w reke pocalowac, ale laskawej uwadze wszystkich polecam.

18 comments:

  1. Kleofas, Ty jesteś bardzo zdolnym pisarzem. Przeczytałam kilka ostatnich Twoich opowiadań i jestem zachwycona. Zwłaszcza te dwa z Rembertowa są naprawdę doskonałe. Ciekawa jestem, czy publikujesz je gdzieś, bo warto.
    Zwróciłam uwagę, że nie używasz polskiej klawiatury. Jeżeli chcesz, to mogę Ci powiedzieć jak to zrobić, to jest b. łatwe, oczywiście jak się wie od czego zacząć.
    Jeszcze jedno, czy Twój system operacyjny w komputerze jest po angielsku, czy po polsku?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny twórczej

    ReplyDelete
  2. klara2010

    Moj blog nie bierze tyle znakow, to wyslalem na Twoje imie u Pani Paradowskiej, Na cycku tango. Inny rodzaj. Jesli jestes laskawa, daj ocene.
    Z szczera sympatia,Kleofas.

    ReplyDelete
  3. Kleo,
    pojechałeś po bandzie.... A nawet poza ...
    Z tym "muzykologiem " i "duszpasterzem". ;)
    Z kontekstu wynika, że ten "duszpasterz blogowy i muzykolog" to ja.
    Chłopie, toż ja agnostykiem jestem skłaniającym się ku empiriokrytycyzmowi. Jaki ci ze mnie duszpasterz.... Ale nie powiem - pogłaskało to moje ego.
    Podobnie z tym "muzykologiem"..... . Już pisałem kiedyś na Twoim blogu, że o muzyce - od strony teoretycznej - nie mam "zielonego pojęcia". Od strony "praktycznej" także. Wprawdzie kiedyś, - tak dawno temu, że najstarsi krajanie moi tego nie pamiętają - parałem się amatorsko grą na perkusji ale ... Było - minęło i - niestety - się nie wróci.
    A skąd moje zainteresowania muzyczne - to sprawa mmoich smarkatych lat, starszego brata i .... w ogóle inna historia, którą nie chcę przynudzać. Ale przyjemnie było mi przeczytać. Nie zaprzeczę, choć mam świadomość,że to nie zasłużone.

    ReplyDelete
  4. Leksiu,
    Co ja o Tobie mysle to mysle i mi sie nie wpierdalaj w poezje moich skojarzen. A jakich slow uzywam to nie wazne, wazne ze odebrales jak trza. Bardzo cieszy mnie ten dysk ze slaska wersja Blue Hawaii. Tam przecie sa same perelki ! Caly dzien sluchalem. Tego mi trzeba - baba skrzypi, martwi mnie starosc, czym mam sie sieszyc ? Moja latorosl robi szmal na antypodach, kogo stary ojciec obchodzi ?
    Klarcia2010 nam sie tu pojawila i znikla,jak stowa z portfela, moze sie jeszcze odezwie ?
    Orca i Maniek milcza - zasarane to wszystko.
    Widze, ze Ty sie wdales w profesjonalizm o chorobach z Antoniusem - na cholere Ci takie tematy ?!
    Jesli sie nudzisz, pisz ! Laduj te historie z bratem, ktory Cie umuzykalnil, widzisz jakie ja pierdoly wyciagam z czasow dziecinstwa ? Trzeba sie smiac a zycie - bykiem !
    Sciskam lape, Kleo.

    ReplyDelete
  5. Kleofasie,
    Następny Świetny tekst. Ty naprawdę czujesz ten specyficzny folklor i czyta się Ciebie z niesamowitą przyjemnością. Przypomina mi się „Konopielka”, którą uwielbiam. Bo i język i sposób rozumowania/mędrkowania, tworzą niepowtarzalną dramaturgię, a często przeuroczy komizm sytuacyjny. Ja w każdym razie jestem zachwycona.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ps. nie pojawiam się nigdzie za często, bo ostatnio jestem bardziej niż normalnie jestem zajęta. BTW nie powiedziałeś mi czy masz polską, czy angielską klawiaturę

    ReplyDelete
  6. klara2010

    Klawiature mam lacinska i nie chce zmieniac. Do pani Paradowskiej wysylam dla Ciebie Bazar. To byl moj pierwszy kawalek dwa lata temu.
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  7. Kleo,
    o tych zawirowaniach z lekami refundowanymi piszę dlatego, że;
    primo pierwsze - burdel "w tym temacie" przerasta - moim zdaniem - to co w ubiegłym roku wyczyniało się w polskim pasażerskim kolejnictwie.-
    primo drugie - jako stałego klienta 7 lekarzy specjalistów + lekarz tzw. pierwszego kontaktu bardzo interesuje mnie czy po Nowym Roku - będąc facetem realnie zagrożonym udarem mózgu ( Antoniusa to spotkało )kupię leki przeciwzakrzepowe, na nadciśnienie oraz na niedoczynnosć tarczycy ( po radioterapii moja tarczyca jest "martwa") i za ile.
    Bez patosu - to może chodzić o życie w sensie dosłownym. Zainteresowanie więc tematem z mojej strony - zrozumiałe.
    A co do mojego "umuzykalnienia"
    Może "wezmę na odwagę" i coś napiszę. Boję się trochę posądzenia o swoistą postać ekshibicjonizmu. Z Twoimi wspomnieniowymi historyjkami jest inaczej - to Twój blog.
    Ale jako się rzekło - jeśli pozwolisz a inni tu zagladający mnie nie oklną i obśmieją, może... - kiedyś....

