Sunday, April 8, 2012

Ziemia pachnie

Rola pachnie. Nie ziemia, nie gleba - rola. Puscilem Baske luzem i polozylem sie na suszu. Czulem ten zapach. Nade mna - nabrzmiale paki bzu i mlode listki brzozy, wokol ciepla wilgoc tajacej ziemi.

Cygan liznal mnie przez morde i patrzyl zdziwiony: 
- Baska luzem, ten w borowkach sie wala a ja co ? 
- Nazarles sie, cholero, tych schabow  ? Jeszcze teraz bekasz.
Oblizal pysk, zakrecil w miejscu i uwalil mi sie na brzuch. 
-Wypieprzaj, zarazo, gnieciesz  !
Odwrocil pysk do Baski, jak by mowil: 
-A ta primadonna, to co ? Zaraz ja pogonie ! 
Baska zignorowala chuligana, podeszla dwa kroki blizej i wyskubywala pierwsza trawe kolo mojego buta. Widac, ze oboje sie nudzili, jak diabli.  Zamyslilem sie - kto tu rzadzi, ja czy te dwa pasozyty pieprzone ?

Dobrze mi bylo na cieplej ziemi, na skraju lasu, przy farmie Bialoskorskich. Znowu tu przyjechalismy, na Wielkanoc. Tym razem Kaziuka i Antoni czekali na wozie z deska przykryta kocem, zeby  nam, miastowym, w dupe nie wialo. Karego i Wicka zalozyli po obu stronach dyszla i woz tylko smigal przez blota i jamy po roztopach. Dwa odpasione huncwoty podbrykiwaly i krecily lbami na wszystkie strony, tak im sie polatac chcialo. Kaziuka sciagal lejce, zeby poskromic lobuzow.  Nikt inny by nie zdolal. Wczoraj, pan Stasio, ten jubiler, wzial od ojca pozwolenie, zalozyl ich obu do woza i pojechal na spacer. Juz za brama sie zaczelo - Wicek w lewo, Kary w prawo, rzec cholery zaczely i kwiczec jak zarzynane prosie, woz pojechal chwile wezykiem, zaczepil o belki ogrodzenia, cos trzaslo, cos huknelo i rozkraczyli sie jak baba na kaluzy. Dwa gospodarskie kunie patrzyly do tylu, lypaly okiem, jakby mowily: - To on ! Tak nami dowodzil ! Gowno nie woznica -. Potem oba sie wypierdzialy i walnely po kupie. Antoni z Kaziuka poszli zalozyc nowe kolo do wozu a pan Bialoskorski podszedl do Stasiulka, syneczka ukochanego i wygarnal mu prosto w oczy:
-Jubiler, Stasienku, to ty jestes znakomitosc, ze sie tak wyraze, ale  kuni - nie ruszaj ! Nieszczescie sprowadzisz !

Tak, ze dzisiaj Kaziuka trzymal obu cholernikow krotko w cuglach i szly, zmarnowance, jak po sznurku. Kary, z prawej zalozony, lypal wielkim okiem do tylu i podawal do ucha Wickowi:
-Bat, kurwa, wzieli ! Antoni trzyma. 
Rwaly oba do domu i nawet nie probowaly listkow brzozowych ani trawki po drodze. Kiedy ich wyprzaglem na dziedzincu, poszly biegiem wzdluz plotu a zady im lataly w tym wierzganiu jak oszalale. 
-Otworz brame, Franiu - krzyknal pan Bialoskorski od domu - wypusc, niech se polataja ! 
- I kunie poszli w las ! - rozesmial sie ojciec. A te dwa gagatki w podskokach wialy od domu, w pole. 

Slonce juz bylo wysoko, nad polami dzwonily skowronki, pora sie zbierac. Wylazlem po zwalonym pniu na Baske, poklepalem ja po szyi - Do domu, mala ! -  
Zamyslilem sie ciezko na tym chruscie. Sniadanie przegapilem. Wczorajszy post zamarynowal mnie salatka, sledziem i plackami na dwa dni. A to juz Wielka Sobota ! Jutro - Swieta !

