Wednesday, February 29, 2012

P a l i k o c i a - M i n i s t r a !

Mucha namieszala. Pierwsza w Sejmie i Rzadzie "podobna do ludzi" i powstal wrzask. Ze ladna. Ze zgrabna. Ze wyksztalcona. Ze nie ma sie do czego przyczepic. 

"Zaszczanek", prowincja, polinteligenci maja o czym. Widac, z tym poziomem zycia nie jest tak zle, skoro maja czas i energie na bzdety. Wszystkiego juz probowali - nie wychodzi. Pani minister trzyma sie dzielnie i nie daje sie wrobic. 

Teraz wzieli sie za tytul "Minister". Od kuchty do polityka, kazdy chcialby to zmienic. Kazdy ma lepszy pomysl. O jednym nie pamietaja. Ze byc w dobrym stylu, byc eleganckim, znaczy byc o krok ZA ostatnia moda. Za ostatnimi rewelacjami. Ta odrobina  koserwatyzmu i tu by sie przydala. 

Od niepamietnych czasow w Polsce mowilo sie: pani minister, pani prezydent, pani sekretarz, pani radca, pani technolog, pani menadzer. Nikomu to nie przeszkadzalo. 

Posucha na prawdziwe klopoty, jak powodzie, epidemia, glod czy wojna, wyzwolila chec zrobienia czegos, chec poprawiania. Najpopularniejszy temat ? Najlatwiejszy ! Bo kazdy sie na tym zna. Kazdy ma zdanie. Od alfonsa na rogu do senatora. Dolaczyly "gesi" - feministki. Teraz one tu rzadza ! 

Najwrzaskliwsza "baba" w tym metliku okazuje sie byc patentowany "wynalazca" Janusz Palikot. Ze swego bezwartosciowego de facto wyksztalcenia - filozof - zrobil dynamit na skale Nobla.

Wyszczekany, zarzuca kraj i prase pomyslami. Wszystkie drastyczne, sprzeczne z ustalonym porzadkiem, ale przez to - przyciagajace uwage. Czego juz ten paleciarz z Bilgoraja nie probowal ! Od bimbrowni do tranwestytow i pedalstwa. Od zrywania krzyzy w Sejmie do narkotykow, sky is the limit. Wszystko po to, zeby zajsc wysoko w hierarchii Panstwa. 

Doszlo do tego, ze sepleniacy cwok bilgorajski jest dzis pytany czy mysli o prezydenturze !  Ten przyglupek z glebokiej prowincji zdolal zalozyc wlasna partie, ta partia sie juz liczy w wyborach i sadazach, mowia o nim ludzie pokroju bylego prezydenta, profesorowie, premierzy. Uwielbiaja go paniusie, kurwy i zlodzieje - kazdy widzi w nim swoja szanse.  On i pies soltysa - dwa najladniejsze chlopaki we wsi !

Populizm sie sprawdza. Tak zaczynal kiedys w Niemczech fuehrer. Hypnotyzowal masy wrzaskiem i tania ideologia. Na szczescie, polska kopia tego wariata nie zamierza sie na caly swiat. A w Polsce ? Albo bedzie prezydentem, albo ktos kiedys krzyknie: krol jest nagi !  To idiota ! Przyglup, beztalencie. I ludzie sie opamietaja.  Niezbadane sa wyroki Opatrznosci i nie wiemy jak sie to skonczy.


Narazie, nasz sepleniacy fuehrerek wymyslil i zaczal uzywac tytulu "pani marszalkini" do Marszalek Sejmu. Jego partyjne gnioty - za nim, jak za pania matka. Na Minister Muche mowi "pani ministra". I tez, co bardziej postepowe paniusie zaczely mowic "pani ministra".  Ale - podobno,  sama Mucha lubi to "pani ministra". Jesli to prawda, zycze jej zakonczenia kariery gdzies w Lubelskiem, obok Palikota, jako pani fryzjerowa....
 










 


     












  

Monday, February 27, 2012

Tenis w porcie

Latwo sobie wyobrazic, jak ponizszy tekst zgorszyl pewnego redaktora, ktory usunal go z wlasnego blogu. Ow Blog szczyci sie dwoma, trzema (!!!) wpisami dziennie i po co mu takie swinstwa jak nizej.

"Brod, smrod i ubostwo" skontastowal przyjaciel po odwiedzeniu Warszawy. Chwala Axiom'owi, ze to wytyka na sasiednim blogu. Gdzieby oczy nie obrocic - "Pekin" sterczy. Za nim - RP, znaczy Ruski Penis. Symbol. Mozna stosowac zamiennie. Jakas MAG, czy inny kufelek, oponuje, ze wnusio jej mowi: ".....babciu, co tam Bruksela, Warszawa to dopiero wielkie miasto, takie z rozmachem !"  Tak jest, wnusiu - Stalin "razmachnulsa" i walnal kupe w sercu Stolicy. 

Tak i stoi. I smierdzi. W rzeczy samej - Penis w Torcie. Radwanska inwersja by to rozegrala. Czyli PKiN. Palac Kultury. Bo "tort" - z pomyslu pewnego redaktora, jest "ponad podzialami". Rzeklbym - ponad "zszywka". Stad, plaga pomyslow i inwektyw na muchy. Jeszcze zima - mucha na lodzie moze sie rozmnozyc niewiarygodnie (zwlaszcza - przy "Pekinie" i Torcie), jak glosi posel Tomaszewski. "Mucha mucha cokotucha, pozoloczennoe briucho" powiedzialby Kot Mordechaj, "...mucha po poliu poszla, mucha denezki naszla", Denezki ! Zeby wiecej takich fiutow postalinowskich budowac ?

Ale Kot cwaniak - woli piramidy. W rzeczy samej, piramide - pomnik Lessepsa, Araby rozebraly w drobny mak, natychmiast, jak im Francja przestala sie podobac. A ten stoi. Stoi, bo Polacy zyja w brudzie. Nie sprzataja. Z gowna wyszli, w gownie trwaja. Poeta pisal "I ty co mieszkasz dzis w palacu, a srac chodziles za chalupe...". Mieszkaja pieknie, a gowno za chalupa lezy. Palacow, cholery, se nabudowali, ale gowna z centrum Warszawy nie sprzatna. Jak u Chinczykow, ktorzv im jeszcze jeszcze jedno gowno podrzucili. Autostrade A-2. Z wypizdrzonym Czarusiem i Slawusiem dlugowlosym, na zmiane.  Dwudziestu kilometrow drogi nie potrafia skonczyc ! Amerykanie odpieprzyli Alaskan Highway, 2300 kilometrow, w osiem miesiecy. W warunkach wojennych i  przy arktycznej pogodzie ! A ci, juz drugi rok sie pierdziela z dwudziestoma kilometrami pod Lodzia. 

Chinczyk mieszka czysto, "wysprzatane mieszkanie z balkonem", a sra po drugiej stronie sciany, za plotem. Taki model technologiczny sprzedali Polakom za ciezkie miliony. Walneli kupe i wyjechali. Teraz nikt nie potrafi tych pieniedzy odzyskac, a kupa lezy. 

