Sunday, November 21, 2010

Sum nakrecany

-Juz sie leja ! O, Chrystusie przedwojenny, co sie tam nie wyprawia !
-Na naszej Radnej, slimoku ! Usiedli i wrzeszcza, ze faszystow nie przepuszcza.....
-O 70 lat sie spoznili, popaprance.
-Tak oni faszystow widzieli, jak ja wlasny kaldun bez lustra - przyuwazyl Lolek.
-Wlasne pale - poprawil Boczek.
- Chamie niechrzczony, ja ci dam pale - skoczyl Wiesio - zara cie przeszkole, zarazo nieodwracalna !
-Jakbys byl w policji - dodal migiem Boczek, bo Wiesiek juz zgarnal tluczek do kartofli i zabieral sie do szkolenia.
-Spokoj chlopaki ! Bo was obu od kolacji przegonie ! - zagrozila Hania.
- A mowcie po porzadku, kto kogo leje, i za co ?
-Jakies Narodowce, jakichs Platformiakow, Pisowce sie dokladaja, 23 stada gnojow zezwolenia na marsze dostali. To tera sie leja !
-A ty wnioskowales, zeby te dwie bzdziagwy jeszcze swoje partie zalozyly !
-Jeszcze pare miesiecy i Palikoty sie dolaczo.
-Cale miasto sie bedzie napierdalac ! Dopieru bedzie na co popatrzec.
-Poniekad slusznie - zagail Lolek - skonczy sie mordobicie na weselach, na chrzcinach, Pod Poziomko meble bedo te same. Wszystkie sie bedo na rozne rocznice oszczedzac...
-Ktore rocznice, bo mie sie juz pomieszali ?
-Ktore ?! Malo jech masz ? Rocznica rozpierdolki pod Smolenskiem, rocznica  postawienia Krzyza, rocznica pochowku na Wawelu, rocznica konstytucji, prostytucji i prohibicji....
-Na to sie zanosi. Juz  i palic zakazujo....
-Jak juz polecialo na Pe, to i rocznica prostytucji sie skonczy,,,
-To bezrobocie wzrosnie.
-Jakie wzrosnie ? Wybory sie zblizajo, to jech nawybierajo i do gminy, i na wojta, i na prezydentow, i do Sejmu, jeszcze etatow zbraknie, popamietasz moje slowa ! Polska zawsze robote dla kurwow znajdzie. - Ojczyzna mila, pies ja tracal...
-Moze ta miastowa prezydentowa po rozum do komisu pojdzie i jem powyznacza te marsze przezpiecznie. Jednech na Pelcowizne. drugiech na Szczesliwice, jeszcze jednech na Szmulki, na Wyscigi - rozpedzic holote po miescie. Wtedy nie bedo mieli kogo lac.
-To policji dolozo. Nie slyszales ?
-Zapodali, ze gnoje policji nie zaczepiali, tylko jeden drugiemu Malosolnego ze lba wybijal.

Zamyslilim sie gleboko nad tem kto kogo. Boczek przerolowal sie na kanape, Wiesiek dal nura w fotel a mie Hania pledem przykryla. Stal ten wieczor cichy i markotny. Telewizor szemral jakiems Sztakiszkisem a kanarek w klatce zapial jak kogut i tyz go sen zmorzyl. Jakies draki mie sie snili, jakies mordobicia na Palacu, kucharz z ASP za biskupa sie jawil i wszystkiech kropil a Krzyz z Krakowskiego na silniku odrzutowem sam do Smolenska polecial.

Jak sie obudzilem rano, chlopakow juz nie bylo. Wlaczylem telewizje a ci mie o jesieni truja, o Preziu co slodkiem glosikiem programy PIS zachwala, cisza spokoj, jak nie w Warszawie rano. Przez caly dzien za Smolensk sie nie wyzywali, malo - Malosolny przyobiecal, ze te mamuske przy kosci, co to ja na zbity pysk z partii wylal, chiba znowu przyjmnie. Peryskop i Kowal tyz podobniez nie wyleca.  Wszystkie przyjemnosci mie sie skonczyli. Ani komu w morde dac, ani popatrzec. Jajecznica mie sie zostala za ten poranny ubaw.

W telewizji jakiscis soltys wlasne ksiazkie zachwalal a organista uczyl jak kury macac. Polozylem sie i czekalem kiedy Jakubiakowa bedzie uczyc porannego dojenia a zachecajacy program Fuck-ty te glizde co za aktorkie robila, pokaze. Ani ta ani tamta. Za to profesor Jasiu Litynski za najwieksze maglownice sie zostal. Maglowal te Sztaniskis, a ona jego, bez konca i obie - maglownice skubane - darli morde jedna na drugie, ze kimac bylo trudno.