Zeby zdazyc na Rezurekcje, trzeba bylo wstac o czwartej. Kaziuka i Antoni juz odpalili swoje kalichlorki i karbid, psy darly morde, a na dworze jeszcze cma. Koszarowy porzadek, kurka wodna ! Poranne ablucje w zimnej wodzie nie zachecaly. Ale ojciec mial gorzej - golenie na zimno...... Pozbieralismy sie i widzielismy jak pan Bialoskorski, w kalesonach, konczyl swoj poranny bieg po polach. Potem przeszedlem musztre z mamuska - tu sie popraw, tu podciagnij, tam wytrzyj, nie bylo wypros ! Antoni, Kaziuka, oboje Bialoskorscy i i dwa synalki juz sciagaly na ganek przy wejsciu, Kary i Wicek, zalozone do wozu, rżaly na dzien dobry. Inwentarz sie nazarl a my o suchym pysku. Niesprawiedliwosc.

Mamuska z pania Ania, obie odsztyfirowane jak na bal, trzymaly swoje swieconki w koszyczkach i pachnialy jak zaraza...Mdlilo mnie od tej mydlarni. 

Wielebny przywital nas w progu swiatyni, usadzil tatuska, sedziego i obie panie w lawach a sam podazyl do zakrystii, razem z synalkami pana Jana, zeby dolarami pohandlowac. Poki oni dobijali targu, lysy Jasiu na chorze podgrywal nabozne melodie a dewotki wyly przez nos na wyscigi. Parafianie, wystrojeni jak my, wchodzili statecznem krokiem i zajmowali miejsca. Co poniektore paniusie polecialy pokropic jaja w swieconce, bo nie zdazyly. Za kosciolem chlopaki walili z puszek z karbidem i dalem nura, zeby popatrzyc. Dali strzelic za dwa sztachy Camelem. Popalalismy, az organy huknely w kosciele - zaczelo sie !

"Wesoly nam dzis dzien nastal !" ryczal Lysy z choru a Caly kosciol mu wtorowal. Proboszcz, ministranci i koscielny w odswietnych sukienkach czynili celebracje. Do konca musialem stac pod filarem, bo przy starych fajki by mnie pograzyly. Pieknie bylo ! Wszystko takie odglancowane, porzadne, nawet proboszcz ladne kazanie strzelil. Kaziuka i Antoni splakali sie jak bobry, bo im sie  Wilenszczyzna przypomniala.

Cygan juz schab poranny przetrawil, bo wital mie na ganku caly w wygibasach i z ozorem do pasa. Zaladowalem dwa talerze i poszedlem karmic swoich kolezkow. Orzelek, Lejba, Rex, Lajdus i szef gangu - Cygan. Obrocilem jeszcze dwa razy, zanim mieli dosc. 
-Franek, Franiu, co jest ? Jajeczkiem sie dzielic !-
Kazdy szedl do kazdego i dawal mu kawalek jajeczka, dostawal tez, calowali sie i zyczyli Wesolych Swiat.  A potem zarcie nad zarciami ! Czego tam nie bylo ! Do ciast i kompotu bylem juz polprzytomny z obzarcia.

W poniedzialek byl Dyngus. Pani Ania zapierniczala o szostej rano na golasa po kuchni, bo malzonek ja kubelkiem zimnej wody potraktowal. Antoni i Kaziuka stali na werandzie i jeden drugiemu wode z kapelusza na leb lal. Dwa syneczki pana sedziego skropily sie kulturalnie kolonska, alisci pan Jan wtargnal do nich z kubelkiem i musieli gacie w kuchni na piecu suszyc. Jak Dyngus to Dyngus - nie ma obrazania. 

Rozkwiecily sie rabaty przy domu przez noc. I krokusy, i narcyzy, i przebisniegi, i bez pecznial w oczach, swiat sie zakolorowal i bzyczal muszkami, pszczolkami, nawet bielinek kapustnik sie przypetal. Oziminy poszly ostro, wczesne jablka nabrzmialy pakami, a  w lesie byla pora na kulki. 