Bo Polacy z brudu wyszli i brud maja. Tego skurwysyna - "pekinczyka" w centrum Warszawy nie potrafia sprzatnac. Juz o innych pomnikach, kopcach, statuach mysla, swiebodzinska Figure chca pomnazac, a "Pekinu" w Warszawie nawet nie tkna. Wyglupiaja sie codziennie, manifestujac niepodleglosc i niezaleznosc od Moskwy. W "zabek czesany" Miedvedev malwersuje Smolensk, Putin wszystkie dziewice ma podobno zamiar skotlowac ("Ja dam tolko Putinu !!!"), Polske maja za "psie gowno", a polski rzad nie umie usunac sladow rusyfikacji. Albo nie chce. Jak mam zastrzezenia do Sikorskiego, tak tym razem zaintonuje : Marsz, marsz Sikorski, zabierz "Pekin" nam z Polski !      


   

Friday, February 17, 2012

Big Mama


Wiesiek podrzucil profesorka na Pragie i zamyslil sie ktoredy wracac. Przez Poniatoszczaka czy przez Slasko-Dabrowski ? Dzien byl dobry, szmalu wlecialo a do wieczora daleko. Wyciagnal Sporciaka, wjechal na chodnik, otworzyl okno i gapil sie na ruch przy Jagiellonskiej. Ktos mu otworzyl tylne drzwi i zobaczyl profesorka jak mu sie gramoli spowrotem do taryfy.
-Nie bede chyba przeszkadzal jesli poprosze kawaleczek dalej, na Wybrzeze...
-W ktore miejsce ?
-Tak, zeby widok na Wisle byl. Lubie sobie popatrzec.
-Chcesz Pan blizej wody ?

Pomogl chudzinie zlezc po kamieniach i sam przysiadl obok. Profesorek okularki przetarl, pigulkie jakies zezarl, szapoklak sciagnal i gapil sie na lewy brzeg, na wode, na obloczki i prostowal nozyny co mu trzeszczaly w stawach jak nie przymierzajac baba w kuchni. Siedzieli w ciszy i sluchali jak Wisla plynie. 
-Jak Maya naga u Goya, na szezlongu....Wylozyla sie, rozpostarla swoje wdzieki i patrzcie ! I jeszcze sie usmiecha. A ile w niej zycia ! W sloneczny dzien to sie usmiecha !
Rozejrzal sie Wiesio i zadny baby nie widzial. O czym ten piernik mie nawija ? A ten mruzyl oczy i usmiechal sie sam do siebie. 
-Glowke ma na wiadukcie mostu Poniatowskiego, potem Skarpa, Dynasy i splywa lagodnie Mariensztatem do drugiego mostu, potem swieci ostro Starowka i rozplywa sie za Cytadela... Reke podlozyla pod glowke i lezy na prawym boku...
Wstal Wiesiu, przeszedl sie po krzakach, zadnej baby nie bylo.
-Cholera mie nadala tego tetryka. Do Przemienienia musze go odstawic bo fate morgane posiada....- kompinowal.

-Dobrze sie Pan czujesz ? - zagail. Wody z taryfy nie przyniesc ?
-A swietnie, swietnie, znakomicie w rzeczy samej ! Prosze sie nie przejmowac tym co ja bredze. Ja tak zawsze Warszawe widze ! A Pana z taksowki pamietam, jak mnie z kolega odwiezliscie po tym weselu w Akademii ! Mnie trudno zapamietac, taki maly poskrecany belfer ale wy z kolega jak kolumny swiatyni Ateny staliscie na tym naszym balu ! I dzisiaj od razu Pana poznalem !
-Faktycznie ! Pan Profesor ! O tech obrazach olejnech nam Pan tlumaczyl ! Bardzo mi milo ! Bardzo przepraszam, ze od razu nie poznalem !
-Nie ma co sie sumintowac Kolego ! I mnie jest milo, ze starego znajomego spotkalem !
-To jesli Pan Profesor pozwoli, to gdzie jest ta baba co Szanowny przed chwila zawzmiankowal ?
-Przed nosem ja masz, gapiszonie - Warszawa !
Oparli sie obydwa na lokciu, oczy przymruzyli i patrzyli.
-Jak tak tera patrze to - faktycznie. Piekna baba ! I zycia pelna ! Te gabloty, dzyndzle, trolejbusy czerwone krwi jej dodaja ! A te parki na skarpie - jak by w ogrodzie lezala ! I w kwiatach ! Nie podobuje mie sie tylko, ze jej z dupy sie dymi - przyuwazyl Wiesiek. Huta Warszawa, szlag by ja trafil....Cale Bielany zasmrodzi !
-Bo zywa jest ! A co Ona przeszla ? Niemcow, okupacje, Powstanie, teraz komunisci... A ja na to sram !  Niech mnie zamkna ! -  ciagnal Profesor.

Przebarlozyli na opowiesciach o Warszawie do poznego wieczora. W uczuciach do Miasta byli zgodni. Tylko jak poszli przekasic - Wiesiu sete sobie zamowil a Profesor - kompocik

Wednesday, February 1, 2012

Komentarze na blogu En passant

Wszystkie komentarze sa w oryginalnej formie.
Data komentrza to link do strony n blogu En passant w gazecie Polityka.

2012, Luty


Kleofas
1 lutego o godz. 18:26
Skoro sie samce zebraly, zeby aborcje rozbierac na kawalki, przytocze scenke z dawnych lat, kiedy Malzonka prominenta zadala usuniecia w szostym miesiacu. Ginekolog odmowil i zatroskany wyszedl na korytarz. W drzwiach zderzyl sie ze studentami co taszczyli kubel wody i narecza waty.
-?!
- My to zalatwimy !
-?!
-Jak sie sk…….n nie utopi, to sie udusi !

Kleofas
3 lutego o godz. 15:15
Ted 2-3 10.00
Pieknie zacytowales – czesto piosenka, lub felieton, lepiej oddaja rzeczywistosc niz referat. Podrzuc jeszcze jakis link, lezy mi Twoj styl.

Kleofas
4 lutego o godz. 13:28
Ted
Ogladam Twoje Sydney i slucham piosenki, co to ja przyslales. Pomagaja mi wytrzymac z kretynami, ktorzy pisza jak „parli na kupe” w porodowce, albo porownuja Dostojewskiego z Turgieniewem (?!). Nie rozumia ironii w tytule „Idiota” Dostojewskiego i snuja zlote mysli o skrobankach. W dodatku namawiaja wieprza, zeby pisal poezje. Niezle ZOO. To juz lepiej pomyslec o Twojej plazy, albo o Wrzesinskiej podskokach. Uczone wywody dopelniaja nieszczescia.
Nie wiem kim jestes, (choc wiem, ze chodzisz do gory nogama) i co Cie interesuje.
Zeby Cie zabawic i byc w atmosferze, opowiem o wczasach. Jeszcze w Polsce, pojechalem na wczasy. Jedlismy w dlugiej stolowce a przy sasiednim, tez dlugim, stole rodzice zachwycali sie parazytem ok. 3-4 lata, ktory straszlwie darl morde. Non stop. Chodzil miedzy ludzmi i wrzeszczal jak opetany. Rozmawiac nie dawal a rodzice patrzyli na niego z uwielbieniem. Zadne prosby – grozby nie dzialaly, wrzeszczal. Wreszcie, starszy jegomosc obok pochylil sie nad nim i powiedzial: Zamknij morde, skurwysynu ! Szczeniak sie zatrzasnal momentalnie. Byl spokoj. To byla metoda wychowawcza prof. Srody czy madame Czubaszek ? W nadziei, ze Towarzystwo i to przedyskutuje, dziekuje i pieknie sie klaniam.

