Drogi Kleofasie,
Miałem wyjątkowe szczęście, że Ciebie poznałem. Takiego Ciebie znam:
Odnosiłeś sukcesy we wszystkim, co robiłeś. Miałeś doskonałe wyczucie oceny sytuacji. Byłeś ostrożny. Nie zajmowałeś się drobiazgami. Twoja intuicja połączona z niezwykłym talentem współpracy z ludźmi otwierały Tobie wszystkie drzwi.
Ludzie Ciebie podziwiali. Ujmowałeś ich swoją mądrością, sposobem bycia, dobrocią i strumieniem humoru. Twoje przekleństwa brzmiały jak komplementy. Twoje maniery sprawiały, że każdy w Twoim towarzystwie czuł się ważny.
Doceniałeś osoby utalentowane. W każdej dziedzinie. Szybko rozpoznawałeś talent zarówno w muzyku ulicznym, jak i wśród znanych nazwisk.
Twoje syntezy, analizy i konkluzje zawsze były słuszne. Twoja bystrość - błyskawiczna, poczucie humoru - bez granic.
Pozwalałeś innym żartowac na Twój temat. Swoją cierpliwością i mądrością zamęczałeś dowcipnisiów. Byłeś wystarczająco pewny siebie, aby takie żarty przyjmować z uśmiechem.
Byłeś najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wymarzyć. Emanowała z Ciebie lojalność. W zamian wymagałeś tego samego - lojalności. Twoje imię, Przyjacielu, to definicja dobroci, łagodności, spokoju i mądrości.
W młodości miałeś wizję swojej przyszłości i zrobiłeś wszystko, aby ta wizja stała się rzeczywistością. Odniosłeś wielkie sukcesy w Polsce i w Stanach Zjednoczonych.
Wiele osób, z którymi współpracowałeś lub które poznałeś dużo Tobie zawdzięczają. Rodzina w Moskwie zawdzięcza Tobie mieszkanie i wygodny styl życia. Wiele rodzin w Chinach, dzięki Tobie, ma posiłek na stole. Lista jest bardzo długa.
Mówiłeś, że liczy się tylko charakter człowieka. Na wszystko inne jest cena.
Mówiłeś również, że wszystko, co nie jest unikalne i wyjątkowe, jest banalne. Ty, drogi Przyjacielu, nigdy nie byłeś banalny.
Napisałem ten tekst wcześniej. Wiedziałem, że kiedy przyjdzie ten dzień, w mojej głowie będzie pustka. Próbuje pogodzić sie z faktem, że odszedłeś. Moje słowa nie porównują się do Twoich opowiadań i monologów. Twoje słowa pozostaną w mojej pamięci.
Pochylam głowę w hołdzie dla Ciebie. Pochylam glowę w modlitwie za Ciebie.
Spędziłeś setki godzin w samolotach, przemierzając kontynenty i strefy czasowe. Twoja ostatnia podróż zabrała Ciebie w miejsce, gdzie czekają na Ciebie wszyscy, za którymi tak bardzo tęskniłeś.
All I can say is, rest in peace, my dear Friend, rest in peace.
Your Friend.
Kleofasie,
ReplyDeleteBardzo mi bedzie Ciebie brakowalo.
R.I.P
Chopin, Walc
Jeśli to prawda.....
ReplyDeletehttp://www.youtube.com/watch?v=OOKaircCiGI
Bye, bye - Kleo.
Lex
http://www.youtube.com/watch?v=-LsuHXaB2_0.
ReplyDeletePS. Ponawiam dedykację gdyż nie wiem czy wczesniejsza się otwiera.
U mnie nie....
Lex
Przegladam komentarze Kleofasa na blogach polityka.pl. Tu Kleofas opisuje swojego ukochanego psa. Wtedy pisal komentarze pod pseudonimem G.Okon.
ReplyDeleteKleofas pisze o psach - "Ja je bardzo szanuje, a kocham jednego, ktory mnie na jakis czas zostawil samego.
"G.Okon
25 lutego 2008 o godz. 23:39
Juz ponad rok, jak odszedl, a ja do tej pory nie moge sie pozbierac. Moze tutaj ktos tez adoptowal Bouvier de Flandres ? Dziesiec i pol roku razem. Ja go adoptowalem, i po to, zeby on mial dobrze. Nie bylo tresury, rozkazow, popisow, nie jezdzil na pokazy. Rozumielismy sie na tyle, na ile on mnie rozumial. W druga strone, mimo staran, bylo znacznie gorzej. A rozumial normalny codzienny jezyk. Chcialem, zeby byl szczesliwy i jesli mi sie udalo to bylo, jak byc powinno. Byl agresywny i niebezpieczny, ale – nigdy bez powodu, a prosbe o spokoj spelnial natychmiast. Poniewaz byl duzy i masywny (140 funtow) w miejsca publiczne chodzilismy ze smycza, dla spokoju innych ludzi. Uwielbial male dzieci. Z dziecmi przyjaciol baraszkowal bez przerwy, ale pod kontrola, bo nawet 12-latek „poglaskany” jego lapa tracil rownowage. Adoptowany w wieku dokladnie szesc i pol tygodnia automatycznie rodzine przyjal za swoja, a ja zastapilem mame. I poniewaz wstrzymalem wszelkie swoje wyjazdy (bez niego) na trzy lata, a przez cala dobe bylismy razem (w pracy tez) i ciagle do niego mowilem, nigdy nie zdarzyl mu sie jakis „wypadek” z kims nieznanym. Doskonale rozumial granice agresji czy zartow. Mysle, ze bliski kontakt i zrozumienie moga wykluczyc niebezpieczenstwo ataku na innego czlowieka."
Tknęło mnie, by zajrzeć.
ReplyDeleteŁatwo z Kleofasem nie było, ale na sympatię nic nie można poradzić. Szkoda, że już z nim nie pogadam.
Przykro mi, Kleo.
Trzymam kciuki, by było tak, jakbyś chciał.
Wszystkiego najlepszego tam, gdzie jesteś.
Dziękuję Ci Przyjacielu za te setki godzin spędzonych na rozmowach, Nie umiera, kto żyje w ludzkiej pamięci...
ReplyDeleteDzisiaj na blogach Polityki Jiba podzielila sie smutna wiadomoscia. W rezultacie wiele osob napisalo kilka slow o Kleofasie.
ReplyDeleteSkopiowalem komentarze czytelnikow Polityki i wkleilem na blog Esta Regular. Chcialbym utrzymac te teksty w jednym miejscu.
Jestem pewien, ze dzisiejsze komentarze sprawiaja Kleofasowi duzo radosci. Kleofas/G.Okon spedzil na tych blogach wiele lat.
Jesli ktos ma zastrzezenia, prosze zostawic tu wiadomosc. Ja usune kopie komentarza danej osoby.
Blog En Passant
ReplyDeleteLewy
21 maja o godz. 20:22
Jiba
21 maja o godz. 20:12
Szkoda tego skurczybyka,po prostu postapił nielojalnie i odszedł bez zapowiedzi.
No cóż,powoli będziemy znikali i najgorzej jest tym,którzy jeszcze zostają i widzą coraz wiekszą wyrwę.Jedyna pociecha, że ja też…
cynamon 29
21 maja o godz. 20:50
Jiba
21 maja o godz. 20:12
A przegadałem z Nim tyle godzin, na jego osobistym blogu….