    ReplyDelete
  8. Leksiu,
    Bardzo prosze, napisz ! Krygujesz sie, jak panna na wydaniu. Bardzo jestem ciekaw Twego Umuzykalnienia, jak piszesz. Nie daj nam czekac !
    Serdecznosci.Kleofas.

    ReplyDelete
  9. Kleo,
    mówisz, że sie kryguję.... Zatem niech Ci będzie ale na Twoje ryzyko. ;)
    Historia bedzie długawa więc w odcinkach.
    1.
    Moje "umuzykalnienie" to zbieg paru faktów i okoliczności.
    Miałem brata starszego o 9 lat ( miałem, gdyż juz nie żyje). Brat świetnie grał na akordeonie ( to taki rodzaj harmonii - dla nie wiedzących co to ).
    Na przełomie lat 40/50 mieliśmy duże, ponad 100 metrowe mieszkanie, dobre radio (wielozakresowe) i co było wówczas rzadkością - elektryczny adapter ( na igły), który się do tego radia podłączało.
    Brat wraz z kilkoma kolegami założyli sobie zespół muzyczny. Grywali w szkołach na zabawach i w przyzakładowych świetlicach
    ( wtedy było to w modzie). Na weselach nie grywali- bo to był "obciach". Repertuar do grania brali z radia i .... od tego się wszystko zaczęło: z płyt gramofonowych.
    Ponieważ mieliśmy duże mieszkanie - perkusja stała u nas w domu, w jednym z pokoi rozłożona, - tak więcej - dekoracyjnie.
    Pewnego razu brat przyniósł kilkadziesiąt płyt gramofonowych z nagraniami jazzujących polskich kapel: Braci Łopatowskich, zespołu Charlesa Bovery ( grali chyba w warszawskim Bristolu), septetu Górkiewicza i Skowrońskiego i innych. Po prostu z nagrań tych brali utwory do swojego grania.
    Ja kilkuletnim łebkiem będąc, gdy nikogo w domu nie było - nastawiałem sobie te płyty, siadałem za bębnami i pukałem - naśladując to co słyszałem.
    Pewnego razu brat mnie nakrył i uznając najwidoczniej, że jakoś mi to "pukanie" wychodzi - zaprosił do wspólnego domowego grania.
    c.d.n.

    ReplyDelete
  10. Leksiu !
    Ciagnij dalej, to sie dobrze zapowiada ! Nie znecaj sie nad bliznimi...
    Czekamy.

    ReplyDelete
  11. I tak zaczęło się moje "pogrywanie": najpierw z bratem w domu, potem w szkole - w liceum na szkolnych imprezach, jeszcze później spiknąłem się z podobnymi mi chłopakami "z miasta", załozylismy zespół i grywaliśmy na szkolnych zabawach a potem "załapaliśmy się" na fuchę - granie 3 razy w tygodniu w Klubie Młodej Inteligencji ( po 1956 r powstawały takie pod egidą ZMS )- i jakoś to szło. Do 1960 r tj. gdy poszedłem na studia. Wtedy granie się skończyło ale zarażenie muzyką pozostało.
    W ślad za pogrywaniem - naturą rzeczy -zaczęło się poszukiwanie audycji muzycznych w radiu.
    W polskim radiu królowały wtedy tanga i walczyki w wykonaniu orkiestry Jana Cajmera, ( w katowickiej rozgłośni - Jerzego Haralda), - szukało się więc muzyki " w świecie" (mieliśmy dobre - jako sie wcześniej rzekło ).
    Najpierw był RIAS ( niemiecka stacja, która pod nadzorem Amerykanów nadawała z Berlina Zachodniego) - enerdowcy zagłuszali niemożebnie ale co tam .... To z RIAS-u usłyszałem pierszy raz Glenna Millera i Benny Goodmana. Wtedu "zaraziłem się " jazzem. Potem przez przypadek trafiłem na audycje Willisa Conovera z Głosu Ameryki. A było to tak: ojciec czasami nasłuchiwał Głosu Ameryki.Pewnego razu - po zakończeniu polskiej audycji nie wyłączył radia i.... poszedł z radia sygnał muzyczny: pierwsze takty "Take The A-Train" w wykonaniu orkiestry Duke'a Ellingtona i ekscytujący głos Conovera , który zapowiedział: This is music of USA. This is an american jazz hour. Potem zawsze o 22-giej człowiek łapał The Voice of America i słuchał, słuchał z wypiekami na twarzy: a to Louis Armstrong, a to Kid Ory, a to Jack Teagarden, Count Basie, Chick Webb, Woody Herman, Jimmy Luceford i wielu wielu innych. Odbiór był marny gdyż nasi zagłuszali ale słuchać się dawało ( może zagłuszcze też słuchali ?).
    Taki jest rodowód mojego "umuzykalnienia" polegającego na osłuchaniu się z muzyką. Jeśli więc - Kleo - "robię " na Twoim blogu za "muzykologa" to całkowicie amatorskiego, takiego self-made mana. Z tego też powodu moje "umuzykalnienie" jest bardzo ograniczone, - ogranicza się do starego jazzu (dixieland i swing) w zasadzie. Tych nowoczesnych kierunków w jazzie po prostu nie rozumiem, nie wiem o co w tym chodzi. Jeszcze jakoś trawię nowoczesny jazz ( choć to też już stary) a'la Dave Brubeck czy Modern Jazz Quartet Johna Lewisa, może jeszcze Oskara Petersona, z be-bopowców: Charlie Parkera - ale to wszystko. Dalej i później nie wiem o co chodzi.

