-Juz sie leja ! O, Chrystusie przedwojenny, co sie tam nie wyprawia !
-Na naszej Radnej, slimoku ! Usiedli i wrzeszcza, ze faszystow nie przepuszcza.....
-O 70 lat sie spoznili, popaprance.
-Tak oni faszystow widzieli, jak ja wlasny kaldun bez lustra - przyuwazyl Lolek.
-Wlasne pale - poprawil Boczek.
- Chamie niechrzczony, ja ci dam pale - skoczyl Wiesio - zara cie przeszkole, zarazo nieodwracalna !
-Jakbys byl w policji - dodal migiem Boczek, bo Wiesiek juz zgarnal tluczek do kartofli i zabieral sie do szkolenia.
-Spokoj chlopaki ! Bo was obu od kolacji przegonie ! - zagrozila Hania.
- A mowcie po porzadku, kto kogo leje, i za co ?
-Jakies Narodowce, jakichs Platformiakow, Pisowce sie dokladaja, 23 stada gnojow zezwolenia na marsze dostali. To tera sie leja !
-A ty wnioskowales, zeby te dwie bzdziagwy jeszcze swoje partie zalozyly !
-Jeszcze pare miesiecy i Palikoty sie dolaczo.
-Cale miasto sie bedzie napierdalac ! Dopieru bedzie na co popatrzec.
-Poniekad slusznie - zagail Lolek - skonczy sie mordobicie na weselach, na chrzcinach, Pod Poziomko meble bedo te same. Wszystkie sie bedo na rozne rocznice oszczedzac...
-Ktore rocznice, bo mie sie juz pomieszali ?
-Ktore ?! Malo jech masz ? Rocznica rozpierdolki pod Smolenskiem, rocznica postawienia Krzyza, rocznica pochowku na Wawelu, rocznica konstytucji, prostytucji i prohibicji....
-Na to sie zanosi. Juz i palic zakazujo....
-Jak juz polecialo na Pe, to i rocznica prostytucji sie skonczy,,,
-To bezrobocie wzrosnie.
-Jakie wzrosnie ? Wybory sie zblizajo, to jech nawybierajo i do gminy, i na wojta, i na prezydentow, i do Sejmu, jeszcze etatow zbraknie, popamietasz moje slowa ! Polska zawsze robote dla kurwow znajdzie. - Ojczyzna mila, pies ja tracal...
-Moze ta miastowa prezydentowa po rozum do komisu pojdzie i jem powyznacza te marsze przezpiecznie. Jednech na Pelcowizne. drugiech na Szczesliwice, jeszcze jednech na Szmulki, na Wyscigi - rozpedzic holote po miescie. Wtedy nie bedo mieli kogo lac.
-To policji dolozo. Nie slyszales ?
-Zapodali, ze gnoje policji nie zaczepiali, tylko jeden drugiemu Malosolnego ze lba wybijal.
Zamyslilim sie gleboko nad tem kto kogo. Boczek przerolowal sie na kanape, Wiesiek dal nura w fotel a mie Hania pledem przykryla. Stal ten wieczor cichy i markotny. Telewizor szemral jakiems Sztakiszkisem a kanarek w klatce zapial jak kogut i tyz go sen zmorzyl. Jakies draki mie sie snili, jakies mordobicia na Palacu, kucharz z ASP za biskupa sie jawil i wszystkiech kropil a Krzyz z Krakowskiego na silniku odrzutowem sam do Smolenska polecial.
Jak sie obudzilem rano, chlopakow juz nie bylo. Wlaczylem telewizje a ci mie o jesieni truja, o Preziu co slodkiem glosikiem programy PIS zachwala, cisza spokoj, jak nie w Warszawie rano. Przez caly dzien za Smolensk sie nie wyzywali, malo - Malosolny przyobiecal, ze te mamuske przy kosci, co to ja na zbity pysk z partii wylal, chiba znowu przyjmnie. Peryskop i Kowal tyz podobniez nie wyleca. Wszystkie przyjemnosci mie sie skonczyli. Ani komu w morde dac, ani popatrzec. Jajecznica mie sie zostala za ten poranny ubaw.
W telewizji jakiscis soltys wlasne ksiazkie zachwalal a organista uczyl jak kury macac. Polozylem sie i czekalem kiedy Jakubiakowa bedzie uczyc porannego dojenia a zachecajacy program Fuck-ty te glizde co za aktorkie robila, pokaze. Ani ta ani tamta. Za to profesor Jasiu Litynski za najwieksze maglownice sie zostal. Maglowal te Sztaniskis, a ona jego, bez konca i obie - maglownice skubane - darli morde jedna na drugie, ze kimac bylo trudno.