Był człowiek, nie ma człowieka …
Nawet nie poznałem jego twarzy, mimo że na swój blog wpuszczał tylko prawdziwych przyjaciół …
Drogi Kleofasie, to nie koniec jak byś przewrotnie (znając Ciebie z blogów) myślał, to początek …
Ale jajowcem byłeś przedniej klasy …
I tak CIEBIE zapamiętam.
Przyjmij ostatnie Pozdrowionka.
Twój @cynamon29.
mag
21 maja o godz. 21:07
Szkoda Kleofasa, fajnego i wesołego gościa, który bywał nieraz upierdliwy, jak każdy z nas, ale w sympatycznym stylu.
Do zobaczenia na niebiańskich blogach!
Jiba
21 maja o godz. 22:00
@Lewy, cynamon29, mag
Musze przyznać, że mnie też łyso z powodu Kleofasa. Szkoda.
kadett
21 maja o godz. 22:41
Jibo,
z Kleofasem znałem się osobiście. Wiedzieliśmy o sobie bardzo dużo i poświęcaliśmy wiele czasu na niekończące się pogaduchy, w których aż iskrzyło się od jego żartów, szczerych wspomnień, otwartej wymiany opinii i poglądów na to wszystko, co nas otacza. Duszą i sercem Warszawiak i Polak, lojalnym ciałem obywatelskim – Amerykanin. Szczery do bólu, ale życzliwy ludziom, tryskający niespotykaną pogodą ducha, ceniący zasady i wedle określonego ich zbioru ukształtowany. Nie we wszystkich sprawach byliśmy zgodni. Bywało, że spory ciągnęły się długimi godzinami. Nigdy nie zawiódł mego zaufania i odwdzięczałem mu się tym samym. Dla mnie Kleofas vel G. Okoń wciąż żyje.
ANCA_NELA
21 maja o godz. 23:32
Bardzo mi przykro z powodu odejścia G.Okona, bo takim go pamiętam, takiego ceniłam. Trochę rozmawialiśmy, choć wolałam go czytać, niż do niego się zwracać, bo był z pewnością z tej wyższej półki, miał wiedzę w dziedzinie, w której ja się poruszałam raczej słabo, ale go lubiłam i ceniłam. Jego przeobrażenie w Kleofasa było dla mnie zaskoczeniem, nigdy tego nie zrozumiałam, parę razy próbowałam się dopytać, skąd taki zwrot, ale odpowiedzi nie było. Miał do mnie pretensje, że nie podejmuję jego dziwnej próby pisania w nieistniejącej już we współczesnej Warszawie, warszawskiej gwarze.
Kiedy zamilkł zastanawiałam się, pod jaką postacią się pojawi – bo byłam pewna, że to będzie kolejne przeobrażenie…
A tu taka wiadomość…
Szczerze mi żal G.Okona.
Blog En Passant
ReplyDeletecynamon 29
21 maja o godz. 23:39
http://www.youtube.com/watch?v=w9TGj2jrJk8
i niech to będzie hołdem dla @Kleofasa, gość był zajarniasty i na to zasłużył. Czy trafi na te ” Schody do nieba ” – pytanie zasadnicze
w przypadku akurat @Kleofasa, czy oby On chciał akurat w tak nudnych kątach spędzić swoją przyszłość duchową ?
Ale myślę ze „Schody do … ” Zeppelinów mu nie zaszkodzą.
Pozdrowionka.
telegraphic observer
22 maja o godz. 1:40
„G. OKON ma rację, akademie to stęchłe miejsca i najbardziej podejrzane” – pisałem tak bezczelnie do Jacobsky’ego, nie przed tygodniami, nie przed miesiącami, ale przed czterema laty. Zastanawiałem się wonczas, jakiej ideologii jest G. OKON, p. Kleofas – marksista? gdy żeśmy wałkowali biedę przemieść Detroit w czasach kampani wyborczej Obamy w 2008 roku; maoista? gdy opowiadał swe wrażenia z Chin; neoliberalny Chicago Boy? gdy się okazało, że z peerelu nawiał z niesmakiem. Kościelnie rozmodlony może? czy libertarianin sybaryta? Masochista czy kubista? Niebieski czy czerwony … ni cholery nie rozgryziesz go, bo żadna ideologia i żadna amerykańska partia go sie nie imała. Raz mi się udało wciągnąć go do kampanii wyborczej Mitta Romneya, gdy za bardzo się zakochał w Gingrichu w Cocoa Beach. Eh, długo opowiadać, jedno było w nierównowadze między nami, że ja znałem lepiej USA niż on Kanadę, co jest normą, ale on nie mógł się z tym pogodzić. Wyrzucał mi, że nie mam pojęcia o słynnym USA, że się wymądrzam – Amerykanin z Targówka – ale zgodził się raz czy dwa razy. Zaś spór literacki był na potęgę między nami artychami. On miał swoją wizję stylu i przekazu, może kiedyś się nią zajmę i odkryję, a ja swoją. I tak się nasze blogo-drogi ciutek reześli. On miał swój blog, emeryt skubany, poczynił kilka obserwacji, telegraficznych – nie powiem.
Gdy jakiś blogo-bywalec milknie bez solennych deklaracji, gdy od stycznia nie pisze na swoim blogu, to znaczy że coś się dzieje. Pytałem sam siebie – gdzie Kleofas? Widać coś go zmogło na chwilę, okoń go jakoś chytrze wciągnął w otchłan Mississippi … nie pierwszy on tutaj i nie ostatni. Właź tera synek po tych schodach jak ci każe Led Cynamon, heaven is heaven, pościelesz se.
http://www.youtube.com/watch?v=4fk2prKnYnI
cynamon 29
22 maja o godz. 2:30
telegraphic observer
22 maja o godz. 1:40
Też masz moralniaka ? Ja się poryczałem jak Jiba przekazała tą bzdurną wiadomość. Nic bowiem nie może być bardziej bzdurne, niż wieść że odchodzi fajny kumpel, gość z fasonem, przyjaciel z batalii blogowych, tym bardziej że mimo że ja nie Warszawiak (um Gotes Wilen !) to rozumieliśmy się jak dwa pędy tej samej rośliny.
Często @Kleofas bronił mnie na swoim blogu , bom nie Warszawiak alem po jego myśli, w duchu blogowym przynajmniej jednaki.
Wenę mieliśmy wspólną i zajarzystą (coś jak teraz z T.O. , mag ,
Lewym, Jacobskym, TJ, stasieku i ANCA_NELĄ zusammen wziętymi).
Już teraz wiem dlaczego sondaże w Polsce tak wyglądają – ludzie inteligentni, kumający jazz, wielcy niespełnieni, Ci którzy by mogli już nie mogą. Pozostają stada lemingów chrapych na zielone żarcie.
Niechaj sobie żrą, czkawka na ich pohybę.
@KLeofasa i jego kultury, nic i nikt nie zastąpi.
Niechaj ma, bo my mieć jeszcze zawsze możemy:
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=PgJQ6LQ8x1E&feature=endscreen
Hey Jude @Kleofas, do Ciebie na pewno zdążymy !
Tylko czekaj.
Pozdrowionka.
Blog Listy Ateisty
ReplyDeleteSlawomirski
21 maja o godz. 21:00
Jiba
21 maja o godz. 20:17
I will miss him.
Slawomirski
Jacek Kowalczyk
21 maja o godz. 21:24
Przykra wiadomość. Cześć jego pamięci!