Kleofas
4 lutego o godz. 13:41
Antonius
2 lutego o godz. 13:56
Ja tez nie wiem do czego. Ale wiem, ze go trzeba myc.

Kleofas
4 lutego o godz. 22:32
Czy bylby ktos uprzejmy napisac, jak znosicie straszne mrozy w Polsce ? Pamietam, ze byly klopoty z ubraniem przy -30. Teraz jest lepiej, ale szkoly, samochody, autobusy, tramwaje ? Glupia prasa wszystko podaje, ale nie pisze, jak sobie ludzie radza na codzien. Zawsze – albo pekly rury, albo siadala energia, albo transport nie dzialal. Akumulator trzeba bylo codziennie wymontowac, bo by zdechl. Jednakowoz – radzilismy sobie bardzo dobrze. Jakos to szlo – aby do wiosny ! Napiszcie.
Pozdrawiam. Kleofas

Kleofas
5 lutego o godz. 22:31
Glos ludu 2-5 17.43
W angielskim zdrobnien prawie nie ma. W polskim jest duzo. W rosyjskim – epidemia, ciagla, od wiekow.
Zdrobnieniami podkresla sie zyczliwy stosunek do odbiorcy, lub podmiotu.
Mrozy, deszcze, wiatry, upaly odnosza sie, podkreslaja roznorodnosc miejsc, odniesien.
W polskim, imiona i nazwiska, i ich odmiana, mimo pewnych zalecen Miodka i Bralczyka, pozostaje dowolna. Obce – sam raczej nie odmieniam, zeby uniknac dwuznacznosci, dla precyzji przekazu. Polskie i rosyjskie, slowianskie, odmieniam, przez podobienstwo gramatyk.
„Z ta nasza polszczyzna” nie dzieje sie nic niedobrego. Zmienia sie i nie ma rady. A Gramatyka powinna byc nietykalna.
Przy okazji – pocieszne sa tu szczegolowe dyskusje „baranow” o Szymborskiej, Puszkinie czy Turgieniewie, przerzucajace sie terminologia z encyklopedii, ale – bez uzasadnien przykladami czy cytatami. Nawet jednego nie widzialem. Podobnie wygladaja dywagacje o przeczytanych ksiazkach. Domorosle zapedy megalomanow pretendujacych do miana wszechwiedzacych, w kazdej dziedzinie. Do tych blazenstw z zasady sie nie wtracam.
„Uczulona” nie mozesz byc „potrzebnie”, lub „niepotrzebnie”. Jestes, bo jestes wrazliwa i tyle.

Kleofas
6 lutego o godz. 12:22
Glos ludu 2-16 10.24
Odpowiedzialem na wszystkie Twoje uwagi. Odcieni i niuansow jest bez liku. Dla przykladu piszesz: „….ale może choć Kleofas się odezwie….” . Nie reaguje na to”choc”, nie zadam doskonalosci. Podobnie, nie mozna zadac doskonalosci od wszystkich. Swego czasu wytykalem bledy, az mi zbrzydlo.
Czestokroc zrodlem bledu, lub niepoprawnosci, ktora Cie drazni, moze byc mikry rozumek. Przytoczony przez Ciebie „plodzik” swiadczy, ze polozna nie czuje, nie rozumie wlasnej niezrecznosci. Dla przykladu, w zakladzie pogrzebowym razacym byloby: „Wlozymy trupka do tej tej trumienki, na trumienke kwiatki. Trumienka mocna, z debinki i sto latek wytrzyma….”. Nie tyle jezyk, co czlowiek decyduje. Inny, bryluje na Blogu uczonymi referatami, w ktorych naduzywa angielskiego.Co zdanie, to wtret po angielsku. Daloby sie powiedziec po polsku, ale nasz komediant chce popisac sie angielszczyzna. To tez, zamiast obruszac sie,. wypada tolerowac.
Czy jest modus vivendi (sposob) na Twoje bole ? Rzecz bardzo osobista, ale sam czytam uznana klasyke. Od dobrego pisarza do dobrego tlumacza. Tandete, oferowana masowo, czesto atrakcyjna czy sensacyjna, odrzucam.
Twoje „deszcze niespokojne” to licentia poetica. Wyrosly na warszawskiej gwarze, nie odczuwam „pieniazkow” chropowato, a „mrozy” juz skomentowalem poprzednio. Wlazlo w jezyk i siedzi az sie doczekalo miana „usus” (forma uzytkowa), co tez wypadaloby tolerowac.
A czy zwrocilas uwage na zwrot „powiem kolokwialnie….” ? Jest strasznie naduzywany. A fonetyka, akcent, fraza ? Syf i malaria !
Kiedys,wywiodlem tu teorie o plebejskim pochodzeniu wiekszosci spoleczenstwa i stad jezyk – pochodny od rodzicow i dziadkow – a, przez plebejskosc, bardzo nieporadny, trwale paskudzi formy utrwalone w klasyce.
Moze tym razem udalo mi sie dac Ci jakies wartosci

Kleofas
6 lutego o godz. 20:41
Ciekawa role spelnia rozmowa Premiera ze poleczenstwem o ACTA. To, mniemam, jest dla Premiera lepsze niz kampania wyborcza. Dawno upominam sie o co tygodniowy skrot informacji rzadowej(briefings) dla dziennikarzy, transmitowany w internecie. Rowniez, upominam sie o regularne konferencje prasowe rzadu.
Rozmowa o ACTA daje dobre swiadectwo Premierowi. Ludzie lepiej przyjmuja zywe slowo, lepiej sie czuja, kiedy moga zadawac pytania.
Takiej public relations (tu -informacji) w Polsce nie ma. To prowadzi do napiec. Czlowiek chce wiedziec, ze n.p. w kazdy piatek Premier bedzie mowil. Ze n.p. w kazdy wtorek bedzie konferencja prasowa z rzecznikiem rzadu. Beda czekac, stopniowo wejda w ten rytm. Podobnie moglby pracowac Prezydent.
Bedzie mniej zywiolu na ulicy. Mniej agresji przeciw rzadowi. To znaczy – mniej nieporozumien.
Jeden warunek – regularnosc i stalosc.

Kleofas
7 lutego o godz. 9:18
Ewkas 2-6 22.46
Feliks Stychowski
O, Chrystusie Przedwojenny ! Przecie stoi „rzecznik”, nie – Gras. Kobito, czy Ty umisz czytac ?
Sierzant Stychowski – spocznij !

Kleofas
7 lutego o godz. 19:45
Spioch 2-7 18.59
Dala Ci Bozia, to pisz wiecej. Bardzo dobrze. Komplementow nie zbierzesz, bo narodek zawistny, ale pisz. Stare Kleofacisko zawsze Cie podeprze.




