Tuesday, March 9, 2010

Na Francuskiej

Jak mie Bog mily, nie bral bym sie do makulatury, zeby nie lezka Malej Pyrci, co ja Warszawie dala. "Dla tej jednej lzy rzewnej...." czego by czlowiek nie zrobil ? Malo sie zostalo warszawskich rodakow i to sie po calem swiecie rozbiegli. Popatrz pan na cos takiego:
Http://www.youtube.com/watch?v=W42cWpDzMgo
I jak Szanownemu pasuje ? Kiedy to bylo..... Starsze zgrety mogom pamietac cos mlodszego, chocby z Kepy, na Wisle:
http://www.youtube.com/watch?v=iiM4lHd5p4s
"Wstazka Wisly lsnila pod wiatr...."? Jaka wstazka ? Pod jaki wiatr ? Chociaz, jakzes Pan na Miedzeszynskiem stal, pod wieczor, to faktycznie - wstazeczka byla a na niej Omegi sie halsowali - wszystko prawda.

-Jak bedziem tu, na tem Wale siedziec, to same sie na dwoch walow wyszykujem. Powiedzial pan Mieciek.
-Zbieramy sie pod Elektrownie !
Zarzadzil.

Pod Elektrownia, w rzeczy samej, woda w kanalku byla ciepla i ryby brali. Rozlozylim cale gospodarstwo na kamieniach i zabralim sie do powaznego lowienia. Panu Mieciowi sledz sie marzyl pod pol litra, a mie na wspomnienia wzielo.

Za rogiem byla Lipowa a na rogu, przy Dobrej - zrodelko z fikusnem rzezbionem aniolkiem. Po szkole latalim do tego zrodelka wody popic, zanim sie poszlo na Dynasy, pod Dabek, w pile rznac. Hanka Slepowronska do TPD na Bednarskie chodzila i mijalim sie rano przy zrodelku.
-Bo mie, do Czackiego - mowilem - tak blizej.
Od wiosny nic w glowie - tylko ta Hanka. Kupili jej niebieskie ogrodniki i dla mie wygladala jak cztery Maryliny Monroe pomnozone przez Lollobrigide.

Na ostatek sie zawzialem, poszlem na Spasowskiego do fryzjera leb obstrzyc, nowe trampki naciaglem, ojca brzytwa kaktus na dziobie podrownalem, ucieklem z biologii i od drugiej czekalem przy zrodelku. W glowie mie sie zawrocilo jak ja zobaczylem:gola baba ! Te ogrodniki tak ja opinali, ze i to, i owo, w szczegolnosci to owo, byli jak na dloni.
-Przejdziem sie na Starowkie ?
Zapytalem z zamarlem sercem i - przeszlim sie.

Starowkie akurat robili, kurz, bieganina - cegly nam wypadlo podawac. Dla mie - kaszka z mleczkiem, nie raz sie ze starym robilo, ale kobita sie zasapala, odeszla na strone i zagaja:
-Stanik mie pekl !
Matko przenajswietsza, anieli swieci ! Nie mialo jej co pec, myslalem. Ale : 
-Nie ma sprawy, pomogie, tyle ze musiem po skarpie zejsc i drutu jakiegos poszukac.
Drut sie znalazl, bo pod skarpa, obok tronkowych, walalo sie od cholery tatalajstwa, co sie do wszystkiego nadawalo. I tu sie zaparlo. Ogrodniki rzecz solidna, fiu - bzdziu suwaczkow nima, trzeba sposobem. Odpiela sie biedna Hania z gory, na ile siedem przykazan pozwolilo, odciagla troche ten lach i mowi:
-To reperuj, cwaniaku !
Guzik sie jej byl oberwal, ktoren cale konstrukcje trzymal, ale - jak cwaniak to cwaniak, kurka wodna ! Drut przepchlem, drugo reko przycislem i bylo na glanc ! Odpowiedzialnie sie wykrecilem w drugie strone, zeby kobicie nie przeszkadzac i filowalem, czy ktorys z tronkowych nie lezie. Spojrzalem - pasuje i ma luz !
-Trzym sie Hania !
I zamierzalem do siebie na Dynasy zawrocic, ale panienka byla z dobrego domu i na obiad zaprosila.