JK
byk
22 maja o godz. 1:39
Jiba
21 maja o godz. 20:17
dziekuje za pamiec o @kleofasie;
tuzinkowy nie byl
non omnis moriar
Jiba
22 maja o godz. 10:57
Mnie też Go będzie brakowało
Blog En Passant
ReplyDeleteTed
22 maja o godz. 3:33
http://www.youtube.com/watch?v=ylLCYbySTqg&feature=related
Nie wiem czy to intuicja czy jakas energia z zaswiatow ale juz od kilku tygodni Mr.Kleofas siedzial w mojej glowie,asz tu nagle taka wiadomosc.Byl kontrowersyjny za co go bardzo lubile i cenilem kilka razy zapraszal mnie na swoj blog ale nie czulem sie na silach podejmowac z nim dluzszych dyskusji.
W tym jak pisze czulem sie przy nim jak Janko muzykant przy Liberace on to wiedzial ale nigdy mu to nie przeszkadzalo.
Pamietam ze kiedys razem z komentarzem wyslalem mu ta piosenke z ktorej byl bardzo zadowolony niech poslucha jeszcze raz gdzie kolwiek jest,zycie to wszak choroba smiertelna.
Orteq
22 maja o godz. 10:37
kadett (22:41)
„z Kleofasem znałem się osobiście. Wiedzieliśmy o sobie bardzo dużo I poświęcaliśmy wiele czasu na niekończące się pogaduchy… Dla mnie Kleofas vel G. Okoń wciąż żyje.”
Tylko Ty będziesz znal odpowiedz na moje pytanie. Czy na Jego, Kleofasa, nagrobku będzie napisane: „Kleofas vel G. Okoń” ?
Istnieje podejrzenie, graniczące z pewnością blogową, ze wszyscy ci zgłaszający prawo do OSOBISTEJ ZNAJOMOŚCI Kleofasa, nie znają Jego PRAWDZIWEJ tożsamości. Nawet w dniu Jego śmierci oni jej nie znają!
Mnie się to podobuje. Jest bowiem szansa na to, ze TAM, za Perłowymi Wrotami, Kleofasa nie dopadną Jego wielbicielki. Te pancie nasze. Te wszystkie Jiby, te ANCIE, te magi..
Innych nie wymienię bom przepomnial.
R.I.P. dla Kleofasa. I dla tych przepomnianych pańć.
kadett
22 maja o godz. 11:59
A co też Orteq ma na uwadze, hacząc o personalia i tożsamość Kleofasa vel. G. Okonia..? Raporty jakie sporządza… cy co? Dla Orteqa był to Kleofas vel. G.Okoń i na tym poprzestańmy…
Jiba
22 maja o godz. 13:46
Tylko kilka uwag, bo spacer z dzieckiem u bram:
1. Fragment, który wpisałam poprzednio, to z Czarodziejskiej Góry, 1924r. Ale pasuje, nie? Nie ma się co łudzić. Nie żyjemy wcale w jakichś szczególnie złych czasach.
2. Czy jestem stadna, czy nie, zależy od stada. No i jego rozmiarów. W tłumie kręci mi się w głowie i tracę orientację. Dla własnego dobra szybko z tłumu uciekam. Chciałabym zaprotestować też przeciwko pogardzie wobec lemingów, ale temat jeszcze rozwinę.
3. Jakby coś mi się stało, najprędzej Kleofas powiedziałby Wam o tym. Jak posprzątam na swoim blogu (zakurzony, od jakiegoś czasu tam nie zaglądam) to też Was zaproszę.
4. Panie @Orteq, nie zauważyłam, by Kleofas krzywił się z obrzydzeniem, gdy chciałam z nim pogadać. Proszę się więc łaskawie od Jiby odpańciować.
cdn
absolwent
22 maja o godz. 15:16
lewy 6.21
Miło że zapraszasz na spotkanie z okazji przyjazdu i jeśli czas oraz zdrowie pozwoli, postaram się nawiązać łaczność.
A wracając do Kleofasa, to chyba niewielu znało go bliżej, bo przecież jedną z jego wyrózniajacych cech była miłość do” warsiawskiego” folkloru, który ukochał do granic. Trochę mi przykro, że temperowałem jego wspomnienia, pisząc ze niestety zarówno Wiech jak Grzesiuk wyszli z mody i nie spotka prawie nikogo z ferajny, no chyba że na Brzeskiej albo Ząbkowskiej. Ale na pogrzebie powinni mu puścić kilka kawałków Grzesiuka i na pewno by się uśmiechnął.
mag
22 maja o godz. 15:45
absolwent
Wracając do Kleofasa, w podobnym duchu napisałam o Nim na blogu u Szostkiewicza (swoją drogą, czemu tam nie zaglądasz?).
Też trochę podkpiwałam z tej Jego „warsiawskowści”, ale Wiecha „podrabiał” z telentem. Na szczęście traktował takie uwagi z humorem.
Kochał nie tylko starą Warszawę, za którą tęsknił, ale i polszczyznę i uwielbiał poprawiać blogowiczów, wykłocać się o poprawność użycia jakichś słów, gramatykę itd.
PS. Byłoby fajnie, gdybyśmy, korzystając z alertu Lewego, mogli się w parę osób spotkać.
Blog En Passant
ReplyDeleteJacobsky
22 maja o godz. 15:51
Nie lubiliśmy się z Kleofasem – tak bywa w życiu – a więc trudno, żebym to ja pisał mu epitafium, gdyż coś takiego jest po prostu hipokryzją.
Kleofas odszedł bez tramtadracyjnych, hamletyzujących zapowiedzi, ale za to odszedł na zawsze. Jak w tym świetle odnieść się do kolejnych n-tych, publikowanych tutaj zapowiedzi odejścia z bloga, odejścia wirtualnego w dodatku ?
RIP, Kleofas.
Jacobsky
kadett
22 maja o godz. 16:37
Jacobsky,
małe sprostowanie do „nie lubiliśmy się z Kleofasem”… Dwustronność tego sformułowania nie odpowiada prawdzie. Już pisałem, że z Kleofasem byłem na b. zażyłej stopie znajomości. Właściwie, nie mieliśmy przed sobą nic do ukrycia i bywało, że przedmiotem naszych rozmów face to face był ten blog. Nie zdarzyło mi się usłyszeć od Kleofasa, że kogoś nie lubi. Pozwalał sobie na żarty, małe prowokacje, snuliśmy domysły co do powodów określonych postaw, okazywał wobec nich aprobatę, rezerwę albo zdziwienie, szukał nawet dla nich usprawiedliwień, ale w stosunku do nikogo nie okazywał antypatii ani wrogości. Do świata miał stosunek b. otwarty, bezpośredni i powiedziałbym, że dość unormowany. Uraza i Kleofas to dwa odrębne byty…
stasieku
22 maja o godz. 16:51
Czym dłużej oglądam, nie pierwszą zresztą, konferencję/przesłuchanie szefa FED, to moja bezinteresowna zazdrość dot. „otwartości wszelakiej władzy” w USA, wzrasta do chorobliwego stanu.
Kleofas nie doczekał „rzecznika rządu”, stasieku (jeszcze żyję) „rządowego dziennika”, moja żona „publicznej, budżetowej telewizji” z dużym udziałem oświaty w ramówce.
Jacobsky
22 maja o godz. 17:34
kadett,
ok, dokuczaliśmy sobie – byc może brzmi bardziej adekwatnie. Ty wiesz z pewnością więcej na ten temat. Ja opieram sie tylko i wyłącznie na odczuciach wyniesionych z blogowych wpisów i potyczek.
Z tym że moje „nielubienie się” dotyczy tylko bloga i zamieszczanych nań wypowiedzi, bo tylko stąd znałem Kleofasa. Z pewnościa w realu to był równy gość.