Chodzilo sie po starych transzejach i wykopach artyleryjskich i wygrzebywalo amunicje. Potem pocisk na stol a proch z luski do podpalania. Dwoch, co z Targowka przyjechali, rozerwalo na kawalki. Inny, podobno z Sulejowka, lecial placzac ulica a kichy mu z pomiedzy paluchow wylazily. Ojciec mi spod lozka mine przeciwczolgowa wyciagnal. Pral mnie od rana do wieczora, pasem wojskowym, co go przez oflag przechowal. Robil sobie przerwe na oddech a potem znowu na kolano i od nowa. Egzekucja pozbawila mnie mozliwosci zasiadania w lawach lekcyjnych w szkole. Ale ojciec za kolnierz mnie do szkoly przyniosl i powiedzial nauczycielce, ze ja sobie postoje. To stanie zapamietalem lepiej niz to lanie. Nie lubie stac od tej pory. 

Nie nastalem sie wiele, bo ojciec ciagle mnie do Bialoskorskich wozil i uczyl jak siac, jak orac, jak bronowac - do tej pory pamietam. Ale najlepiej - rozesmiane psie pyski przy wielkanocnej szynce.

http://www.youtube.com/watch?v=HoqSD2e0L1E


5 comments:

  1. Do Lexa,
    Swieta sie skonczyli a ja zostalem sie porzucony przez Lexa, jak niewierna zona. Cnamstwo i drobnomieszczanstwo ! Nie ma sprawiedliwosci na tem swiecie. Co ty, Rutkowskiemu w Sosnowcu pomagasz, ze nie masz czasu napisac ?
    Nawet Jiba wykocila pare slow, nawet Orca sklepik choc opisala, a Ty ?
    Niczym sie nie martw. Jak Ci sie cos nie podoba, trzymaj serdeczny paluch czysto, zeby go serdecznie pokazac !
    Czekam na wiesci. Moze Lex mnie popiesci...

    ReplyDelete
  2. Lex
    No, odezwij sie wreszcie ! Leksiu, cos sie tak zaparl ? Bardzo prosze, napisz choc jak sie czujesz.
    Kleofas.

    ReplyDelete
  3. Kleo,
    udzieliłem sobie urlopu od blogowania.
    Czytać - czytam. Pisać - póki co - nie mam zamiaru. Chęci także.
    PS Dzięki za troskę o moje samopoczucie. Takie sobie.

    ReplyDelete
  4. Lex,

    Specjalnie dla Ciebie Obama spiewa "Let's Stay Together" Al'a Green'a. Ten wystep mial miejsce podczas wizyty w Nowym Jorku.

    Zgadzam sie, ze Sir Mick (wystep w Bialym Domu)lepiej spiewa rock-n-rolla niz bluesa.

    Wracajac do wystepu w Nowym Jorku. Prezydent Obama podziekowal Al Green'owi, ktory siedzial wsrod publicznosci. Doradcy Obamy byli przekonani, ze Prezydent nie zaspiewa piosenki "Let's Stay Togather". Obama zwraca sie do nich ze slowami "I told you I was gonna do it".
    To byl pierwszy muzykalny wystep Obamy. Nastepny wystep w Bialym Domu to prosba jednego z muzykow o udzial w "Sweet Home Chicago".

    ReplyDelete
  5. Lex
    Za Orca ide i daje Ci tu filmik z Obama rodzinna na Egg Roll Hunt czyli wyscigi na jajkiem. To tradycja.Nasza Obama rozsmieszala publicznosc swoja gra w tenisa i w koszykowke.

    http://abcnews.go.com/Politics/video/white-house-easter-egg-roll-2012-cutest-moments-16103105

    Sympatyczny chlopak ten Barack, szkoda, ze mu Romney da w kosc na wyborach. Poki co - Krol sie bawi...

    ReplyDelete