Kleofas
10 lutego o godz. 2:28
Ktos mi tu napisal, ze lubi Szklo Kontaktowe. Ja tez. No, to dzis obejrzalem. Pan Dorn i pan Cwiakalski oddawali sobie teczke. Jedna minuta a DWA potezne chamstwa czysto po polsku.
Najpierw pan Dorn wsiadl na kamerzyste, ktory filmowal scene dla „Szkla”. Ostro i po chamsku zbesztal biedaka. Nie wie, ze filmowac mozna wszystko co dzieje sie w miejscach publicznych ?
Po chwili polskie rewerencje przy drzwiach, bo zaczeli sie przepuszczac. Eleganckie chlopaki…..
- Z ktorego pan jest roku ? – spytal Dorn.
- Z piecdziesiatego – odparl zmieszany Cwiakalski.
-A….to prosze bardzo !
Piekne. Tylko dodac jego suke jak gryzla sejmowe meble i obszczywala trawniki kolo Sejmu, Tudziez – jak „przycpany” wykrecal sie sie od portierow w drzwiach. I mamy obrazek polskiego „dzentelmena”. Marszalka Sejmu.
To nie Dorn. To polskie chamstwo. Gdybym ja zapytal sasiada, z ktorego jest roku, pewnie by powiedzial, ale w domu gadaliby o mnie, ze jestem zwykly fiut.
Dzieli nas ogromna przepasc obyczaju, kultury i to widac na tym blogu.

Kleofas
10 lutego o godz. 20:25
Glos Ludu 2-10 17.28
Napisalas: „… jestem blondynką (z domieszką rudego, o czym już dobrze wiesz)…”. Niezwykle pytanie, ale wybacz i potraktuj je z powaga. Akurat tu jestem smiertelnie powazny. Pytam, bo piszesz w szczegolny sposob, wlasciwy dla okreslonych osobowosci. Czy kolor oczu jest niebieski i czy wlosy sa lekko krecone ? Po prostu, bedzie mi latwiej odpisac na niektore z Twoich uwag.

Kleofas
12 lutego o godz. 8:23
11 lutego o godz. 16:40
Glos Ludu 2-11 11.40
To, zebys nie miala zielonych, idz poczytaj moje dzisiejsze na Gra w Klasy.
Jestem fizjonomizda, choc to nieprzyjete, a zwlaszcza w publikacjach. O 11.25 napisalas do Mag o tulipanach. Ona dyskutowala ze mna, w zblizonym kontekscie, glizde.
Nie przypuszczalem, ze mi tak rzeczowo odpowiesz, wdziecznosc moja przekracza granice przyzwoitosci Torlina i nieprzyzwoitosci Wojewodzkiego ! Sie klaniam.

Kleofas
12 lutego o godz. 13:38 




Kleofas
13 lutego o godz. 1:01
W oryginale, warszawska ulica mowila:”Mucha nie siada, komar nie kuca, bo chory na pluca.”, co sparafrazowalem juz 30 stycznia:
http://kleofas.blogspot.com/2012/01/m-u-c-h-n-i-e-k-u-c.html
Tak sie mowilo, kiedy cos wyszlo „na zicher”, tak jak byc powinno, wyraz satysfakcji z dobrze zrobionej roboty.
Pani minister obiecala, ze poleci dwa razy wokol stadionu, jak go nie skoncza. Poleciala.
Czy to jest satysfakcja ? Moze by byla, jak by Mucha byla na golasa. Ale i tak ciec z Kepy by powiedzial: Mie tam wszystko jedno, ale dzieciaki to sie smieli a smieli ! Ostatnio, coraz wiecej rzeczy jest „do smichu”. Minister zdrowia zmienia przepisy po pietnascie razy a babcie w kolejkach padaja szukajac lekarstw. Wygluptas Grabarczyk zmienil sie na ministra Nowaka, ktory dalej ma problem z 40-ma kilometrami szosy. Okazalo sie, ze glosny podpis pod ACTA jest do dupy. A detektyw Rutkowski zamiata reporterami i policja, jak pies czapka. O reformie emerytur nie wspomne, bo to dopiero bedzie bajzel !
Mozna sie usmiac ze smiechu…

Kleofas
15 lutego o godz. 11:01
Jiba 2-15 0.15
„Kto to jest Ireneusz Ras ?” pytasz. Widzisz tu jakies powinowactwo ?
„Byli czasy !
Byl sobie student. Jas Ras. Tata wielkorolny oplacil nalezycie i Jas objal stanowisko w trzeciej lawie audytorium w Katedrze Prawa, objal tudziez czwarte lozko po prawej rece w pokoju numer 12 na trzeciem pietrze Akademika. Kwestura zaopatrzyla go w karteczki z talonami na obiadki i kolacyjki, i Jas owszem, jadal. Sniadanek nie otrzymal, bo nie zabiegal. Okolo poludnia robil siusiu, poranne ablucje i ruszal na obiadek. Czasem pojawial sie na cwiczeniach, podpisal i znikal. Na wojsko, w czwartki, o szostej rano, donosilo go dwoch kolezkow sowicie wynagradzanych boczkiem i pozostalem prowiantem, co to regularnie naplywal od mamuski, Madam Rasiowej.
