Thursday, March 11, 2010

Big Mama

Wiesiek podrzucil profesorka na Pragie i zamyslil sie ktoredy wracac. Przez Poniatoszczaka czy przez Slasko-Dabrowski ? Dzien byl dobry, szmalu wlecialo a do wieczora daleko. Wyciagnal Sporciaka, wjechal na chodnik, otworzyl okno i gapil sie na ruch przy Jagiellonskiej. Ktos mu otworzyl tylne drzwi i zobaczyl profesorka jak mu sie gramoli spowrotem do taryfy.
-Nie bede chyba przeszkadzal jesli poprosze kawaleczek dalej, na Wybrzeze...
-W ktore miejsce ?
-Tak, zeby widok na Wisle byl. Lubie sobie popatrzec.
-Chcesz Pan blizej wody ?

Pomogl chudzinie zlezc po kamieniach i sam przysiadl obok. Profesorek okularki przetarl, pigulkie jakies zezarl, szapoklak sciagnal i gapil sie na lewy brzeg, na wode, na obloczki i prostowal nozyny co mu trzeszczaly w stawach jak nie przymierzajac baba w kuchni. Siedzieli w ciszy i sluchali jak Wisla plynie. 
-Jak Maya naga u Goya, na szezlongu....Wylozyla sie, rozpostarla swoje wdzieki i patrzcie ! I jeszcze sie usmiecha. A ile w niej zycia ! W sloneczny dzien to sie usmiecha !
Rozejrzal sie Wiesio i zadny baby nie widzial. O czym ten piernik mie nawija ? A ten mruzyl oczy i usmiechal sie sam do siebie. 
-Glowke ma na wiadukcie mostu Poniatowskiego, potem Skarpa, Dynasy i splywa lagodnie Mariensztatem do drugiego mostu, potem swieci ostro Starowka i rozplywa sie za Cytadela... Reke podlozyla pod glowke i lezy na prawym boku...
Wstal Wiesiu, przeszedl sie po krzakach, zadnej baby nie bylo.
-Cholera mie nadala tego tetryka. Do Przemienienia musze go odstawic bo fate morgane posiada....- kompinowal.

-Dobrze sie Pan czujesz ? - zagail. Wody z taryfy nie przyniesc ?
-A swietnie, swietnie, znakomicie w rzeczy samej ! Prosze sie nie przejmowac tym co ja bredze. Ja tak zawsze Warszawe widze ! A Pana z taksowki pamietam, jak mnie z kolega odwiezliscie po tym weselu w Akademii ! Mnie trudno zapamietac, taki maly poskrecany belfer ale wy z kolega jak kolumny swiatyni Ateny staliscie na tym naszym balu ! I dzisiaj od razu Pana poznalem !
-Faktycznie ! Pan Profesor ! O tech obrazach olejnech nam Pan tlumaczyl ! Bardzo mi milo ! Bardzo przepraszam, ze od razu nie poznalem !
-Nie ma co sie sumintowac Kolego ! I mnie jest milo, ze starego znajomego spotkalem !
-To jesli Pan Profesor pozwoli, to gdzie jest ta baba co Szanowny przed chwila zawzmiankowal ?
-Przed nosem ja masz, gapiszonie - Warszawa !
Oparli sie obydwa na lokciu, oczy przymruzyli i patrzyli.
-Jak tak tera patrze to - faktycznie. Piekna baba ! I zycia pelna ! Te gabloty, dzyndzle, trolejbusy czerwone krwi jej dodaja ! A te parki na skarpie - jak by w ogrodzie lezala ! I w kwiatach ! Nie podobuje mie sie tylko, ze jej z dupy sie dymi - przyuwazyl Wiesiek. Huta Warszawa, szlag by ja trafil....Cale Bielany zasmrodzi !
-Bo zywa jest ! A co Ona przeszla ? Niemcow, okupacje, Powstanie, teraz komunisci... A ja na to sram !  Niech mnie zamkna ! -  ciagnal Profesor.

Przebarlozyli na opowiesciach o Warszawie do poznego wieczora. W uczuciach do Miasta byli zgodni. Tylko jak poszli przekasic - Wiesiu sete sobie zamowil a Profesor - kompocik.

2 comments:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkiejnocy!!!
    Proszę tylko nie drapać surowych jajek. Namoczone w cebuli można. Wydmuchane zawijać we włóczkę. Znam się na tym,bo kiedyś miałem interes na jajkach. Pozdrawiam serdecznie .

    ReplyDelete
  2. Szanowna Kolega Lonzio,
    Tez mi rewelacja....Ja mam zawsze, nie tylko od swieta. A te, kurdemol, wygibasy z drapaniem i moczeniem, tyz jakos tak nie po bozemu. We wloczkie owszem, same sie faktycznie moga zawinac,tylko po fakcie mogo czlowieka zrugac: to po cos tu przyszedl, popaprancu, dmuchac czy na drutach robic ? Wydmuszkie jedne posiadalem, owszem, nie powiem, ale jak z Ziolkoszczakiem zaczelim sie sie temy jajamy walic, ktoremu nie peknie, wzielem nieuwaznie swoje wydmuszkie do tech zawodow. Wydmuszka wdrebezgi, a jeszcze pol litra przyszlo sie wzmiankowanemu Ziolkoszczakowi postawic. Tak sie zaparl, ze wygral, ze przyszlo sie znowuz od Lolka dopozyczyc. Ziolkoszczak po poscie wielkanocnem byl, zolad mu nie puszczal i dopozyczony monopol oddal uczciwie spowrotem Lolkowi. Na wycieraczkie pod drzwiamy. Baby wylecieli, jedna drugiej szmatamy sie po mordach rzucaly - kto ma sprzatac. Mielim i Wielkie Sobote, i jeszcze wieksze niedziele, bo przez ten nasz jajkownik, na Rezurekcje sie spoznilim, jako ze Ziolkoszczak marsz do kosciolka opoznial. Ja z kobitamy na czele, odprasowany i swiateczny, baby w jedwabiach, zaondulowane na owieczki wielkanocne, a ten popapraniec za namy wezykiem podazal, latarni sie lapal i soku z ogorkow sie prosil. Proboszczowi na rezurekcji pawia na tace puscil: "A co mialem robic ? Zolond mie kreci a tu mie ktos naczynie podstawia. To se ulzylem" pozniej wyjasnial. Zanim moja kolega do siebie przyszla, Swieta sie skonczyli i - po ptokach. Jedno sie nauczylem - zeby z pustemy jajamy na wojne sie nie rwac.

    ReplyDelete