Pozdrawiam
ANCA_NELA
22 maja o godz. 17:53
Bardzo ceniłam G.Okona.
Próbowałam go namawiać do odwiedzenia Polski, jednak bezskutecznie. Dziwiło mnie, Ze osoba tak żywotnie interesująca się aktualnymi wydarzeniami w kraju, równocześnie oznajmia, że ogląda ten kraj jedynie z okien samolotu, kiedy udaje się do Rosji i nigdy jego noga na polskiej ziemi nie stanie.
Na moją sugestię odpowiedział bardzo oględnie, że ma swoje powody i na tym wątek zakończyliśmy, ale nadal nie zerwaliśmy rozmowy.
Przemiany w Kleofasa nie potrafiłam zrozumieć.
Nie bardzo wiedziałam, jak i o czym rozmawiać z kimś, kto się odciął od własnej osobowości, znanej w blogu i cenionej, aby stworzyć postać wyimaginowaną.
Miałam nadzieję, że G.Okon powróci i będzie jak dawniej, ale on sobie poszedł na zawsze i zabrał swoje problemy i tajemnice ze sobą.
Nie przeszedł przez blog nadaremno.
Jest dobrze wspominany i to jest krzepiące.
Blog En Passant
ReplyDeletecynamon 29
22 maja o godz. 18:56
ANCA_NELA
22 maja o godz. 17:53
” Próbowałam go namawiać do odwiedzenia Polski, jednak bezskutecznie. Dziwiło mnie, Ze osoba tak żywotnie interesująca się aktualnymi wydarzeniami w kraju, równocześnie oznajmia, że ogląda ten kraj jedynie z okien samolotu, kiedy udaje się do Rosji i nigdy jego noga na polskiej ziemi nie stanie. ”
@Kleofas odciął po prostu pępowinę ANCA_NELO.
Nie dziwię się, bo wielu emigrantów tak robi.
Przyczyn takiego odcięcia pępowiny jest wiele. Ja też, mimo że nie jestem tak ekstremalny jak Kleofas i jeżdżę do Polski, unikam jakichkolwiek spotkań ze znajomymi mej młodości.
Z innych względów nie spotykam się też z rodziną .
Nie wiem dokładnie z czego to wynika, może to rodzaj choroby ” samotnego wilka ” , może inne przyczyny natury psychicznej, ale jak sobie pomyślę o spotkaniu z zaprzyjażnionymi dawno temu tubylcami, to coś bardzo natrętnie mnie od tego odpycha.
Podejrzewam że wynika to z utożsamieniem siebie w codziennym środowisku tu, na w zasadzie obcej ziemi, która jednak jest miejscem mojego bytu na co dzień.
Drażni mnie tradycyjne polskie narzekanie (tak jakby poza Polską to
tylko idealnie), nachalność reklam (chaotyczna paranoja), brud na każdym kroku, nawet ludzie w sklepach ze swoimi rozwydrzonymi bachorami.
Mimo że jestem człowiekiem pogodnym i bardzo tolerancyjnym, wracam do Niemiec z myślą: ” no nareszcie mam to za sobą „.
Może to wynika z wieku ? Może człowiek na stare lata dziwacznieje ?
Tu sam sobie, ani również Tobie, nie jestem w stanie odpowiedzieć.
Jedno wiem na pewno – rozumiem Kleofasa ( a może bardziej wypada powiedzieć: rozumiałem ?) w jego odcięciu fizycznym od Polski. Może wolał ją zachować w swojej pamięci taką, jaką ją opuszczał ? Może problem rodzinno/towarzyskie z przeszłości blokowały Go ? Tylko On mógłby nam na to odpowiedzieć.
Ale nie odpowie.
Pozdrowionka.
kadett
22 maja o godz. 18:57
Jacobsky,
„dokuczaliśmy sobie”, to już znacznie bliżej prawdy. Kiedy On mnie dokuczał na swój żartobliwy sposób, od razu mu się rewanżowałem. Robił to celowo, z premedytacją, ale bez złych intencji. Czasem chciał wywołać refleksję, sprowokować do myślenia, nakierować na bardziej solidne tory. Kto o tym nie wiedział, mógłby pomyśleć, że ma Polskę i ziomków w pogardzie. Najczęściej jednak bardzo pragnął, by była lepsza, wymarzona, wyśniona, by świeciła przykładem, by nie była targana wewnętrznymi swarami o byle co, rozmieniana na drobne, przeżarta przekupstwem, by zapanował w niej mir i porządek. Znał ją od strony ulicy, z warszawskich podwórek, ale i zdążył poznać z gabinetów wysokich urzędów. Tęsknił za Polską, której nie ma, ale nie chciał wracać do takiej, którą opuścił… Miał tę Polskę z czym porównywać, bo dorosłe życie spędził na walizkach i lotniskach kilku kontynentów.
Różniliśmy się z Kleofasem pod wieloma względami, co nie było żadną przeszkodą dla długich nocnych i szczerych dwóch Polaków rozmów. W swoim frywolnym języku określił mnie kiedyś na swym blogu „poje…any politycznie”, co nigdy nie padłoby w bezpośredniej rozmowie. Znałem jego dosadny język, którym nie chciał ranić i nie przywiązywałem do tego żadnej wagi. Przetłumaczyłem sobie jego słowa jako „człowiek nieugiętych przekonań”. :wink: Pomyślałem sobie wtedy jednak, że może niepotrzebnie płoszę mu z jego blogu gości, zakłócam im spokój, wycofałem się. Łączył nas wzajemny szacunek do siebie, niewidzialna nić sympatii i porozumienia.
Blog Gra w klasy
ReplyDeletemag
22 maja o godz. 13:55
Jiba
Zareagowałam na Twoją smutną wiadomość o Kleofasie na blogu Passenta, ale jeszcze raz się w tej sprawie odezwę, dziękując Ci za to, że dałaś nam znać.
Może i o mnie nie zapomnisz, jak przyjdzie pora.
Podśmiewywałam się troche z Jego ambicji podtrzymywania gwary warszwskiej w stylu wiechowskim, tłumacząc że to passe i nie zna dzisiejszych realiów i slangów tego miasta. Ale naprawdę fajne były te jego opowiastki.
Na szczęsie się nie obrażał i tylko się droczyliśmy na temat jego pasji językoznawczej i tropienia wykroczeń przeciwko poprawnej polszczyźnie także.
Z przyjemnoscia czytam komentarze na temat Kleofasa.
ReplyDeletePrzegladam Jego komentarze na blogach Polityki. On z latwoscia potrafil zmieniac swoj styl pisania w zaleznosci od tematu. Pamietam, ze czesto zwracal uwage, aby pisac krotkimi zdaniami.
Swoj pierwszy monolog zatytulowany "Bazar" Kleofas opublikowal 27 listopada 2009. Zapraszam na Bazar.
Był Kleo gorącym wielbicielem talentu, urody i swingujących umiejętności swojej stanowej "krajanki" - Doris Day.
ReplyDeleteZatem wspominając Go bardzo ciepło....
http://www.youtube.com/watch?v=xDFH8jzuHMw
Kleofas bardzo lubil muzyke z Nowego Orleanu. Przez lata wymienial muzykow, ktorzy "wyrosli" na muzycznych tradycjach tego miasta.
ReplyDeleteW koncu na swoim blogu, pod tytulem Esta Regular, umiescil na stale "link" do stacji radiowej w Nowym Orleanie.
Pamięci Kleo....