I byl sobie parowoz co dymil i pedzil, i ciagnal wagony. A z wagonu, na kazdej stacji, leb konski sie wychylal przez okno i rownie wielki Jan Tabarkiewicz zapytywal: czy to juz Warszawa ? Z ulga wysiadl na Glownem i dal nura do Restauracji. Pozywial sie i zapijal, kiedy przy sasiednim stoliku zobaczyl piekna mlodziutka blondynke. Jako, ze godzina byla wczesna, trzecia nad ranem, panienka byla w towarzystwie dzentelmena. Dzentelmen ow, czarniawy przystojniak, jak sie pozniej wyjawilo – siedzial w Mathausen, a po wojnie na Rakowieckiej, we Wronkach, w Grudziadzu i paru innych zakladach. Czujnie obserwowal pulchna pupcie blondynki, ktora zlazla z krzesla i lizala mu lakierki. Kilku ciekawych postawilo pieniadze, ze Panienka wszystko zrobi, o czym Dzentelmen pomysli, a nie beda ani sie slyszec ani patrzec jedno na drugie. Kolejni hazardzisci podeszli, wylozyli szmal i obserwowali telepatyczny seans Dzentelmena z Blondynka. Pisali na karteluszku, dawali Dzentelmenowi, ten wznosil oczy pod sufit, a Panienka bezszmerowo wykonywala, co na kartce bylo. Jan Tabarkiewicz nie tyle ten szmal na stole i akcje sledzil, ile nie mogl oczu oderwac od wielkiego dupska urodziwej asystentki magika. Po seansie zaprosil oboje do swego stolika i Dzemtelmen opisal mu sado-masochistyczna koncepcje swego pozycia z Asystentka. Ile by potem Jan wykladow nie wysluchal, cwiczen nie zaliczyl, egzaminow sie nie nazdawal, wizja pulchnej blond – masochistki meczyla go sromotnie.
Palacz Gwozdz wyszedl przed Akademik, przeciagnal sie w porannem sloneczku i rozdziawil pysk w usmiechu.
-Cos pan taki szczesliwy od rana, panie Gwozdz ?
-Panie, zebys pan slyszal jak mnie cudownie magister Szpilc opierdolil !
-Za co ?
-Niewazne, za co ! Jak on mnie cudownie opierdolil !
-Panie Gwozdz !
-Tak jest, slucham Pana Magistra ?
-W drzwiach pan stoisz, wyjsc nie mozna, droge mnie Pan zagradzasz, odsun sie pan !
Magister Szpilc opuscil Akademik po porannej inspekcji i pomaszerowal do Kwestury. I wyrzucic tego Gwozdzia nie szlo, choc wegiel z kotlowni ciurkiem podpieprzal. Trzynascioro mial na utrzymaniu i wszystkie: Stefan albo Stefania. Sam byl Stefan.
-Po cos pan ich tyle narobil, panie Gwozdz ?!
-Panie Magistrze, a bo to moje ? Moje to tylko te dwa najstarsze, a reszta to studentow !
-Nie Tabarkiewicz do dupy, ale Dupa dla Tabarkiewicza….
Warczal Jan i ciagnal jakies dworcowe wywlokie do pokoju. Gwozdz z kotlowni wyjrzal, wzial piatke i otworzyl im drzwi do korytarza.
-Kladz sie Gucia, tu nam bedzie dobrze !
Straszliwe wycie Rasia poderwalo wszystkich kiedy sie na niego zwalili. Swiatlo zapalili, chlopaki sie obudzili i oparte na lokciu patrzyli na te wierzganine.
-Jasna sprawa, ja tu spie !
-Tabarkiewicz, wypieprzaj na swoje wyro ! I te swoje Gucie zabierz !
-Jasna sprawa, ja tu spie !
-Chlopaki, pomozcie mnie, sam nie dam rady…
Chudy mikrus Ras latal w pizamie wkolo lozka i probowal zepchnac Tabarkiewicza i jego Gucie z poscieli.
-Jasna sprawa, ja tu spie !
Pozbieral Jas Ras swoje manele i polazl na lozko Tabarkiewicza. Wyciagnal mamusine delikatesy z szafki, poczestowal kolegow. Zgasili napowrot swiatelko, zakaszali kabanosikiem, ogoreczkiem i przysluchiwali sie sprezynom z Rasiowego loza. Ktorys zrobil herbatki, flaszka sie znalazla a do rana bylo daleko – swiat i ludzie !
-Powiedz mie Ras, co ty tak calemi dniami robisz, ze cie nigdy na zajeciach nie ma ?
-Do kina chodze….
-Ale, ile tych kin, ile mozna ?
-Te miejskie juz zaliczylem. teraz sie do Falenicy, Otwocka i Jozefowa wybieram. Podobno dobre filmy graja.
-Pierwszy semestr oblales, drugi w kinie przesiedzisz, co ty chcesz robic ?
-Do majatku wroce….
-W Rzeszowskiem ?
-Tak. I Hrabiego bede koczem wozil !
-To po cos ty do Warszawy przyjezdzal ?
-Hrabia chcial uczone konwersacje miec, to namowil starych i tu mnie przyslali, zebym sie swiata napatrzyl !
Po zajeciach i obiedzie nikt sie nie kwapil do Akademika wchodzic, bo Tabarkiewicz z nozem czekal. Na zajecia i do stolowki przyszedl z rekami w kieszeniach i dopytywal sie ktory mu w nocy te klode na lancuchu na jaja zalozyl. Przysiegal, ze zarznie skurwysyna. I tak mu zostalo. Do dzis nie lubi dowcipnisiow. Zlodziei ma wsadzac pan prokurator Tabarkiewicz, a on tylko dowcipnisiow sobie wyszukuje. I nie daj Boze sobie przy nim zazartowac. Nie zna sie.
Czarniawy telepata z Dworca zarobil duze pieniadze na tych sztuczkach z Asystentka, mieszkanie ladne maja, troje dzieci, ale klnie, bo baba nigdy sie nie domysli co ugotowac i na ktora mu obiad zrobic. Taki los artysty.
Pan Gwozdz w Krynicy na lezaku sie wala i nic nie robi. Jego Stefany i Stefanie na ludzi wyszly i wspieraja tatusia jak moga.
A magister Szpilc za powolaniem poszedl, sie przechrzcil i za Rabina w Korzeciu robi. Czasem wpada do Rasia Jasia zeby go koczem przewiozl. Wspomina dawne czasy i mowi: probowalem jedno i drugie – szalona roznica !”