Jej starzy byli w porzadku, nawet mie drugiego dokladali i wszystko by sie prawidlowo skonczylo, gdyby nie trzask, mleczarnia w dol i jej stary az sie schabowem zakrztusil:
- A co to ci sie corenko stalo ?
-Ten jego skubany drut puscil !
Wymamrotala Haneczka. I - dopieru sie zaczelo !
-To ty, lachudro, moje corkie na druty bedziesz latal ? W miejscu publicznem ? Pod skarpa ?
Zerwal sie zgret, oderwal nogie od stolu i na mie ! Zeby przyspieszyc, na plecach schody przejechalem, jak Marusarz wykrecilem orla z klatki i grzalem Dobra, jak by mie wszystkie tronkowe kiziory spod Skarpy gonili ! Kolo Drewnianej sie odczepil, nogie stolowe odstawil i ciezko dyszal:
-Jeszcze ja cie dopadne, ty sieroto bez ojca i matki, ty wygibusie pieprzony, ty zakalo ! O konski paznokiec i by mie coreczkie zmarnowal !

-Jest !
Zawyl pan Mieciek.
-Jest na kolacje !
I prosto mie w morde jakas ryba. Ocknalem sie, ciemno juz bylo, w swietle latarni duza rybka wygibala sie w rekach pana Miecia a on szczerzyl kly szczesliwy, jakby mu w kieszen kto narobil. Mimo zaklec i blagan pana Miecka, stara odmowila te zwierze za sledzia uznac i zrobila z kartofelkamy, jak przystalo. Na goraco.

Od Foga do sledzia ? Ale mie zanieslo ! Przepraszam za te dygresje, wiecej nie bede. Pana Miecia tyz przepraszam, ze go w potrzebie odpuscilem.
3  marca 2010

2 comments:

  1. Pan Kleofas telepatycznie mię zmusił do wyjazdu na Francuską. Prulim z kumplem do Warszawy przez Serock i Nieporęt by na Zakopiańskiej odebrać sprzęt amerykański do wyświetlania filmów. Projektor kolega szanowny kupił , bylejakiego nie chciał - wybrał najnowszy amerykański prosto z Oregonu. Cena w detalu ponad 5 tysięcy US $. Marzenie można powiedzieć. Jakość obrazu jak w super kinie, z tą różnicą , że popcornu cudzego nie trzeba wąchać. Do tego amplituner, głośniki za 15 tysięcy i można oglądać westerny i inne hoolywoodzkie produkcje. Kolegę stać na zabawki w cenie nowego auta , ja mogę się przyglądać. Zakupy przy okazji zrobiłem , Saską Kępę odwiedziłem. a potem w drogę powrotną do domu przez Długosiodło. Jak się Marki minie to wypada się na dwupasmówkę co wygląda jak autostrada. Pierwszy raz jechałem omijając Wyszków z boku. Czasem na liczniku było 180. Zupełnie nie czuć prędkości. Zaraz Kleofas będzie marudził że za szybko i te rzeczy. Ale droga jak niemiecka autostrada i czasem zupełnie pusto. Szkoda , Kleofasie ,że nie możesz zobaczyć zmian jakie zachodzą w Polsce. Byłbyś mile zaskoczony.
    Pozdrawiam serdecznie i donoszę ,że tęsknię do rozmów z Tobą.

    ReplyDelete
  2. Pan Lonzio,
    Ani do rozmow, ani do 180 km/godz. nie tesknie. Cenie natomiast wpisy o tekstach na Blogu. Obok zmian, dobrze jesli w Polsce zachowalyby sie stare wartosci.

    ReplyDelete