ReplyDeleteJakiś czas temu, zdradzając na swoim blogu zauroczenie rozlicznymi talentami Doris Day
Kleo zalinkował ten utwór w jej wykonaniu na potwierdzenie swojego nią "zafanowania";
http://www.youtube.com/watch?v=6UusUOnHtJE&list=PL25CE2E108EDDF6AA
Niech "leci"... A nuż Kleo usłyszy?........
G.OKON - Przyjazn miedzy narodami
ReplyDeleteBlog Hau
G.OKON
8 listopada 2007 o godz. 20:21
Okon, glupia ryba, zanim tu przyjechal tez, w zakamarkach nadziei, myslal o odnalezieniu znamion chociazby, tych barwnych czasow, o ktorych sie rozwodzicie. Jeden fakt jest niezaprzeczalny – Owczarek lze jak pies. Piesy z krainy Coke i zumy do gucia robia „wow, wow, wow ! ” a nie how, how. Chyba ze „how much is it ?” Ponadto caly swoj mysliwsko – bohaterski wigor opylily za dolary do Polski – z kotami zyja za pan brat, majtek nikomu nie dra i pomarzyc tylko mozna o psie, ktory popedzil kotu kota, albo o kocie ktory na widok piesa przemieszczal sie na sciany i sufit w tempie motocykla z beczki smierci.
Indianskie Wodze puszczaja wodze imaginacji u czytelnikow Maya i Curwooda. Wylacznie. Oraz wycieczek z New York, w rezerwacie. Okoniowe poszukiwania tradycji jedynych prawdziwych Amerykanow (bo reszta to „przyjezdne”) zakonczyly sie szybko po kilku wyprawach do Nevada, Wisconsin, Tennessee i Florida, do tzw rezerwatow. Ponadto nabawil sie kataru po dwugodzinnej przejazdzce malym kutrem w skalistym kanionie na Indian Show. O dziesiatej wieczorem nie do tancow i howgh, howgh bylo, ale do cieplego koca.
Choc ryby glosu nie maja, zapytal w Tennesee jakiegos Krwawego Zasranca o czym mu mowi stara squaw wyprawiajaca „oryginalne” mokasyny, „oryginalna metoda”, a podparl to $10, Krwawy Zasraniec odparl „hell, I don’t know, the bitch is mumbling just for fun”. Obrazil zacna kobiete, bo turysci stali wokol i musiala sie sprzedawac, a pod stolem miala maly TV z football game i jeszcze do tego kretynski mokasyn w rekach – jak sie miala skoncentrowac ? Na alkohol sa genetycznie uczuleni, wiadomo, nie uczulone sa natomiast aligatory. Cale „krew mrozace w zylach” Aligator Show na Florydzie sprowadza sie do tego, ze bohaterski Indianin walczy wrecz z aligatorem w sadzawce. Tylko, ze aligator jest pijany jak swinia (galon bimbru przed wystepem) i ma gumowe ochraniacze na zebach. Nic dziwnego, ze fika po tym stawku jak oszalaly.
Wredny Okon dochodzil prawdy sledzac prase, radio i telewizje w sprawie Indian, oraz gadajac z nauczycielami z rezerwatow. Z grubsza – polowa sie degraduje pijac, zyjac z zasilku itd, polowa zyje z turystow i przemyslu za tym, a trzecia polowa zwiala z tych rezerwatow dwa – trzy pokolenia temu, i orzekla „I don’t wanna be in that shit no more”.
Wielu z nich dziala politycznie w Kongresie. Bardziej handlowe wojowniki opylaja na lewo i prawo swiadectwa genealogiczne (fotografie za dodatkowa oplata) twierdzace, ze pan Smith z Brooklyn to osiemnasty potomek Smierdzacego Bobra i Sponiewieranej Sue.
Jedyny praktyczny pozytek z tych badan stare okonisko wynioslo wysylajac wielkiemu dyrektorowi wielkiego zjednoczenia w wielkim zwiazku zdradzieckim, na Jego urodziny, wielki indianski pioropusz, wielka faje pokoju i wielki tomahawk, w czasach kiedy o wyjazdach do US snic nie smieli. Stary kretyn nacpal sie bimbru, a potem latal po zakladzie w tym pioropuszu z tomahawkiem w garsci wrzeczczac howgh ! howgh ! Az go lekarze uspokoili. Ale – indianskie atrybuty powiesil w domu, nad telewizorem, obok portretu Lenina.
Tak to Milczacy Okon kladl podwaliny pod przyjazn miedzy narodami tu i tam.
Myślę, że Kleofas był prawdziwie wolnym, niepokornym człowiekiem. Niewielu ludzi umie sobie pozwolić na taki luksus.
ReplyDeleteKleo, to dla Ciebie:
http://niemakina.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?1583494
Wspomnienia z 1 listopada 2013
ReplyDeleteLex
31 października o godz. 12:43
Przepraszając, że obok poruszanych tematów…. Ja tak bardziej…. okolicznościowo…
Panie i panowie.
Chciałbym się zwócić z prośbą do PT Blogowiczów, tych którzy będą mieli stosowną okazję.
Zapalając jutro, świeczki, znicze, lampki na grobach naszych bliskich, przyjaciół i czasem – znajomych, zapalmy także jedną lampkę, choćby najmniejszą, pamięci Kleofasa.
cynamon 29
31 października o godz. 13:32
Lex
31 października o godz. 12:43
Upierdliwy to ty jesteś, ale to:
” Zapalając jutro, świeczki, znicze, lampki na grobach naszych bliskich, przyjaciół i czasem – znajomych, zapalmy także jedną lampkę, choćby najmniejszą, pamięci Kleofasa. ”
Popieram całym sercem !
Kto nie pamięta @Kleofasa !
Jego Warszawkę !
Jego styl!
A my, bo przecież dzisiaj żaden dzień żałobny, możemy wspólnie
@Kleofasowi zaśpiewać :
” My jesteśmy tanie dranie, tanie dranie niesłychanie …”
Popieram w całej rozciągłości.
Pozdrowionka
PS: @Lexie, nie bez żenady, przyznaję że mnie zaskoczyłeś.
Zaskoczyłeś bardzo pozytywnie.
Orca
31 października o godz. 15:21
Podobnie jak Lex, rowniez zapale swieczke pamieci Kleofasa. W maju wiele osob napisalo na tym blogu kilka slow o Kleofasie. Pozbieralam te slowa w jedno wspomnienie:
_______
Wspominając Go bardzo ciepło, ponawiam dedykację. G. Okon, Kleofas, Przyjaciel z batalii blogowych. Nie przeszedł przez blog nadaremno.
Nic nie może być bardziej bzdurne, niż wieść, że odchodzi fajny kumpel. Na jakiś czas zostawił nas samych. Szkoda tego skurczybyka, po prostu postąpił nielojalnie i odszedł bez zapowiedzi. Do Ciebie na pewno zdążymy. Tylko czekaj.
Łatwo z Kleofasem nie było. Był kontrowersyjny za co go bardzo lubiłem.
Przegadałem z Nim wiele godzin. Duszą i sercem Warszawiak i Polak, lojalnym ciałem obywatelskim – Amerykanin.
Szczery, życzliwy, tryskający niespotykaną pogodą ducha. Człowiek nieugiętych przekonań.
Kumający jazz.
Był z pewnością z tej wyższej półki. Czułem się przy nim, jak Janko Muzykant przy Liberace.
Marksista? Maoista? Chicago Boy? Kościelnie rozmodlony? Libertarianin sabaryta? Masochista? Kubista? Niebieski? Czerwony? Amerykanin z Targówka? Ni cholery nie rozgryziesz Go.