Kleofas
15 lutego o godz. 13:21
Jiba 2-14 20.48
Polecam laskawej uwadze „One flew over the cooku's nest” 1962, („Lot nad kukulczym gniazdem”). Moglo to byc rownie dobra inspiracja dla nazwy dzieciecej gry.

Kleofas
16 lutego o godz. 16:08
Andrzeju Faliczu !
Prawda ci to ? Nie czytasz ?! Taka skarbnice wiedzy i pomyslow przezarasz swoimi paczkami ? Bog Cie skarze.
A paczki – pod slodka polewa (jak u Bliklego) czy pod pudrem ? Musisz wybrac, bo puder i polewa wazne sa dla miejscowej publicystyki niepomiernie.

Kleofas
17 lutego o godz. 3:23
Telegraphic Observer 2-16 17.15
Nie plagiatuj ! Bo – po lapach. Ile razy juz madry czlowiek mowil Wam o Prawie Sinusoidy ?! Trzeba czekac i bawic sie pierdolami, muchami, stadionami, Rutkowskim itp,itd.
Znowu wpadasz w elaboraty a nikt ich nie czyta. Wprawki do polonijnej prasy w Toroncie ? Ale Cie wessalo….

Kleofas
17 lutego o godz. 8:24
Historyczne odniesienie do posiedzenia Komisji Kultury w Sejmie:
Jedna Pani drugiej Pani
Och zesz ty szantrapo niedomyta, ty gnido w DDT moczona, ty zarazo rozancowa, ty mie bedziesz o mojem wlasnem chlopie pouczac ?!
Pani Rozalia Ogorek wystapila sie w obronie malzonka, ktoren w kacie cicho siedzial i w chusteczkie siapal, a wazne sprawy tego swiata zostawil kierownictwu. Jego kierowniczka do spraw pieleszy domowych przelozyla siate z pomaranczamy z jedny renki do drugiej i to wolno reko wyraznie zamiarowala odwaznik z lady zgarnac i lomot nieludzki blondynie spuscic, co wlasnie uregulowala i zamierzala sklep opuszczac, ale na „do widzenia” nie omieszkala o panu Ogorku sie wyrazic.
- Pani Rozalia lepiej by swojego schabowemy karmila anizeli mu te pomaranczki i inne kapuste wtykac, bo chlop jak sie nie nazre, to ani na fabryce, ani na swojej slubnej sie nie wyrobi….
Zdazyla zauwazyc opuszczajac WSS przy Krolikowej 11, tyz po zakupach, jak pani Ogorkowa. Nie pisane jednakowoz jej bylo prog przestapic, wieczna ondulacja ja apiac zawrocila , a wczepila sie w te koafiure pani Rozalia Ogorek. Raban sie zrobil na cztery fajery – pol kolejki obstawalo za malzenstwem Ogorkow a pol – za blondyna.
Przyjechala melicja i posterunkowy metodycznie wzial sie do inwentaryzacji zajscia.
-Pomaranczow ile szanowna obywatelka nabyla ?
Rozpoczal przesluchanie. Przesluchiwal ich jeszcze na okolicznosc wagi odwaznika, gdzie i za ile blondyna sprawila se te uszkodzona ondulacje i zanim skonczyl, kolejka sie rozeszla a sklep trza bylo zamykac. Obie damy wyszli na ulice, ogarneli sie po wzmiankowanych rekoczynach, podmalowali i staneli zgodnie pod latarnia, zeby swoje malzenskie pozycie podsumowac.
-Ja go bronie, ja, ja ?
Zarzekala sie pani Ogorek.
-Toz to popapraniec bez czci i sumienia, co kazdego wieczora udaje ze spi, poki mu cos z delikatesow pod dziob nie podstawie….
-Mie pani idziesz mowic ?
Wychrypiala blondyna.
-Pani se nawet nie przedstawiasz, co mie ten moj w Wielkie Sobote wykrecil ! Znik w czwartek rano, zadzwonil wieczorem, ze na delegacje go wysylaja a juz w piatek od szostej rano stal na biurze przepustek i prosil sie u chlopakow dwie dychy pozyczyc, bo ma cykorie do domu wracac. Jedno co mie, malzonce, z delegacji przywiozl, to smierdzacy kurczak, jeszcze w czwartek nabyty, ktoren w rece mu wisial za lape, koszula do prania i wezwanie na 1265 zlotych za koszt polamanych mebli w restauracji Poziomka na Zabkowskiej.
Przescigali sie obie w zalach nad swojemy chlopamy, wyciagli szminki, pudry i lusterka, zeby sie doprowadzic, az tu – niebieska Nyska staje, dwa mundurowe wyskakuja i:
-Jazda, obie do wozu, tylko bez gadania !
Na obyczajowkie jech odwiezli, protokol spisali, ze w nocy pindrzyli sie pod latarnia na Karolkowej a wczesniej pobili sie w WSS – proceder niewatpliwy. Ale – niekaralny. Za zasmiecanie ulicy skorkamy pomarancza mandaty wypisali i zamkli obie damy do rana.
Pan Ogorek, po nieprzespanej nocy, zwolnienie wzial i malzonki poszukiwal. W komisariacie na Wilczej spotkal sie z mezem blondyny, niejakiem Teofilem Pajaczkowskiem, ktoren tyz po odbior prawowitej malzonki sie zglosil. Pozniej, obaj panowie, statecznem krokiem udali sie do domow a za niemi, we lzach nieposkromnionych, podciagajac porwane nylony i ratujac wlasne reputacje mowom – trawom, wlekli sie polowice.
Nastepnego dnia, obie pary grzechi se odpuscili, a ze byla sobota, zamiast do kina zdecydowali sie isc na nieszpory, zeby z rachunkiem sumienia wyjsc na glanc. Lysy Jasiu podgrywal „U drzwi Twoich…”, dewotki spiewali a na chorze, za Jasiem, stala organistowa z walkiem w torbie zakupowej, zeby mu sie znowu droga, z kosciola do domu, komitet i bugi wugi nie pomieszali. W trzeciej lawce, pod filarkiem, siedzial Lolek ze swojom krolewnom; proboszcz udawal ze modlitewnik czyta. ale w rzeczy samej kompinowal jak z Lolka szmal wyciagnac za te nie odbyte procedure. A szmal byl juz juz, bo Lolek ze stolowki zakladowej, od tech klopsow, ja wytaszczyl i do Krokodyla, na Starowkie, za artystkie wokalystkie zatrudnil.
-Wzgledem artystki i wokalystki nie wiem, ale mam co zem chcial: blondyna przy kosci, z niebieskiemi oczami i zadartem nosem – wszystko moje ! A ze glos ma nie mniejszy niz oddychanie – tylko plus !
Zeby sobote po nieszporach z fasonem zakonczyc, udalim sie wszystkie do Krokodyla, krolewne – teraz juz Pania Cecylie Jarzabek – obstawiac i bezpiecznie do domu odstawic. Pare razy pol lytra peklo, owszem nie powiem, ale bawilim sie kulturalnie i nad ranem – do domu.
Derozki nie bralim, zeby noca na Warszawe popatrzec. I Poniatoszczak stal jak nalezy, i Slasko – Dabroski sie swiecil, i po gruzach juz nie bylo sladu. A pod Sereno, pani Cecylia – na bis – odspiewala swoj szlagier z Krokodyla:




Kleofas
18 lutego o godz. 21:26
Bywalec 2 2-18 12.00
Nie wiem czy pamietasz, ale pierwszy wprowadzil „personal” computer Wang Laboratories a po nim Digital Equipment, z bardzo bogatym software. To otrzezwilo IBM, zeby wylezc z „czystego zelastwa”. W polowie siedemdziesiatych wybuchl wyscig do software. Pojawily sie Varian, Calcomp, NCR (kolos), Sperry Univac i inni, nawet Transamerica. Stare dzieje.
We wpisie z 2-16 17.28 dajesz, pierwszy na Blogu, opinie o Czechowie.
„Mam tu na mysli nie tylko dramaty Czechowa, ale przedewszystkim jego slodko gorzkie, tragikomiczne opowiadania.”
Gratuluje, to bylo to. Chetnie Cie jeszcze poczytam

Kleofas
18 lutego o godz. 22:58
Andrzej Falicz 2-18 15.31
Kochanienki, prochu nie wynalazles. Jeszcze w siedemdziesiatych, gratulujac w Moskwie przyjecia do IMD, rzeklem:
- Tak ona seiczas u Was institutka.
Odpadlem od jezyka. Co znaczy „Robi loda za kase” ? Nie karz mi sie domyslac, bo wychodza bzdury. Awansem, dziekuje za pomoc

Kleofas
19 lutego o godz. 0:01
Ewa1958 2-18 9.48
Dlaczego Kaczmarski nie jest tak znany jak Wysocki lub Okudzawa ? Dzieki Tobie „zmarnowalem” kilka godzin czytajac o nim w Wikipedii i sluchajac na Youtube. Bardzo ciekawa postac. Dziekuje za wpis !

Kleofas
19 lutego o godz. 0:23
Andrzej Falicz,
Nie kaz – przepraszam !

Kleofas
19 lutego o godz. 22:03
Jasny Gwint 2-19 15.17
„Ciekaw jestem także ile Sikorski płaci za ropę Iracką.” – juz zaplaciliscie obaj, razem z Sikorskim – zycie 25 zolnierzy. Ale nie martw sie – oni sie do Ciebie nie przyznawali.

Kleofas
19 lutego o godz. 17:27
Orteq 2-19 13.39
„Dle ciebie mily” winno raczej byc „For you darling”, ale pies go tracal, przezyjemy.
Jako Cieslak mogla byc znana w szkole sredniej, w Lewinie Klodzkim, pozniej spiewala juz jako Violetta Villas.
Jarzabek, bo Lolek byl Jarzabek (patrz Na Cycku Tango). Jego tata oryginalnie byl Hazelhun, w Aneryce zmienil. Tamze, Na Cycku Tango, zaczelo sie miedzy nim a chlopakami z Powisla.
Opowiadania to fikcja. Cesia mi lezala swoja Kobylka, aparycja, i wokalizami. Poza tym nie darzylem piosenkarki szczegolna estyma. Zal tylko, ze marnie skonczyla.
Bardzo cenie Twoje uwagi i zainteresowanie. Uwazaj Pan, bedzie wiency, towarzycho bylo takie bardziej rozwojowe. Targowek – tak, ale rodak z Powisla jestem. Co sie dalej okaze.
Trzym sie Ojciec !

Kleofas
19 lutego o godz. 17:58
Pan Redaktor Passent,
„Homofonii” – homofobii, raczej.
„Nie rozumiem, dlaczego piłka nożna, a nie np. boks, zapasy, szermierka, miała być wyjęta z pod powszechnie panujących reguł.” – ….miala by byc wyjeta…
A Rosiak niech zrobi mostek i sam sie kopnie w dupe ! Co powiedziawszy, koncze.