Poszlem nad Wisle, do Skarpy, zeby porannech pijaczkow sobie poogladac, ale tyz wyboru nie bylo. Jeden tylko na lawce kimal a dwoch dzielilo sie butelko mineralnej i prochem Alka-Seltzer. Duch w narodzie ginie, pomyslalem sobie i poszlem do Szemranej, zeby poranny browarek strzelic. Jakie strzelic kiedy nie bylo z kiem. Wzielem flaszki w kieszen i poszlem do Wisly. O, Chrystusie przedwojenny jak mie te poranne slonce po oczach wyrzlo ! Ledwo z Karowej leb wychylilem ta swiecaca bezczelna morda prosto mie w twarz ! A zgub sie ty cholero !- wrzaslem - pojazdow nie widze !
-Te, pijaczek, zlaz mie z jezdni, bo cie na zacierki przerobie !
-Glos rodaka poznaje, pan zes z Powisla ?
Szoferak rozdzialwil morde i zarechotal:
-Z Woli jestem, ale rodaka zrozumie po slowie. Zara, zablokuje tech skurwieli, zebys pan spokojnie na drugie strone sie przepchnal. Ustawil sie trochi napoprzek a za niem rozne Merciaki, Fordy-mordy i Pezoty-od-cioty sie klebili niemozebnie.
-No, szoruj pan bezpiecznie, tylko raczkie w kieszen, zebys pan swoje dwa piwka od ciezkiego wypadku uchronil !
Pasazer mu zaczal wrzeszczec w taryfie, ze on do hotelu musi, zeby jechal natychmiast (albo jeszcze szybciej, pomyslalem) i takie rozne pierdoly... Taryfiarz obejrzal sie na niego i wyjasnil:
-To ty lotniskowa mendo nie widzisz, ze rodaka spotkalem i chwila szaconku sie nalezy ? A w rzeczywistosci swieczki mie sie zalali, karburator grypy dostal i musiem tu postac az sie wszystko uspokoi. Temcaszem mozesz pan kulturalno kunwersacje  nawiazac i o miescie sie dowiedziec, kolega z Powisla to chetnie panu opowie. Skurwiel puscil do mie oko i pomogl temu z lotniska na chodnik sie wygrzebac.
-To skad szanowny przylecial ? - spytalem grzecznie -A pan zes z Warszawy ? - kontynuowalem pogawendkie.
-Mozna powiedziec, ze z Warszawy, dwa dni na Politechnice tu bylem, a potem wyjechalem do Montreal.
Skapowalem, ze angielskie mowe podrabia i za montrealca chce uchodzic.
-Szanowny pan pozwoli, ze mu pokaze jak sie nam Wisla rozwinela, jak zesmy Ruskiech przegnali.
Na niucha czulem, ze kmiot ze wsi a o Warszawie pojecia nie ma.

-Na kamieniach siedzial Bezrobotny, na rybkie sie zasadzil i tyz z tem upartem sloncem wojowal. Czapkie na oczy, leb wykrecal, dupe na lamieniach zrypal, zeby cienia zalapac i ucha nadstawial. Moczyl splawik, ale predzej niz rybkie, szybki szmal mogl od tej montrealskiej turyzdy wyciagnac. 
-Szanowanko, rybakom ! - zagailem do tego co kij moczyl - turyzde  zagraniczne ci przywiezlem, zebys mu o tech nakrecanych sumach z Wisly powiedzial !
-Jak Szanowny po tech bambulcach ze mno zejdzie, kolega objasni technologie polowu nakrecanech sumow ! 
Motntrealski gniot podciagnal wytworny spodzien i na tech czarnech lakierkach, po kamieniach, nad wode sie walcowal.
-Nasamprzod bierzem takie male plotkie na zanete...- zaczal nauki.
Temu z Kanady oko blyslo, patrzalki przetarl i pytanko zaserwowal:
- A jaki duzy moze byc ten nakrecany ?
Widzielim, ze temat kupil i zainteresowanie mu rosnie. Zezowal na na leb suma, ktoren rybakowi z wiaderka wystawal i nie wytrzymal:
-Taki z piecdziesiat kilo moze byc ?
-Piecdziesiat to male piwo - zagailem i dalem kopa w wiadro rybaka, w ktorem sie gipsowy leb suma z ASP moczyl. Bralim go na turystow odkad ten malarz Stypulkoskiej nam go fachowo wyszykowal. Leb puscil banki i spadl na dno a wiadro sie do wody podsunelo.
-Wiesiu, zlociutki, poinformujesz Szanownego ile te cholery bywaja na wagie ? Te nakrecane, ma sie rozumiec...
Bezrobotny Wiesio czapkie znowu na oczy nasunal, bo slonce sie na niego uparlo i zaczal sie po przedzialku drapac.
-Z nakrecanymi to lepszy majstersztyk - zaczal - ale na suche morde to ja tu nie bede sie pocil ! Poczuwata sie oba czy nie ?!
Popatrzylem sie na tego montrealca znaczaco i paluchi zaczelem trzec, jakby mie resztki zywca sie przylepili. Moja turyzda zlota pociagnal sie do kieszeni za szmalem i Wiesiu swoje zakosil. Po czym apiac zawrocil do nauk:
-Znaczysie, nakrecany mowiem, bo go taka plotka nakreca. Kreci mu sie cholera przed oczamy az sum zeza dostaje i podwojnie widzi....