Poszlem nad Wisle, do Skarpy, zeby porannech pijaczkow sobie poogladac, ale tyz wyboru nie bylo. Jeden tylko na lawce kimal a dwoch dzielilo sie butelko mineralnej i prochem Alka-Seltzer. Duch w narodzie ginie, pomyslalem sobie i poszlem do Szemranej, zeby poranny browarek strzelic. Jakie strzelic kiedy nie bylo z kiem. Wzielem flaszki w kieszen i poszlem do Wisly. O, Chrystusie przedwojenny jak mie te poranne slonce po oczach wyrzlo ! Ledwo z Karowej leb wychylilem ta swiecaca bezczelna morda prosto mie w twarz ! A zgub sie ty cholero !- wrzaslem - pojazdow nie widze !
-Te, pijaczek, zlaz mie z jezdni, bo cie na zacierki przerobie !-Glos rodaka poznaje, pan zes z Powisla ?
Szoferak rozdzialwil morde i zarechotal:
-Z Woli jestem, ale rodaka zrozumie po slowie. Zara, zablokuje tech skurwieli, zebys pan spokojnie na drugie strone sie przepchnal. Ustawil sie trochi napoprzek a za niem rozne Merciaki, Fordy-mordy i Pezoty-od-cioty sie klebili niemozebnie.
-No, szoruj pan bezpiecznie, tylko raczkie w kieszen, zebys pan swoje dwa piwka od ciezkiego wypadku uchronil !
Pasazer mu zaczal wrzeszczec w taryfie, ze on do hotelu musi, zeby jechal natychmiast (albo jeszcze szybciej, pomyslalem) i takie rozne pierdoly... Taryfiarz obejrzal sie na niego i wyjasnil:
-To ty lotniskowa mendo nie widzisz, ze rodaka spotkalem i chwila szaconku sie nalezy ? A w rzeczywistosci swieczki mie sie zalali, karburator grypy dostal i musiem tu postac az sie wszystko uspokoi. Temcaszem mozesz pan kulturalno kunwersacje nawiazac i o miescie sie dowiedziec, kolega z Powisla to chetnie panu opowie. Skurwiel puscil do mie oko i pomogl temu z lotniska na chodnik sie wygrzebac.
-To skad szanowny przylecial ? - spytalem grzecznie -A pan zes z Warszawy ? - kontynuowalem pogawendkie.
-Mozna powiedziec, ze z Warszawy, dwa dni na Politechnice tu bylem, a potem wyjechalem do Montreal.
Skapowalem, ze angielskie mowe podrabia i za montrealca chce uchodzic.
-Szanowny pan pozwoli, ze mu pokaze jak sie nam Wisla rozwinela, jak zesmy Ruskiech przegnali.
Na niucha czulem, ze kmiot ze wsi a o Warszawie pojecia nie ma.
-Na kamieniach siedzial Bezrobotny, na rybkie sie zasadzil i tyz z tem upartem sloncem wojowal. Czapkie na oczy, leb wykrecal, dupe na lamieniach zrypal, zeby cienia zalapac i ucha nadstawial. Moczyl splawik, ale predzej niz rybkie, szybki szmal mogl od tej montrealskiej turyzdy wyciagnac.
-Szanowanko, rybakom ! - zagailem do tego co kij moczyl - turyzde zagraniczne ci przywiezlem, zebys mu o tech nakrecanych sumach z Wisly powiedzial !
-Jak Szanowny po tech bambulcach ze mno zejdzie, kolega objasni technologie polowu nakrecanech sumow !
Motntrealski gniot podciagnal wytworny spodzien i na tech czarnech lakierkach, po kamieniach, nad wode sie walcowal.
-Nasamprzod bierzem takie male plotkie na zanete...- zaczal nauki.
Temu z Kanady oko blyslo, patrzalki przetarl i pytanko zaserwowal:
- A jaki duzy moze byc ten nakrecany ?
Widzielim, ze temat kupil i zainteresowanie mu rosnie. Zezowal na na leb suma, ktoren rybakowi z wiaderka wystawal i nie wytrzymal:
-Taki z piecdziesiat kilo moze byc ?
-Piecdziesiat to male piwo - zagailem i dalem kopa w wiadro rybaka, w ktorem sie gipsowy leb suma z ASP moczyl. Bralim go na turystow odkad ten malarz Stypulkoskiej nam go fachowo wyszykowal. Leb puscil banki i spadl na dno a wiadro sie do wody podsunelo.
-Wiesiu, zlociutki, poinformujesz Szanownego ile te cholery bywaja na wagie ? Te nakrecane, ma sie rozumiec...
Bezrobotny Wiesio czapkie znowu na oczy nasunal, bo slonce sie na niego uparlo i zaczal sie po przedzialku drapac.