Kleofas
19 lutego o godz. 18:41
Mimo ryku, piwka i wrzasku podopiecznych, nie slyszalem przeklenstw na stadionach Dolfins, Comiskey, Wrigley czy Soldiers Field. Nie zdolalem sie (mimo doswiadczen z Legii) rowniez dopatrzyc latajacych butelek czy bandazowania dziadka. Stado bywalo rozjuszone, ale krew sie nie lala. Swojego z kolezkami, zostawialem czesto na 15-20 minut, zeby wypic piwo w bufecie, ale wracalem i nikt ich nawet palcem nie tknal. Owszem, polglosem, albo na ucho, bywalo komplementowanie sedziego, jak „he is a fucken jerk”, „asshole”, ale nigdy glosno, zwlaszcza przy dzieciach, albo towarzyszacych narzeczonych.
Po trzyletniej przerwie, zdarzylo mi sie zawitac na Luzniki w Moskwie. Ryk byl, ale czegos mi brakowalo. Okazalo sie, ze wprowadzili ostre kary, egzekwowane natychniast, za przeklenstwa. Narod poslusznie sie chamowal. Gorszego niz „sudila mudila”, „sudila na mylo” nie slyszalem. Za pierwszy raz grozil tydzien wysiedlenia z Moskwy, za drugi – trzy miesiace, dalej – kolonia karna gdzies, w mordobijskim powiecie…
Widocznie, w Polsce nie boja sie wysiedlenia z Moskwy, ani nie ma mordobijskiego powiatu. I – w tym roznica.
A „gorzkie zale” wylewane przez red.Passenta nie zmienia chamskiej natury narodku. Czyli – wolnosci ! Bez granic i bez rozumu.

Kleofas
19 lutego o godz. 22:38
Orteq 2-19 13.39
Zebys Pan potem nie mendzil, ze nie wiesz jak sie miedzy Cesia i Lolkiem zaczelo, to masz Pan tu metrykie:
Na cycku Tango
No i apiac zem sie zamyslil, choc to nie zdrowo na cycku jechac i rozmyslac. Dwudziestka piatka, o szostej rano, dostarczala cale ferajne na fabrykie. Te, co sie nie pomiescili w srodku, robili za winogrona na wszystkiem ktore pasowalo, zeby sie trzymac. Co i raz, jak sie dwa tramwaje mijali, mozna bylo temu, ktoren tyz wisial od srodka, i wlasnie nas mijal, w morde dac calkowicie bezplatnie. Jak zlecial, to zlecial, pieska jego dola. I tak nie dogoni.
Przygnietlo mie naraz do wagonu, hamulce zapiszczeli niemozebnie i tramwaj stanal.
-Wiesiek Nereczka zlecial !
Krzyczeli. Tumult sie zrobil, karetka przyjechala, ale nic zem nie widzial, bo mie jakis gruby panorame zaslanial. Tunel sie calen zatkal, rada w rade – poszlim piechota. Rozne ludzie, rozne rzeczy pletli – ze mu tylko obie giry obcielo, ale zyje; ze trup marny, nawet nie bylo co zbierac; ze lapiduch z karetki tylko reko machnal i zarzadzil: do kostnicy, temu juz nic nie pomoze….Cale szczescie, ze Wieskowi Wyborowa z kieszeni wyleciala, jeden podniosl i oddal. W bramie na Wolskiej otworzylim te flaszkie i – lzy zalosci nad Wieskiem lejac – ruszylim spowrotem do domu, bo jeden liter na czterech to mucha -ptaszek, ale dac takiego chucha majstrowi na fabryce, to moze byc od cholery i ciut ciut…O robote sie nie balim, bo wszedzie sie prosili, zwlaszcza jak fachowiec, ale zalosc nad Wieskiem nas polozyla.
Niedopite jakies takie sie poczulim to mowiem:
-Lolek, ty starozakonna sknero, zawsze dekujesz, to skocz i donies pozywienia ! Lolkowi dwa razy nie trza bylo powtarzac, sam tronkowa kolega byl, przytaszczyl. I zrobilim Wieskowi stype. Zeby bylo po Bozemu, z uszanowaniem. Lolek skrzypce z chalupy zalapal i jak nam zaczal grac, wszystkie zanieslim sie rzewnem placzem, jak bobry. A Lolek serca na polkie nie odkladal i takie smutki na tem instrumencie wywodzil, ze to co przyniosl, wyszlo poszlo i jeszcze trza bylo doniesc. Lolkowi lzy sie po polikach toczyli, na konierz sie lali, ze sie go pytam:
-Lolus, a ty nie przesadzasz z tem zalem ?
- Stad, z Maryniaka, dwa kroki na Muranow, a tam mnie hitleroszczaki skubane cale rodzine spalili…
Wychlipal. Nie bylo co dalej pytac.
-Choc tu, Lolus, do ojca !
Wychrypial stary Kadzidlo.
-W zalosci cie utule.
Wtaszczyl Lolusia na kolana, glowami sie podparli i chrap dali taki, ze u Siemiatkowskiej, pietro nizej, zyrandole sie mogli rozleciec.
-Matko przenajswietsza co jasnej bronisz Czestochowy, a co sie tu dzieje ?!
W drzwiach stala Nareczkowa a z niom – Wiesiek !
-Wiesiek, kurrrdebalans, tos ty z kostnicy nawial ?
Rzucilim sie pytac.
Nieporozumienie medyczne sie wydarzylo – odparl Wiesio – trupy jem sie pomylili.
Na te okolicznoscwyboru juz nie mielim. Joziek polecial po harmonie a Nereczkowa po sasiadki, zeby zagrychy dorobic. Lolek sie wytarl i takie nam zaczal majufesy na skrzypcach podrzynac, ze nogowie ruszyli sie przebierac, jak u tech chomikow na kolku, co jech pan Zabinski, w ZOO hoduje. Tance, zimne nozki i Wyborowa trzymali towarzystwo jak trza.
Naraz – Lolek zapatrzyl sie na moje Hanie i znowu – w ryk potezny:
-Wszystkie tu, katoliki skubane, zony macie, nozki i inne wybzdziuszki wam gotuja, a mnie – kto ?
Problem w rzeczy samej okazal sie byc powazny.
-Lolus, a ta na solidnem podwoziu, z WSS – tos wypedzil! Drugie, przewodniczkie pracy (a gustowny towarek byl, nie powiem) brunetkie zapalczywe – tyz ! To czego ty chcesz, Lolek ?
-Zeby byla blondyna z niebieskiemy oczamy i zadartem nosem ! Albo – albo ! Jak nie znajde, to nie znajde – do Franciszkanow pojde !
Grzech by bylo swoje moczymorde kochane, co i na skrzypcach umial i wogole, katabasom pod kropidlo oddawac. Poszukiwania sie zaczeli, od krola Zygmunta – do Wesolego pod Poniatoszczakiem. Wreszcie, znaszla sie jedna, co prawda nie rodaczka warszawska, z miasta Kobylki pochodzila, ale na stolowce fabrycznej takie klopsy ufaktyczniala, ze kazden jeden – a to kwiatek, a to bratek, prezenta jej nosil i o zamazpojscie zagadywal. Blondyna byla jak trza a dziurki od nosa prosto w niebo jej patrzyli. Zgarnelim pana Wacka, co limuzyna poniemiecka na holcgaz za taryfe robil i pojechalim do miasta Kobylki swatac Lolka z ta krolewna. Lolek sie w kosciolkowy ancug wbil, w ktorem – kiedy bez nasz wystepowal – za Rudolfa z Walentynem mogl sie podawac.
-A jakby co, tego owego, sie udalo, to dzieci panienka zamiarujesz ? -
-Jak by byli podobne do pana Lolka, to z zamknietemy oczamy …
Odparla dyplomatycznie.
Zarcie, picie i muzykie pomine, i wesele cale, slub w USC tyz, bo proboszcz u swiety Teresy sie znarowil i sie uparl, ze on Lolka musi przechrzcic, a Lolek go poslal pan wisz gdzie a ja rozumiem – o malo do ciezkiego mordobicia z ministrantamy na plebanii nie doszlo.
Siedzielim, spiewalim, zyczylim sobie co se tylko dusza moze zamarzyc, a Joziek z kolezkamy gral