Miał swój blog, emeryt skubany.
Nie doczekał rzecznika rządu.
Istnieje podejrzenie, że wszyscy ci zgłaszający prawo do osobistej znajomości Kleofasa, nie znają Jego prawdziwej tożsamości. Mnie się to podobuje. Z pewnością w realu to był równy gość. Kleofas to jest to.
Kochał starą Warszawę i polszczyznę. Wykłócał się o poprawność użycia jakichś słów.
Pragnął, aby Polska była lepsza, wymarzona, wyśniona.
Pozdrowionka. Wszystkiego najlepszego tam, gdzie jesteś.
Non omnis moriar.
Wspomnienia z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeleteOrca
31 października o godz. 15:33
Kilka cytatów z komentarzy blogowych autorstwa Kleofasa:
Biedny Ziobro, mógłby sobie pomóc na deptaku w Krynicy i nie dostałby po uszach.
Posły to odsiew z masówki. „Masówka” jest bardzo mierna. Nie ma kanonu. Bralczyk i Miodek nie mają wsparcia na skalę krajową.
Jakość słowa pisanego – przerażająca. Błędy, idiotyzmy, oszalałe reklamy, ni składu ni ładu.
Jak posły mówią jest wykładnią języka w kraju. Bardzo rzadko zdarza się poprawny orator.
Z jednej strony – „huzia na Józia”, a z drugiej – płacz powszechny, że angielski opanowuje polską ziemię. No i bardzo dobrze. Jak przyjdzie aneksja – będzie jak znalazł.
Do pani Marszałek Kopacz przyczepił się felietonista z innego blogu. Że nie umiała po francusku. Fakt. Winna była podać Prezydenciuli łapę z wyraźnym „Dzień Dobry!” I dalej:
- A, to Pan Prezydent nie umie po polsku? – To może po rosyjsku? Też nie?
Uratowałaby jego zmieszany bełkot mówiąc: To musi mnie Pan nauczyć po francusku! Bez tłumacza!
Pod rechot szczęsliwych posłów wybrnęłaby z kłopotu. A pan prezydent zadzierając łeb patrzyłby jej w oczy:
- Que femme!
Wystarczy przejrzeć kanały TV i kilka gazet, wszędzie zdarza się draństwo. Ale – polscy celebryci (w mediach) i rządowe oficjały mówią źle tylko o Polsce. „Swiatowcy” u Olejnik – albo jeden drugiemu d… obrabiają, albo Polsce. Zawsze źle o własnym kraju. Paranoja.
Gdzie indziej tego nie ma. Owszem, krytykują, ale nie wszyscy nawałem na własny kraj! Niedobrze się od tego robi… Nic dziwnego, że młodzi ludzie na ulicy zapytani o politykę machają ręką i mówią „ja to pierdziu!”.
Straszny kompleks narodowościowy, równia pochyla. Co się nie ruszą to – w dól. Nikogo i niczego nie szanują. To musi doprowadzić do utraty niepodleglości. Bez wojny, spokojnie, po prostu pójdą „do wójta”, żeby im powiedział.
Gdziekolwiek nie spotkałem Polaków, twarze zawsze wykrzywione w niezadowoleniu, niechęci, złe, agresywne. Kiedy zaprosiłem grupę ośmiu czy dziesięciu osób pożreć, już po godzinie (albo po drinku) jeden po drugim opowiadał mi ploty o innym. Obrzydliwe.
Bardzo proszę o wytłumaczenie dlaczego nazywa mnie Pan „bęcwałem i durniem”? Co w mojej pisaninie wywołało taki gniew Szanownego Pana? Nauczony pokory przyjmę uwagi, aby tylko były rzeczowe i poparte przykładami.
Z najlepszymi życzeniami, Kleofas.
Ciągle odwołują się, żądają rozwiązań, szukają przykładów w innych krajach. Jest maniactwo porównywania się do Ameryki. Pieprzy taki sołtys o ogórkach, ale co chwila wrzuca: bo w Ameryce, na ten przykład…
Mania utartych banałów: każdy się zastrzega, że powie „kolokwialnie”, każda przejrzysta sytuacja musi być „transparentna”. Miernota w komunikacji jest powszechna.
Czy u Ciebie wprowadzili religię na maturze? Będziesz zdawać?
Posłuchaj jak Rotfeld i inni mówią. Wtedy tylko masz akcenty, intonację, wymowę. Nie pozbawiaj sie Sejmu. Jutro od rana idę do ZOO!
Bardzo żałuję, że nie idziesz do ZOO. Moglibyśmy sobie ozory postrzępić na żywym materiale. Wracam do Sejmu, Coraz lepiej!
Wspomnienia z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeleteOrca
31 października o godz. 15:33
... (cd)Kilka cytatów z komentarzy blogowych autorstwa Kleofasa:
Uwijają się zawodnicy: Tusk, Prezio i Prezydent. Tu królika podsadzą, tam poskrobią swięte osobę za uszkiem, prezio łazi za Premierem i w tłoku pięty mu podgryza.
Łomot pójdzie przesławny, ozdabiany „chorugwiami s krestom”, wyzwiskami na wszystkich członków (rządu, ma się rozumieć), na policję i zapewnieniami, że „tu jest Polska”. Tak jest! Jest i ma być! Jak by nam kiedyś tego zabrakło… Życie straciłoby sens.
Powtórzę więc swój apel o utworzenie „rządowego dziennika” na bazie Rzeczpospolitej. Chciałbym wreszcie przeczytać w gazecie oficjalne stanowisko rządu. To byłoby coś na kształt rzecznika.
Przed chwilą skończyłem oglądać Jay Carneya, rzecznika naszego Prezydenta. Różne myśli przychodzą do głowy. I dalej nie wiem dlaczego Polska nie ma rzecznika i regularnych „briefings”. Takie „briefings” to jest raz w tygodniu, głównie korespondenci, obcokrajowcy, pytania „od Sasa do lasa”, wszystko. Jak ten Carney to wszystko pamięta to jego sekret. Często mówi, że nie wie, że nie może powiedzieć, że musi jeszcze zapytać Prezydenta. Atmosfera jest bardzo przyjazna i rzeczowa. Na jego informacji, obok innych, prasa buduje swoje raporty. Jest jakiś szkielet, jest czego się trzymać.
U mnie jest język całej powojennej Warszawy. Od Bazaru po Wolę i Pruszków.
Pozostaję z wielkim szacunkiem i sympatią. Kleofas.
Wspomnienia z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeletemag
31 października o godz. 16:17
No to ja też dołączę do ciepłych wspominek o Kleofasie.
Przekomarzaliśmy się czasem, ja się podśmiewałam z niego, że jest epigonem Wiecha, który udatnie podrabia jego styl, ale tamta Warszawa już nie istnieje. Dzisiejszy argot warszawski jest zupełnie inny, nawet jak posługują się nim nieliczni potomkowie rdzennych warszawiaków.
Trochę sie na mnie zżymał, ale zawsze z wdziękiem.
Nie wiem, dlaczego nie odwiedzał kraju i jego ukochanej Warszawy i może dlatego żył pewnymi mitami.
absolwent
31 października o godz. 16:20
I jeszcze druga sprawa. Kleofasowi Okonowi chętnie swieczkę zapale. Łaczyłą nas miłość do Warszawy i warszawskiego slangu, ale od czasu do czasu kłóciliśmy się na inne tematy
stasieku
31 października o godz. 16:48
Wzruszające wspomnienia niezapomnianego Kleofasa.