-Z nakrecanymi to lepszy majstersztyk - zaczal - ale na suche morde to ja tu nie bede sie pocil ! Poczuwata sie oba czy nie ?!
Popatrzylem sie na tego montrealca znaczaco i paluchi zaczelem trzec, jakby mie resztki zywca sie przylepili. Moja turyzda zlota pociagnal sie do kieszeni za szmalem i Wiesiu swoje zakosil. Po czym apiac zawrocil do nauk:
-Znaczysie, nakrecany mowiem, bo go taka plotka nakreca. Kreci mu sie cholera przed oczamy az sum zeza dostaje i podwojnie widzi....
Sam sie wciaglem w dzisiejsze wersje Wiesia az tu slysze, ze taryfiarz na nasyp wylazl i morde drze.
- To jadziem dalej czy nie jadziem ? Swiczki mie wyschli. karburator sie odlezal, licznik chodzi a wy, kurnaolek, na rybki ?!
Kanadol sie szarpnal do taryfy leciec, z Wiesiem sie umowilim na drugi dzien, dopadlim ty taryfy i tu sie okazuje, ze montrealszczak w sercowech zamiarach do Warszawy sie przytaszczyl. Juz na lotnisku wielgie wionchie czerwonech roz nabyl i do pani prezydent, do ratusza, sie zamierza. Tak mu sie przez telewizje spodobala, ze postanowil do Warszawy osobiscie przybyc i sie oswiadczyc. Pani Hania, kulturalnie, przez fagasow, wypieprzyla go za drzwi, przed odmalowane oblicze nie dopuscila i Plac Bankowy mu sie zostal.
Ustawil sie przed wylotem Senatorskiej i, z rozana wioncho na piersi, zaczal prezydentowej arie Moniuszka spiewac. Glos mial, nie powiem, do rzeczy, lzy mu sie lali po polikach i w swojej milosci do prezydentowej sie uzewnetrznial. Podjechaly policmajstry i zaczem karetkie wzywac i kajdanki szykowac, mie, jako odsobe towarzyszace, przepytali.
-Pan sie tem modelem opiekujesz ?
-Panie wladzo, nic zlego nie robi, spiewac wolno w demokratycznem kraju !
-Wolno, niewatpliwie - przyznal sierzant - ale z Teatru Wielkiego do nasz dzwonili, ze jem profesjonalne robote wypacza ! Fagoty falszujo !
-Glos ma daj Boze zdrowie - wtracil sie kapral - tak ze samo w Palacu Mostowskiech przesluchania zakloca. Oficery sledcze lzy zalosci lejo i podejrzanych na rekach noszo zamiast jech przesluchiwac....
-W kinie na Muranowie filmu nie slychac - dodal patalach, co sie za polycjo przywlokl.
-Bierzem go w taryfe i chodu ! - zawyrokowal taksiarz - jeszcze nam biedy napyta. Bedzie poruta i za lachudre pojde kiblowac....
Przyszlo nam sie polubownie z policjantamy przeprosic, kanadyjskiemu tenorowi rekawy od paltocika na morde zawiazac, rozamy cholernika zatkac i - won do hotelu !
Jak zem sie na chawire dowlokl wszystko mie bylo jedno - lejo sie czy spiewajo - do wyra ! Sny snilem przyrodniczo - operowe, w rozach i sumamy wymieszane, tylko spac !
Jak sie rano dowiedzialem, ze pani Hania wybory wygrala, skrzyknelem chlopakow, zeby wszystkie podjechali pod Ratusz zobaczyc co nam ta montrealska kiepura znowuz wyszykuje.
Thanksgiving story,
ReplyDeleteBill ma papuge, ktora nie tylko przeklina, ale rowniez jest wredna. Po kolejnej klotni, Bill zlapal papuge za leb i wlozyl do zamrazalnika. Przez kilka minut slyszal wszystkie k... i ch... dochodzace z zamrazalnika az w koncu nastala cisza.
W poczuciu winy Bill otworzyl zamrazalnik. Przez drzwi wyszla papuga z pochylona glowa i z nastepujacymi slowami:
"Wybacz mi moj brak kultury i niewskazany dobor slow. Moje zachowanie jest warte pogardy. Rozumiem, ze slowa niewiele znacza, ale prosilbym o szanse naprawy i pokazania sie z pozytywnej strony."
Bill zaszokowany juz chcial zapytac papuge, co jest przyczyna tej zmiany, gdy papuga powiedziala:
"Jesli nie masz nic przeciwko temu, czy moge zapytac co zrobil indyk lezacy teraz w zamrazalniku?"
Happy Thanksgiving - Kleofas. Enjoy your Thanksgiving dinner.