Kleofas
20 lutego o godz. 7:24
Ewa 1958 2-19 12.53
Bez Ciebie nie dowiedzialbym sie o Jacku Kaczmarskim. Widze, ze lubisz piosenke aktorska. Polacy specjalnie gustuja w tym genre. W czasach PWST powstal wydzial piosenki aktorskiej, stad zalew nazwisk pozniej.
Nie ma chyba na swiecie nikogo, kto moze dorownac Ewie Demarczyk. Jej majstersztyk to Grande Valce Brillante. Czy zwrocilas uwage na stalosc mimiki( nawet nie mruga), rece nieruchomo, a za to ekspresja – tylko w glosie, artykulacji i oczach. Oszczednosc srodkow przy maksymalnej sile wyrazu. Oczywiscie, dolozyly sie slowa Tuwima i muzyka Koniecznego.
Jacek Kaczmarski ma wrazny wplyw Okudzawy i Wysockiego. Dobry glos, muzykalnosc, dykcja, interpretacja bez zarzutu. Silna osobowosc na scenie. Opania to spiewajacy aktor, bez specjalnych walorow, ginie w masie. Swiadom swojej arogancji, powiem Ci, ze n.p. Marek Grechuta budzi obrzydzenie. Zalosny skowyt tepej pily a ile mozna pilowac ?!
Piosenka aktorska i ballada wydaja sie byc bardzo popularne w Polsce, teraz. Moze to skutki braku mecenatu panstwa i konieczne oszczednosci w kazdej niedochodowej produkcji ?
Skoro zahaczylismy o Okudzawe, dolaczam ukrainska melodie „Ridna Maty Moja” w szczegolnym wykonaniu i inscenizacji: 




Pozdrawiam.Kleofas.

Kleofas
20 lutego o godz. 8:35
Andrzej Falicz 2-19 18.21
No tak, wylozyles obszernie, wystarczy. Mozemy wrocic do rownie nieuleczalnego problemu – chamstwa na stadionach.
Nurtuje mnie jedno – dlaczego polska policja goni pirata ? Tu blokuja droge i czesc. Tam prasa popisuje sie filmikami z poscigu. Nie pisza ile wypadkow bylo przez te poscigi. Maja jakies wytlumaczenie ?

Kleofas
20 lutego o godz. 9:16
stasieku 2-19 22.04
Dziekuje z uwazne sprawdzenie moich tekstow w lutym. Polecam sie na marzec. I – jesli sil starczy, na pozostale miesiace roku.
To „nie kaz” poprawilem w nastepnym wpisie i przeprosilem. Rozdzielnosc, dwa razy, przyznaje moja wina. Postaram sie poprawic.

Kleofas
20 lutego o godz. 12:27
Andrzej Falicz 2-20 12.03
Wszystko rozumiem, ale jak te palanty tlumacza swoje wyscigi ? Nikt nic nie robi ? Ganiaja sie miastach i w porzadku ?
Za moich czasow to nie mieli samochodow, zeby ganiac. Stal fiut w krzakach z lizakiem, bral kalendarz albo flaszke i po sprawie. Chyba bym sie nie odwazyl tam jezdzic. W Rosji mialem przyuczonego – jezdzil wolno i bezpiecznie. I mimo to Wolga werznela sie w naszego merca tak, ze nos sobie rozbilem o oparcie. Tam jest strasznie, jezdziles ? Najwieksze moje szczescie to to, ze juz nie latam i nie musze cierpiec Ruskich i Chinczykow. Zaraza pierdzielona. Rozgadalem sie, ale co mam robic, jak sie obudzilem o trzeciej rano ? Napisz, w swoim stylu, bez wyglupow.

Kleofas
20 lutego o godz. 12:50
Andrzej Falicz
Swinskiego ?! Czys Ty zwariowal ? Takie palikotowe chamstwo na zacnym blogu ?! Widzisz, jaki cwany jestem…..

Kleofas
21 lutego o godz. 22:23
Co Wam powiem, to Wam powiem, ale Wam powiem. Jeden jest tylko sensowny partycypant – Andrzej Falicz. Drugi – Stychowski. Czasem Kadett – jak sie raz do roku odezwie. Reszta pisze jak maniacy, za duzo i przez to – glupio.
Na Panienkach srogo sie zawiodlem. Boja sie intelektualnego spolkowania. Boja sie wlasnej marnosci. Zaczynaja i….w krzaki ! Natychmiast wlaza w personalia. Napuszczaja jedna druga, buduja blazenskie mity, cos bekna – i milcza. Jednak baby sa glupie.
Jak DP, J.P i ASz znosza obcowanie z takim zwierzyncem – nie pojac.
Glupawe jest zycie staruszka
Glupawe jak strofka jest ta
Drukuje nim zwlecze sie z lozka
Nim zona piguly mu da.
Na kazdy temacik ma zdanie
Polityke zna on, oj zna !
I bledy poprawiac tez umie
I wszedzie z tupetem sie pcha.
Krytykant in spe absztyfikant
Czasami swinstewka fabrykant….
Paniusiom kwiatuszki rozdaje
I w styczniu rysuje im maje.
Tu calus podesle, tam slowko
Bog moze skojarzy go z wdowka !
A one, leciwe niewiasty
Probuja tez mozg swoj natezac
Nie pojda wszak do pederasty….
Ulana, rycerza na meza !
Tak ZOO sie bawi, swawoli
Rozrywki tu maja do woli !
Panienki – staruszkow
Staruszek – panienki
Az zloza ich do trumienki.

Kleofas
22 lutego o godz. 9:11
Andrzej Falicz 2-21 20.32
Sam chciales:






Bylem ciezko zakochany w Jugoslawii, jeszcze przed ta ich tragedia. Takich przyjazni jak tam, nie mialem nigdzie. Dla mnie to byl wspanialy narod. Nie robilo roznicy skad kto jest. Mieli w nosie moja amerykanska tozsamosc, dla nich bylem Poliak. Tlumaczyli mi, ze u nich Turcy wykonczyli cala arystokracje a w Polsce Ruscy zrobili to samo. Klaniaj sie Zonie pieknie od blogowej kolezki.Kleofas.

Kleofas
23 lutego o godz. 10:20
Stanislaw 2-23 4.44
Bardzo ladnie ! Spojne, uporzadkowane, nie ma rymow czasownikowych, rytm w ryzach i zakonczenie klasyczne. A calosc nieco pastiszowana na klasyka, co jest O.K. Gratuluje !

Kleofas
26 lutego o godz. 10:19
Grace 2-24 2.28
Czy dobrze rozumiem, ze Twoja skladka emerytalna liczona od uposazenia brutto wynosi 54% ? Moze lacznie z ubezpieczeniem medycznym i funduszem oszczedzania ?