Przyłączam się do nich, wierny czytelnik Jego komentarzy, ale też jako solidarny bojownik o instytucję rzecznika rządu/dziennika rządowego na bazie Rzepy.
Trzymaj się tam w lepszym świecie, Językoznawco! Masz Grasia na Twitterze i rajski komputer z szerokopasmowym łączem.
Waldemar
31 października o godz. 21:53
Liczni Blogowicze wspomniają @G.OKON ,takiego go poznałem na blogu pana Passenta .Kilka ładnych lat temu nawiązaliśmy kontakt na blogu przy okazji takiego epizodycznego mojego opisu pobytu nad j..Genewa (ca 120 km na północny wschód o Chicago (Stan Wisconsin ) .Okazalo się , że G.OKON po wyjeździe z Polski tam właśnie z rodzicami na początku zakotwiczył jako Młody Chłopak .
Po latach kiedy już przyjął nick @Kleofas od wielkiego święta pisaliśmy do siebie .Był ciekawy moich wrażen i obserwacji ( podczas moich pobytów )z „.Parterowej Ameryki ” .
Wspomnienia z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeleteTed
31 października o godz. 23:43
Symbolicznej swieczki dla Kleofasa;nie zapale,mysle ze on by sobie
tego nie zyczyl,byl przeciaz tak jak ja ateista.
Zreszta ci co zapalaja szybko zapominaja sa tyle warci co te swieczki
na cmentarzu kiedy zgasna.
Mysle ze najbardziej liczy sie pamiec a w mojej Kleofas;
pozostanie na zawsze.
Orteq
1 listopada o godz. 0:05
Ted(ziu)
Czy może jest ci wiadomym od czego padł Kleofas? Wiem tylko ze padł na polu chwały. Ale – dokładnie od czego? No bo chyba nie od procy. On, jak sam mówisz, w gusła, szczególnie w te z Good Book, wywlekane nie wierzył
Ted
1 listopada o godz. 1:07
Orteg’a; 0:05.
Nie wiem od czego padl Kleofas; ale to kadett i Jiba powinni wiedziec
ja mysle ze czas go pokonal.
http://www.youtube.com/watch?v=bjOJDO5iEvE
Wiem za to co Kleofas; lubil najbardziej ,do tego mozna jeszcze dodac
dobry alkohol i to jest wlasnie to ze warto zyc zamiast palic swieczki.
kadett
1 listopada o godz. 11:49
Symbolicznej swieczki dla Kleofasa;nie zapale,mysle ze on by sobie tego nie zyczyl,byl przeciaz tak jak ja ateista
Tedzie,
uzurpujesz sobie nieistniejące prawo do bezpodstawnego rozciągania własnych przekonań na innych. Na wspomnienie Kleofasa nadejdzie czas, bądź cierpliwy.
Wspomnienia z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeletekadett
1 listopada o godz. 19:40
Wspomnienie G. Okonia vel Kleofasa
Był tu z nami i między nami klika lat. Te ostatnie dla niego, jak się okazało, lata życia mógł spędzić na odpoczynku po trudach pracowitego życia pełnego sukcesów w całkiem inny sposób. Mógł wylegiwać się np. w cieniu parasola na plażach Hawajów lub Bali, ale wybrał spoglądanie z oddali na Polskę tyleż życzliwym jej, co i zatroskanym o jej losy wzrokiem poprzez Internet.
Tu się też poznaliśmy. Ta znajomość internetowa przerodziła się z niewiadomych dla mnie powodów w zażyłość i coś więcej. Składały się na nią wieczory i noce zarwane, spędzone na długich pogaduchach z Kleofasem. Lgnął do ludzi i umiał ich sobie zjednywać bez względu na kolor ich skóry. Miał do ludzi stosunek przyjazny, otwarty, ale i ostrożnie krytyczny, zabarwiony zawsze jowialnym, ciepłym humorem i soczystym dowcipem. Wymagał od innych nie więcej niż od samego siebie. Zawsze witała mnie jego roześmiana twarz, znamionująca radość z kolejnego spotkania i szacunek do rozmówcy.
Należał do chlubnych wyjątków. Z powodu fizycznego oddalenia od Polski, jak i wyborów życiowych strzegł się przed pouczaniem rodaków, powściągał swe opinie w sprawach politycznych, uznając, że ma do tego dość ograniczone prawo. Sam nakładał na siebie to ograniczenie.
W sprawach polskich wypowiadał się w sposób ogólny, za którym kryła się trudna do ukrycia inspiracja i przekonanie, że Polska nie jest mu obojętna. Jak każdy z nas miał swoje sympatie, ale nie wścibiał nosa w polski garnek, nie agitował, nie ujawniał nachalnie swoich faworytów politycznych.
Z niezmiennym zadziwieniem obserwował ludzi, którzy żyjąc z dala od miejsca urodzenia, angażowali swoje emocje po jednej ze stron zaostrzającego się konfliktu. Był przeciwny konfliktowaniu rodaków, napawało go to niepokojem i złością, w których uwidoczniał się lęk przed powtórką z historii.
Całym sercem pragnął Polski stabilnej i nierozdzieranej przez rodaków na strzępy, zaradnej, zasobnej, uporządkowanej instytucjonalnie. Nie mógł Kleofas pojąć tego trwania w bałaganie organizacyjnym i chaosie, nie mógł np. zrozumieć dlaczego nie ma w Polsce rzecznika, umiejącego referować posunięcia rządu.
Często jego wypowiedzi w sprawach polskich rozumiano opacznie – jako wywyższanie się, jako prowokacje, a był to tylko wyraz swoistego rozdarcia duszy pomiędzy przykładną lojalnością obywatelską Stanom Zjednoczonym i naturalnym sentymentem do miejsca swych przodków, swojej młodości, skąd życie wyrwało go na dobre z korzeniami.
Pod koniec bujnego życia, gdy mógł spokojnie już usiąść na laurach spełnionego biznesmena, te korzenie odezwały się w nim i do pewnego stopnia zawładnęły jego namiętnością do wspominania miejsc, w których się wychował i którymi nasiąkł. To dało mu asumpt do założenia autorskiego bloga.
Tam już mógł był sobą, tam czuł się nieskrepowany. To było miejsce jego niezliczonych powrotów do ukochanej Warszawy. Bohaterom swoich felietonów nadawał cechy ludzi zapoznanych w starych zaułkach i podwórzach nadwiślańskich Powiśla i Pragi, wkładał im w usta całe frazy, które utrwaliły się w jego niebywałej językowej pamięci kształtowanej przez podróże. Napodróżował się Kleofas sporo i chętnie dzielił się ze mną swoim doświadczeniem biznesmena i podróżnika. Tam, na swoim blogu odtwarzał z pietyzmem scenki, które jak żywe zachował przed oczami.
Kleofasie, zapalam Ci tu [']. Niech oświetla pamięć po Tobie. Tę prawdziwą zapalę gdzie indziej.
Wspomnienie z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeleteOrteq
1 listopada o godz. 19:55
Wiesz, Biegler, cos ci powiem. Masz u mnie wielkiego plusa, w pełni dodatniego, za swoje wspomnienie o Kleofasie. Nawet jakby w tym wspomnieniu byly same subiektywne opinie i przekłamania najzwyklejsze, plus jest wielki i wielce dodatni.
Chapeau bas, kadettku. Stopnia w pełni oficerskiego kiedyś się tez doczekasz jak dalej tak się będziesz starał. Kleofasa już w tym będzie głowa. Believe you me
cynamon 29
1 listopada o godz. 20:55
kadett
1 listopada o godz. 19:40
@kadett, bardzo Ci dziękuję za ten wspominkowy wpis
o @Kleofasie, siedzi W Tobie jednak człowiek o prawdziwym
sercu.