    ReplyDelete
  12. Kleo,
    pod linkiem można odsłuchać jak wygladała zapowiedź godziny jazzu w audycji Conovera w Głosie Ameryki.
    Ja tą zapowiedź zapamiętałem trochę inaczej. Byc może pomieszałem zapowiedzi jego dwóch audycji, bo godzina jazzu "szła" o 22-diej, a wcześniej o 21-ej nadawał muzyką taneczną. Tytuł tej wcześniejszej audycji był własnie: This is music of USA. Nie pamietam już w szczegółach....

    http://www.youtube.com/watch?v=Bx2iYyBzDzE

    ReplyDelete
  13. Już teraz gdyż później.... może być zbyt późno,tj. w tzw. niedoczasie.....
    Wszystkim wszystkiego najlepszego w Nowym Roku życzę.
    Sobie także.
    Oby się nie sprawdziły wszelkie negatywne przewidywania odnoszące się do nadchodzącego roku i obyśmy go przeżyli ten Nowy 2012 Rok w dobrym zdrowiu i spełniając wszystkie i wszelkie zamierzenia jakie poczyniliśmy.
    Wszystkiego najlepszego !
    Wszystkim !!

    ReplyDelete
  14. Lex,
    Dziekuje. Ja tego do dzis ciagle slucham.
    Zycze Ci pogody ducha w 2012 i poczucia hunoru. Na serio tego zasranstwa nie strawisz. Jesli przeczytaja, najlepiej zycze tez Orce, Maniusiowi i temu ancymonkowi - Cynamon29, ktory pojawia sie i znika. Sciskam lapy, Kleo.

    ReplyDelete
  15. Lex,

    Z wielka przyjemnoscia przeczytalam Twoje wspomnienia muzyczne. Dziekuje,
    Posluchalam na youtube zapowiedzi Conovera w Glosie Ameryki. Pod tym filmem jest duzo komentarzy gdzie sluchacze mile wspominaja jego glos i muzyke, ktorej mogli sluchac dzieki tej stacji. Pod tym video sa komentarze osob, ktore mieszkaly w Leningradzie, w Polsce i wielu innych miejscach. Wszyscy wspominaja glos Conovera i mozliwosc sluchania jazzu z jednakowa wdziecznoscia.
    Zacytuje tylko jeden z komentarzy napisany przez osobe o pseudonimie Bobby1McGee:

    "People, would you believe that I've started listening to Mr. C. in Communist Poland in 1956?! I owe him my life-long dedication to jazz , my love for the old US of A and, even more importantly, my English
    Bobby1McGee 3 years ago"

    On pisze, ze zaczal sluchac Pana Conover w komunistycznej Polsce w 1956 roku. Zawdziecza jemu pasje muzyka jazzowa (life-long dedication to jazz), sympatie do USA i nauke jezyka angielskiego.
    To jest bardzo pokraczne tlumaczenie tych slow, ale na pewno wiesz, co Bobby1McGee chcial powiedziec. To samo, co Ty piszesz swoimi slowami.
    Jeszcze raz dziekuje za wspomnienia.

    ReplyDelete
  16. Rowniez zycze Wam wszystkiego dobrego w roku 2012. Zdrowia i duzo radosci.

    ReplyDelete
  17. Orca,
    zaręczam że ów Bobby1McGee, to nie ja. Chociaż pasuje do mnie jak ulał i czas się zgadza: 1956 r.
    Z angielskim mi gorzej wyszło, a żałuję, choć kiedyś był lepszy ale to czego się nieużywa - zanika. Niestety !!!!

    ReplyDelete
  18. Lex,

    Domyslam sie, ze Bobby1McGee to inna osoba. Pomyslalam tylko ile osob z tego samego okresu i z roznych miejsc na swiecie ma podobne wspomnienie. Dzieki internet miliony ludzi dowiaduja sie, ze Pan Conover i jego audycja muzyczna byla dla nich wazna i miala wplyw na ich zainteresowania muzyczne. Prawdopodobnie ta audycja i ta muzyka mialy szerszy wplyw - nie tylko wyrobienie gustow muzycznych.
    Wszystkiego dobrego.

    ReplyDelete