Sam sie wciaglem w dzisiejsze wersje Wiesia az tu slysze, ze taryfiarz  na nasyp wylazl i morde drze.
- To jadziem dalej czy nie jadziem ? Swiczki mie wyschli. karburator sie odlezal, licznik chodzi a wy, kurnaolek, na rybki ?!
Kanadol sie szarpnal do taryfy leciec, z Wiesiem sie umowilim na drugi dzien, dopadlim ty taryfy i tu sie okazuje, ze montrealszczak w sercowech zamiarach do Warszawy sie przytaszczyl. Juz na lotnisku wielgie wionchie czerwonech roz nabyl i do pani prezydent, do ratusza, sie zamierza. Tak mu sie przez telewizje spodobala, ze postanowil do Warszawy osobiscie przybyc i sie oswiadczyc. Pani Hania, kulturalnie, przez fagasow, wypieprzyla go za drzwi, przed odmalowane oblicze nie dopuscila i Plac Bankowy mu sie zostal.

Ustawil sie przed wylotem Senatorskiej i, z rozana wioncho na piersi, zaczal prezydentowej arie Moniuszka spiewac. Glos mial, nie powiem, do rzeczy, lzy mu sie lali po polikach i w swojej milosci do prezydentowej sie uzewnetrznial. Podjechaly policmajstry i zaczem karetkie wzywac i kajdanki szykowac, mie, jako odsobe towarzyszace, przepytali.
-Pan sie tem modelem opiekujesz ?
-Panie wladzo, nic zlego nie robi, spiewac wolno w demokratycznem kraju !
-Wolno, niewatpliwie - przyznal sierzant - ale z Teatru Wielkiego do nasz dzwonili, ze jem profesjonalne robote wypacza ! Fagoty falszujo !
-Glos ma daj Boze zdrowie - wtracil sie kapral - tak ze samo w Palacu Mostowskiech przesluchania zakloca. Oficery sledcze lzy zalosci lejo i podejrzanych na rekach noszo zamiast jech przesluchiwac....
-W kinie na Muranowie filmu nie slychac - dodal patalach, co sie za polycjo przywlokl.
-Bierzem go w taryfe i chodu ! - zawyrokowal taksiarz - jeszcze nam biedy napyta. Bedzie poruta i za lachudre pojde kiblowac....
Przyszlo nam sie polubownie z policjantamy przeprosic, kanadyjskiemu tenorowi rekawy od paltocika na morde zawiazac, rozamy cholernika zatkac i - won do hotelu ! 

Jak zem sie na chawire dowlokl wszystko mie bylo jedno - lejo sie czy spiewajo - do wyra ! Sny snilem przyrodniczo - operowe, w rozach i sumamy wymieszane, tylko spac !
Jak sie rano dowiedzialem, ze pani Hania wybory wygrala, skrzyknelem chlopakow, zeby wszystkie podjechali pod Ratusz zobaczyc co nam ta montrealska kiepura znowuz wyszykuje.  
    

1 comment:

  1. Thanksgiving story,

    Bill ma papuge, ktora nie tylko przeklina, ale rowniez jest wredna. Po kolejnej klotni, Bill zlapal papuge za leb i wlozyl do zamrazalnika. Przez kilka minut slyszal wszystkie k... i ch... dochodzace z zamrazalnika az w koncu nastala cisza.
    W poczuciu winy Bill otworzyl zamrazalnik. Przez drzwi wyszla papuga z pochylona glowa i z nastepujacymi slowami:
    "Wybacz mi moj brak kultury i niewskazany dobor slow. Moje zachowanie jest warte pogardy. Rozumiem, ze slowa niewiele znacza, ale prosilbym o szanse naprawy i pokazania sie z pozytywnej strony."
    Bill zaszokowany juz chcial zapytac papuge, co jest przyczyna tej zmiany, gdy papuga powiedziala:
    "Jesli nie masz nic przeciwko temu, czy moge zapytac co zrobil indyk lezacy teraz w zamrazalniku?"

    Happy Thanksgiving - Kleofas. Enjoy your Thanksgiving dinner.

    ReplyDelete