Moja ” przygoda ” z @Kleofasem zaczęła się właśnie na tym blogu.
Tu Go poznałem.
Zaintrygował mnie swoją błyskotliwością umysłu, świeżym spojrzeniem na realia tego świata.
Nawiązaliśmy taką kumpelską komitywę.
Nasze dialogi ” na cztery nogi ” bywały tak prześmieszne, że moja
żona turlała się ze śmiechu ( vide ” Archiwum bloga ” ).
@Kleofas, stary warszawiak, hołubiący właśnie tą STARĄ Warszawę
ponad wszystko, potrafił zaakceptować nie-warszawiaka , jako swego interlokutora, kumpla na blogu w sposób nie do naśladowania. Zaprosił mnie na swój osobisty blog i godzinami
” tłukliśmy ” tematy bieżące, bez udziału cenzorów ” En passant ”
( klnąliśmy wielokrotnie ).
Był osobowością przy której czuło się ” chemię ” łączącą dwie bratnie
dusze, pojmowaliśmy się w lot.
Jakby telepatycznie.
Zapraszał mnie wielokrotnie do siebie, do fizycznych odwiedzin
@Kleofasa u niego w domu, i nigdy sobie nie wybaczę, że tego nie zrobiłem ! Lotnisko pod bokiem, ticket, samolot i już po parunastu
godzinach jestem !
Ale się tak niestety nie stało.
Teraz, gdy @Kleofas jest w Krainie Wiecznych Łowów, na łonie
Nirvany, łapię się na tym że: żyłeś z człowiekiem, miałeś z nim
wielką sztamę, wspólne współmyślenie, a nawet nie wiesz jak wyglądał. Nie wiesz ile miał lat, jak odszedł na zawsze !
Moja świeczka dla @Kleofasa, dopala się powoli.
Resztki po niej pewnie wyrzucę.
Ale pamięć po @Kleofasie, na zawsze pozostanie w moim sercu.
Pozdrowionka.
kadett
1 listopada o godz. 21:11
Nemerze,
Kleofas przepadał za Doris Day i nie miał słów dla wychwalania jej cnót wszelakich. Prędzej – jak sądzę – to mogło by mu się spodobać.
Z innej beczki: nie mogłem przeżyć porażki Rakiety z tym wyjątkowo dobrze grającym Wengbo. Oj, nie mogłem…
Wspomnienia z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeleteNemer
1 listopada o godz. 22:16
Kadett’cie,
pamiętam to uwielbienie Kleofasa dla DD ale też i to, że na jego blogu dogadaliśmy się trochę przypadkowo z Lex’em, co do naszych muzo-preferencji też, przy udziale Gospodarza Esta Regular zresztą, stąd tę „świeczkę” dla niego z Dżemu wyjąłem.
duende
1 listopada o godz. 22:47
Cynamon & kadett.
Ode mnie również symboliczny ogienek dla Kleo.
Jak wiadomo — emigranci traktowani są przez nadwiślanską hochkulturę z poczuciem zasłużonej wyższości. Kleofasowi, owszem zdarzały się ryzykowne opinie, jednakże lojalnie bronił emigranckiego posterunku, to ceniłem. Gatunkowi zoologicznemu opluwającego na full-time Hamerykę nieustannie przypominał, że geny mogły miec jenak przypadkowy wpływ na proweniencję Jackowa. Literacko, najlepiej rozkręcał sie w Sabat.
Dedykacja dla Kleo jest wzruszająca do łez: potomkowie wielkiej Armii Radzieckiej spiewają Skyfall:
http://www.youtube.com/watch?v=-F832ZZNRV0
kadett
2 listopada o godz. 1:11
Nemerze,
kiedyś w trakcie pogaduch z Kleofasem zahaczyliśmy o bluesa. Przypomniałem sobie o festiwalu Rawa-blues Dudka i podesłałem mu coś do posłuchania. Był zdziwiony, bo Polski nie kojarzył z bluesem, to nie był blues jaki on znał. Podesłałem mu też Dżemu ‘Czerwony jak cegła’. Był na tyle uprzejmy, że nie krzywił się na ekranie, ale miałem wrażenie, że ten polski blues go nie pociągał. Lex może powiedzieć dużo więcej na ten temat.
Orca
2 listopada o godz. 1:26
Swieczka zapalona przez Kadetta intensywnie oswietla pamiec o Kleofasie.
W tej czesci swiata rowniez palimy swieczki pamieci Kleo.
Kleofas czesto zalaczal do swoich tekstow rozne piosenki. Na swoim blogu umiescil link to stacji radiowej w Nowym Orleanie.
http://www.wwoz.org/listen/player/
Z polskich wykonawcow bardzo lubil Hanne Banaszak w jej wersji „Summertime”.
Orca
2 listopada o godz. 1:30
Na temat, ktory wiecznie powraca na strony Polityki, Kleo napisal felieton „Zdjac spodnie!”
http://kleofas.blogspot.com/2011/02/zdjac-spodnie.html
I dyskusja czytelnikow na ten i inne tematy ponizej felietonu.
Orca
2 listopada o godz. 3:50
W komentarzu do zalaczonego felietonu Kleofasa Lex poleca „Just a closer walk with Thee”. Mahalia Jackson dedykuje swoje wykonanie Louis Armstrongowi. Na zakonczenie oboje wykonuja The Saints.
Kleofas zasluchany – „Nie wolno Ci przerywac…juz od godziny slucham”
http://www.youtube.com/watch?v=Vl9SuZAKcVY
Wspomnienie z 1 listopada 2013 - cd
ReplyDeletecynamon 29
2 listopada o godz. 16:24
duende
1 listopada o godz. 22:47
” Cynamon & kadett.
Ode mnie również symboliczny ogienek dla Kleo.
Jak wiadomo — emigranci traktowani są przez nadwiślanską hochkulturę z poczuciem zasłużonej wyższości. ”
Dzięki za ” ogienek „. Był taki film i o ile się nie mylę , jego tytuł
brzmiał: ” Każdemu, co mu się należy od mafii „.
No i ta nasza ” mafia ” blogowa, oddaje to co należało się @Kleofasowi.
To mnie cieszy , przy tym całym smutku, że już z Nim nie pogadam.
Ale o czym innym teraz. Napisałeś :
” Jak wiadomo — emigranci traktowani są przez nadwiślanską hochkulturę z poczuciem zasłużonej wyższości. ”
Ja tu bym się z Tobą zgodził, ale tylko w małej części.
Ci ” nadwiślańscy ” , którzy nas traktują z poczuciem wyższości,
to z reguły ludzie prymitywni, prymitywni do tego stopnia , że jak czytam niektóre ichne wypowiedzi, słoma z ich obuwia, wysypuje się na moje biurko przez monitor mego komputera.
Natomiast blogerzy inteligentni, kulturalni, wcale nie wykazują
tej wyższości, jak to określiłeś, a wręcz przeciwnie – okazują nam
ciepło, pełne zrozumienie i ciekawość jak to tam u nas jest.
Nie będę tu wymieniał nicków bo potrwałoby to z godzinę, ale co
prawda to prawda – kulturę i inteligencję, rozpoznam nawet poprzez
łącza internetowe.
Poza tym kulturę i inteligencję ma się w genach, a dobry gust -
no cóż, o nim się nie dyskutuje – się go ma, lub się go nie ma.
Pozdrowionka.